sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział XIII - Prosto w pajęczynę


Weź moje myśli i weź mój ból
Jak pusta butelka bierze deszcz
I ulecz, ulecz, ulecz, ulecz

Weź moją przeszłość i weź moje grzechy
Jak pusty żagiel bierze wiatr
i ulecz, ulecz, ulecz, ulecz

I powiedz mi kilka rzeczy ostatnich
I powiedz mi kilka rzeczy ostatnich

Weź moje serce i weź moją dłoń
Jak ocean bierze brudne piaski
I ulecz, ulecz, ulecz, ulecz
Tom Oddel - Heal

Po kilku minicyklach dotarliśmy do laboratorium. Nie zatrzymując się poszliśmy do Knock Outa. Każdy bot, którego mijaliśmy patrzał na Megatrona, to ze strachem, to z nienawiścią. Byłam pewna, że większość z nich najchętniej zabiłaby lidera Decepticonów.

Drzwi do laboratorium doktora otworzyły się, a cała nasza piątka weszła do środka. Knock Out odwrócił się powoli w naszym kierunku i na widok swojego byłego szefa aż podskoczył ze strachu.

-Megatron! Ale, co ty tu robisz? Nie powinieneś być w celi.

-Mógłbym zapytać o to samo. Jeżeli ty dostałeś drugą szansę, to myślałeś, że ja jej nie otrzymam?

-Ależ…nie – jąkał się bot. Musiałam jak najszybciej go uspokoić.

-Knock Out, Megatron nic ci nie zrobi. Jest tu, by nam pomóc. Na Cybertronie grasuje Airachnid.

-Fembotka zaraziła się wirusem, którego nosił w sobie Silas w ciele Break Downa – dodał Megatron – Sam go stworzyłeś, więc teraz pomożesz zatrzymać pajęczycę.

-Ja? Ale ja jestem tylko medykiem.

-Nie tchórz Knock Out – powiedział najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją Smokescreen – Postaramy się, by twój lakier nie ucierpiał.

-Lakier to jedno, boję się o moją iskrę! Chodź lakier byłby ogromną stratą – dodał po nosem.

-Kończmy tą pogadankę – pośpieszył nas Bumblebee – Czas ruszać. Zaczniemy od okolic cmentarza. Może Airachnid nadal gdzieś się tam kręci – i całą drużyną ruszyliśmy w drogę.

***

Kiedy dotarliśmy na miejsce, na cmentarzu nie było nawet Dinobotów. Mam nadzieję, że zostały w bazie, a nie ruszyły za Decepticonem. Sami sobie nie poradzą, są za wolni. Airachnid porusza się bardzo szybko i jest zwinna. Musimy być na nią przygotowani.

-Rozdzielmy się i poszukajmy jej – powiedział Bee – Jeżeli cokolwiek zauważycie, od razu skontaktujcie się z resztą drużyny. Bulkhead, pójdziesz z Knock Outem, a ty Blackstar ze Smokescreen’em. Ja pójdę z Megatronem – spojrzałam na bota ze zmartwieniem. Boję się o niego. Boję się, że Megatron będzie chciał się zemścić. Ale jeżeli cokolwiek mu zrobi, zapłaci za to życiem.

Rozdzieliliśmy się i każde z nas poszło w swoja stronę. Smoke po kilku minicyklach zaczął mnie wyprzedać. Najwyraźniej nie lubił czekać, wolał działać.

-Wychodzenie przede mnie nic ci nie da. Może jedynie zrobi z ciebie łatwy cel. Jeśli chcesz się popisać, to nie w ten sposób.

-Przed tobą? – bot odwrócił się w moją stronę - Walczyłem u boku Optimusa, uratowałem mu nawet życie. Chciał żebym został… - urwał – Nieważne zresztą. Już jakiś czas temu skończyłem z popisywaniem. Dostałem nauczkę za tego typu zagrania. Teraz chcę tylko złapać Airachnid.

-Złapiemy ją, w swoim czasie – dołączyłam do Smoke’a i razem szliśmy przed siebie, bacznie obserwując i nasłuchując. Smokescreen może i był młody, ale to dobry bot. Umie słuchać, a przede wszystkim walczyć. Czeka go świetlana przyszłość.

-To jak dokładnie dostałaś się do Ligii? – zapytał niespodziewanie – Zaprosili cię, czy sama chciałaś dołączyć?

-Dołączyłam do nich po bitwie, w której oficjalnie zginęłam. Wojownicy Ligii znaleźli mnie, uratowali i zaproponowali przyłączenie się. Spędziłam z nimi długie maxicykle, aż jeden z nas nie zdradził. Liga upadła, a większość z nas zginęła.

-A potem zaczęłaś załatwiać cony. Zostałaś legendą.

-Tak mówią, ale teraz dla większości jestem tylko zwykłą zabójczynią.

-Nie dla mnie – uśmiechnęłam się do Smoke’a, ale po chwili znów spoważniałam. Usłyszałam znany mi dźwięk poruszania się pajęczycy.

-Słyszałeś to? – bot kiwnął głową, a ja połączyłam się z resztą – Airachnid gdzieś tu jest. Słyszeliśmy ją. Prosimy o wsparcie.

-Już jedziemy – odezwał się Bumblebee - Starajcie się nie walczyć do póki nie dojedziemy.

-Z tym możemy mieć problem – powiedział Smokescreen i pokazał stojącą przed nami pajęczycę. Uśmiechała się wrednie i była gotowa do ataku. Musiałam ją czymś zająć.

-Jak na zombiaka, jesteś nawet dobrze rozwinięta. Co czyni cię taką wyjątkową? Bo na pewno nie urok osobisty.

-Połączenie mrocznego i syntetycznego energonu nie działa na mnie tak jak na innych. Jestem silniejsza. Poza tym, setki insecticonów gotowych na moje rozkazy dobrowolnie oddało mi swój energon. Już teraz mogę funkcjonować bez dodatkowego paliwa wiele megacykli, a jeśli pożywię się całym Cybertronem…

-Będziesz mogła żyć wiecznie – dokończył Smoke.

-Ostatnio zdołałaś uciec, ale teraz ci na to nie pozwolimy – wyciągnęłam katanę i przygotowałam się do walki. Bee i reszta zaraz powinni tu być. Dałam znak Smokescreen’owi i oboje ruszyliśmy na nią.

Bot strzelał z blasterów, a kiedy dotarłam dość blisko i ja zaatakowałam. Pajęczyca robiła jednak bardzo szybkie uniki i ciężko było ją zranić. Nasza dwójka nie starczyła, więc miałam nadzieję, że reszta szybko się zjawi. Jak na zawołanie reszta drużyny pojawiła się i ruszyła na Airachnid. Na widok Megatrona, fembotka się nieco zlękła, ale i strach jej nie zatrzymał. Zaczęła strzelać w nas pajęczyną, ale i my robiliśmy świetne uniki. Problem z tym miał jedynie Bulkhead, którego wielkość nieco utrudniała robienie uników. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić Bee ruszył na pajęczycę. Uderzył ją z pięści prosto w twarz, a ona upadła na ziemię. Myślałam, że wygraliśmy. Bumblebee przyszykował kajdanki i już miał ją skuć, kiedy fembotka wystrzeliła w niego pajęczyną i związała. Bot upadł, a my znów zaczęliśmy strzelać w Airachnid. W pewnym momencie zorientowałam się, że nigdzie nie widzę Knock Outa. Pewnie tchórz się schował.

Bee nie mógł się uwolnić, a nasza czwórka powoli się męczyła. Pajęczyca natomiast była w swoim żywiole. To pewnie działanie mrocznego i syntetycznego energonu. W końcu zadecydowałam, że pójdę pomóc Bumblebee. Wyłączyłam blastery i  podbiegłam do bota. Ostrzem zaczęłam przecinać pajęczynę.

