sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział VI - Bracia i siostry


Strach tnie głębiej niż miecze.

George R. R. Martin

Mijają megacykle, gigacykle, maxicykle, aż w końcu minęło 200 teracykli. To nie aż tak dużo w życiu Autobota. Przez te 200 teracykli udało mi się skreślić wszystkie imiona z listy. Nikt już nie został i choć tak wiele zrobiłam dla Cybertronu, wojna i tak została przegrana. Autoboty opuściły planetę. Ja zostaję. Nie mam dokąd polecieć. Poza tym, mam jeszcze coś do zrobienia. Pewnien teren Cybertronu został całkowicie zrównany z ziemią. Postanowiłam, że zrobię z niego cmentarz dla Autobotów. Będę zbierać ciała i chować je, tak jak należy. Bo należy to zrobić.  Samej jednak może mi to zająć bardzo wiele maxicykli. Cybertron jest ogromny i bardzo ciężko mi będzie znaleźć te wszystkie ciała. Muszę sobie jednak poradzić.

***

Przechadzałam się po jednaj z baz Decepticonów. Szukałam jakiś przydatnych urządzeń. Ani przez chwilę nie podejrzewałam, że znajdę tam coś więcej. Na podziemnym poziomie były laboratoria. Po dziwnych wynalazkach i substancjach, śmiałam podejrzewać, że były to laboratoria Shockwave’a. Moją uwagę przykuło pięć kapsuł hibernacyjnych położonych w centralnej części pomieszczenia. Ręką otarłam szron z szyby jednej kapsuły. Moim oczom ukazała się twarz jakiegoś bota. Szary hełm i twarz, osłonka na usta i czerwone gogle. Tylko tyle mogłam zobaczyć. Zajrzałam do pozostałych kapsuł. We wszystkich były boty. Jeden z nich miał charakterystyczny czerwony hełm z ostro zakończonymi uszami i białe gogle, następny z kolei dość dziwny „kaptur” w kształcie dzioba. Z pleców kolejnego wystawały dziwne kolce, a ostatni z nich miał białą twarz i szary hełm. Nie miałam pojęcia kim są. Coś jednak mówiło mi, że to nie wrogowie. Nie sądziłam też, że zostali wychodowani przez Shockwave’a.

Podeszłam do głównego komputera i włączyłam go. Na szczęście działa. Zaczęłam przeszukiwać projekty deceptów, ale nie znalazłam tam nic na temat tych nieznajomych botów. Pewnie Shochwave trzymał je na osobnym dysku. Nie mogłam ich jednak od tak zostawić. Znalazłam przycisk wyłączający hibernację i uwolniłam ich ze snu. Już po chwili kapsuły otworzyły się, a boty zaczęły z nich powoli wychodzić. Ich rozmiar był powalający. Byli co najmniej o połowę więksi ode mnie. Wyglądali na zdezorientowanych, zresztą trudno się dziwić. Kto wie ile tu przespali. W pewnym momencie jeden z nich, największy z szarym hełmem spojrzał prosto na mnie.

-Dinoboty – powiedział – Transformacja! – nim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, te Dinoboty zaczęły się transformować.

Chwilę później stał przede mną ich lider, wielki bot o długim ogonie, dużych tylnych łapach i maleńkich przednich. Zaraz za nim był bot, o plecach przykrytych skorupą z czerwonymi kolcami, Autobot o bardzo długiej szyi oraz bot o długich rogach i masywnym kołnierzu. Nad całą czwórką latał Dinobot o długim, ostro zakończonym dziobie i wielkich skrzydłach. Cofnęłam się o kilka kroków i wyciągnęłam katanę. Ich lider zaczął się do mnie zbliżać. Dobrze wiedziałam, że nie chce mnie skrzywdzić. Nosił znak Autobota, był jednym z nas. Widać jednak było, że inne Dinoboty miały go za króla, a królowi należy okazać szacunek. W momencie schowałam katanę i uklękłam przed Dinobotem. On zatrzymał się, ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Klęczałam przed nim ze spuszczoną głową i miałam nadzieję, że mi zaufa. Po jakimś minicyklu cofnął się i ponownie zmienił w robota. Reszta botów poszła w jego ślady.  Powoli wstałam i spojrzałam na całą drużynę.

-Nie jestem tu by walczyć – odezwałam się – Chcę jedynie porozmawiać.

-Autobot, czy Decepticon? – zapytał ich lider.

-Autobot. Nazywam się Blackstar i niegdyś służyłam w armii Autobotów. Od jakiś 200 teracykli działam w cieniu zabijając Decepticony, które zagrażały Cybertronowi.

-A wojna? Co z wojną?

-Przegraliśmy. Na Cybertronie nie ma już prawie żadnego bota. Nie da się tu żyć – Dinobot spojrzał na mnie podejrzliwie.

-Co więc tu robisz?

-Nie mam po co wyjeżdżać. Postanowiłam pochować wszystkie Autoboty, tak jak należy – boty wymieniły się spojrzeniami. Chyba udało mi się ich przekonać.

-Wierzymy ci Blackstar i nie chcemy z tobą walczyć. Nazywam się Grimlock i jestem dowódcą tej drużyny. To jest Slug, – wskazał na rogatego -  Snarl, – na kolczastego – Sludge – pokazał długoszyjnego – i Swoop – na latającego.

-Jak się tu znaleźliście?

-Podczas wojny zostaliśmy pojmani przed Decepticona o imieniu Shockwave. Eksperymentował na nas, by zrozumieć nasze nietypowe zdolności transformacji.

-Niegdyś było nas wiele więcej – odezwał się Slug – Wojna i Shockwave zabili naszych braci, a następnie zamknęli nas w kapsułach i zostawili na pewną śmierć.

-Nie martwcie się. Mam spore zapasy energonu, szybko staniecie na nogi. Chodźcie do mojego statku – Dinoboty posłusznie za mną podążały. W krótkim czasie doszliśmy do statku, a w niecały cykl dolecieliśmy do bazy.

Dinoboty przez dość długi czas nie zażywały energonu, więc musiałam uregulować jego stan. Następnie oprowadziłam ich po kryjówce i po cmentarzy, który dopiero zaczęłam tworzyć.

-Widać, że jesteś honorowa – odezwał się Grimlock oglądając nowe groby – Nie mogłaś zostawić swoich braci bez należytego pochówku.

-Owszem, ale nie jestem pewna, czy jestem honorowa. Jestem zabójczynią. Bezwzględną. Zabijałam szpiegów i innych zabójców, którzy równocześnie byli ojcami, synami, mieli własne rodziny. Większość z nich zabiłam bez zawahania i bez wyrzutów sumienia. Nie jestem lepsza od nich.

-Mylisz się. Żaden z twoich wrogów, nie zostałby na martwej planecie tylko po ty, by pochować swoich braci i siostry. Ty masz honor i masz sumienie. Nie zapominaj o tym – spojrzałam na Dinobota. Miał poważny wyraz twarzy, ale czułam, że jego schowane pod goglami oczy śmieją się – Pomożemy ci chować naszych pobratymców. Oni na to zasługują.

-Dziękuję.

