sobota, 25 lipca 2015

Rozdział IX - Zmieniła się


Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.

William Wharton


Pamiętam dzień rozpoczęcia wojny jakby to było wczoraj. Wspinałam się z Bee na metaliczne góry. Udało się nam dostać na sam szczyt. Mogliśmy zobaczyć całe miasto Iacon prawie z lotu ptaka. Siedzieliśmy tak, na samym skraju góry i patrzyliśmy. Było spokojnie. W pewnym momencie, usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Odwróciliśmy się, a na niebie ujrzeliśmy ogromny statek, o ciemnych barwach. Wiedzieliśmy, że to nie statek Autobotów. Byliśmy młodzi. Staliśmy wystraszeni, nie mogliśmy się ruszyć. Wtedy rozpoczął się atak. Pierwszy atak Decepticonów. Nie byliśmy na to przygotowani. Tego dnia straciliśmy naprawdę wiele braci i sióstr. Boty na dole walczyły, a my? Staliśmy i patrzyliśmy.

Teraz, kiedy znów leże z Bee i przyglądam się Iacon, to wszystko do mnie wraca. Dużo mocniej niż przez te wszystkie lata. Oglądam miasto, odnowione i przypominam sobie jak stało w gruzach. Nie wiem czy mam płakać, czy cieszyć się. Nie myślałam, że kiedyś będę mogła znów je takie zobaczyć.

-Nie wolałabyś tam zejść? – zapytał niespodziewanie Bee – Nie jesteś już przecież w zakonie, możesz wyjść do innych botów.

-Jako zabójczyni?

-Nie. Jako moja przyjaciółka – uśmiechnęłam się – Powinnaś pójść.

-Sama nie wiem – odwróciłam wzrok – Już tak dużo czasu minęło, od kąt spotkałam się z innymi botami.

-Spotkałaś się ze mną – zaśmiałam się.

-To nie to samo, wiesz to – Bumblebee spojrzał na mnie, ale ja znów odwróciłam wzrok. Nie byłam gotowa na zejście na dół.

 

Oczami Bumblebee

Nadal się jej przyglądałem, ale ona odwróciła wzrok. Nie mogłem uwierzyć, że siedzimy sobie, jakby nigdy nic i rozmawiamy. Byłem pewny, że ją straciłem. Teraz, kiedy ją odzyskałem, ciężko mi wyznać moje prawdziwe uczucia. Ona…jest teraz inna. Zmieniła się i to drastycznie. Nie czuję od niej tego szczęścia co kiedyś. Nie wiem, co stało się w tym zakonie i podczas wojny, ale to chyba nie było nic dobrego. To po niej widać. Często spuszcza głowę, nie chcę iść do innych botów. Została na Cybertronie, żeby pochować wszystkie Autoboty.

Niepewnie chwyciłem ją za rękę, a ona od razu wyrwała dłoń z uścisku. Nadal na mnie nie patrzyła. Zacząłem oglądać ją od góry do dołu. Jej zbroja była w kolorze bardzo ciemnego fioletu, z granatowymi wstawkami, a szkielet był ciemnoszary. Wszędzie miała podoczepiane jakieś ostrza i inne bronie. Najbardziej jednak, zadziwiały mnie jej głębokie blizny na plecach. Niektóre z nich były dłuższe, inne krótsze. Nawet nie wiedziałem co jej spowodowało. Przejechałem palcem po jednej z nich, a Blackstar się wzdrygnęła. Szybko zabrałem rękę, by jej nie niepokoić.

-Kto ci to zrobił? – zapytałem poważnym tonem głosu. Fembotka nie odpowiadała – Blackstar, kto ci to zrobił?

-To nie jest już ważne.

-Oczywiście, że to ważne! Ktoś cię zranił, a ja chcę wiedzieć kto i dlaczego.

-To było dawno, zresztą ja sama na to pozwoliłam! – zamurowało mnie. Czemu pozwoliła się skrzywdzić? – W Zakonie Cieni, była taka zasada, że każdy musi zostać ukarany. Tego dnia, dostałam moje pierwsze zadanie. Miałam zabić szpiega. Kiedy jednak zobaczyłam, jak tuli swoją małą córeczkę – Blackstar zaczęła mówić drżącym głosem – Nie mogłam tego zrobić. Wróciłam do bazy, a mój sensei zaprowadził mnie do ”pokoju tortur”. Tam została mi wymierzona kara.

-Dlaczego nie odeszłaś? Przecież coś takiego…to nie jest ludzkie.

-Chciałam odejść, ale później zrozumiałam, że to mi było potrzebne. Dodało mi sił, by walczyć.

-I zabijać.

-Jeśli to było konieczne – teraz to ja odwróciłem wzrok. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł jej zrobić coś takiego. Za całkiem zrozumiałe zawahanie – Wrócę z tobą do miasta, ale jeszcze nie dzisiaj. Daj mi trochę czasu.