-Blackstar, uważaj! – zawołał Bee. Odwróciłam się i zobaczyłam, że fembotka wystrzeliła w naszym kierunku kilka pocisków.

Jeśli ja się odsunę, oberwie Bee. Dlatego też zostałam i osłaniałam przyjaciela. W ostatniej chwili tuż przed nas skoczył Smokescreen, w którego uderzyły pociski. Bot upadł na nas i przeturlał się jeszcze mały kawałek. Z jego klatki piersiowej zaczął wypływać energon. Szybko przecięłam więzy Bee kataną i podbiegłam do rannego bota. Smoke leżał nieprzytomny, a w klatce piersiowej miał dziurę, która prawie dotarła do iskry. Jeszcze jeden pocisk i byłoby po nim.

-Knock Out! – zawołałam doktora – Wyłaź, gdziekolwiek jesteś, mamy rannego! – te słowa obudziły tchórzliwego bota, który w momencie wyszedł zza skały o podbiegł do nas. Od razu zajął się pacjentem.

-Jedno z was musi mi pomóc.

-Ja zostanę – powiedział Bee – Idź – przytaknęłam i z kataną ruszyłam na Airachnid.

Nim fembotka zdążyła mnie zauważyć, odcięłam jedna parę jej odnóży. Pajęczyca zachwiała się, ale ostatecznie złapała równowagę.

-Potrzebuję…energonu! – jej twarz znów się zmieniła, a ona ruszyła na nas wściekła.

Skoczyła na Megatrona i chciała wyssać z niego energon, ale on zepchnął ją z siebie i uderzył w brzuch. Airachnid cofnęła się o kilka kroków, ale nie przestawała. Znów zaczęła w nas strzelać pajęczyną, ale tym razem o wiele szybciej. Potrzeba energonu zaczęła zmieniać ją w bezmózgą istotę. W pewnym momencie trafiła Bulkhead’a, który związany upadł na ziemię. Fembotka podeszła do niego i już miała wyssać z niego energon, kiedy Megatron odciął jej rurkę. Airachnid zawyła z bólu, ale nadal atakowała. Uderzyła Megatrona tak mocno, że odleciał kilka metrów, a potem pajęczyną przykleiła go do skały. Zostałam tylko ja. Pajęczyca próbowała uderzyć mnie odnóżami, ale zatrzymywałam jej ciosy. Odepchnęłam ją, a jej ogon zmienił się w parę normalnych nóg. Jej dwie pozostałe pary odstawały teraz od pleców. Powoli się męczyła. Zaczęłam strzelać w nią z blasterów, ale nadal robiła wyśmienite uniki. Dosyć tego. Włączyłam kamuflaż i zaczęłam po cichu iść w jej kierunku. Fembotka nasłuchiwała, a ja podchodziłam coraz bliżej. Już miałam zaatakować, kiedy wystrzeliła w moją stronę pajęczynę. Nie zdążyłam zrobić uniku i ponownie zostałam związana. Mój kamuflaż wyłączył się, a ja leżałam kilka metrów od niej.

-Myślałaś, że kamuflaż ci coś pomorze? Mam zbyt dobrze wyczulone zmysły - uśmiechnęła się i zaczęła iść w stronę Smoke’a.Znów unieruchomiła pajęczyną Bumblebee, a Knock Outa uderzyła jedną ze swoich odnóży tak, że odleciał kilka metrów dalej – Wysysacz mi odrośnie, a w między czasie zgaszę kilka iskier – Airachdnid nachyliła się nam Smokescreen’em żeby wyrwać jego iskrę. Nie mogłam na to pozwolić. Udało mi się dosięgnąć noża i przeciąć pajęczynę.

-Airachnid! – zawołałam, a pajęczyca odwróciła się w moją stronę. Rzuciłam nóż, który trafił ją prosto w głowę. Dla pewności wyciągnęłam katanę, podbiegłam do niej i przebiłam jej iskrę. Fembotka upadła na ziemię, została pokonana. 

Szybko uwolniłam resztę botów i razem zanieśliśmy rannego Smokescreen’a do szpitala, jak i martwą Airachnid jako prezent dla Ultra Magnusa.

***

Bulkhead i Knock Out wzięli Smoke’a do skrzydła szpitalnego w laboratoriach, a ja, Bee i Megatron zanieśliśmy Airachnid do siedziby naszego lidera. Bez pukania (znowu) weszliśmy do głównego pomieszczenia. Magnus jak zwykle siedział przy biurku i czekał. Na co? Nie mam pojęcia, ale Bee mi mówił, że za każdym gdy odwiedza go w jego gabinecie, to właśnie takiego go zastaje.

Megatron położył fembotkę tuż przed Ultra Magnusem, a on lekko wzdrygnął się. Patrzył na nas…z niedowierzaniem. Chyba nie wierzył, że podołamy.

-Wykonaliśmy zadanie – odezwał się Bee – Airachnid nikogo nie zaraziła. Smokescreen jest ranny, ale nie zarażony. Sytuacja została opanowana.

-To widzę. W jakim stanie jest Smokescreen?

-Operują go – odpowiedziałam nim zdążył to zrobić Bumblebee – Oberwał niedaleko iskry, ale wyjdzie z tego.

-A powiedzcie mi, jak pokonaliście Airachnid? – Magnus wstał od biurka i podszedł bliżej nas.

-To Blackstar – powiedział Megatron – Airachnid chciała dobić Smokescreen’a, a Blackstar trafiła ją nożem prosto w głowę, a następnie przebiła jej iskrę kataną – Ultra Magnusa nie bardzo zadowolił fakt, że to ja zabiłam Airachnid, ale jakoś się tym nie przejęłam.

-Dobrze, to już wszystko. Blackstar, zabierz Airachnid do laboratorium, niech dokładnie ją przebadają i potwierdzą zgon. Megatron ci pomoże.

-Oczywiście – oboje wyszliśmy z pokoju, Megatron niosąc martwą, mam nadzieję pajęczycę.

***

Bez problemu donieśliśmy Airachnid do laboratorium, gdzie od razu zaczęli ją badać. W drodze powrotnej postanowiłam odwiedzić Smoke’a i upewnić się, że nic mu nie jest. Szłam powoli, ale momentalnie zatrzymałam się gdy zobaczyłam idącą w moją stronę, zdenerwowaną Arcee.

-To prawda? Ona nie żyje? – mówiła nadzwyczajnie poważnym głosem.

-Owszem.

-Ona była moja! To ja miałam ją zabić! – nerwy jej puściły – Zabiła Taigate’a!

-O przepraszam, że nie pozwoliłam jej zabić Smoke’a, potem pojechać po ciebie żebyś to ty ją zabiła.

-Wystarczyło mnie wcześniej zawiadomić, że wróciła.

-Otrzymaliśmy wyraźny rozkaz od Ultra Magnusa. Jeżeli masz jakieś wąty, idź do niego. A teraz zejdź mi z drogi, idę zobaczyć się z przyjacielem – mówiąc to przeszłam obok Arcee, tyrpiąc ją przy tym w ramię.  