***

Razem z Dinobotami zbierałam ostatnie ciała botów z Iacon. Nie mogłam uwierzyć, że cmentarz jest już prawie zapełniony. Minęło 150 teracykli. Można powiedzieć, że ja i Dinoboty jesteśmy jak rodzina. Pomagamy sobie, żyjemy razem w zgodzie. Nic nie staje między nami.

Wróciliśmy do bazy, a ja i Grimlock pochowaliśmy ostatnich braci. Następnie wróciłam do swojego pokoju i medytowałam. Niedawno powróciły moje koszmary. Bumblebee, Megatron…śmierć. Nie wiem, czy to sny, wizje czy jeszcze coś innego. Wiem jedynie, że wprawdzie minęło tyle czasu nadal martwię się o Bee, choć nawet nie wiem, czy żyje.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie Swoop, który bez pukania wbiegł do mojego pokoju.

-Swoop! Co ci mówiłam o pukaniu?!

-Wybacz gwiazdeczko, ale coś dzieje się z Cybertronem – wstrzymałam oddech.

-Co masz na myśli?

-Wyjdź na zewnątrz i sama zobacz – w momencie wstałam o wybiegłam z pokoju.

Jak najszybciej wybiegłam na zewnątrz. Na niebie było widać wielki, czarny statek. Nie wiedziałam czyi. Nie on jednak dziwił Dinoboty. Cybertron zaczął świecić. Nie byłam pewna, ale on chyba wracał do życia. Czułam, jak do życia budzi się nasza planeta. Spojrzałam ponownie w górę. Zza statku wyłoniło się słońce, którego tak dawno już nie widziałam

-Co się dzieje Blackstar? – zapytał Snarl.

-Nie jestem pewna, ale Cybertron chyba wraca do życia – uśmiechnęłam się, boty zaczęły skakać i przytulać mnie jeden, po drugim. Oczywiście jedynie Grimlock stał z tą swoją poważną miną – Co się dzieje Grim?

-Spójrz na niebo – wykonałam polecenie, a moim oczom ukazała się jakaś wielka latająca bestia – To nie jest Dinobot.

-Więc co?

-Podejrzewam, że Predacon – spojrzałam na Grimlocka pytająco – Predacony niegdyś były naszymi największymi wrogami. Stały po  stronie Decepticonów i chciały odebrać nasze terytorium. Los chciał, że wyginęły dość wcześnie.

-Jak widać nie wszystkie. Skoro to rzeczywiście jest Predacon, to co jeśli na statku są cony? – w momencie boty przestały się cieszyć – Swoop, mam dla ciebie zadanie – Dinobot podbiegł do mnie – Zbadasz, kto przyleciał tym statkiem, dobrze?

-Oczywiście.

-Uważaj, żeby cię nie zobaczyli. Jeżeli to Decepticony, będziemy mieć nie lada problem.

-Tak jest – po tych słowach bot transformował się i poleciał w kierunku statku.

-Wracajcie do bazy. Ja i Grimlock poczekamy na Swoop’a – Dinoboty posłusznie wykonały polecenie, a ja i Grim czekaliśmy na naszego zwiadowcę – Uważasz, że to cony?

-Nie jestem pewien. Statek wygląda na Decepticoński, ale decepty nie przyleciałyby jednym. Od razu wezwałyby wszystkich pobratymców i od razu by wylądowali.

-Masz rację. Ktokolwiek jest na tym statku, nie chce od razu tu wylądować. Najwyraźniej ma jeszcze coś do załatwienia – westchnęłam – Może to ma związek z tym zupełnie nowym budynkiem, jaki ostatnio odkryliście? Tym, który pojawił się z dnia na dzień?

-Możliwe – nim Grimlock zdążył jeszcze coś powiedzieć, na horyzoncie pojawił się Swoop. Leciał dość szybko. Od razu zmienił się w bota i przytulił pierw mnie, a potem Grima.

-To Autoboty! – wykrzykiwał uradowany – To Autoboty!

-Ile ich jest?

-Osiem, może dziewięć. Chyba nie widziałem wszystkich. Ale jestem pewien jednego. Jest wśród nich Optimus Prime! – zamurowało mnie. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś zobaczę ojca. Grimlock, widząc moje zakłopotanie odesłał zwiadowcę do bazy. Nie przestawałam odrywać wzroku od statku, bo wiedziałam, że on tam jest.

-Blackstar – powiedział Grim przyciągając mnie do siebie – Nie cieszysz się, że znów go zobaczysz?

-Proszę cię Grim, przestań. Tylko ty wiesz prawdę o moim pochodzeniu. Nie chcę, żeby to się zmieniło. Poza tym, on myśli, że nie żyję.

-Posłuchaj mnie. Powinnaś przestać przejmować się przeszłością i w końcu zacząć patrzeć w przyszłość. Nie wiesz, co przyniesie jutro. Może twój ojciec będzie musiał wyjechać, a może ktoś go otruje.

-Przestań Grimlock.

-Nie wiesz tego. Powinnaś się z nim spotkać – nadal patrzyłam na ten cholerny statek. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy po tych wszystkich teracyklach.

-Zrobię to, ale nie teraz – po tych słowach uwolniłam się z uścisku bota i wróciłam do bazy. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Musiałam być pewna, że nikt mi nie przeszkodzi. Położyłam się na łóżku, a z moich oczu zaczęły wypływać olejne łzy. Nie byłam gotowa i nadal nie jestem. Będzie lepiej, jeżeli nigdy się nie dowie. Będzie lepiej, jeśli pozostanę dla niego martwa.

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział V - Zemsta


Z racji tego, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się wiele komentarzy dziś wtawiam kolejnego posta, a kolejny pojawi się w niedzielę około południa. Bardzo się cieszę z każdego komentarza, oby tak dalej. Możecie mnie pytać o wyszystko. O fabułę, o bohaterów o kolejne rozdziały. Zawsze oopowiem. Teraz jeszcze sprawy organizacyjne. Rozdział do Transformers Prime Zagłada pojawi się w sobotę. Między 29.06 a 8.07 nie pojawi się żadny rozdział, gdyż wyjeżdżam do Włoch ma kolonie. Kiedy wróce na pewno dodam kolejne rozdziały. Miłej lektury ;-)
 
Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie.

Suzanne Collins


Wybuch. Jeden wielki wybuch wybudził mnie ze snu. W jednej chwili zerwałam się i wybiegłam z pokoju. Korytarz stał w płomieniach, a wszędzie walały się gruzy. Co się stało? Nie miałam bladego pojęcia. Zaczęłam biec w stronę głównej sali treningowej. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam jedynie Drifta. Podeszłam do niego, ale on cofnął się ode mnie o parę kroków.

-Drift, co się stało? – nim bot zdążył się odezwać ktoś strzelił mu w plecy. Autobot powoli upadł, a moim oczom ukazał się Prowl – Co ty wyprawiasz?!

-Ratuję ci życie – bot podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę. Razem szliśmy korytarzem w stronę wyjścia.

-Co się dzieje?!

-Wszystko ci wyjaśnię, ale musimy się stąd wydostać – szybkim ruchem Prowl wrzucił mnie do jednej z kapsuł, które dawniej były używane do transportu energonu. Nasi technicy je udoskonalili i teraz w mgnieniu oka można się w nim wydostać z bazy.