-Jasne, nie ma sprawy – przytuliłem fembotkę na pożegnanie i wstałem – Muszę wracać. Przyjdę jutro.

-Jasne – pomachałem jej na pożegnanie, a ona się uśmiechnęła. Powoli zacząłem schodzić na dół, a kiedy już znalazłem się przy drodze, zmieniłem formę i pojechałem do domu.

 

Oczami Blackstar

Kiedy zszedł, mogłam w spokoju odetchnąć. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Nie znoszę wspominać tego dnia, ale musiałam powiedzieć mu prawdę. Zasługiwał na to. Wytarłam łzy i również wstałam. Musiałam wrócić do Dinobotów, upewnić się, że wszystko dobrze.

Zeszłam z góry i pobiegłam do bazy. Po niecałym cyklu byłam na miejscu.  Wszystko wyglądało normalnie. Swoop latał i przyglądał się nam z powietrza, Slug i Slugle urządzili sobie zapasy, Snarl pewnie ćwiczył w środku, a Grimlock stał tyłem do wszystkich i przyglądał się horyzontowi. Podeszłam do niego i ja także spojrzałam przed siebie. Cmentarz, jaki udało nam się zrobić był większy nawet od Iacon. Wypełniliśmy misję.

-Powinnaś do nich iść – odezwał się niespodziewanie Grim – Autoboty są twoją rodziną.

-Tak jak i wy. Powinniście iść do nich razem ze mną.

-My tam nie pasujemy. Jesteśmy jedynie potworami.

-Nie mów tak Grimlock – złapałam bota za rękę, a on na mnie spojrzał ze smutkiem – Jesteśmy rodziną i nic tego nie zmieni. Nigdy nie byliście potworami i nie jesteście nimi teraz.

-Chyba tylko ty tak uważasz.

-Zapewniam cię, że nie tylko ja – Grimlock znów odwrócił wzrok.

-Wybacz, że go zaatakowałem. Myślałem, że tak będzie lepiej.

-Nie gniewam się. Dobrze zrobiłeś. Inaczej, nie odważyłabym się powiedzieć mu prawdy.

-A kiedy masz zamiar powiedzieć mu prawdę o twoim ojcu? Jesteś przecież córką Prime’a, powinnaś być przywódczynią Autobotów.

-Nie jestem stworzona do rządzenia. Poza tym, lepiej, że nie wie.

-Skoro tak sądzisz – spojrzałam na Grima i bez słowa przytuliłam się do niego. Rodzina. Oni są moją rodziną i nigdy ich nie zostawię.

 

Oczami Bumblebee

Stałem przed Ultra Magnusem i tłumaczyłem się z mojej nieobecności w domu. Nie mogłem powiedzieć mu prawdy, jeszcze nie. Blackstar sama musi to zrobić.

-Czyli jeszcze raz, gdzie byłeś?

-Na przejażdżce. Chciałem odpocząć – Magnus spojrzał na mnie podejrzliwie – Już nawet z domu się nie mogę ruszyć? – zapytałem ironicznie, ale bot tylko spoważniał.

-Uważasz, że to zabawne?

-Czy ja się śmieję?

-Posłuchać Bumblebee, jeżeli nie chcesz mieć kłopotów, powiedz mi, gdzie byłeś.

-Już powiedziałem – Magnus podszedł bliżej mnie.

-Nie wiem, co cię łączy z tą zabójczynią, ale jeżeli zaraz nie powiesz mi kim ona jest to…

-To co? – zapytałem poważnym głosem, a bot zacisnął pięści.

-Ona zabijała. Chciała zabić ciebie.

-Nie znasz jej. Nie jest zła.

-O tym przekonamy się pod koniec dnia – Ultra Magnus odszedł, ale zdążyłem go zatrzymać zanim wyszedł z pokoju.

-Co masz przez to na myśli?

-Wysyłam drużynę by zaatakowała ich bazę. Jeżeli nie będą chcieli rozmawiać, będziemy zmuszeni ich wyeliminować.

-To Autoboty!

-To zagrożenie!

-Nie masz racji! Nie znasz Blackstar, ja znam ją od dzieciństwa, jest dla mnie bliższa niż ktokolwiek inny, nie jest zabójczynią! – w pewnym momencie zrozumiałem, że w gniewie się wygadałem. Magnus patrzył na mnie zadowolony, bo zdobył to, na czym mu zależało.

-Blackstar mówisz? Kiedyś chyba coś o niej słyszałem. To ta, co spadła w przepaść? – jeszcze słowo i mu przywalę – Dziękuję za informację. Przynajmniej będziemy wiedzieć co napisać na jej grobie – dosyć tego! Zacisnąłem pięść i walnąłem bota w twarz. Magnus cofnął się o kilka kroków, ale ja nie przestawałem. Okładałem go pięściami, aż nie padł.  Spojrzałem na moje drżące ręce. Ich wierzchnia część była pokryta energonem. Magnus nie wstawał, ale żył. Nie żałuję mojego czynu. Groził Balckstar, a na to nie pozwolę. Nie patrząc już na niego wyszedłem z pokoju i wybiegłem z budynku. Musiałem ostrzec Blackstar. Jeśli ona albo Dinoboty zaatakują drużynę, to będzie oznaczało wypowiedzenie wojny, a tego chcemy uniknąć. Zmieniłem się w samochód i pojechałem najszybciej jak umiałem.