-Zawsze musisz być najlepsza co? – odwróciłam się w jej stronę – Wielka „Zjawa”, „Spectra”, czy Blackstar, która jako jedyna zabijała najniebezpieczniejsze cony na Cybertronie i jako jedyna została na naszej martwej planecie by pochować naszych braci! – fembotka mówiła drżącym głosem – Straciłam dwóch partnerów, a trzeci został na ziemi. Nie chcę już więcej patrzeć na śmierć braci. Powinnaś mi była powiedzieć. Znam…znałam Airachnid najlepiej. Wiedziałam co potrafi. Ale ty oczywiście musiałaś postawić na swoim. Nie wiem jak Bumblebee może cię kochać – po tych słowach Arcee odeszła, a ja zostałam z jedną wielką niewiadomą. Ostatnie siedem słów fembotki przewróciło mój świat do góry nogami. „Nie wiem jak Bumblebee może cię kochać”.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Info + Dwa nowe blogi

Cześć. Chciałam zacząć od tego, że w zeszłym tygodniu postanowiłam założyć dwa nowe blogi.Co najśmiejszniejsze, jeden z nich przyśnił mi się, a na drugi wpałdam kiedy o mało się nie utopiłam. Ale wracając, oba blogi będą o Transformersach. Jeden jednak będzie przedstawiał historię bohaterów z TFP, ale w nieco innej odłonie. Drugi natomiast będzie kontynuacją Transformers Zamaskowane Roboty. Wiem, że nie każdemu ten serial przypadł do gustu. Postaram się jednak dodać do niego trochę powagi, cierpienia i miłości, a także kilkoro starych bohaterów i kilkoro nowych. Mam nadzieję, że w jakiś sposób przekonam was do czytania i tego bloga. Oba blogi najprawdopodobniej pojawią się między wrześniem a październikiem. Prace nad rozdziałami idą bardzo szybko (w jednym osiem, w drugim sześć rozdziałów). Niestety mam też złą wiadomość. Jak na razie nie mam weny jeśli chodzi o Transformers Prime Zagłada i Transformers Dziedzictwo. Tak więc te dwa blogi powinny pojawić się po nowym roku, może trochę wcześniej. Wszystko zależy od mojej weny.
Mam też do was małą prośbę. Chodzi o nowych - starych bohaterów do Zamaskowanych Robotów. Kogo chcielibyście zobaczyć? Chodzi mi o postacie z TFP. Piszcie w komentarzach albo na maila: nikola_2000@o2.pl
Rozdział do Blackstar oczywiście w sobotę.
Pozdrawiam i miłego dnia ;-)
Do przeczytania :-)
***Niki***

piątek, 21 sierpnia 2015

Post organizacyjny

Witacie. Z góry przepraszam za tygodniowe opóźnienie. Akurat w zeszłą sobotę wróciłam znad morza i miałam bardzo dużo roboty. Chcę oznajmić, że na wyjeździe skończyłam pisać epilog do Transformers Blackstar - restart. Dokładnie, skończyłam pisać to opowiadanie, a to nie wszystko. Rozpoczęłam też pracę nad kontynuacją Blackstar. Na razie mogę zdradzić tytuł "Transformers Dziedzictwo" oraz to, że głównymi bohaterowie będą dzieci Blackstar, Bee i reszty botów. Nic więcej na razi nie powiem :D Rozdziały do Blackstar będą pojawiać się co sobotę (bez jutra, gdyż jadę na wieś). Za niedługo wstawię też link do ankiety, dotyczącej Transformers Prime Zagłada.
Co do rozdziału, który właśnie stawiłam, pojawiła się w nim wspomniana w ankiecie Airachnid. To specjalnie dla ciebie Zuza ;-) W ankiecie pojawiło się też pytanie o ludzi i tutaj także was uszczęśliwię, ponieważ Autoboty odwiedzą Ziemię! Hura!
Piszcie w komentarzach co sądzicie o blogu. Każdą krytykę przyjmę na klatę ;-) Myślę, że na razie to wszystko. Jeśli macie jakieś pytanie piszcie je w komentarzach lub wyślijcie mi maila: nikola_2000@o2.pl  
Do przeczytania ;-)
***Niki***

Rozdział XII - Epidemia


Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać.

Antoine de Saint-Exupéry

Postanowiłam pojechać do Dinobotów. Tylko w naszej bazie czułam się jak w domu – bezpiecznie. Dzięki nowej formkie podróż nie zajęła aż tak dużo czasu. Kiedy już byłam na miejscu, na powitanie mnie wyszedł Slug. Z uśmiechem na twarzy przytulił mnie i podniósł w górę.

-Jak się cieszę, że tu jesteś. Baliśmy się, że po wizycie w Iacon o nas zapomnisz – bot postawił mnie na ziemię.

-Nigdy o was nie zapomnę. Jesteście moją rodziną, a rodziny się nie opuszcza – o smar. Te słowa nie do końca są prawdziwe w moim przypadku. W końcu to ja nie wróciłam do ojca…

-Masz rację. Rodzina to rodzina – przez chwilę milczeliśmy – No to jak tam jest? W wielkim świecie?

-Czuję się tam trochę nieswojo, ale nie jest źle. Tylko że… - urwałam –Megatron wrócił.

-Jak to możliwe? Myślałem, że…

-Nie żyje? Ja też. Ale jednak się myliliśmy.

W jednej chwili usłyszeliśmy dziwny dźwięk i od razu przyjęliśmy postawę do walki. Nasłuchiwaliśmy, aż tu nagle, tuż przed nami pojawiła się jakaś dziwna fembotka. Miała czarno – fioletową zbroję z żółtymi wstawkami. Jej oczy miały jasnofioletowy kolor. Miała jakiś dziwny ogon i trzy pary odnóży. Na jej klatce piersiowej widniał znak Decepticona.

-Kim jesteś?! – zapytałam, ale nieznajoma tylko się uśmiechnęła – Zadałam ci pytanie!

-Nie musisz znać mojego imienia, bo zostało ci kilkanaście sekund życia  - w jednej chwili fembotka rzuciła się na nas.

Pierw wystrzeliła z rąk pajęczyną w Slug’a. Przygwoździła bota do ściany bazy. Potem ruszyła na mnie. Robiłam szybkie uniki przed jej strzałami. Szybko wyciągnęłam katanę i zaatakowałam. Niestety nieznajoma odpychała ciosy jedną parą swoich odnóży. Niespodziewanie wystrzeliła pajęczyną w moją dłoń, która również przykleiła się do ściany. Następny strzał już całkiem przykuł mnie do metalu. Decepticońska gnida podeszła do mnie, uśmiechnęła się zwycięsko, a jej usta zamieniły się w coś przypominającego…rurkę od odkurzacza zakończoną szczypcami. Fembotka zbliżała się, a ja nie mogłam się ruszyć. W ostatniej chwili udało mi się wyrwać dłoń, w której trzymałam katanę i zranić nieznajomą. Z jej ręki zaczął wypływać energon, a ona sama wycofała się i uciekła. Szybko uwolniłam Slug’a.

 -Co to było?!

-Nie mam pojęcia, ale chyba chciała wyssać mi energon.

-To chore!

-Muszę jak najszybciej zawiadomić Autoboty. To coś może zagrozić całemu Cybertronowi. Ty i reszta macie zostać w bazie.

-Tak jest – Slug wrócił do środka, a ja zmieniłam się w pojazd i pojechałam do Iacon.

 

Narracja trzecio osobowa

Stał przed nim, wyprostowany i poważny, a jednak zdenerwowany. Były Lord Decepticonów był skuty i nie miał możliwości ucieczki, a jednak coś sprawiało, że się go bał… Niepewnie podszedł o krok bliżej.

-Nie gryzę Ultra Magnusie – odezwał się, jakby wyczuł jego strach – To ja w końcu jestem tu więźniem.

-Sam tu przyleciałeś, choć przysięgałeś, że zostawisz Cybertron w spokoju. Teraz musisz ponieść konsekwencje – Megatron zaśmiał się.

-O Ultra Magnusie, naprawdę nie jesteś taki jak Optimus Prime.