-A co z mistrzem?

-Kazał mi cię uratować – bot usiadł obok mnie i zamknął okrągłą kapsułę.

Nim zdążyłam się sprzeciwić odpalił ją i już po chwili zostaliśmy wystrzeleni. Ciśnienie było zbyt wysokie i nie mogłam nawet się ruszyć. Po niedługiej chwili byliśmy na powierzchni. Przelecieliśmy jeszcze kawałek drogi, aż kapsuła zatrzymała się o jakiejś gruzowisko. Powolnie wyszłam z maszyny. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje, ponieważ strasznie kręciło mi się w głowie. Upadłam na kolana, by jakoś to odreagować. W tym czasie Prowl wygramolił się z kapsuły i również upadł na ziemię. Kiedy w końcu odzyskałam pełną świadomość, wstałam i pomogłam botowi się podnieść. 

-Co się tam stało, Prowl?

-Zostaliśmy zaatakowani przez Decepticony. Ich siły były zbyt wielkie.

-Ale jak to możliwe? – chwyciłam się za głowę. Ktoś musiał ich do nas doprowadzić.

-Zostaliśmy zdradzeni – Prowl spuścił głowę – Drift zdradził.

-Sukinbot! Wiedziałam, że maczał w tym palce! Chciał się zemścić bo mistrz traktował mnie inaczej!

-Tu nie chodzi tylko o ciebie! – bot podniósł głos, a ja cofnęłam się o kilka kroków – Drift chciał przejąć zakon, ale mistrz mu nie pozwolił. Shadow kazał mi cię wytrenować, żebyś w przyszłości odzyskała nasze dziedzictwo. Ale to wszystko stało się dlatego, że Shadow przyznał, że jestem lepszy od Drifta. Zdrajca się zdenerwował i poszedł do Megatrona, a on dał mu armię zdolną rozgromić nasze siły – nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak on mógł nas zdradzić? Mistrz mu ufał, a on spiskował za jego plecami.

-A co z mistrzem?

-Został w bazie.

-Co?! Zostawiłeś go tam?!

-Kazał mi cię ratować! –posłałam Prowlowi groźne spojrzenie.

-Tu nie chodzi tylko o mnie – bez słowa zaczęłam biec w kierunku bazy. Bot mnie wołał, próbował zatrzymać, ale nie słuchałam go. Nie mogłam tak po prostu zapomnieć o Shadow.

***

Po niecałym cyklu byłam na miejscu. Wylądowaliśmy dalej niż podejrzewałam. Baza była jednym wielkim złomowiskiem. Wszystko było zniszczone. Korytarze zasypane gruzem i ledwo możliwe do przejścia. Wszędzie leżeli martwi przyjaciele…

Kiedy doszłam do sali treningowej, nie zastałam nic więcej niż zniszczenia. Sufit był zawalony, ściany przedziurawione. Powoli przeszukiwałam gruzy w poszukiwaniu jakiś ocalałych. Nic. Żadnej żywej duszy.

-Blackstar – niespodziewanie usłyszałam jak ktoś szepce moje imię.

Odwróciłam się w kierunku głosu i ujrzałam przysypanego kawałkami sufitu Shadow. Podbiegłam do niego i zaczęłam ściągać gruz z jego ciała. Niektóre kawałki były naprawdę ciężkie. Dziwię się, że mistrz przeżył. Kiedy w końcu udało mi się zdjąć z niego gruz, zobaczyłam, że mistrz jest ranny. W jego brzuchu była rana, najprawdopodobniej zadana kataną. Przeszyła Shadow na wylot. Zacisnęłam ranę ręką, ale energon nadal z niej wypływał.

- Wyjdziesz z tego mistrzu, obiecuję.

-Nie – ledwo co powiedział Shadow – Nie ma już dla mnie ratunku. Musisz…musisz mnie zostawić.

-Nie ma mowy! Nie opuszczę cię.

-Wiesz, że mi nie pomożesz. Musisz nauczyć się dawać innym odejść – z moich oczu zaczęły wypływać olejne łzy. Nie mogłam stracić kolejnej ukochanej osoby – Musisz żyć. Musisz uratować Cybertron – Shadow złapał mnie za rękę i podał mi małe pudełeczko.

-Co to jest?

-Przyszłość. Zawartość tego pudełeczka, zapewni ci trening, uzbrojenie, kryjówkę i przede wszystkim cele – mistrz spojrzał mi prosto w oczy – Nie poddawaj się Blackstar. Pamiętaj, że możesz stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie – po tych słowach Shadow zaczął powoli zamykać oczy. Złapałam go za rękę i trzymałam jak najmocniej mogłam. Łzy spływały po moich policzkach, a ja miałam taka ochotę krzyczeć. Już po chwili, Shadow połączył się z Primusem…

***

Szłam ulicami zniszczonego Cybertronu i oglądałam pudełeczko od Shadow. Nie wiedziałam jak mam je otworzyć. Z każdej strony było identyczne. Do tego mistrz niejasno wyjaśnił mi, co jest w środku. I jeszcze te słowa… Możesz stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie. Co miał na myśli? Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek się tego dowiem.

Zatrzymałam się przed jednym ze zniszczonych domów. Weszłam do środka i trochę odreagowałam sytuację. Dalej starałam się otworzyć pudełeczko, ale żaden sposób nie przychodził mi do głowy. Nagle mnie olśniło. Kiedy przyjrzałam się bliżej pudełku zobaczyłam, że na jednej ze stron ma wygrawerowane jakieś znaki. Przejechałam po nich palcem, a pudełko zaczęło świecić. Po chwili urządzenie zmieniło się w dość dużą księgę. Powoli otworzyłam ją i zobaczyłam spis treści. Techniki walki, bronie ninja, kamuflaż. Wszystko czego potrzebuję na przyszłość. Była tam też lista kryjówek, które miały być użyte w razie ewentualnej ewakuacji. Niestety, nie zdążyliśmy ich użyć. Jedna z kryjówek była blisko. Jedynie cykl drogi. Warto ją sprawdzić. Wyszłam z domu i zaczęłam iść w stronę kryjówki.

***

Po niecałym cyklu byłam na miejscu. Podziemna baza stała przede mną otworem. Powolnie wsunęłam pudełko w wyznaczone miejsce, a po chwili metalowe drzwi się otworzyły. Przede mną długa droga w dół. Zabrałam z powrotem pudełko i zaczęłam schodzić. Po kilku minicyklach moim oczom ukazała się wielka sala treningowa, bardzo podobna do tej z poprzedniej bazy. Wszędzie stały manekiny do ćwiczeń, a na ścianach wisiała broń. Z sali rozchodziły się kolejne korytarze, najprawdopodobniej prowadzące do zbrojowni, sypialni i innych sal treningowych. Poszłam jednym z nich i dotarłam do sypialni. Wybrałam sobie pokój miejscem na katanę. Tylko tym różnił się od innych. Byłam trochę zmęczona, więc położyłam się na łóżku i zasnęłam.