***

Niedługo później dotarłem na miejsce. Przed wejściem do bazy stał jedynie lider Dinobotów, Grimlock. Podbiegłem do niego trochę niepewnie, ale nie pokazywałem zawahania.

-Muszę porozmawiać z Blackstar. To bardzo ważne.

-Blackstar tu nie ma – odparł donośnym głosem – Poszła do Iacon.

-Co? Dlaczego?

-Nie wiem. Ona nawet mi nie mówi wszystkiego.

-Niech to złom, przecież jeśli ją zobaczą…

-Ma kamuflaż. Poza tym, jest cicha niczym widmo. Nie martw się o nią. Możesz poczekać…

-Nie możemy czekać! Autoboty idą tu po was i tylko ona może ich przekonać, że nie jesteście zagrożeniem – Grimlock otworzył szerzej oczy. Po chwili nic nie mówiąc wszedł do bazy. Szybko pobiegłem za nim. Schodziliśmy w dół, aż doszliśmy do wielkiego głównego pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta botów.

-Swoop! – zawołał Dinobot, a chwilę później przed nami pojawił się mechaniczny pterozaur – Znajdź Blackstar, powiedz jej, że idą do nas Autoboty i musi natychmiast wracać!

-Tak jest! – po słowach Swoopa wszyscy wróciliśmy na powierzchnię i czekaliśmy. Starałem się obmyśleć jakiś plan B, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie minęło nawet dwadzieścia minicykli, a przed nami stanęło około trzydzieści botów, z Ultra Magnusem na czele. Bot przyglądał mi się ze złością. Nie mógł przełknąć tego, że go pokonałem.

-Poddajcie się, a nic wam nie zrobimy! – wykrzyknął nasz „nieustraszony” lider, po czym zaczął się rozglądać najprawdopodobniej w poszukiwaniu Blackstar. No właśnie, Blackstar. Gdzie ty się podziewasz?

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział VIII - "Spektra"


Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

Joanne Kathleen Rowling


Droga nie była bardzo daleka, aczkolwiek musieliśmy jechać po niezabudowanym terenie Cybertronu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, ujrzeliśmy wielki cmentarz pełen grobów. Ile zajęło jego stworzenie? Przecież on mógł liczyć setki tysięcy, nawet miliony Autobotów. Cmentarz był zadbany, więc ktoś musi tu regularnie zaglądać.

-Jak to możliwe, że to przeoczyliśmy? – zapytała z niedowierzaniem Arcee.

-Nie mam pojęcia – odpowiedział Bulk – Pewnie dlatego, że według map w tym miejscu powinna być jedna wielka dziura.

-Możliwe, że „Spektra” zmieniła dane w mapach specjalnie. Najwyraźniej nie chciała, by ktoś odkrył to miejsce.

-Ale dlaczego? – zdziwiła się Cee – Przecież tu mogą leżeć nasi bliscy!

-Nie wiem Arcee. O to musielibyśmy się jej zapytać.

-Masz okazję – ktoś odezwał się znienacka. Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać dookoła w poszukiwaniu naszej zabójczyni – Dam wam ostatnią szansę – znów usłyszeliśmy jej głos. Był nieco mroczny i ochrypły, pewnie specjalnie go zmieniła. Chyba, że taki ma naprawdę – Odejdźcie, a daruję wam życie.

-Nie chcemy z tobą walczyć – odezwałem się – Pragniemy pokoju!

-A ja, pragnę samotności. Zostawcie nas w spokoju – w jednej chwili usłyszałem świst pocisku. Obejrzałem się i ujrzałem energetyczną  strzałę, lecącą prosto na Arcee. W ostatnim momencie zdołałem ją odepchnąć. Niestety nie mieliśmy ani chwili spokoju. Niespodziewanie, nie wiadomo skąd przed nami pojawiły się Dinoboty. Bardzo przypominały ziemskie dinozaury: Tyranozaur Rex, Triceratops, Pterozaur, Stegozaur i Apatozaur. Musieliśmy stanąć do walki. Predaking zaczął walczyć z Tyranozaurem, Darksteel z Pterozaurem, Skylnyx ze Stegozaurem, Arcee i Smoke z Apatozaurem a Bulkhead z Triceratopsem. Ja nie zacząłem walczyć, bo wyraźnie zauważyłem „Spektrę”. Bez zastanowienia ruszyłem na nią. Zacząłem wypuszczać ciosy, ale ona przed każdym robiła idealny i bardzo gwałtowny unik. Najlepsze jest to, że robiła je z zamkniętymi oczami. Była naprawdę świetnie wyszkolona. W końcu zacząłem się męczyć. Odszedłem od niej o kilka kroków. Przez to „Spektra” dostała tylko większe pole do popisu. Fembotka podskoczyła i już myślałem, że zamierza mnie kopnąć, kiedy rozpłynęła się w powietrzu. Stałem w pozycji bojowej, ale nie miałem pojęcia z której strony zaatakuje. W pewnym momencie poczułem ból w plecach. Później walnęła mnie w twarz. Starałem się utrzymać równowagę, ale nie było to łatwe. Jej ciosy rzeczywiście były bezwzględne. Niespodziewanie poczułam jak jej katana przecina moją nogę. Po chwili zaczął z niej wypływać energon, a „Spektra” mnie podcięła. Upadłem na ziemię, a ona znów się pojawiła. Fembotka przycisnęła mnie do ziemi, zbliżyła się do mnie i otworzyła swoje wielkie, niebieskie oczy. Oczy, które miałem wrażenie, że znam.