-Nie muszę być jak on, żeby zgasić twoją iskrę! – Magnus zacisnął pięści. Był gotowy zabić swojego wroga. 

-Aż tak ci przeszkadza fakt, że wszyscy chcą, byś był taki jak on? To dlatego jesteś specyficznie nastawiony do Blackstar? – Ostatnie słowa Megatrona zaciekawiły Ultra Magnusa.

-Co wiesz o Blackstar? Znasz ją? – Bot znów się zaśmiał.

-Lepiej niż myślisz. Mogę ci wszystko powiedzieć, ale pod jednym warunkiem. Chcę móc tu żyć, nie w więzieniu. Chcę normalnie funkcjonować na Cybertronie – Magnus zastanowił się przez chwilę. Pójść na ugodę z liderem Decepticonów? To raczej marny pomysł. A jednak, chęć poznania przeszłości Blackstar, wzięła górę nad obawami przed Meagatronem.

-Dobrze. Ale obejmiesz funkcję konsultanta w sprawie Decepticonów. Część z nich próbuje zdobyć Cybertron i chcę ich z łatwością zamknąć. Ty mi w tym pomożesz.

-Jakże mógłbym odmówić – Megatron uśmiechnął się i obszedł Magnusa, aż doszedł do wielkiego okna przez które widział miasto Iacon. Odnowione, pełne życia. Był szczęśliwy, bo wiedział, że wkrótce będzie mógł przechadzać się jego ulicami – Widzisz przez dość długi czas opiekowałem się małą Blackastar. Byłem wtedy jeszcze gladiatorem, zaczynałem wchodzić w sprawy polityczne. Znałem już Optimu… jeszcze Oriona Pax’a.

-Megatronie nie chcę twojego życiorysu, powiedz mi kim ona jest!

-To bardzo proste Magnusie. Jeszcze się nie domyśliłeś? Sposób w jaki mówi, w jaki się porusza i walczy. Nie ważne co nauczył ją zakon, ona cały czas przypomina jedynie jednego bota – Lider Autobotów robił się coraz bardziej niecierpliwy. Megatron to zauważył, więc skończył bawić się w gierki i przeszedł do sedna – Dobrze więc. Blackstar, jest córką Optimusa Prime’a – Ultra Magnus zastygł jak kamień. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.

-Ale to nie możliwe. Prime nie miał córki!

-Zanim stał się Optimusem, miał  żonę, Elitę One i oboje mieli córkę, Blackstar. Czarna gwiazdeczka nigdy jednak nie chciała, by ktoś traktował ją inaczej, więc nie mówiła prawdy o tym, kim jest – „I tak musi zostać” – pomyślał Magnus. Nikt nie może dowiedzieć się prawdy. Inaczej będą egzekwować jego władzę i to ona będzie rządzić Cybertronem. Bot bał się stracić stanowisko. Musiał więc coś wymyślić.

-Nikomu masz o tym nie mówić, zrozumiałeś – Megatron pokiwał głową – Ktoś o tym jeszcze wie?

-Możliwe, że wasz stary medyk. Ten przyjaciel Prime’a.

-On jest na ziemi. Nie zagrozi nam.

-Nam? – Lord uśmiechnął się – podszedł do Magnusa – Widzę, że coraz bardziej się do mnie przekonujesz?

-Jak widać. A teraz powiedz mi, czy ona ma jakieś słabości?

-Przez długi czas myślałem, że Optimus był jedyną. Dziś jednak przekonałem się, jak bardzo się myliłem. Wasz żółty mikrus to jej największa słabość.

-Bumblebee… przyjaźnili się.

-To było chyba coś więcej. Ona oddałaby za niego życie – Ultra Magnus nie chciał ranić Bumblebee, ale jeżeli Blackstar będzie chciała odebrać mu władzę, posunie się do wszystkiego.

Lider Autobotów wyłączył kajdany Megatrona, a bot rozmasował nadgarstki. Oboje uśmiechnęli się i uścisnęli dłonie.

-Witamy wśród Autobotów – powiedział Magnus, a zaraz potem do pomieszczenia wpadła Blackstar, w towarzystwie Bulkhead’a, Bumblebee i Smokescrean’a.

 

Oczami Blackstar

Wpadłam do pokoju nawet nie zwracając uwagi na pukanie. Magnus musiał jak najszybciej dowiedzieć się o zagrożeniu.

-Czy wy nie wiecie co to pukanie?! – oczywiście, jak zwykle oburzony.

-Przepraszamy Ultra Magnusie – odezwał się Bulkhead – Blackstar mówiła, że to coś bardzo ważnego.

-Niech więc powie, co jest tak ważnego?

-Ultra Magnusie, chcę zgłosić, że jakiś cykl temu na terytorium Dinobotów miał miejsce atak. Napastniczka miała ciemną zbroję z żółtymi wstawkami oraz charakterystyczne jasnofioletowe oczy. Miała także trzy pary odnóży, jak u ludzkiego pająka. Najdziwniejsze było to, że w pewnym momencie jej usta zmieniły się w coś przypominającego rurkę zakończoną szczypcami. Podejrzewam, że ta fembotka chciała nam wyssać energon – sama nie wiem, czy ktoś mi w to uwierzy. Wszyscy byli poważni, ale z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że zaraz usłyszę jeden wielki śmiech. Na szczęście tak się nie stało.

-Osobniczka, którą nam przedstawiłaś, przypomina Airachnid. Nie pamiętam jednak, by ona była czymś w rodzaju ludzkiego wampira.

-Poza tym, Arcee zamknęła ją w głowicy hibernacyjnej – wtrącił się Bulk.

-Ale kiedy zdobyliśmy Nemezis nie było jej na statku – dodał Smoke.

-Może ja rozjaśnię trochę sytuację – odezwał się Megatron. Niech to złom, akurat kiedy zdążyłam o nim zapomnieć – Po zniszczeniu waszej bazy na Ziemi, zebraliśmy kilka pamiątek, w tym Airachnid. Niestety mój „genialny” medyk Knock Out i „wspaniały” komandor Starscream zaczęli eksperymentować z syntetycznym i mrocznym energonem. Podawali coraz większe dawki połączonego paliwa Silasowi, w ciele Breadowna, a on oszalał. Stał się czymś w rodzaju Zombie, jak powiedzieliby to ludzie. Silas uwolnił Airachnid żeby się pożywić, ale ona go zabiła. Jak widać, zdążył ją jednak zarazić.

-Więc to jest przenośne. Trzeba szybko znaleźć Airachnid – w końcu odezwał się Bee – Na razie nic nikomu nie mówmy, nie wzbudzajmy paniki. Znajdziemy fembotkę i powstrzymamy ją.

-Dobrze więc. Wyruszycie w obecnej grupie, włącznie z Megatronem – wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy na Magnusa – Airachnid jest Decepticonem, a ja właśnie mianowałem Megatrona moim doradcom w sprawach Decepticonów. Idzie z wami. Zabierzcie też Knock Outa. On wie najwięcej o zachowaniach takiego typu stworzenia.

-Do tego to jego wina – dodał pod nosem Smoke. Wszyscy zaczęliśmy wychodzić z pomieszczenia. Ja i Bee szliśmy ostatni.

 -Bumblebee – zatrzymał nas Ultra Magnus – Jeszcze jedno. Nie mówcie Arcee.

-Oczywiście – i wyszliśmy. Kiedy drzwi się zamknęły, od razu rozpoczęłam rozmowę z Bee.

-Dlaczego mamy nie mówić Arcee?