***

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Chciałam jak najszybciej zabrać się za trening. Zrobiłam sobie porządną rozgrzewkę i zaczęłam uczyć się ciosów z książki od Shadow. Były w niej najróżniejsze techniki, od prostych ciosów „ulicznych” po zaawansowane techniki starożytnych sztuk walki. Było w czym wybierać, ale ja nie lubię chodzić na łatwiznę. Od razu przeszłam do najtrudniejszych ciosów.

***

Kiedy nadeszła noc. Postanowiłam zająć się którymś z moich celów. Lista była długa, ale w końcu wybrałam Firebreakera, płatnego zabójcę conów. W ledwo działającym komputerze bazy znalazłam jego obecne położenie. Kaon – stolica Decepticonów. Ciężko będzie się tam dostać, ale dam radę. Zabrałam swoją broń i ruszyłam do Kaon.

Droga była długa, bo na miejsce dotarłam dopiero po kilkunastu cyklach. Wszędzie roiło się od deceptów, więc korzystałam z kamuflażu. Niestety, działał jedynie kilkanaście sekund. Muszę go kiedyś udoskonalić. Czasami zabijałam jakiegoś cona, co nie sprawiało mi trudności. W końcu udało mi się dojść do kryjówki Firebreakera. Był nią mały statek kosmiczny. Po cichu weszłam przez drzwi, a moim oczom ukazał się śpiący bot, o fioletowo - zielonej zbroi. Powolnie podeszłam do niego i wyciągnęłam katanę. W tym samym momencie con obudził się i uniknął ostrza w ostatnim momencie. Przeciwnik szybko uruchomił blastery i zaczął we mnie strzelać. Robiłam dokładne uniki, a kiedy w końcu nadarzyła się okazja, włączyłam kamuflaż. Con wyłączył broń i zaczął mnie wypatrywać. Nim zdołam mnie usłyszeć, przebiłam jego iskrę kataną. Firebreaker powoli upadł na ziemię, a energon zaczął z niego wypływać. Patrzyłam na niego z wyższością, bo wiedziałam, że pokonałam go z większą łatwością niż kogokolwiek innego. Nauki Shadow nie poszły na marne.

Schowałam katanę i wyrzuciłam ciało cona na zewnątrz statku. Postanowiłam, że zatrzymam sobie maszynę. Usunęłam urządzenie namierzające i wystartowałam. Ustawiłam kurs i od razu zajęłam się nauką nowych ciosów. W końcu mam jeszcze dużo imion z listy do skreślenia.

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział IV - Każdy musi zostać ukarany


Każdy samotnik, choćby się zaklinał, że tak nie jest, pozostanie samotny nie dlatego, że lubi ,ale dlatego, że próbował stać się częścią świata, ale nie mógł, bo doznawał ciągłych rozczarowań ze strony ludzi.

Jodi Picoult

Od kilkunastu megacykli nękają mnie senne koszmary. Widzę Bumblebee, którego iskrę przeszywa ostrze Megatrona. To wydaje się takie realne… Martwię się, ale wiem, że nie mogę się z nim zobaczyć i upewnić, że wszystko jest w porządku. Podziemia będę mogła opuścić dopiero za kilka gigacykli, kiedy dostanę moje pierwsze zadanie. Na razie muszę przestrzegać zasad.

Dziś zamontowali mi kamuflaż. Kiedy pierwszy raz go użyłam, czułam się dość nieswojo. Nikt mnie nie dostrzegał, a mi było z tym dobrze. Bycie w cieniu najwyraźniej mi służy. Niestety, moja „nagroda” nie spodobała się Driftowi. Jemu nawet nie obiecano kamuflażu, a żyje tu o wiele dłużej. Mam przeczucie, że jego nienawiść nie raz wpędzi mnie w kłopoty. Do tego zmienili kolor mojej zbroi. Teraz była fioletowa, a moje ręce, nogi i twarz szare. Muszę przyznać, że przypadł mi do gustu ten nowy wygląd.

***

Nadszedł ten dzień. Dostałam moje pierwsze zlecenie. Moim celem jest Decepticoński szpieg działający w szeregach Autobotów. Zabicie go będzie czystą przyjemnością.

Droga na powierzchnię była dość długa. Co kilka minicykli musiałam się upewniać, że nikt za mną nie idzie. Nierówna powierzchnia i ciemności utrudniały mi wspinaczkę. Po kilku cyklach w końcu udało mi się dostać na powierzchnię. Była noc, ale i tak mogłam zauważyć wielkie zniszczenia spowodowane wojną. Zdawało się mi nawet, że zniszczenia są większe niż kilka gigacykli temu.

Nie oglądając się już za siebie pobiegłam w miejsce, gdzie ma znajdować się szpieg. Nie było to daleko i już po kilku minicyklach dotarłam na miejsce. Znalazłam się w małej dzielnicy, gdzie mieszkali cywile – Autoboty. Dziwię się, że szpieg ukrywa się akurat tutaj. Nie spiesząc się podeszłam pod wskazany adres. Wyjrzałam przez okno małego, dość zadbanego domku i ujrzałam wysokiego bota o granatowej zbroi. Włączyłam kamuflaż i już miałam strzelić do zdrajcy, kiedy w jego objęcia wpadła mała fembotka. Córka bota tuliła się w niego. Moja ręka zaczęła drżeć. Nie byłam w stanie odebrać ojca tej małej. Powoli opuściłam broń i wyłączyłam kamuflaż. Jak najszybciej pobiegłam do podziemi. Nie mogłam przestać się trząść, a moją głowę zaprzątała jedynie myśl, że prawie odebrałam jej ojca.

Dotarłam do domu szybciej niż myślałam. Nie chciałam od razu powiadamiać mistrza, ale los najwyraźniej chciał mnie dobić. Zaraz gdy przekroczyłam próg mojego pokoju, za mną pojawił się Shadow. Stał jak zwykle wyprostowany i wpatrzony w moje oczy. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. W końcu ja się odezwałam.

-Zawiodłam mistrzu, ale nie żałuję tej decyzji – Shadow wpatrywał się we mnie, a ja nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Nie wiem, czy był zły, czy zawiedziony. Wyglądał na obojętnego.

-Przeczuwałem, że nie jesteś gotowa – spuściłam wzrok – Proszę, chodź ze mną. Pokarzę ci coś – posłusznie zaczęłam iść za mistrzem. Szliśmy korytarzami, które po raz pierwszy widziałam. Niedługo później zaczęliśmy schodzić w dół.

-Gdzie idziemy mistrzu? – zapytałam niepewnie.

-Wkrótce się dowiesz – nic już nie mówiąc, szłam za Shadow i rozmyślałam nad naszym celem podróży.

Mo kilku minicyklach byliśmy na miejscu. Masywne drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazało się coś w rodzaju sali tortur. Na ścianach wisiały różnego rodzaju narzędzia, a do podłogi i sufitu były przywieszone magnetyczne kajdany. W kącie stał też kocioł wrzącego metalu. Widziałam jak jakiś nieznany mi bot jest dosłownie przedziurawiany przez Drifta. Bez chwili zawahania podbiegłam do bota i zatrzymałam jego rękę, nim zdążył po raz kolejny wbić ostrze w brzuch nieznajomego.

