Nastał ranek. Zaczęłam powoli otwierać
oczy. Miałam nadzieję że to wszystko okaże się tylko sennym koszmarem, ale
niestety. Nadal jestem na statku Decepticonów. Nadal mam na sobie znak
Decepticonów. Nadal jestem Decepticonem.
Wstałam z łóżka i zaczęłam kierować się w
stronę drzwi. Postanowiłam rozejrzeć się jeszcze trochę po statku. Dopiero
teraz zauważyłam że pomieszczenie obok mojego pokoju nie ma drzwi, a ono całe
jest zniszczone. To pewnie tutaj Wheiljack podłożył ładunki.
Parę pomieszczeń dalej znajdowała się
„zbrojownia” pełna wszelkiego rodzaju broni. Durzą część pomieszczenia
zajmowała półka z ładunkami wybuchowymi. Wheiljack nie pomyślał gdzie zakładał
ładunki. Zniszczył jedynie jakiś zwykły pokój. Ja postanowiłam jednak trochę
nad tym pomyśleć. Wzięłam kilka bomb i schowałam za plecami. Muszę podłożyć je
na mostku. Wtedy może będę mogła zniszczyć nagrania z nadajnika, a przy okazji
uniemożliwić conom kierowanie swoim statkiem. Zanim jednak odpalę ładunki,
muszę dowiedzieć się czy Megatron jest naprawdę moim ojcem. Muszę po prostu
porozmawiać z Optimusem. On nie umie kłamać.
Kiedy znalazłam się na mostku zobaczyłam
jedynie parę śpiących conów. Musiało być więc jeszcze bardzo wcześnie.
Skorzystałam więc z okazji i zaczęłam podkładać ładunki.
Akurat gdy skończyłam na mostek wszedł
Megatron.
-Witaj Blackstar.
-Witaj mój Lordzie. Czy masz już dla mnie
jakieś zadanie?
-Owszem-Megatron podszedł do głównego
komputera-masz dopilnować transportu energonu w tym miejscu - wskazał na jakieś
miejsce na mapie ziemi podpisane Antarktyka-masz natychmiast tam się udać.
Soundwave wyśle cię tam mostem kosmicznym - właśnie w tamtej chwili na mostek
wszedł Soundwave i otworzył mi most.
-Nie zawiodę cię mój panie.
-Na pewno nie zawiedziesz-powiedział
Megatron a ja skierowałam się w stronę mostu.
Gdy dotarłam na drugą stronę poczułam
zimno, które źle wpływa na zdrowie robota. Zobaczyłam jedynie energon,
Decepticony i lodowce. Stanowczym krokiem podeszłam do conów.
-Pośpieszcie się z tym załadunkiem. Lord
Megatron żąda raportu-wtedy jeden z deceptów, którego nie znałam podszedł do mnie
i powiedział:
-Prawie skończyliśmy zostało tylk…-wtedy
rozległy się strzały, a zza lodowca wybiegł Optimus i Autoboty. Wszystkie
Decepticony zaczęły do nich strzelać, a jeden chyba wezwał posiłki. Moim
obowiązkiem jako że jestem komandorem jest zaatakowanie Prima. Tak też
uczyniłam. Zaczęłam biec w stronę Optimusa. Gdy dzieliły nas centymetry
wyciągnęłam swe ostrze i zaatakowałam. Optimus odbił atak.
-Co ty sobie myślałaś
Blackstar-wykrzyknął
-Nie miałam wyboru!
-Zawsze jest.
-Muszę ci zadać pytanie Optimusie-schowałam
swe miecze i podeszłam do Prima-Czy jesteś moim prawdziwym ojcem-Optimus
chwycił mnie lekko za ramiona i odpowiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Tak-poczułam ulgę. Wyczekiwaną ulgę.
Niestety niespodziewanie nadleciał Megatron.
-Wybacz Megatronie-wykrzyknęłam-ale z
kłamcami się nie zadaję.