-Ponieważ ma ona uraz wobec Airachnid. Podczas wojny pajęczyca pojmała Cee i torturowała ją. Potem zabiła partnera Arcee z zimną krwią, a ona musiała na to patrzeć. Cee do tej pory obwinia się za jego śmierć.

-Nic nie boli bardziej niż patrzeć na cierpienie bliskich – spojrzałam na Bumblebee, ale on nawet na mnie nie patrzył. W końcu musiałam mu coś powiedzieć, przeprosić za nieobecność kiedy najbardziej mnie potrzebował – BeewiemcosięstałopodczasbitwywKaon – powiedziałam na jednym wdechu. Bumblebee zerknął na mnie i zatrzymał się – Wiem, jak cierpiałeś, a mnie nie było przy tobie. Naprawdę, przepraszam cię.

-Blackstar, nie mam ci niczego za złe. Ja sam niepotrzebnie się narażałem, a zresztą ty mnie ostrzegałaś. Chciałaś, żebym tam nie leciał i nie posłuchałem się – udałam uśmiech, bo tak naprawdę strasznie chciało mi się płakać.

-On ci teraz nie przeszkadza? Jego obecność? To, że musimy walczyć ramie w ramie?

-Staram się o tym nie myśleć, ale – Bee spojrzał w stronę Megatrona – tak, strasznie mi przeszkadza jego obecność. Czuję, że on nas zdradzi.

-Ja dziwnym trafem, też.

-Nie stójmy tu tak. Trzeba dorwać Airachnid zanim kogoś zarazi. Taka epidemia, mogłaby zapanować nad całą planetą. 

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział XI - Błędy trzeba naprawiać


Otwórz się, nawet jeśli to będzie oznaczać, że twoje serce i dusza się pokruszą, to sprawi, że będziesz silniejszy. To, da ci siłę by się ruszyć, by zostawić przeszłość za sobą, żeby się stąd wydostać i żeby twoje serce zrobiło kolejny krok.

Nie wiem ile leżałam na tej podłodze. Nie chciałam wstawać. Nie chciałam już nigdy wspominać tego wydarzenia, a ono jak na złość powróciło w najmniej odpowiednim momencie. To był mój pierwszy raz, kiedy zobaczyłam śmierć.

-Blackstar, jesteś tu? – niespodziewanie usłyszałam głos Bumblebee.

-Tak – powiedziałam lekko ochrypłym głosem, po czym wstałam, otarłam łzy i wróciłam do głównego pokoju. Bee czekał tam na mnie – To mój dom.

-Świetnie. Miałem nadzieję, że nie jest jeszcze zajęty. Większość botów wolała znaleźć swoje stare domy, ale nigdy nie wiadomo. No bo w koń… - Bee momentalnie przerwał. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego. Przyglądał mi się z niepokojem – Blackstar, co się stało? – dosyć tego! Nie mam już siły ukrywać prawdy. Łzy zaczęły mimowolnie wypływać z oczu. Bumblebee przytulił mnie, a ja cicho zaczęłam łkać.

-Myślałam, że sama sobie poradzę, że zapomnę. Myliłam się.

-O czym ty mówisz?

-Widzisz, przez całe nasze życie, od kąt cię poznałam, okłamywałam cię. Nigdy nie powiedziałam ci, kim był mój ojciec.

-Blackstar, nie musisz mi tego mówić.

-Ale ja… - nie zdążyłam dokończyć, bo oba nasze komunikatory zaczęły pikać, czyli zdarzyło się coś ważnego.

-Co jest – Bee odebrał pierwszy – Jak to? Jesteście pewni? – mówił zaniepokojony – Już jedziemy. Musimy szybko udać się na lądowisko. Mamy nieproszonego gościa.

Bez słowa transformowaliśmy się i pojechaliśmy w stronę placu, gdzie znajdowało się lądowisko. Nie zajęło nam to dużo czasu, bo już po kilku minicyklach byliśmy na miejscu. Niestety cały plac był zawalony uciekającymi botami, więc musieliśmy ponownie się transformować. Przepychaliśmy się między tłumem, aż w końcu dotarliśmy do obstawionego wojownikami Gwardii Elitarnej lądowiska. Teraz już z łatwością mogłam dostrzec naszego nieproszonego gościa.

Stał dokładnie na środku. Jego zbroja miała ciemnoszary kolor. Znak był fioletowy, trochę inny niż znak Decepticonów. Coś w stylu odwróconej gwiazdy. Miał ostro zakończone szpony oraz niektóre elementy zbroi. Jego hełm miał coś co przypominało rogi. Zmienił się. Jedynie jego czerwone oczy pozostały takie same, żądne energonu Autobotów.

-Megatron – powiedziałam szeptem – On wrócił.

-To niemożliwe – powiedział oszołomiony Bee. Spojrzałam na niego i niemile się zaskoczyłam. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby aż tak się bał. W jego oczach widziałam czysty strach przed nim – To nie może być prawda – chyba tym razem to ja muszę przejąć stery. Ale on nie może powiedzieć innymi prawdy, więc muszę dać mu jakiś znak.  Powoli przeszłam przez resztę gwardzistów i stanęłam naprzeciw niego.

-Megatronie – zaczęłam – Przemawiam do ciebie w imieniu Gwardii Elitarnej Cybertronu. Dlaczego tutaj przybyłeś? – były lord Decepticonów pierw zdziwił się, pewnie na mój widok, ale zaraz potem uśmiechnął się wrednie.   

-Witaj Blackstar – jego głos przyprawiał mnie o dreszcze – Tęskniłem za tobą – nie wiedziałam co mam powiedzieć. On mnie znał, od dzieciństwa. Musiałam jednak coś zrobić. Wyciągnęłam katanę, podbiegłam do niego błyskawicznie i przyłożyłam ostrze do jego gardła.

-Jeżeli powiesz komukolwiek kim jestem, - powiedziałam szeptem – zabiję cię bez żadnych wyrzutów.

 -Kiedyś taka nie byłaś Blackstar. Zmieniłaś się…na lepsze – rzuciłam mu wrogie spojrzenie, a następnie zabrałam miecz.

Megatron nadal się uśmiechał. Mina jednak mu zrzedła, kiedy na dziedzińcu pojawiło się kilka botów, z którymi walczyliśmy na cmentarzu. Dokładnie trzy boty i fembotka. Masywny, zielony bot, obok niego granatowo – żółty, o wiele mniejszy, biały z zielonymi i czerwonymi wstawkami, którego nawet nigdy nie widziałam oraz niebieska fembotka z różowymi dodatkami. Cała czwórka wycelowała w Megatrona blastery.

-Nie warz się drgnąć – powiedziała fembotka, a biały bot skuł Decepticona. Trzy Autoboty odeszły z więźniem bez słowa, ale niebieska została.

-Kontrolowałam sytuację – powiedziałam z powagą – Wasza ingerencja nie była konieczna.

-Ultra Magnus nas tu przysłał. Chciał mieć pewność, że zatrzymasz wroga.

-Lubisz kontrolować sytuację, co pani groźna? Moja obecność wyraźnie cię denerwuje – fembotka zmarszczyła brwi.

-Denerwuje mnie to, że bezlitosna zabójczyni chodzi sobie po Cybertronie jakby nigdy nic. I mam na imię Arcee.

-Zapamiętam – powiedziałam z wrednym uśmiechem, a Arcee odeszła. Coś czuję, że się nie zaprzyjaźnimy.

Cały tłum zdążył się rozejść, ale na placu został Bumblebee, który nadal wpatrywał się w jakiś punkt w oddali. Podeszłam do niego i złapałam za rękę.

-Hej, Bee, co jest?

-On wrócił. Miałem nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę – bot mówił ze strachem. Jego lęk przed Megatronem jest skutkiem czegoś więcej niż tylko zniszczenia naszej planety i zabicia wielu przyjaciół.