-Ani waż się go tknąć.

-Daruj sobie te sentymenty księżniczko. Nie martw się, ciebie też to czeka – zacisnęłam zęby i wyrwałam ostrze Driftowi. Już miałam zakończyć jego żywot, kiedy mistrz zabrał mi miecz.

-Drift wykonuje swoje obowiązki! Powinnaś brać z niego przykład.

-Brać przykład? Mam torturować niewinne boty?!

-Żaden z karanych botów nie był bezkarny. Nie wykonał rozkazu i musiał zostać ukarany – nim zdążyłam się obronić Drift złapał mnie za ręce i podniósł do góry, a kajdany z łatwością mnie chwyciły. Nie mogłam się uwolnić – Ty również musisz zostać ukarana.

Drift wyciągnął energetyczny bicz i uruchomił go. Podszedł za mnie, a już po chwili poczułam niewyobrażalny ból na swoich plecach. Jęknęłam po cichu, ale Drift i tak to usłyszał. Po raz kolejny przyjęłam cios. Za każdym razem ból stawał się silniejszy. Czułam jak z moich pleców wypływa energon. W końcu Drift zakończył moje męczarnie. Myślałam, że to już koniec. Jakże się myliłam. Bot podszedł do kotła z płynnym metalem, wziął do ręki metalowy pręt i zanurzył go w kotle. Następnie wrócił do mnie i wbił pręt prosto w mój brzuch. Nie mogłam się powstrzymać. Krzyczałam jak najgłośniej mogłam. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu. Wydawało mi się, że palę się od środka. Drift w końcu wyciągnął pręt, ale ból nie ustawał.

-Uznaj to za ostrzeżenie. Jeśli popełnisz kolejny błąd, skończy się to dużo gorzej – po tych słowach Shadow i Drift wyszli, a ja starałam się uwolnić. Niestety byłam wyczerpana, a brzuch i plecy nadal mnie bolały. Wisiałam i starałam się przyzwyczaić do bólu, który nadal nie znikał. Musiałam też wymyślić, jak uciec z tego chorego miejsca. Muszę to zrobić i to szybko.

***

Leżałam w sali medycznej, a doktor opatrywał mi brzuch. Starałam się nie myśleć o bólu, ale nie było to łatwe. Ucieczka też nie wchodziła w grę, przynajmniej na razie. Najpierw muszą wrócić mi siły. Niespodziewanie do pokoju wszedł Shadow. Kazał odejść medykowi, a sam podszedł do mnie i zaczął mi się wpatrywać. Zacisnęłam pięści i powoli się podniosłam.

-Ty psychopato – powiedziałam ledwie słyszalnym głosem – Zapłacisz za to co zrobiłeś.

-Wiem, że to co robimy nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale jedynym, na które możemy sobie pozwolić.

-Daruj sobie! Torturujecie innych i uważasz, że to słuszne?

-Nie zawsze tak robiliśmy. Ale czasami dyscyplina jest jedyną drogą do lojalności – mistrz westchnął – Pewnie już wiesz, że kiedyś miałem córkę – kiwnęłam twierdząco głową – Była…bardzo utalentowana. Wszyscy jej zazdrościli, bo traktowałem ją inaczej. Cóż mogłem zrobić. Byłem w niej zakochany. Nie miała matki, więc tym bardziej mnie podziwiała. Niestety, kiedy dorosła, zaczęła mi się sprzeciwiać. Wychodziła na powierzchnię, zabawiała się z innymi botami, była szczęśliwa. W końcu poznała pewnego bota i zakochała się w nim. Pokłóciliśmy się na oczach całego zakonu. Musiałem ją ukarać.

-Torturowałeś ją?

-Własnoręcznie. Kiedy wyzdrowiała, zostawiła mnie i odeszła na powierzchnię. Tak strasznie mi ją przypominasz.

-Dlaczego? Co jest we mnie specjalnego? – sensei odwrócił wzrok.

-Widzisz, łączy nas pewna więź – zdziwiłam się – Moja córka nazywała się Elita One i była twoja matką – wstrzymałam oddech. Nie mogłam uwierzyć w słowa bota. Shadow jest moim dziadkiem? To by tłumaczyło, czemu wcześniej go nie poznałam – Blackstar, nie chcę, byś odchodziła. Wykonuj rozkazy, a taka sytuacja już się nie powtórzy. Będziesz miała w końcu prawdziwą rodzinę – spuściłam wzrok. Nie miałam pewności, czy chcę tu zostać. Równie dobrze mogę wrócić do domu, do Bee. A jednak, nie mogę mu odmówić.

-Dobrze. Zostanę.

***

Stałam przed domem mojego celu. Jego córka już spała, więc spokojnie mogłam wejść do środka. Włączyłam kamuflaż i po cichu weszłam do środka. Bot również spał. Podeszłam do niego i wyciągnęłam katanę. Szybkim ruchem odcięłam szpiegowi głowę. Człon powoli spadł na podłogę. Czułam się winna, ale wiedziałam, że zdrajca musiał ponieść karę, Schyliłam się i podniosłam głowę, na znak powodzenia misji. Następnie wróciłam do bazy. Pierwsze co zrobiłam było odwiedzenie Drifta. Znalazłam go na sali treningowej. Nim zdążył mnie zauważyć, rzuciłam głowę prosto przed niego. Zdziwiony bot spojrzał na mnie ze złością.

-Zaskoczony. Ja również. Sądziłam, że będzie to trudniejsze – nic już nie mówiąc wróciłam do swojego pokoju.

***

Siedziałam w pokoju odpoczywając. Nadal byłam trochę obolała, ale powoli wracałam do siebie. Nieoczekiwanie do pokoju wszedł Prowl. Bez słowa podszedł do mnie i objął w talii. Przyciągnął mnie do siebie, a ja powiesiłam ręce na jego szyi.

-Zbyt długo na to czekałem – bot złożył pocałunek na moich ustach, a następnie oboje położyliśmy się na łóżku. Prowl nadal nie przerywał pocałunku. Kiedy w końcu go zakończył, zaczął mnie gładzić – Jesteś taka piękna – wyszeptał – Gdzie się podziewałaś przez cały ten czas.

-Czekałam – Prowl po raz kolejny mnie pocałował, a ja poczułam się jak w niebie. Nie zważałam na ból czy zmęczenie. Po prostu cieszyłam się chwilą.

-Dobrze się dziś spisałaś.

-Żartujesz? To było proste jak oszukanie minicona.

-Ale ci się oberwało – spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

-Skąd o tym wiesz?

-Wszyscy wiedzą. Drift nie bardzo się z tym krył.

-A to drań.

-Nie martw się – bot położył rękę na mojej twarzy – Zapłaci za to. Obiecuję – bot ponownie mnie pocałował, a ja znów czułam, że żyję.

sobota, 13 czerwca 2015

Polecany blog

Hej wszystkim. Przed chwilą wstawiłam nowy rozdział, więc na początek chcę wam życzyć miłej lektury. Po drugie, chcę polecić nowego bloga o Transformers Prime, którego zaczęłam czytać kilka dni temu. Akcja rozgrywa się na ziemi, w małym miasteczku w czasach trzeciego sezonu TFP. Główni bohaterowie to córka szeryf miasta Mia oraz Knock Out. Naprawdę polecam blog, zakochałam się w nim i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Link do bloga
Kolejny rozdział oczywiście z tydzień. Jeżeli macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach ;-)
Pozdrowionka
***Niki***

Rozdział III - Inna


Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie, to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.