-Pamiętaj – powiedziała normalnym głosem – to twoja ostatnia szansa. Jeżeli jeszcze kiedyś się tu pojawisz, zabiję cię – w tym momencie poczułem ukłucie w brzuchu i zorientowałem się, że z rany zadanej jakimś małym ostrzem wypływa energon – Uważaj na siebie – przeszedł mnie dreszcz, a „Spektra” wstała i wezwała do siebie Dinoboty, które bez słowa sprzeciwu ruszyły za nią i zniknęły tak niespodziewanie jak się pojawiły. W tym samym momencie przybiegły do mnie boty i powoli podniosły. Arcee poprosiła o most i już po chwili znaleźliśmy się w jego środku.

 

Oczami Blackstar

Siedziałam w moim pokoju i rozmyślałam. Już tyle czasu ukrywamy się przed resztą botów, tyle czasu żyjemy w cieniu, aż tu nagle zjawia się kilka Predaconów, a Dinoboty dostają szału. Gdyby ci idioci nie wleźli na nasz teren, wszystko byłoby w porządku. Ale kiedy zaczęli się przechadzać po cmentarzu, Grimlock i reszta botów zwyczajnie nie wytrzymali. Gdybym ich nie zatrzymała, zabiliby ich. Jasne, też ich trochę poharatałam, ale tylko dlatego, żeby odciągnąć Dinoboty. Dałam im uciec. Ale to co się stało dzisiaj, było już niedopuszczalne. Ostrzegałam ich, a jednak tu przyleźli. Muszę przyznać, że byłam gotowa ich zabić. Ale kiedy go zobaczyłam, coś we mnie pękło. Starałam się na niego nie patrzeć, nie myśleć o nim. Wszystko było na nic. Potem jeszcze ruszył do ataku. Starałam się go nie ranić, ale przecież musiałam wypaść realnie. Dźgnęłam go lekko, ale w odpowiednie miejsce. Spokojnie dotrze do lekarza, zanim się wykrwawi. Jedyny plus naszego nieoczekiwanego spotkania jest taki, że mam pewność, że nic mu nie jest. Aczkolwiek nie wiem co zrobię, jeśli on odkryje prawdę.

Z przemyśleń wyrwał mnie Grimlock, który wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał na mnie, choć ja sama odwróciłam wzrok.

-To był on, prawda?

-Tak – odparłam ze łzami w oczach. Grim był jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć. On zawsze umiał dodać mi otuchy.

-Czemu, po prostu nie powiesz mu prawdy?

-Pomyśl Grim, jak on się poczuje, kiedy dowie się, że przez ten cały czas mieszkałam sobie na Cybertronie?

-Myślę, że jeśli naprawdę byliście przyjaciółmi, to on to zrozumie.

-A co jeśli nie? – spojrzałam na Grimlocka, a z mojego oka wypłynęła łza – Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiał – mówiłam drżącym głosem.

-Widzę, że się boisz. To zrozumiałe. Ale powinnaś o niego walczyć. Walczyć o was – nie odzywałam się – Zrobisz, jak zechcesz, ale znasz moje zdanie – po tych słowach Grimlock wyszedł ,a ja zostałam sama. Starałam się wymyśleć, jak odgonić inne boty od nas, zwłaszcza Bee. Nie mogłam się z nim zobaczyć. Nie dlatego, że nie chciałam, a dlatego, że nie chciałam by on cierpiał. Żył w przekonaniu, że mnie już nie ma, a teraz? Nie! Nie mogę mu powiedzieć. Po prostu nie mogę.