-Bumblebee, mów do mnie. Co on ci zrobił? – w tym samym momencie Autobot wyrwał rękę z uścisku i bez słowa pojechał przed siebie. Nie goniłam go. Zasługiwał na chwilę spokoju. Musiałam się jednak dowiedzieć, co spotkało go na wojnie. Bez zastanowienia pojechałam do jedynego bota, który w tej chwili mnie toleruje.

***

Po jakiś piętnastu minicyklach byłam na miejscu. Przechodziłam przez korytarze laboratorium aż dotarłam do sali Knock Outa. Czerwony bot uśmiechnął się na mój widok.

-Blackstar! Jak się cieszę na twój widok! Błagam, powiedz mi, że plotki o powrocie Megatrona są nieprawdziwe.

-Niestety, ale muszę zaprzeczyć. Są jak najbardziej prawdziwe.

-Niech to smar. Jeśli on mnie zobaczy… - Knock Out był bardzo zdenerwowany. Najwidoczniej ma z Megatronem jakieś niedokończone sprawy, albo coś w tym stylu.  

-Dlaczego tak boisz się Megatrona? To wielki lider deceptów rozumiem, ale w końcu to Autoboty rządzą planetą.

-Widzisz, obawiam się go z innego powodu. Przez większość wojny i podczas mojego pobytu na Ziemi służyłem pod rozkazami lorda Decepticonów. Byłem jednym z nich – powiedział ze wstydem – Popełniłem wiele błędów, ale teraz staram się je odpokutować.

-Nie musisz się tłumaczyć Knock Out. Każdy z nas popełnia błędy. Ważne jest, czy stara się je naprawić – bot znów uśmiechnął się, a ja postanowiłam przejść do sedna – Słuchaj, przyszłam bo chciałabym dowiedzieć się czegoś o Bumblebee.

-Ode mnie? Z tego co mi wiadomo, jesteście najlepszymi przyjaciółmi.

-Chodzi mi o informacje z czasów wojny, kiedy nie wychodziłam na powierzchnię – bot westchnął.

-Niech zgadnę. Chcesz wiedzieć co Megatron mu zrobił – pokręciłam twierdząco głową – Ta historia była tak zanana, że nawet ja się nią zainteresowałem. Zdarzyło się to na początku wojny. Drużyna, w której służył Bumblebee atakowała Kaon, kiedy okazało się, że stolicy Decepticonów broni Megatron. Cała armia została rozgromiona, ale pewien żółty zwiadowca postanowił się nie poddawać. Ruszył na lidera conów, ale oczywiście poniósł klęskę. Megatron chciał wydusić od niego informacje na temat botów walczących na Czerwonym Pustkowiu – wstrzymałam oddech – Bumblebee powiedział, że będzie milczeć, a wtedy Megatron przebił jego przetwornik mowy. Medycy na szczęście zdołali go uratować.

-Boże Bee… Byłeś taki odważny, a mnie nie było przy tobie, kiedy najbardziej tego potrzebowałeś.

-Wracając, przez resztę wojny dzielny zwiadowca nie mógł mówić. Podczas pobytu na ziemi Decepticony chciały użyć tak zwanego Zamka Omegi by przetransformować Ziemię w nowy Cyberton. Bumblebee znów postanowił poświęcić się dla sprawy. Kiedy przekazywał Optimusowi Primowi Gwiezdne Ostrze, Megatron strzelił prosto w jego iskrę, a on upadł prosto do Zamka Omegi. Wszyscy byliśmy pewni, że nie żyje. Kiedy jednak Gwiezdne Ostrze trzymane właśnie przez Bumblebee przebiło iskrę Megatrona zrozumieliśmy, że Zamek nie tylko go ożywił, ale także naprawił jego przetwornik.

-W jaki więc sposób Megatron wciąż funkcjonuje?

-Kiedy Autoboty zaczęły naprawę ożywionego Cybetronu, Unicron połączył się z Megatronem i ożywił go. Wspólnie jednak uwolniliśmy ciało lidera Decepticonów od ducha Unicrona. Megatron opuścił Cybertron i mieliśmy nadzieję, że już nigdy tu nie powróci.

-A teraz znów tu jest. Nie dziwię się, że Bee tak zareagował. W końcu Megatron może chcieć zemsty na swoim zabójcy – biedny Bee. Muszę się upewnić, że nic mu nie grozi – Upewnię się, że Megatron już nigdy nikogo nie skrzywdzi.

-Jestem pewny, że upewnisz – pożegnałam się z Knock Outem i opuściłam laboratorium.

Jestem pewna, że Megatron jest trzymany w siedzibie Ultra Magnusa. Jak najszybciej udałam się w jej kierunku. Przy wejściu oczywiście stało kilku wartowników, ale kilka nieszkodliwych ciosów zapewniło mi przejście. Dostałam się do podziemnych poziomów budynku, gdzie znajdują się cele. Na szczęście po drodze nie spotkałam żadnego bota. Szczęście mnie opuściło, kiedy przy drzwiach do celi Megatrona spotkałam granatowo – żółtego bota.

-Posłuchaj Blackstar – zaczął spokojnie – Nie chcę walczyć, ale Ultra Magnus kategorycznie zabronił rozmawiać ci z więźniem.

-Nie! To ty posłuchaj mały. Jeśli nie chcesz mieć ze mną konfliktu radzę ci zrobić mi miejsce! – bota zmurowało, ale cos jednak miał w łepetynie bo odsunął się i otworzył drzwi do celi – Dziękuję – powiedziałam, po czym podeszłam do Megatrona i znów przysunęłam katanę do jego gardła.

-No dalej, nie krępuj się.

-Nie kuś diabła. Jeszcze dostaniesz to, o co prosisz – Decepticon zaśmiał się.

-O Blackstar, oboje dobrze wiemy, że tego nie zrobisz.

-Założymy się?

-Powiedz, po co tu jesteś?

-Jestem tu bo skrzywdziłeś mojego przyjaciela! Muszę się upewnić, że już nigdy więcej nie popełnisz tego błędu – Megatron nadal się uśmiechał, a moja ręka zaczęła drżeć. Naprawdę nie mogłam tego zrobić – Jakim prawem zgasiłeś jego iskrę? – mówiłam już drżącym głosem – Nic ci nie zawinił.

-Blackstar – odezwał się ktoś za mną. Odwróciłam się i ujrzałam Bumblebee – Muszę przesłuchać więźnia.

-Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić.

-Jednak muszę. A teraz proszę, opuść tę celę – zacisnęłam pięść i bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Byłam zdenerwowana, a jednocześnie roztrzęsiona. Życie Bumblebee musiało być okropne, a  mnie przy nim nie było. Strasznie tego żałuję. Popełniłam błąd, a teraz muszę go naprawić…

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział X - Pojedyncza łza


Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

Joanne Kathleen Rowling


Stałam przed wielkim pomnikiem Optimusa. Używałam kamuflażu, więc nikt mnie nie widział. Mogłam swobodnie poruszać się po ulicach miasta, cyklami mu się przyglądać. Nadal nie mogłam uwierzyć, że już go nie ma. Przez tak długi czas odtrącałam go odtrącałam prawdę, a  teraz? Teraz on odszedł i nie wróci. Już nigdy nie będę mogła się do niego przytulić. Tak strasznie żałuję, że nie poszłam do niego po przybyciu botów na Cybertron. Może wtedy wszystko by się zmieniło? Ale czy zdołałabym go uratować? Sama nie wiem. Pozostaje mi jedynie użalać się nad moimi idiotycznymi wyborami.

