sobota, 25 lipca 2015

Rozdział IX - Zmieniła się


Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.

William Wharton


Pamiętam dzień rozpoczęcia wojny jakby to było wczoraj. Wspinałam się z Bee na metaliczne góry. Udało się nam dostać na sam szczyt. Mogliśmy zobaczyć całe miasto Iacon prawie z lotu ptaka. Siedzieliśmy tak, na samym skraju góry i patrzyliśmy. Było spokojnie. W pewnym momencie, usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Odwróciliśmy się, a na niebie ujrzeliśmy ogromny statek, o ciemnych barwach. Wiedzieliśmy, że to nie statek Autobotów. Byliśmy młodzi. Staliśmy wystraszeni, nie mogliśmy się ruszyć. Wtedy rozpoczął się atak. Pierwszy atak Decepticonów. Nie byliśmy na to przygotowani. Tego dnia straciliśmy naprawdę wiele braci i sióstr. Boty na dole walczyły, a my? Staliśmy i patrzyliśmy.

Teraz, kiedy znów leże z Bee i przyglądam się Iacon, to wszystko do mnie wraca. Dużo mocniej niż przez te wszystkie lata. Oglądam miasto, odnowione i przypominam sobie jak stało w gruzach. Nie wiem czy mam płakać, czy cieszyć się. Nie myślałam, że kiedyś będę mogła znów je takie zobaczyć.

-Nie wolałabyś tam zejść? – zapytał niespodziewanie Bee – Nie jesteś już przecież w zakonie, możesz wyjść do innych botów.

-Jako zabójczyni?

-Nie. Jako moja przyjaciółka – uśmiechnęłam się – Powinnaś pójść.

-Sama nie wiem – odwróciłam wzrok – Już tak dużo czasu minęło, od kąt spotkałam się z innymi botami.

-Spotkałaś się ze mną – zaśmiałam się.

-To nie to samo, wiesz to – Bumblebee spojrzał na mnie, ale ja znów odwróciłam wzrok. Nie byłam gotowa na zejście na dół.

 

Oczami Bumblebee

Nadal się jej przyglądałem, ale ona odwróciła wzrok. Nie mogłem uwierzyć, że siedzimy sobie, jakby nigdy nic i rozmawiamy. Byłem pewny, że ją straciłem. Teraz, kiedy ją odzyskałem, ciężko mi wyznać moje prawdziwe uczucia. Ona…jest teraz inna. Zmieniła się i to drastycznie. Nie czuję od niej tego szczęścia co kiedyś. Nie wiem, co stało się w tym zakonie i podczas wojny, ale to chyba nie było nic dobrego. To po niej widać. Często spuszcza głowę, nie chcę iść do innych botów. Została na Cybertronie, żeby pochować wszystkie Autoboty.

Niepewnie chwyciłem ją za rękę, a ona od razu wyrwała dłoń z uścisku. Nadal na mnie nie patrzyła. Zacząłem oglądać ją od góry do dołu. Jej zbroja była w kolorze bardzo ciemnego fioletu, z granatowymi wstawkami, a szkielet był ciemnoszary. Wszędzie miała podoczepiane jakieś ostrza i inne bronie. Najbardziej jednak, zadziwiały mnie jej głębokie blizny na plecach. Niektóre z nich były dłuższe, inne krótsze. Nawet nie wiedziałem co jej spowodowało. Przejechałem palcem po jednej z nich, a Blackstar się wzdrygnęła. Szybko zabrałem rękę, by jej nie niepokoić.

-Kto ci to zrobił? – zapytałem poważnym tonem głosu. Fembotka nie odpowiadała – Blackstar, kto ci to zrobił?

-To nie jest już ważne.

-Oczywiście, że to ważne! Ktoś cię zranił, a ja chcę wiedzieć kto i dlaczego.