Carlos Ruiz Zafón

Ciemność. Widziałam jedynie ciemność. Ćwiczenie miało nauczyć mnie używać innych zmysłów niż wzrok, ale mój przeciwnik był bezszelestny. Przybrałam pozycję obronną, na wypadek, gdyby postanowił zaatakować. Niespodziewanie, usłyszałam krok tuż za mną. Szybko odwróciłam się i kopnęłam napastnika. Udało mi się go trafić, bo już po chwili dało się słyszeć jego upadek. Zadowolona z siebie wyprostowałam się i czekałam aż sensei zaświeci światło. Niestety, to nie był koniec. W pewnej chwili poczułam jak ktoś podcina mnie, a ja ląduję na plecy. Dopiero wtedy Shadow zaświecił światło. Mistrz i jego dwaj uczniowie podeszli do mnie, a jeden z nich pomógł mi wstać.

-Masz wyczulony słuch, ale przedwcześnie kończysz walkę. Musisz nauczyć się cierpliwości.

-Byłam pewna, że walka się skończyła. Nim zgasiłeś światło, widziałam tylko jednego bota – sensei uśmiechnął się

-Czy nie zapomniałaś czego miało nauczyć cię to ćwiczenie? Miałaś używać słuchu, węchu, dotyku. Wildfire korzystał z naszego najnowszego wynalazku. Pokaż jej uczniu – Wildfire pokiwał porozumiewawczo głową, a po chwili zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu – To idealny kamuflaż. Jego jedynym minusem jest krótkotrwałość – kilka sekund później bot z powrotem się pojawił – Staramy się go dopracować. Możecie odejść – uczniowie wyszli, a Shadow zaprosił mnie ruchem ręki był poszła za nim.

-Kiedy ja dostanę taki bajer?

-Broń jest jedynie dodatkiem. Najpierw musisz nauczyć się podstawowych umiejętności wojownika cieni. Już wkrótce, będziesz poruszała się ciszej niż wiatr, twoje ciosy będą szybsze niż błyskawica. Przeciwnicy nie będą mieli z tobą szans. 

-Z takim urządzeniem też by nie mieli – Shadow zaśmiał się.

-Podziwiam twój pogląd na świat. Żaden z moich uczniów nie traktuje tak rzeczywistości. Są bardziej poważni. Może to przez moje metody nauczania.

-Chciałabym w końcu poznać któregoś z uczniów trochę lepiej.

-Właśnie wybieramy się do dwóch najlepszych.

Przeszliśmy z mistrzem przez cały korytarz, aż do głównej sali treningowej. Wiele botów ćwiczyło, ale my podeszliśmy do dwójki walczących przeciw sobie. Jeden z nich miał srebrno – czarną zbroję z pomarańczowymi dodatkami. Z tyłu pleców wystawały mu drzwi, a na oczach miał gogle. Drugi natomiast miał biało – niebieską zbroję z czerwonymi wstawkami oraz ostro zakończonym hełmem. Na jego plecach znajdował się miecz. Kiedy zauważyli naszą obecność przestali walczyć i ukłonili się. Shadow kazał im wstać, a oni wykonali polecenie.

-Blackstar, poznaj moich najlepszych uczniów. To jest Prowl, – wskazał na tego z goglami – a to Drift. Od dziś będziesz trenowała razem z nimi.

-Z całym szacunkiem mistrzu, - odezwał się Drift – ale mamy ćwiczyć z jakąś amatorką? – amatorką? Co on sobie wyobraża?

 -Nie sprzeciwiaj mi się Drift. Macie ją uczyć, bez dyskusji – bot zacisnął pięści i odwrócił się od nas. Shadow zostawił mnie samą z dwoma całkiem obcymi botami. W dodatku jeden z nich nie bardzo cieszy się z naszej współpracy.

-To, co dzisiaj trenujecie? – zapytałam trochę nieśmiało

-Jedną z ulubionych sztuk walki mistrza, - odezwał się Prowl – cyber - ninjitsu. To jedna z najstarszych technik walki w zakonie.

-Pewnie wymaga wiele lat nauki.

-Niestety tak, ale jeśli mistrz chce, żebyś ćwiczyła z nami, bo widzi w tobie potencjał. On się nigdy nie myli. Założę się, że za kilka tygodni opanujesz tę technikę – uśmiechnęłam się do bota. Wydawał się naprawdę miły.

-No to może wprowadź swoją dziewczynę Prowl, a ja pójdę poćwiczyć solo – Drift zaczął iść w stronę wyjścia, ale zatrzymałam go.

-Masz jakiś problem kolego?

-Czy mam problem? A i owszem. Problemem jest to, że muszę użerać się z niedoświadczoną małolatą, która najwyraźniej ma bardzo niewyparzony język!

-Nikt cię o to nie prosi! Wolę ćwiczyć sama.

-I bardzo dobrze bo nie mam zamiaru cię uczyć! – Drift wyrwał się z uścisku i wyszedł z sali.

-Co za nerwowy bot.

-Jest trochę przewrażliwiony. Od zawsze stara się być najlepszym uczniem Shadow. Trafił tu jako jeden z pierwszych i nie bardzo spodobał mu się fakt, że niektórzy uczą się szybciej od niego. Ma manie bycia idealnym.

-Rozumiem to, ale naprawdę nie wiem czemu Shadow myśli, że tak szybko się uczę? Nigdy nawet nie słyszałam o tym zakonie – Prowl podszedł bliżej mnie i oboje usiedliśmy na podłodze.

-Mistrz miał kiedyś córkę. Była świetną wojowniczką, ale nie chciała całe życie żyć w podziemiach. Dlatego zostawiła ojca i już nigdy nie powróciła do domu. Od tego czasu Shadow szuka zastępcy. Mam wrażenie, że ty mu ją przypominasz – Prowl może mieć rację. Mistrz jest dla mnie zadziwiająco miły. W innych wzbudza respekt, ale ja tego od niego nie czuję. Jeżeli naprawdę przypominam mu córkę, to  z Driftem się raczej nie zaprzyjaźnię.

***

Prowl i Shadow uczą mnie już od kilku gigacykli. Jestem coraz lepsza i powoli zaczynam rozumieć zazdrość Drifta. Jeżeli on popełni jakiś błąd, mistrz od razu mu go wypomina. Jeżeli ja zrobię coś nie tak, tylko mówi mi gdzie popełniam błąd. Traktuje mnie jak jakoś wyżej postawioną. Nigdy nie chciałam być tak traktowana. Z drugiej strony, Shadow w pewnym sensie zastępuje mi ojca.