Znów spojrzałam na jego twarz. Była spokojna, jak nigdy. Może nawet lekko uśmiechnięta. Przez ten widok i ja się uśmiechnęłam. „Och Optimusie, gdybyś tylko wiedział co ja robiłam przez te kilkaset teracykli” pomyślałam, po czym zaczęłam przechadzać się po mieście.

Kilka cykli później, postanowiłam wrócić do bazy. Powolnym krokiem szłam niezamieszkałymi ulicami Cybertronu. Byłam pewna, że nikt mnie nie zauważy, więc wyłączyłam kamuflaż. Wiał lekki wiatr, było spokojnie.

-Blackstar!- usłyszałam niespodziewanie znajomy głos. Odwróciłam się w jego kierunku i zobaczyłam lecącego Swoopa. Zatrzymał się tuż przede mną i zmienił w robota – Jesteś potrzebna, Autoboty idą w naszą stronę. Możliwe, że są już na miejscu.

-Leć natychmiast do bazy! Będę zaraz za tobą – rozkazałam i oboje ruszyliśmy w stronę naszego domu.


Oczami Bumblebee

-Gdzie ona jest? – zapytał zdenerwowany Ultra Magnus – Gadać!

-Prędzej zginę niż ci to wyjawię – odezwał się Grimlock – I lepiej zmień ton bo za chwilę zostanie z ciebie tylko kupa nic nieznaczącego metalu – Magnus zacisnął pięści i posłał wrogie spojrzenie Dinobotowi.

-Nie chcemy walczyć – odezwałem się, po czym od razu dodałem – Dinoboty nie są zagrożeniem.

-Predacony i drużyna, którą miałeś dowodzić są innego zdania – teraz to ja posłałem mu wrogie spojrzenie – Może zrobimy tak, wydacie mi Blackstar, a ja pozwolę wam w spokoju opuścić Cybertron – Dinoboty zaśmiały się, a jedynie Grimlock stał poważny i lekko zdenerwowany. Pewnie po części na mnie, bo wyjawiłem tożsamość Blackstar.

-Byliśmy na Cybertonie kiedy wy podkuliliście wasze metalowe tyłki niczym jakieś nędzne minicony i uciekliście. To my pochowaliśmy waszych braci!

-A ilu z nich wcześniej zabiliście?! – tym razem to Grimlock się zaśmiał.

-Byliśmy po waszej stronie. Walczyliśmy u boku Autobotów! Nasi pobratymcy zginęli walcząc z Decepticonami! – Ultra Magnus przestał być tak odważny i cofnął się o kilka kroków – Jesteście słabi. Uciekliście, kiedy powinniście walczyć.

-Czasami ucieczka jest jedynym wyjściem – nie spuszczałem z niego wzroku. Miałem przeczucie, że jeszcze moment i zacznie się kolejna wojna – Myślę, że ta rozmowa nie zakończy się na niczyją korzyść. Autoboty, do ataku! – wszystkie boty już miały zaatakować kiedy usłyszeliśmy dobrze znany mi głos.

-Stop! – zawołała, a wszyscy odwrócili się w jej kierunku. I ja patrzyłem na nią z podziwem. Blackstar stała, nie miała na ustach osłonki, nie miała kamuflażu. Pokazała się wszystkim. Za nią stał Swoop. Oboje przyglądali się sytuacji, która wymknęła się nam spod kontroli. Fembotka zaczęła iść w naszą stronę, a wszystkie Autoboty wycelowały w nią z blasterów - Więc tak teraz załatwia się sprawy na Cybertronie? – zapytała spokojnym głosem – Wojnę, wypowiada się trochę odmiennej rasie? Nie ma już czegoś takiego jak sąd? Przecież wszyscy mamy takie same prawa.

-Nie, jeżeli jedni z nas są bezlitosnymi zabójcami – odezwał się Magnus – Dobrze wiemy, kim jesteś.

-Nie oszukujmy się Ultra Magnusie, każdy z nas był podczas wojny bezlitosnym zabójcą, zwłaszcza ty – bot spoważniał – Mam ci przypomnieć? – sam nie wiedziałem co mam myśleć.  Nikt z nas nie wiedział co Magnus robił pod koniec wojny. Wiedzieliśmy jedynie, że po odlocie Autobotów, został na Cybertronie – Nie chcę wojny. Pragnę jedynie, byście zostawili nas w spokoju.

-Jestem skłonny pójść na ugodę. Ale jest jeden warunek. Chcę abyś dołączyła do nowej Gwardii Elitarnej – zamurowało mnie, a fembotka nawet nie zareagowała. Nowa Gwardia Elitarna składa się z najlepszych żołnierzy Cybertronu, ale jest używana jedynie w najniebezpieczniejszych sytuacjach – Zamieszkasz w Iacon i codziennie będziesz się stawiać w mojej siedzibie na kontrolę – spojrzałem na Blackstar, która nadal patrzyła na Magnusa.

-Zgadzam się – powiedziała bez wahania, a bot odwołał armię.

-Bumblebee cię wprowadzi. Do zobaczenia – chwilę później Magnus i jego boty odeszły, a ja jak najszybciej podbiegłem do Blackstar.

-Nie powinnaś się na to zgadzać – powiedziałem poważnym tonem. Fembotka nawet na mnie nie spojrzała.

-Zrobiłam to, co trzeba było zrobić. Jako liderka Dinobotów, muszę za wszelką cenę utrzymać pokój.

-Ultra Magnus nie chce pokoju! Chce władzy absolutnej. On nie nadaje się na lidera!

-Więc kto?! – Blackstar spojrzała na mnie wrogo – Nie ma już Optimusa, ani żadnego innego Prime’a – mówiła drżącym głosem – Kto według ciebie powinien rządzić?

-Nie wiem, ale na pewno nie on – Fembotka spuściła wzrok i bez słowa odeszła w stronę bazy. Ja też się nie odezwałem. Oboje potrzebowaliśmy chwili na osobności. Pośpiesznie przybrałem tryb pojazdu i pojechałem do Iacon.


Oczami Blackstar

Optimusa…już…nie…ma… Te cztery słowa zaprzątają mój umysł już od dłuższego czasu. Bumblebee ma rację. Magnus nie nadaje się na lidera, ale obecnie nie mamy innego kandydata.

Optimusa…już…nie…ma… Cztery słowa, które z dnia na dzień sprawiają, że mój świat staje się coraz czarniejszy, mroczniejszy. Nie ma już światła, które mogłoby mnie poprowadzić.

-Optimusa…już…nie…ma… - jąkam przez płacz. Najpierw straciłam matkę, przyjaciół, dom. Teraz jeszcze on… Przez długi czas mówiłam, że dam radę. Nie dałam. Mówiłam, że zapomnę…kłamałam…

Pukanie do drzwi zmusiło mnie do ukończenia chwili słabości. Szybko otarłam łzy i pozwoliłam wejść gościowi. Był nim Grim, który jak zwykle wie, kiedy potrzebuję rady przyjaciela.

-Wiesz, że on ma rację. Popełniłaś błąd.

-Możliwe, ale musiałam podjąć jakąś decyzję. Ta wydawała mi się najlepsza.

-Powinnaś im powiedzieć prawdę. Powiedzieć kim jesteś.

-I co niby wtedy?! – podniosłam głos – Ogłosiliby mnie ostatnim Primem, którym nawet nie jestem?! Zaczęłabym rządzić Cybertronem? To nie dla mnie. Nie nadaję się.

-Skąd wiesz? Przecież jako nasza liderka całkiem nieźle sobie radzisz.

-Jak widać nie – Grimlock już się nie odezwał. Czasami nawet on nie wie, co ma powiedzieć. Bot bez słowa wyszedł, a ja znów pogrążyłam się we własnych łzach.