 

Oczami Bumblebee

Leżałem w domu. Tylko dlatego, że Ultra Magnus kazał mi zrobić sobie przerwę. Na to zgodziłem się tylko dlatego, że chciałem w spokoju pomyśleć o ostatnich wydarzeniach. Wielki cmentarz, znajdujący się na terenie Dinobotów, czyli pewnie zrobiony przez nich. Ale dlaczego? Same z siebie by na to nie wpadły. To pewnie „Spektra” im kazała. Oni się jej słuchają. To dosyć dziwne, bo z tego co wiem, Dinoboty słuchają jedynie swoich. Ale w niej jest coś niezwykłego. W dodatku, kiedy spojrzałem jej w oczy, miałem wrażenie, że ją znam. Jej głos, jej sylwetka i te jej oczy. Dobrze wiedziałem, że już je widziałem. Ona czuła to samo. Inaczej bez wahania by mnie wykończyła. No właśnie. Nie zabiła mnie, a przecież jest bezwzględną zabójczynią. Co ją do tego przekonało? Muszę się tego dowiedzieć. Muszę tam wrócić.

***

Udało mi się niezauważalnie wyjść z domu i pojechać na tajemniczy cmentarz. Na szczęście na miejscu nie zastałem nikogo. Zacząłem się przechadzać pomiędzy grobami. Nadal nie mogłam uwierzyć, że nikt go nie zauważył przez cały ten czas. Kiedy tak oglądałem groby, zauważyłem, że przy większości z nich były imiona botów. „Spektra” musiała mieć dostęp do spisu poległych. Pewnie zhakowała któryś z komputerów głównych po opuszczeniu Cybertronu przez Autoboty. Tak udało jej się zdobyć tożsamości umarłych.

Niespodziewanie usłyszałem kroki. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się wielki szaro – czerwono – złoty bot, najprawdopodobniej ten Tyranozaur.

-Daliśmy ci ostatnie ostrzeżenie – odezwał się donośnym głosem – Teraz już nikt cię nie uratuje. I choć zranię jej uczucia, to przynajmniej skończą się nasze kłopoty z Autobotami! – nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, bot zmienił się w Tyranozaura i ruszył prosto na mnie. Zrobiłem przed nim szybki unik i zacząłem strzelać w niego z blasterów.

-Jeżeli teraz popełnisz ten błąd, Autoboty was stąd wygnają. Będziecie dla nich zagrożeniem. Proszę, pozwól mi pomówić ze „Spektrą”.

-To nie jest jej imię! – nagle Dinobot uderzył mnie swoim ogonem i upadłem kilkanaście metrów dalej. Zacząłem wstawać, ale zanim się podniosłem bot złapał mnie paszczą za rękę i zaczął miotać o ziemię. Nie byłem w pełni sił, a Dinobot miał niesłychaną siłę. Kiedy w końcu udało mi się uwolnić z uścisku, lider znów zmienił się w bota, wyciągnął swój miecz i przystawił mi go do gardła – Pozdrów moich braci w Krainie Wiecznej Wszechiskry – Dinobot już miał zadać ostateczny cios, kiedy znów ją usłyszałem.

-Stop! – zawołała w ostatnim momencie, a bot momentalnie się zatrzymał i odsunął ostrze od mojej szyi – Odejdź Grimlock – niezadowolony Dinobot schował miecz i odszedł w nieznanym kierunku. W między czasie „Spektra” zaczęła iść w moją stronę. Nadal miała na ustach osłonkę. Po chwili, była już przy mnie.

-Masz szczęście, że zdążyłam go powstrzymać. Marny byłby twój los.

-Pewnie tak, ale dlaczego właściwie mnie uratowałaś? – fembotka odwróciła wzrok – „Spektra”?

-Więc tak mnie nazywają? „Spektra”? – pokiwałem twierdząco głową – Ładne, ale oczywiste imię.

-Posłuchaj, strasznie mnie intrygujesz. Najpierw groziłaś mi śmiercią, potem mnie zraniłaś, a teraz uratowałaś. Dlaczego? – „Spektra” westchnęła.

-To…skomplikowane.

-Postaram się zrozumieć. Już wiele razy spotykałem się z dość skomplikowanymi sprawami – fembotka zaśmiała się, a ja znów miałem wrażenie, że ją znam.

-Zapewne. Wojna potrafiła nas zadziwić.

-Walczyłaś w armii czy tylko dla zakonu?

-Zakon, kiedyś był tajemnicą. I tak, walczyłam w armii na początku wojny. Byłam wtedy niedoświadczona i głupia. Porywałam się na niebezpieczeństwa i to mnie zgubiło.

-Znam to skądś – „Spektra” spojrzała na mnie. Wydawała się taka znajoma. Wiedziałem, że skądś znam te jej oczy – To…byłaś ranna na wojnie?