-To było dawno, zresztą ja sama na to pozwoliłam! – zamurowało mnie. Czemu pozwoliła się skrzywdzić? – W Zakonie Cieni, była taka zasada, że każdy musi zostać ukarany. Tego dnia, dostałam moje pierwsze zadanie. Miałam zabić szpiega. Kiedy jednak zobaczyłam, jak tuli swoją małą córeczkę – Blackstar zaczęła mówić drżącym głosem – Nie mogłam tego zrobić. Wróciłam do bazy, a mój sensei zaprowadził mnie do ”pokoju tortur”. Tam została mi wymierzona kara.

-Dlaczego nie odeszłaś? Przecież coś takiego…to nie jest ludzkie.

-Chciałam odejść, ale później zrozumiałam, że to mi było potrzebne. Dodało mi sił, by walczyć.

-I zabijać.

-Jeśli to było konieczne – teraz to ja odwróciłem wzrok. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł jej zrobić coś takiego. Za całkiem zrozumiałe zawahanie – Wrócę z tobą do miasta, ale jeszcze nie dzisiaj. Daj mi trochę czasu.

-Jasne, nie ma sprawy – przytuliłem fembotkę na pożegnanie i wstałem – Muszę wracać. Przyjdę jutro.

-Jasne – pomachałem jej na pożegnanie, a ona się uśmiechnęła. Powoli zacząłem schodzić na dół, a kiedy już znalazłem się przy drodze, zmieniłem formę i pojechałem do domu.

 

Oczami Blackstar

Kiedy zszedł, mogłam w spokoju odetchnąć. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Nie znoszę wspominać tego dnia, ale musiałam powiedzieć mu prawdę. Zasługiwał na to. Wytarłam łzy i również wstałam. Musiałam wrócić do Dinobotów, upewnić się, że wszystko dobrze.

Zeszłam z góry i pobiegłam do bazy. Po niecałym cyklu byłam na miejscu.  Wszystko wyglądało normalnie. Swoop latał i przyglądał się nam z powietrza, Slug i Slugle urządzili sobie zapasy, Snarl pewnie ćwiczył w środku, a Grimlock stał tyłem do wszystkich i przyglądał się horyzontowi. Podeszłam do niego i ja także spojrzałam przed siebie. Cmentarz, jaki udało nam się zrobić był większy nawet od Iacon. Wypełniliśmy misję.

-Powinnaś do nich iść – odezwał się niespodziewanie Grim – Autoboty są twoją rodziną.

-Tak jak i wy. Powinniście iść do nich razem ze mną.

-My tam nie pasujemy. Jesteśmy jedynie potworami.

-Nie mów tak Grimlock – złapałam bota za rękę, a on na mnie spojrzał ze smutkiem – Jesteśmy rodziną i nic tego nie zmieni. Nigdy nie byliście potworami i nie jesteście nimi teraz.

-Chyba tylko ty tak uważasz.

-Zapewniam cię, że nie tylko ja – Grimlock znów odwrócił wzrok.

-Wybacz, że go zaatakowałem. Myślałem, że tak będzie lepiej.

-Nie gniewam się. Dobrze zrobiłeś. Inaczej, nie odważyłabym się powiedzieć mu prawdy.

-A kiedy masz zamiar powiedzieć mu prawdę o twoim ojcu? Jesteś przecież córką Prime’a, powinnaś być przywódczynią Autobotów.

-Nie jestem stworzona do rządzenia. Poza tym, lepiej, że nie wie.

-Skoro tak sądzisz – spojrzałam na Grima i bez słowa przytuliłam się do niego. Rodzina. Oni są moją rodziną i nigdy ich nie zostawię.

 

Oczami Bumblebee

Stałem przed Ultra Magnusem i tłumaczyłem się z mojej nieobecności w domu. Nie mogłem powiedzieć mu prawdy, jeszcze nie. Blackstar sama musi to zrobić.

-Czyli jeszcze raz, gdzie byłeś?

-Na przejażdżce. Chciałem odpocząć – Magnus spojrzał na mnie podejrzliwie – Już nawet z domu się nie mogę ruszyć? – zapytałem ironicznie, ale bot tylko spoważniał.

-Uważasz, że to zabawne?

-Czy ja się śmieję?

-Posłuchać Bumblebee, jeżeli nie chcesz mieć kłopotów, powiedz mi, gdzie byłeś.