***

 Następnego dnia razem z Bee wybrałam się do Iacon. Pierwszą sprawą do załatwienia było zameldowanie się u Magnusa. Na szczęście, to poszło szybko. Bot powiedział kilka słów o środkach bezpieczeństwa i o konsekwencjach, w razie gdybym nie dotrzymała danego słowa. Jeżeli zdradzę Ultra Magnusa, to i ja i Dinoboty będziemy musieli opuścić Cybertron. Ta opcja nie wchodzi w grę, więc muszę przestrzegać zasad. Następnie nadszedł czas na dobranie mi drugiej formy. Podczas wojny prawie nie korzystaliśmy z tej zdolności. Teraz, kiedy mamy drogi szybkiego ruchu, jest ona niezbędna.

Bumblebee zaprowadził mnie do głównego laboratorium, w którym stacjonowali najlepsi wynalazcy Cybertronu. Szliśmy zapełnionym botami korytarzem i nie odzywaliśmy się do siebie. Bee chyba nadal ma do mnie żal za to, co zrobiłam. Nie żałuję jednak tej decyzji. Była konieczna.

Doszliśmy do drzwi, które chyba jako jedyne w tym budynku były otwierane na kod. Bumblebee wpisał kilka liczb i po chwili znaleźliśmy się w dość dużym pomieszczeniu pełnym modeli pojazdów i różnorodnych komputerów. Mimo, że pomieszczenie było duże znajdowało się w nim jedynie kilka botów. Podążałam za Bee w stronę głównego komputera, przy którym stał bot o czerwonym lakierze i szarej zbroi. Stał odwrócony tyłem, ale kiedy tylko usłyszał nasze kroki odwrócił się i ujrzałam jego białą twarz, a na niej czerwone oczy.

-Blackstar, to jest Knock Out – przedstawił bota, a ja podałam mu rękę na powitanie. Knock Out uścisnął ją, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Miło mi cię w końcu poznać, Blackstar. Od zawsze chciałem cię spotkać. Bardzo ciekawi mnie twoja zdolność kamuflażu. Powiedz jak…

-Knock Out! – przerwał mu Bee – Mamy jeszcze sporo roboty, więc lepiej zaczynajmy.

-Już, już, bo jeszcze sobie obwody przegrzejesz – bot znów odwrócił się do komputera, wklikał coś, a na ekranie pojawiło się pięć pojazdów, z tego co pamiętam motocykli – One będą pasować do twojej formy. Proszę, wybieraj – wszystkie maszyny były piękne, ale jedna szczególnie zwróciła moją uwagę. Była wspaniale wyprofilowana, a z boku posiadała rury.

-Wybieram ten – powiedziałam wskazując na motocykl. Knock Out bez słowa powiększył hologram, a ja od razu zabrałam się od skanowania. Po chwili przybrałam nową formę.

-Suzuki Hayabusa, wspaniała maszyna. W wyścigach będziesz niepokonana – znów przybrałam podstawową formę i uśmiechnęła się do bota.

-Dziękuję.

-Nie ma sprawy. Piękny pojazd, dla pięknej fembotki – mówiąc to Knock Out pocałował moją dłoń. Zerknęłam na Bumblebee. Żółty bot pierw się zdziwił, ale potem tylko przewrócił oczami. Zaśmiałam się cicho – Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy.

-Nie wątpię – w tym momencie Bee pociągnął mnie za rękę i bez słowa opuściliśmy laboratorium – Czy on tak zawsze?

-Nie. Pierwszy raz się tak zachowywał – bot miał nadzwyczajnie poważny ton głosu – Pewnie chciał zrobić na tobie dobre wrażenie, żebyś pokazała mu kamuflaż – teraz to ja przewróciłam oczami.

-Czyżbyś był zazdrosny?

-Ja? Skąd że – znów zaśmiałam się, ale na szczęście Bee tego nie słyszał. Resztę drogi szliśmy po chichu.

***

Po kilkunastu minicyklach uświadomiłam sobie gdzie jestem. Jednopiętrowe domki rozpoczęły cykl kilkudziesięciu takich samych. Droga prowadząca do nich była nieskazitelnie czysta. Co chwila mijaliśmy jakiegoś bota.

-Z tego co pamiętam – zaczął Bee – to właśnie w tej okolicy mieszkałaś, gdy byłaś mała.

-Tak. Masz rację – mówiłam szeptem, by przypadkiem się nie rozpłakać. Wspomnienia związane z ojcem i dzieciństwem zaczęły do mnie wracać w prędkości światła. Znów miałam ochotę rozpłakać się, ale kiedy on był obok nie miałam odwagi. Przy nim zawsze starałam się wyglądać na silną, choć w rzeczywistości byłam roztrzęsiona.

-Może dasz radę znaleźć swój dom? Nie zmienialiśmy ich położenia – bez słowa zaczęłam iść przed siebie. Mijałam kolejne domy, aż w końcu dotarłam. Nie różnił się od całej reszty, ale dobrze wiedziałam, że to on. Niepewnie otworzyłam drzwi. Jasne ściany i podłogi sprawiały, że dom wydawał się jeszcze większy. W głównym pomieszczeniu znajdowały się jedynie stół i krzesła, metalowa kanapa i holograficzny telewizor. Z pokoju można się było jeszcze dostać do trzech pomieszczeń – kuchnia, łazienka i sypialnia. Na razie darowałam sobie zwiedzanie i zostałam w głównym pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że znów tu jestem. Przejechałam palcami po ścianie. Tu po raz pierwszy uruchomiłam swój balster. Nie umiałam celować, więc pocisk zrobił dziurę w ścianie. Tata był wściekły…

Otworzyłam drzwi prowadzące do sypialni. Kolejne jasne pomieszczenie, jedynie z kapsułą sypialną. Ręce zaczęły mi się trząść. W pomieszczeniu przelałam więcej łez niż na wojnie. Niestety najgorsze z nich, pamiętam najlepiej.

***

Leżałam w kapsule. Zasypiałam, ale martwiłam się o mamę, która zniknęła bez śladu. Tata poszedł jej szukać, a ja zostałam z wujkiem. Kiedy już prawie usnęłam, usłyszałam jego głos. Krzyczał coś, ale nie mogłam go zrozumieć. Pobiegłam więc do pokoju, a moim oczom ukazały się dwa boty. Wujek miał szarą zbroję, z fioletowym znakiem Autobota. Nieznajomy natomiast był od niego o głowę niższy, miał ciemnoczerwoną zbroję i biały znak.

-Zawiodłeś mnie! – ryknął wuj.

-Nie panie! Przysięgam! Wykonałem zadanie! Ona nie żyje!

-Dobrze wiem, że kłamiesz! To, że spadła w przepaść nie znaczy, że zginęła!

-Ale panie…- bot nie zdążył dokończył, bo ostrze wuja przebiło jego iskrę. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam. Patrzałam na całą sytuację z szeroko otwartymi oczami i ustami. Energon wypływał z piersi bota, a on powoli tracił przytomność. Po chwili jego martwe ciało opadło na ziemię. Nadal się nie odzywałam, a jednak wuj usłyszał mnie i odwrócił się. W jego oczach dało się dostrzec jedynie złość.

Ze strachem i łzami w oczach zamknęłam się w pokoju i schowałam pod łóżko. Łzy leciały siurkiem, a ja nie mogłam się uspokoić. Do tej pory, nikomu nie powiedziałam o tym zdarzeniu…

***

Wspomnienia znów sprawiły, że zaczęłam się trząść. Osunęłam się po ścianie na podłogę, a z mojego oka wypłynęła pojedyncza, olejna łza…