-Owszem. Dla większości, byłam martwa. Ale Zakon Cieni przywrócił mnie do życia. Tak zaczęła się moja przygoda, moje nowe życie – nie mogłem się powstrzymać. Zbliżyłem się do niej i złapałem za rękę. Co najdziwniejsze, ona jej nie wyrwała, a jedynie mocniej ścisnęła. Spojrzałem na nią. Miała spuszczoną głowę i wpatrywała się w ziemię – Kaon to nie przelewki – szepnęła, a ja otworzyłem szerzej oczy. Złapałem ją za brodę i zmusiłem do spojrzenia na mnie. Miałem wrażenie, że jeszcze chwila i fembotka się rozpłacze. Jeszcze chwila i przysięgam, że mi także puszczą nerwy. Po chwili osłonka na usta „Spectry” zniknęła, a ja zamarłem. Cofnąłem się o kilka kroków i wpatrywałem w fembotkę.

-Blackstar?


Oczami Blackstar

-Blackstar? – zapytał z niedowierzaniem.

-Bee – szepnęłam.

-Ale…jak to możliwe?

-To długa historia i już nie ważna – spuściłam wzrok, ale on podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy – Jesteś w stanie mi wybaczyć?

-Żartujesz sobie – Bumblebee przytulił mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu – Tak strasznie się cieszę, że tu jesteś. Myślałem, że cię straciłem.

-Wiem i przepraszam, ale nie mogłam wrócić. Takie były zasady zakonu.

-To już nie ważne. Ważne jest tylko to, że żyjesz – po moim policzku spłynęła łza. Tak strasznie się bałam, że jeśli Bee się dowie, nie będzie chciał mnie znać. A jednak, jest prawdziwym przyjacielem. Znów oparłam głowę na jego ramieniu, a on mocniej mnie przytulił – Już nigdy więcej cię nie opuszczę – „Ja też” powiedziałam w myślach i wtuliłam się w Bumblebee, by już nigdy go nie puszczać.
 
To chyba była wyczekiwana chwila, nie? Piszcie, co sądzicie o rozdziale. Od razu powiem, że tutaj wpisy będą pojawiać się co sobota z wyjątkiem jutra (wyprawa nad rzekę). Do tego opowiadania mam już napisane siedem rozdziałów, więc nie powinno być żadnych problemów. Do Zagłady nie został żaden, ale mam wiele czasu, więc raczej powinnam coś napisać do przyszłego piątku/soboty.
Pozdrawiam i miłej nocy ;-)
***Niki***

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział VII - (Nie) Typowy dzień


Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.

Paulo Coelhno

Znów to samo. Znów widzę jego twarz. Widzę śmierć. Rozgromił całą armię Autobotów. Chyba zostałem tylko ja. Sam nie wiem, czy mam udawać, że nie żyję, czy wstać i walczyć. Ostatecznie górę bierze moja silna wola walki. Podnoszę się z ziemi i biegnę prosto na niego. Ja pełny nienawiści, a on…on uśmiechnięty i zadowolony. Kiedy mam strzelić w jego iskrę, on ubiega mnie, a jego pocisk leci prosto na mnie. Na marne robię unik, bo i tak zostaję ranny. Czuję, jak z mojego boku wypływa energon. Na próżno próbuję wstać. Jestem zbyt zmęczony. Wtedy, znów widzę jego twarz. Łapie mnie za szyję i unosi do góry. Patrzy na mnie z wyższością, jakby miał się za mojego króla. Nie jest nim i nigdy nie będzie.

-Wiem, że Prime zaatakował moje wojska na Czerwonym Pustkowiu. Mów, jaką ma taktykę? Co planuje?

-Nic ci nie powiem. Będę milczeć.

-Postaram się, by twoje życzenie się spełniło – ta jedna chwila zmieniła całe moje życie. Megatron przebił swoje ostrze przez mój przetwornik mowy. Byłem pewny, że to już koniec. Przed oczami miałem wspomnienia związane tylko z jedną osobą – Blackstar. Teraz tak strasznie żałuję, że nie powiedziałem jej prawdy o moich uczuciach. Już nie będę miał na to okazji. Ostatnią rzeczą, jaka ukazała mi się, było nasze ostatnie spotkanie. Widziałem jej zaniepokojoną twarz, kiedy mówiła: „Tylko wróć”. Wybacz, że nie dotrzymałem obietnicy.

Wtem, obudziłem się. Wiedziałem, że krzyczałem. Instynktownie chwyciłem się za gardło. „On nie wróci Bee”, powtarzałem sobie w myślach. Coś jednak nadal sprawiało, że miałem wrażenie, że obudzę się i pierwsze co zobaczę to będzie jego zadowolona twarz. Może to przez świadomość, że on tam gdzieś jest…

Pukanie wyrwało mnie z przemyśleń. Powolnie wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. Na zewnątrz stała średniej wielkości fembotka o niebieskiej zbroi z różowymi dodatkami. Patrzyła na mnie z niepokojem. Udałem uśmiech.

-Coś się stało Arcee?

-Miałam cię zapytać o to samo – jej głos był bardzo poważny. Od razu przestałem się uśmiechać – Bee, mieszkam tuż obok i dobrze słyszę, jak krzyczysz po nocach.

-Przepraszam Cee, jeśli przeszkadzam ci w spaniu to…

-Przecież mi nie przeszkadzasz! – spuściłem wzrok.