Dziś czeka mnie egzamin. Będę musiała walczyć z Driftem. Jestem pewna, że bot będzie bezlitosny. Muszę się przygotować na wszystko. Powoli weszłam na środek sali. Drift już na mnie czekał. Ukłoniliśmy się, a kiedy mistrz wydał polecenie, zaczęliśmy walkę. Bot oczywiście zaatakował pierwszy. Podbiegł do mnie i spróbował kopnąć w brzuch, ale zrobiłam szybki unik i uderzyłam go pięścią w twarz. Drift nie przejął się tym i od razu powrócił do atakowania. Chciałam kopnąć go w twarz, ale w ostatniej chwili złapał moją nogę i przerzucił mnie przez pół sali.    Szybko podniosłam się, ale bot był już obok mnie. Musiałam wykorzystać jego nienawiść. Za każdym razem gdy wydawał cios, robiłam unik. W ten sposób szybko się męczył. Niespodziewanie, kiedy miałam zadać cios, zgasły światła. Cofnęłam się od przeciwnika i przyjęłam obronną postawę. Nasłuchiwałam jakiegokolwiek odgłosu. W pewnej chwili usłyszałam wysuwanie się miecza. Był za mną. Jak najszybciej podskoczyłam do góry i kopnęłam go prosto w twarz. Drift upadł, ale ja nad byłam gotowa do walki. Po chwili mistrz włączył światła. Shadow klaskał z uśmiechem na twarzy, a Prowl, który cały czas nas obserwował, nie mógł oderwać ode mnie wzroku.

-Gratuluję. Zaliczyłaś pierwszy test. Oficjalnie należysz do Zakonu Cieni. Jestem z ciebie dumny – te słowa musiały mocno zaboleć Drifta. Koniec końcom, pokonała go małolata z niewyparzonym językiem. Kątem oka widziałam jak bot wychodzi z pomieszczenia – Już czas byś wybrała sobie broń – nareszcie! Czekałam na to bardzo długo.

Razem z Shadow i Prowlem szłam nieznanym mi dotąd korytarzem. Po kilku minutach dotarliśmy do zbrojowni. Pomieszczenie było pełne katan, nunchaku, łuków, tessenów, kusari-gama i innych broni. Niektórych z nich nawet nie znałam nazw.

-Możesz wybrać trzy bronie. Maksymalnie. Pamiętaj, że uzbrojenie nie jest najważniejsze.

-Oczywiście – zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Jako pierwszy moją uwagę przykuł łuk. Broń była zadziwiająca. Jego cięciwa była wykonana z bardzo cienkiej, ale wytrzymałej linki. Mógł złożyć się tak, że mieścił się na dłoni. Nigdzie nie widziałam jednak kołczanu ze strzałami – A gdzie są do tego strzały?

-Widzisz, to bardzo nowoczesny łuk – odezwał się Prowl i podszedł do mnie. Na ścianie obok łuku wisiało także coś podłużnego, przypominające magazynek. Prowl zdjął to i przypiął mi do pleców – Na spodzie jest mały przycisk. Naciśnij go – wykonałam polecenie, a po sekundzie to coś się zaświeciło – To jest twój kołczan. Jego energetyczne strzały pojawią się kiedy tylko wystawisz po nie rękę. Łuk możesz złożyć i przypiąć gdziekolwiek będziesz chciała.

-To naprawdę niesamowita broń. Chyba będzie mi pasować – ponownie zaczęłam się rozglądać. Kolejną rzeczą jaką zauważyłam były małe sztylety. Wzięłam jeden z nich do ręki. Był bardzo lekki, ale ostry.

-To shuriken. Możesz zabijać nim przeciwników z daleka. Mamy ich bardzo wiele.

-Mogą mi się przydać. Potrzebuję jeszcze czegoś do walki z bliska.

-Proponuję katanę – odezwał się mistrz – Mamy jedną, bardzo ciekawą – Shadow podszedł do zawieszonej na ścianie katany i podał mi ją. Również była lekka i cienka – Katana jest prostą bronią, ale zabójczą.

-Jest idealna. Dziękuję mistrzu – ukłoniłam się Shadow i wszyscy opuściliśmy pomieszczenie – A kiedy dostanę swój kamuflaż?

-Ich produkcja trochę nam zajmuje – wyjaśnił Prowl – Kiedy już go dopracujemy, dam ci znać.

-Dziękuje – nie mogę się doczekać. Zawsze chciałam być niewidzialna.

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział II - Ktoś więcej


Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.

Suzanne Collins

Czekałem. Mogłem zrobić tylko to. Obie drużyny nie odpowiadały. Co się stało? Musiałem się czegoś w końcu dowiedzieć. Rozkazałem jednemu z techników by ponownie spróbował się połączyć. Nic. Coraz bardziej się denerwowałem. Powinni już dawno wrócić.

***

Po kilku cyklach, drużyna, do której należy Blackstar wróciła. Wyszedłem, by ich powitać. Niestety większość żołnierzy niosło poległych. W śród botów, które szły bez ciał, udało mi się dostrzec Jazza. Był bardziej zdołowany niż reszta. Podszedłem do niego, ale on nawet na mnie nie spojrzał.

-Co się dzieje Jazz. Przecież wygraliście.

-Owszem, ale za jaką cenę.

-Straciłeś przyjaciół. To zrozumiałe. Ale pomyśl, ile istnień ocaliliście.

-Tak, ale… - Jazz nic nie mógł z siebie wydusić

-Jazz?

-Straciłem dziś, bardzo mi bliską przyjaciółkę. Poznaliśmy się jeszcze w akademii. Oboje ruszyliśmy na Starscreama, a wtedy ziemia zaczęła się rozstępować. Musieliśmy skakać i ja miałem ją złapać, ale…ale nie dałem rady. Spadła w przepaść.

-Przykro mi Jazz. Jak ona miała na imię?

-Blackstar – w momencie stanąłem jak głaz. Nie. Tylko nie moja dziewczynka – Nazywała się Blackstar – nie mogę mu powiedzieć  prawdy. Obiecałem Blackstar, że będę trzymał nasze więzi rodzinne w tajemnicy. Starałem się zachować kamienną twarz.

-Dopilnuję, aby jej ciało zostało znalezione.

-To nic nie da. Ta szczelina była zbyt głęboka. Na Primusa, co ja teraz powiem Bumblebee? Przecież on mi nie wybaczy.

-Blackstar i Bumblebee byli blisko?

-Znali się, od kąt byli dziećmi. Bee powiedział mi, że on ją naprawdę „lubi” – Blackstar nigdy mi nie powiedziała, że poznała Bumblebee. A może jej po prostu nie słuchałem. Jak ja mogłem się nią tak mało interesować? Miała rację. Zostawiłem ją, by poszukać Elity, ale na nic się to zdało. Najpierw straciłem ukochaną, teraz córkę.

-Ja powiem Bumblebee, kiedy wróci z misji. Teraz idź odpocząć – Jazz odszedł, a ja powróciłem do mojej nowej siedziby. W spokoju czekałem na powrót Bumblebee, ale on nie następował.

***

Mijały kolejne dni, a Bumblebbe nadal nie wracał. Już wysłałem drużynę by zbadała co się tam dzieje. Niestety, żadnych wieści. Obawiałem się najgorszego.

Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Pozwoliłem mu wejść i po chwili moim oczom ukazał się czerwony bot, z małymi rogami na głowie. Był zadziwiająco poważny. Coś musiało się stać.

-Tak, Cliffjumper?

-Optimusie, powróciliśmy ze zwiadu. Niestety, mam złe wieści. Prawie wszystkie Autoboty zostały zabite. Jedynie kilka ocalało, choć jest w krytycznym stanie. Jeden bot zeznał, że armią dowodził Megatron i to on rozgromił ich drużynę. Zeznał też, że po całej bitwie schwytali zwiadowcę i chcieli by zdradził im nasze tajne plany. Zwiadowca powiedział, że będzie milczał, a Megatron przebił jego przetwornik mowy i zostawił na pastwę losu – zacisnąłem pięści. Megatron zapłaci za to, co zrobił.

-Ten zwiadowca, to Bumblebee. Prawda?

-Owszem. Ratchet operuje go w tej chwili.

-Dziękuję za informację Cliffjumper. Możesz odejść – bot wyszedł, a ja postanowiłem odreagować całą tą sytuację. Uderzyłem pięścią w ścianę tak mocno, że zrobiłem w niej wgniecenie. Znów mogę stracić bliskiego mi bota. Bumblebee był ze mną kiedy ratowaliśmy Zetę, kiedy odzyskiwaliśmy Iacon. Ufał mi bezgranicznie i wierzył we mnie. Nie mogę pozwolić, by zginął.

***

Mijały kolejne megacykle, a Bumblebee dochodził do siebie. Ratchet zrobił co w jego mocy, ale bot i tak nie odzyska pewnej sprawności mowy. Denerwuję się, bo nie wiem jak mu powiedzieć o jej śmierci. Dopiero co stracił głos. Jak się poczuje, kiedy powiem mu, że stracił najlepszą przyjaciółkę, a może i kogoś więcej? Ma jednak prawo, by wiedzieć.

***

Powoli szedłem do pokoju Bumblebee. Dziś muszę mu powiedzieć. Bot czuje się już lepiej i przyzwyczaił się do zniszczonego przetwornika. Teraz odpoczywa.

Pomału wszedłem przez drzwi i ujrzałem żółtego bota średniego wzrostu. Jego usta były zasłonięte osłoną. Podszedłem do niego i podałem mu rękę, którą uścisnął.

-Przykro mi przyjacielu. Przysięgam, że Megatron odpowie za swoje czyny – to był ten moment. Muszę mu powiedzieć – Bumblebee, posłuchaj. Drużyna Blackstar powróciła z misji – Bee podniósł głowę i spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Zrozumiał z mojego tonu głosu, że coś jest nie tak – Blackstar spadła w przepaść. Nie znaleźliśmy jej ciała – bot spuścił głowę i zacisnął pieści. Odwrócił się ode mnie i upadł na kolana. Nie wiedziałem jak mam mu pomóc. Sam nadal rozpaczałem, a wiedziałem, że nie mogę mu powiedzieć, że była moją córką. Dlatego też, opuściłem pomieszczenie.

 

Oczami Bumblebee

Wyszedł. Dopiero teraz mogłem popuścić wodze moim nerwom. Wstałem i zacząłem uderzać pięściami w ścianę aż ręce nie zaczęły mnie boleć. Nie mogłem w to uwierzyć. Przez kilka dni straciłem tak wiele. Dlaczego nie byłem tam razem z nią?! Jak mogłem ją zostawić. Przecież wiedziałem, że na Czerwonym Pustkowiu jest niebezpiecznie. Mogłem poprosić Optimusa o przeniesienie. Byłem takim idiotom.

Po raz kolejny upałem na kolana, a z moich oczu zaczęły wypływać olejne łzy. Zawiodłem. Zawiodłem fembotkę, którą naprawdę kochałem. Pozwoliłem jej zginąć.

***

Po kilku cyklach ktoś wszedł do mojego pokoju. Był to Jazz. Stał nieruchomo ze spuszczoną głową i nie odzywał się. Ja także nie miałem odwagi zabrać głos. Nawet nie wiedziałem, czy zrozumie to moje głupie pikanie.

-Bee, przepraszam. Za wszystko – spojrzałem na niego pytająco – Byłem tam razem z Blackstar kiedy…kiedy to się stało. Pozwoliłem jej spaść. Nie dałem rady jej złapać. Przepraszam – Powoli podszedłem do Jazza. Dobrze wiedziałem, że to nie jego wina. Nic nie mógł zrobić. Poklepałem go po plecach i dałem do zrozumienia, że nic nie mam mu za złe. On udał uśmiech, ale potem spuścił głowę – Wybacz Bee, ale nadal nie mogę spojrzeć ci w oczy. Potrzebuję czasu – po tych słowach Jazz wyszedł, a ja znów zostałem sam.

 

Oczami Blackstar

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Znajdowałam się w dość jasnym pomieszczeniu. Leżałam na ziemi. Nadal byłam strasznie obolała.

Powoli wstałam, ale nie byłam w stanie przejść choć metra. Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo starego bota w charakterystycznej dla Cybertroniańskich samurai zbroi.

-Nie jesteś na siłach by wstawać. Upadek cię zabił, ale Primus podarował ci nowe życie.

-Wcale nie zginęłam. Po prostu straciłam przytomność.

-Musieliśmy cię reanimować.

-No dobra, to może trochę więcej niż utrata przytomności – nieznajomy zaśmiał się.

-Jesteś bardzo wytrzymała Blackstar, ale jak na córkę Prime’a mało poważna.

-Skąd wiesz kim jestem?

-Primus mi powiedział. Kazał mi się tobą zaopiekować, pokazać ci nową ścieżkę.

-Jaką ścieżkę? – nieznajomy podał mi rękę i razem z nim powoli przeszłam przez podziemny korytarz. Już po chwili moim oczom ukazała się prawdziwa sala ćwiczeń. Boty ćwiczyły ze sobą pradawne sztuki walki, trenowały swoją wytrzymałość oraz  testowały coś w rodzaju kamuflażu. Na widok mnie i bota, oderwały się od ćwiczeń i uklękły.

-Żyjemy pod ziemią już od bardzo dawna. Jesteśmy pradawnym zakonem wojowników cienia. Nazywam się Shadow i jestem ostatnim żyjącym wielkim mistrzem. A ty, Blackstar, jesteś moją nową uczennicą.

-Pochlebiasz mi Shadow, ale nie jestem jakąś wielką wojowniczką. Jestem zwykłym żołnierzem. Nie nadaję się do zakonu.

-To nie jest problem. Nauczę cię sztuk walki, o których ci się nawet nie śniło. Dzięki zakonowi, pomożesz Cybertronowi bardziej, niż kiedy byłaś w armii. Będziesz zabijać najniebezpieczniejszych zabójców Decepticonów. Będziesz potrafiła zniknąć bez śladu i pojawić się znikąd.

-Ale nie będę mogła wrócić do przyjaciół?

-Niestety nie. Dla reszty Cybetronu, jesteś martwa – nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Propozycja Shadow była kusząca, ale nie mogłam tak po prostu zostawić Bee. Niestety wielki mistrz potrafi obudzić we mnie chęć nauki nowych sztuk walki – Zgadzasz się?

-Zgadzam.