-Mamy umowę Blackstar!
-Już nie obowiązuje.
-Jak chcesz. Soundwave-gdy tylko Megatron
zawołał Soundwava poczułam że upadam. Nie mogłam się ruszyć. Optimus chciał
mnie złapać ale Megatron go zaatakował. Dopiero wtedy zobaczyłam że staliśmy
nad przepaścią a teraz ja zaczęłam w nią spadać. Nic nie mogłam zrobić. W
ostatniej chwili ktoś złapał mnie za rękę.
-Trzymam cię-był to Clifjumper. Zaczął
mnie wciągać na górę. Gdy już prawie byłam na podłożu, zobaczyłam że clifa
przedziurawił miecz Megatrona.
-Nieeeeeeee-łzy zaczęły płynąć bez
opanowania. Teraz razem z Clifjumperem zaczęłam spadać w otchłań, a
przynajmniej tak myślałam. Okazało się że Megatron złapał mnie za ramiona i
postawił na ziemi.
-Elektrodźwięki były nie tylko
zagłuszaczem, ale też mogły na krótką chwilę sparaliżować robota-już myślałam
że Megatron zabije mnie z zimną krwią, kiedy poczułam że siły mi wracają.
-To za, Clifjumpera-krzyknęłam i wbiłam
Megatronowi miecz w prawą część brzucha. Ten zaczął się cofać i stopniowo
klękać-mam też coś dla twojego statku-wyciągnęłam detonator i uruchomiłam go.
-Ty, nie możesz mnie pokonać!
-Założymy się-wtedy Megatron zmienił się
w samolot i odleciał, a ja uklękła nad przepaścią i jeszcze więcej łez zaczęło
wypływać z moich oczu.
-Wybacz mi clif. Wybacz-reszta botów
zaczęła schodzić się wokół mnie. Miałam wrażenie, że wszyscy są na mnie źli, a
zwłaszcza Arcee.
Po chwili ciszy Optimus wezwał most i
wszyscy wróciliśmy do bazy.
W bazie nadajnik został usunięty, a część
botów poszła poszukać ciała Clifjumpera. Wrócili po paru godzinach i oznajmili
że clif wpadł do wody i go nie znaleźli. Ja cały czas spędziłam sama
rozmyślając. Boty próbowały mnie pocieszać, ale na próżno. Do czasu aż przyszły
Arcee i
Fly.
-Jak się trzymasz-zapytała Arcee
-Będzie dobrze, a ty?
-Staram się o tym nie myśleć-Arcee nie
wyglądała na bardzo smutną - widzisz, ktoś kiedyś mi powiedział, że o stracie
przyjaciela należy szybko zapomnieć i pogodzić się z tym. Radze ci też go
posłuchać i zapomnieć-Arcee odeszła, a ja zostałam tam z małą Fly.
-Powinnaś zrobić jak mówi
Arcee-powiedziała Fly
-To nie takie proste. On zginął przeze
mnie-Fly przez chwilę nic nie mówiła. Potem wyciągnęła telefon i pokazała mi
zdjęcie jakiejś kobiety, bardzo podobnej do niej.
-To moja mama.
-Jesteś do niej bardzo podobna.
-Raczej byłam-spojrzałam pytająco na
Fly-gdy miałam dwanaście lat, chodziłam na gimnastykę. Mama codziennie zawoziła
mnie na treningi. Raz byłyśmy spóźnione i chciałam żeby jechała szybciej.
Skończyło się wypadkiem, przez który moja mama zginęła. Długo się obwiniałam,
ale potem zrozumiałam że to nie wróci jej życia. Pogodziłam się z tym. I wiesz
co-Fly spojrzała na mnie-ona zawsze będzie w moim sercu. Tak, jak Clifjumper w
twoim-właśnie po tych słowach poczułam, że dobro i przyjaźń, jeszcze istnieją.