-Wiem.

-Bumblebee, co się dzieje?

-Może wejdziesz? – Cee pokiwała twierdząco głową i weszła do środka. Usiadła na metalowej kanapie, a ja dosiadłem się obok – OD kąt, Optimus odszedł, miewam senne koszmary.

-Związane z wojną?

-Głównie z Megatronem. Noc w noc widzę go, kiedy zadowolony niszczy mój przetwornik mowy.

-Bee, Megatron tu nie wróci. Cybertron jest świetnie chroniony, sam o to zadbałeś.

-Ja wiem Arcee, ja wiem – westchnąłem – Ale nadal mam przeczucie, że stanie się coś złego – Cee patrzała na mnie z miłym wyrazem twarzy. Złapała mnie za rękę i spojrzała prosto w oczy.

-Tu nie chodzi tylko o Megatrona. Słyszałam, że kogoś wołasz – odwróciłem wzrok – Nie zamykaj się w sobie, Bee. Daj sobie pomóc.

-Nazywała się Blackstar. Znaliśmy się od dzieciństwa. Ja nie miałem rodziny, a ona kiepsko dogadywała się ze swoją, więc…

-Więc się zaprzyjaźniliście.

-Dokładnie. Byliśmy jak rodzeństwo, przynajmniej dla niej. Ja zawsze czułem do niej coś więcej.

-I co się z nią stało? – Arcee nie odrywała ode mnie wzroku.

-Zostaliśmy rozdzieleni. Ona pojechała zatrzymać cony kierujące się do Iacon, a ja do Kaon.  To było wtedy… - Cee pokiwała głową, dając mi znak, że rozumie – Byłem pewny, że to ona mnie straciła. Kiedy obudziłem się na sali operacyjnej, owszem, byłem roztrzęsiony, ale siły dodawała mi myśl, że za niedługo będę mógł ją przytulić. Kiedy jednak w moim pokoju pojawił się Optimus, z tym jego wyrazem twarzy, zrozumiałem, że ją straciłem – Cee wyraźnie posmutniała – Spadła w przepaść. Nawet nie udało się znaleźć jej ciała.

-Tak mi przykro Bee. Dobrze wiem, jak to jest stracić bliską ci osobę.

-Po jej śmierci, długo mi się śniła. Na ziemi, starałem się zapomnieć. Ale tutaj, wszystkie wspomnienia powróciły i już nie mogę od nich uciec – fembotka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.

-Pamiętaj Bee, nie jesteś sam.

-Wiem. I dziękuję ci za tę rozmowę. Naprawdę mi pomogła – Cee wypuściła mnie z objęć i uśmiechnęła się.

-Widzimy się jutro – mówiąc to Arcee wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia.

Tak, tak, do jutra.

Po chwili fembotka opuściła dom, a ja wróciłem do łóżka. Chciałem jak najszybciej dotrwać od ranka. Rozmowa z Cee pomogła, ale nie da się zapomnieć czegoś takiego. Ona powinna to wiedzieć najlepiej.

***

Dzień zaczął się normalnie. Jak zwykle zrobiłem poranny obchód po „New Iacon”, potem posiedziałem przed pomnikiem Optimusa, a następnie poszedłem potrenować. To miał być zwykły dzień. Niestety jeszcze przed południem zostałem wezwany do Ultra Magnusa. Podobno w jakiejś pilnej sprawie. Pośpiesznie więc pojechałem do jego głównej siedziby. Wysoki, odnowiony budynek, cały obstawiony strażami. Było tu inaczej, niż kiedy Optimus był liderem. Szybko wbiegłem do środka i dalej do gabinetu Magnusa. Nim zdążyłem się zatrzymać, dosłownie wpadłem przez automatyczne drzwi prosto przed Ultra Magnusa. Szybko jednak wyprostowałem się i powitałem lidera. Dopiero po chwili, zorientowałem się, że nie jesteśmy sami. W pokoju stał też wielki, zielony bot, niebisko – żółty bot średniej wielkości i Arcee. Uśmiechnąłem się i podszedłem do nich. Wszyscy staliśmy przed Magnusem i czekaliśmy na jakieś informacje dotyczące tej pilnej sprawy.

-Jakiś cykl temu, otrzymałem informację od Predaconów. Zostały zaatakowane, przez jakieś inne bestie.

-Nie wiedziałem, że na Cybertronie są jeszcze jakieś inne Predacony. Byłem pewny, że Shockwave wyhodował tylko naszą trójeczkę – odezwał się niebieski.

-To nie były inne Predacony Smokescreen. Predaking przyznał, że przypominały Dinoboty.

-A Dinoboty nie wyginęły? – zapytał zielony.

-Tak też myśleliśmy Bulkhead, ale najwyraźniej się myliliśmy. Tak czy inczej, waszym zadaniem jest dowiedzieć się, co tam zaszło i znaleźć sprawców. Bumblebee, ty dowodzisz.

-Tak jest – po chwili wyszliśmy z pokoju. Niepokoiłem się trochę, bo Dinoboty były bardzo wielkimi i silnymi stworzeniami. Jeśli będziemy musieli się z nimi zmierzyć, to obawiam się, że czwórka botów nie wystarczy.

-Co o tym myślisz Bee? – zapytał Smoke – To mogły być Dinoboty?

-Sam nie wiem Smokescreen. Dinoboty zginęły podczas wojny, ale całkiem możliwe jest, że część przeżyła.

-Miejmy nadzieję, że będą współpracować – dodała Arcee – Inaczej będziemy zmuszeni skopać im tyłki.

-Oj Arcee – odezwał się Bulk – Tęskniłem za tobą – Cee uśmiechnęła się, a chwilę później byliśmy na zewnątrz.

-Dobra, przed nami daleka droga. Transformacja i jazda.

Wszyscy transformowaliśmy się i wyjechaliśmy do Predaconów. Równie dobrze mogliśmy użyć mostu, ale obecnie staramy się go ograniczać. Drogi Cybertronu są idealnie przejezdne, więc spokojnie możemy się przejechać.

Po jakiś dwóch cyklach drogi byliśmy na miejscu. Dość duży teren, jak na trzy Predacony, zawierał jedynie dwa dość wysokie budynki. Większość terenu służyła im jako pole do treningów.

 Zastaliśmy Predacony obok domu Predakinga. Wyglądały dość mizernie. Były całe poobijane i obdrapane. Nie sądziłem, że ktoś może ich doprowadzić do takiego stanu.

-Wszystko w porządku? – zapytałem.

-A jak myślisz? - odpowiedział ironicznie granatowo – srebrny Predacon.

-Zamknij się Skylynx – powiedział drugi, granatowo – szary z żółtymi dodatkami – On pytał mnie.

-Akurat Dakrsteel.

-Zamknijcie się obaj! – ryknął największy, brązowo – srebrny – Nie macie prawa odzywać się bez mojego pozwolenia.

-Tak jest królu.

-Więc? – dopytałem – Co tu się stało Predakingu?

-W nocy, wyszliśmy potrenować. Znaleźliśmy jakiś dziwny teren, coś w stylu wielkiego cmentarza. Postanowiliśmy się rozejrzeć, ale nie powitano nas zbyt miło.

-Jak widać – dodał Skylnyx, ale Predaking posłał mu srogie spojrzenie i od razu umilkł.

-Piątka Dinobotów, mniej więcej naszej wielkości zaatakowała nas znienacka. Byli bezwzględni. Znali ten teren bardzo dobrze. Pewnie myśleli, że chcemy go zająć. Byliśmy zmuszeni uciec.

-Królu, powiedz im o „Zjawie” – powiedział Darksteel.

-O czym? – zapytał lekko rozbawiony całą sytuacją Smokescreen.

-„Zjawa” to legenda – zaczął wyjaśniać mu Bulk – Postać wymyślona.

-Legendy mówią, – kontynuowała Cee – że Zjawa była zabójczynią z pradawnego zakonu Cienia. Zaczęła działać jakoś od połowy wojny. Zabijała cony, które zagrażały Autobotom. Nigdy jednak nie potwierdzono jej istnienia.

-Mylicie się – przerwałem, a wszyscy na mnie spojrzeli – Kiedy „Zjawa”, czy też jak nazwała ją Gwardia Elitarna, „Spektra”  zaczęła działać, postanowiłem się jej przyjrzeć. Zbierałem dowody z zabójstw, starałem się przewidzieć jej kolejny krok. Pewnego dnia, udało mi się odkryć jej kolejny cel. Jak najszybciej odszukałem go, ale było za późno. Martwy con leżał z dziurą w głowie. Starałem się ją odszukać i byłem prawie pewny, że już nie zdołam jej znaleźć, kiedy zauważyłem jej cień. Odwróciłem się i w ostatniej chwili udało mi się jej zrobić zdjęcie. Miała ciemnofioletową zbroję, a na ustach znajdowała się osłonka. W dłoni trzymała katanę.

-Bumblebee, czemu nic nie mówiłeś? – zapytał lekko zdenerwowany Bulk.

-Nikt by mi nie uwierzył. Do tego, chciałem to po prostu zachować dla siebie.

-Tak, ale teraz twoja „Spektra” zadaje się z Dinobotami – powiedział również zdenerwowany Predaking – Ruszała się zadziwiająco szybko i była ledwo widoczna. Wypuszczała energetyczne strzały, które znikały kiedy zadały cios. Jej katana była ostrzejsza od moich pazurów. A jednak nas puściła.

-Co masz na myśli?

-Dinoboty chciały nas wykończyć, ale ona im zakazała.

-Więc wie, co to honor – powiedziałem po cichu – Dobrze, pokarzcie nam miejsce zdarzenia – i wszyscy wybraliśmy się na tajemniczy cmentarz.