-Już powiedziałem – Magnus podszedł bliżej mnie.

-Nie wiem, co cię łączy z tą zabójczynią, ale jeżeli zaraz nie powiesz mi kim ona jest to…

-To co? – zapytałem poważnym głosem, a bot zacisnął pięści.

-Ona zabijała. Chciała zabić ciebie.

-Nie znasz jej. Nie jest zła.

-O tym przekonamy się pod koniec dnia – Ultra Magnus odszedł, ale zdążyłem go zatrzymać zanim wyszedł z pokoju.

-Co masz przez to na myśli?

-Wysyłam drużynę by zaatakowała ich bazę. Jeżeli nie będą chcieli rozmawiać, będziemy zmuszeni ich wyeliminować.

-To Autoboty!

-To zagrożenie!

-Nie masz racji! Nie znasz Blackstar, ja znam ją od dzieciństwa, jest dla mnie bliższa niż ktokolwiek inny, nie jest zabójczynią! – w pewnym momencie zrozumiałem, że w gniewie się wygadałem. Magnus patrzył na mnie zadowolony, bo zdobył to, na czym mu zależało.

-Blackstar mówisz? Kiedyś chyba coś o niej słyszałem. To ta, co spadła w przepaść? – jeszcze słowo i mu przywalę – Dziękuję za informację. Przynajmniej będziemy wiedzieć co napisać na jej grobie – dosyć tego! Zacisnąłem pięść i walnąłem bota w twarz. Magnus cofnął się o kilka kroków, ale ja nie przestawałem. Okładałem go pięściami, aż nie padł.  Spojrzałem na moje drżące ręce. Ich wierzchnia część była pokryta energonem. Magnus nie wstawał, ale żył. Nie żałuję mojego czynu. Groził Balckstar, a na to nie pozwolę. Nie patrząc już na niego wyszedłem z pokoju i wybiegłem z budynku. Musiałem ostrzec Blackstar. Jeśli ona albo Dinoboty zaatakują drużynę, to będzie oznaczało wypowiedzenie wojny, a tego chcemy uniknąć. Zmieniłem się w samochód i pojechałem najszybciej jak umiałem.

***

Niedługo później dotarłem na miejsce. Przed wejściem do bazy stał jedynie lider Dinobotów, Grimlock. Podbiegłem do niego trochę niepewnie, ale nie pokazywałem zawahania.

-Muszę porozmawiać z Blackstar. To bardzo ważne.

-Blackstar tu nie ma – odparł donośnym głosem – Poszła do Iacon.

-Co? Dlaczego?

-Nie wiem. Ona nawet mi nie mówi wszystkiego.

-Niech to złom, przecież jeśli ją zobaczą…

-Ma kamuflaż. Poza tym, jest cicha niczym widmo. Nie martw się o nią. Możesz poczekać…

-Nie możemy czekać! Autoboty idą tu po was i tylko ona może ich przekonać, że nie jesteście zagrożeniem – Grimlock otworzył szerzej oczy. Po chwili nic nie mówiąc wszedł do bazy. Szybko pobiegłem za nim. Schodziliśmy w dół, aż doszliśmy do wielkiego głównego pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta botów.

-Swoop! – zawołał Dinobot, a chwilę później przed nami pojawił się mechaniczny pterozaur – Znajdź Blackstar, powiedz jej, że idą do nas Autoboty i musi natychmiast wracać!

-Tak jest! – po słowach Swoopa wszyscy wróciliśmy na powierzchnię i czekaliśmy. Starałem się obmyśleć jakiś plan B, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie minęło nawet dwadzieścia minicykli, a przed nami stanęło około trzydzieści botów, z Ultra Magnusem na czele. Bot przyglądał mi się ze złością. Nie mógł przełknąć tego, że go pokonałem.

-Poddajcie się, a nic wam nie zrobimy! – wykrzyknął nasz „nieustraszony” lider, po czym zaczął się rozglądać najprawdopodobniej w poszukiwaniu Blackstar. No właśnie, Blackstar. Gdzie ty się podziewasz?

1 komentarz: