niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział X - Pojedyncza łza


Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

Joanne Kathleen Rowling


Stałam przed wielkim pomnikiem Optimusa. Używałam kamuflażu, więc nikt mnie nie widział. Mogłam swobodnie poruszać się po ulicach miasta, cyklami mu się przyglądać. Nadal nie mogłam uwierzyć, że już go nie ma. Przez tak długi czas odtrącałam go odtrącałam prawdę, a  teraz? Teraz on odszedł i nie wróci. Już nigdy nie będę mogła się do niego przytulić. Tak strasznie żałuję, że nie poszłam do niego po przybyciu botów na Cybertron. Może wtedy wszystko by się zmieniło? Ale czy zdołałabym go uratować? Sama nie wiem. Pozostaje mi jedynie użalać się nad moimi idiotycznymi wyborami.

Znów spojrzałam na jego twarz. Była spokojna, jak nigdy. Może nawet lekko uśmiechnięta. Przez ten widok i ja się uśmiechnęłam. „Och Optimusie, gdybyś tylko wiedział co ja robiłam przez te kilkaset teracykli” pomyślałam, po czym zaczęłam przechadzać się po mieście.

Kilka cykli później, postanowiłam wrócić do bazy. Powolnym krokiem szłam niezamieszkałymi ulicami Cybertronu. Byłam pewna, że nikt mnie nie zauważy, więc wyłączyłam kamuflaż. Wiał lekki wiatr, było spokojnie.

-Blackstar!- usłyszałam niespodziewanie znajomy głos. Odwróciłam się w jego kierunku i zobaczyłam lecącego Swoopa. Zatrzymał się tuż przede mną i zmienił w robota – Jesteś potrzebna, Autoboty idą w naszą stronę. Możliwe, że są już na miejscu.

-Leć natychmiast do bazy! Będę zaraz za tobą – rozkazałam i oboje ruszyliśmy w stronę naszego domu.


Oczami Bumblebee

-Gdzie ona jest? – zapytał zdenerwowany Ultra Magnus – Gadać!

-Prędzej zginę niż ci to wyjawię – odezwał się Grimlock – I lepiej zmień ton bo za chwilę zostanie z ciebie tylko kupa nic nieznaczącego metalu – Magnus zacisnął pięści i posłał wrogie spojrzenie Dinobotowi.

-Nie chcemy walczyć – odezwałem się, po czym od razu dodałem – Dinoboty nie są zagrożeniem.

-Predacony i drużyna, którą miałeś dowodzić są innego zdania – teraz to ja posłałem mu wrogie spojrzenie – Może zrobimy tak, wydacie mi Blackstar, a ja pozwolę wam w spokoju opuścić Cybertron – Dinoboty zaśmiały się, a jedynie Grimlock stał poważny i lekko zdenerwowany. Pewnie po części na mnie, bo wyjawiłem tożsamość Blackstar.

-Byliśmy na Cybertonie kiedy wy podkuliliście wasze metalowe tyłki niczym jakieś nędzne minicony i uciekliście. To my pochowaliśmy waszych braci!

-A ilu z nich wcześniej zabiliście?! – tym razem to Grimlock się zaśmiał.

-Byliśmy po waszej stronie. Walczyliśmy u boku Autobotów! Nasi pobratymcy zginęli walcząc z Decepticonami! – Ultra Magnus przestał być tak odważny i cofnął się o kilka kroków – Jesteście słabi. Uciekliście, kiedy powinniście walczyć.

-Czasami ucieczka jest jedynym wyjściem – nie spuszczałem z niego wzroku. Miałem przeczucie, że jeszcze moment i zacznie się kolejna wojna – Myślę, że ta rozmowa nie zakończy się na niczyją korzyść. Autoboty, do ataku! – wszystkie boty już miały zaatakować kiedy usłyszeliśmy dobrze znany mi głos.

-Stop! – zawołała, a wszyscy odwrócili się w jej kierunku. I ja patrzyłem na nią z podziwem. Blackstar stała, nie miała na ustach osłonki, nie miała kamuflażu. Pokazała się wszystkim. Za nią stał Swoop. Oboje przyglądali się sytuacji, która wymknęła się nam spod kontroli. Fembotka zaczęła iść w naszą stronę, a wszystkie Autoboty wycelowały w nią z blasterów - Więc tak teraz załatwia się sprawy na Cybertronie? – zapytała spokojnym głosem – Wojnę, wypowiada się trochę odmiennej rasie? Nie ma już czegoś takiego jak sąd? Przecież wszyscy mamy takie same prawa.

-Nie, jeżeli jedni z nas są bezlitosnymi zabójcami – odezwał się Magnus – Dobrze wiemy, kim jesteś.

-Nie oszukujmy się Ultra Magnusie, każdy z nas był podczas wojny bezlitosnym zabójcą, zwłaszcza ty – bot spoważniał – Mam ci przypomnieć? – sam nie wiedziałem co mam myśleć.  Nikt z nas nie wiedział co Magnus robił pod koniec wojny. Wiedzieliśmy jedynie, że po odlocie Autobotów, został na Cybertronie – Nie chcę wojny. Pragnę jedynie, byście zostawili nas w spokoju.

-Jestem skłonny pójść na ugodę. Ale jest jeden warunek. Chcę abyś dołączyła do nowej Gwardii Elitarnej – zamurowało mnie, a fembotka nawet nie zareagowała. Nowa Gwardia Elitarna składa się z najlepszych żołnierzy Cybertronu, ale jest używana jedynie w najniebezpieczniejszych sytuacjach – Zamieszkasz w Iacon i codziennie będziesz się stawiać w mojej siedzibie na kontrolę – spojrzałem na Blackstar, która nadal patrzyła na Magnusa.

-Zgadzam się – powiedziała bez wahania, a bot odwołał armię.

-Bumblebee cię wprowadzi. Do zobaczenia – chwilę później Magnus i jego boty odeszły, a ja jak najszybciej podbiegłem do Blackstar.

-Nie powinnaś się na to zgadzać – powiedziałem poważnym tonem. Fembotka nawet na mnie nie spojrzała.

-Zrobiłam to, co trzeba było zrobić. Jako liderka Dinobotów, muszę za wszelką cenę utrzymać pokój.

-Ultra Magnus nie chce pokoju! Chce władzy absolutnej. On nie nadaje się na lidera!

-Więc kto?! – Blackstar spojrzała na mnie wrogo – Nie ma już Optimusa, ani żadnego innego Prime’a – mówiła drżącym głosem – Kto według ciebie powinien rządzić?

-Nie wiem, ale na pewno nie on – Fembotka spuściła wzrok i bez słowa odeszła w stronę bazy. Ja też się nie odezwałem. Oboje potrzebowaliśmy chwili na osobności. Pośpiesznie przybrałem tryb pojazdu i pojechałem do Iacon.


Oczami Blackstar

Optimusa…już…nie…ma… Te cztery słowa zaprzątają mój umysł już od dłuższego czasu. Bumblebee ma rację. Magnus nie nadaje się na lidera, ale obecnie nie mamy innego kandydata.

Optimusa…już…nie…ma… Cztery słowa, które z dnia na dzień sprawiają, że mój świat staje się coraz czarniejszy, mroczniejszy. Nie ma już światła, które mogłoby mnie poprowadzić.

-Optimusa…już…nie…ma… - jąkam przez płacz. Najpierw straciłam matkę, przyjaciół, dom. Teraz jeszcze on… Przez długi czas mówiłam, że dam radę. Nie dałam. Mówiłam, że zapomnę…kłamałam…

Pukanie do drzwi zmusiło mnie do ukończenia chwili słabości. Szybko otarłam łzy i pozwoliłam wejść gościowi. Był nim Grim, który jak zwykle wie, kiedy potrzebuję rady przyjaciela.

-Wiesz, że on ma rację. Popełniłaś błąd.

-Możliwe, ale musiałam podjąć jakąś decyzję. Ta wydawała mi się najlepsza.

-Powinnaś im powiedzieć prawdę. Powiedzieć kim jesteś.

-I co niby wtedy?! – podniosłam głos – Ogłosiliby mnie ostatnim Primem, którym nawet nie jestem?! Zaczęłabym rządzić Cybertronem? To nie dla mnie. Nie nadaję się.

-Skąd wiesz? Przecież jako nasza liderka całkiem nieźle sobie radzisz.

-Jak widać nie – Grimlock już się nie odezwał. Czasami nawet on nie wie, co ma powiedzieć. Bot bez słowa wyszedł, a ja znów pogrążyłam się we własnych łzach.

***

 Następnego dnia razem z Bee wybrałam się do Iacon. Pierwszą sprawą do załatwienia było zameldowanie się u Magnusa. Na szczęście, to poszło szybko. Bot powiedział kilka słów o środkach bezpieczeństwa i o konsekwencjach, w razie gdybym nie dotrzymała danego słowa. Jeżeli zdradzę Ultra Magnusa, to i ja i Dinoboty będziemy musieli opuścić Cybertron. Ta opcja nie wchodzi w grę, więc muszę przestrzegać zasad. Następnie nadszedł czas na dobranie mi drugiej formy. Podczas wojny prawie nie korzystaliśmy z tej zdolności. Teraz, kiedy mamy drogi szybkiego ruchu, jest ona niezbędna.

Bumblebee zaprowadził mnie do głównego laboratorium, w którym stacjonowali najlepsi wynalazcy Cybertronu. Szliśmy zapełnionym botami korytarzem i nie odzywaliśmy się do siebie. Bee chyba nadal ma do mnie żal za to, co zrobiłam. Nie żałuję jednak tej decyzji. Była konieczna.

Doszliśmy do drzwi, które chyba jako jedyne w tym budynku były otwierane na kod. Bumblebee wpisał kilka liczb i po chwili znaleźliśmy się w dość dużym pomieszczeniu pełnym modeli pojazdów i różnorodnych komputerów. Mimo, że pomieszczenie było duże znajdowało się w nim jedynie kilka botów. Podążałam za Bee w stronę głównego komputera, przy którym stał bot o czerwonym lakierze i szarej zbroi. Stał odwrócony tyłem, ale kiedy tylko usłyszał nasze kroki odwrócił się i ujrzałam jego białą twarz, a na niej czerwone oczy.

-Blackstar, to jest Knock Out – przedstawił bota, a ja podałam mu rękę na powitanie. Knock Out uścisnął ją, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Miło mi cię w końcu poznać, Blackstar. Od zawsze chciałem cię spotkać. Bardzo ciekawi mnie twoja zdolność kamuflażu. Powiedz jak…

-Knock Out! – przerwał mu Bee – Mamy jeszcze sporo roboty, więc lepiej zaczynajmy.

-Już, już, bo jeszcze sobie obwody przegrzejesz – bot znów odwrócił się do komputera, wklikał coś, a na ekranie pojawiło się pięć pojazdów, z tego co pamiętam motocykli – One będą pasować do twojej formy. Proszę, wybieraj – wszystkie maszyny były piękne, ale jedna szczególnie zwróciła moją uwagę. Była wspaniale wyprofilowana, a z boku posiadała rury.

-Wybieram ten – powiedziałam wskazując na motocykl. Knock Out bez słowa powiększył hologram, a ja od razu zabrałam się od skanowania. Po chwili przybrałam nową formę.

-Suzuki Hayabusa, wspaniała maszyna. W wyścigach będziesz niepokonana – znów przybrałam podstawową formę i uśmiechnęła się do bota.

-Dziękuję.

-Nie ma sprawy. Piękny pojazd, dla pięknej fembotki – mówiąc to Knock Out pocałował moją dłoń. Zerknęłam na Bumblebee. Żółty bot pierw się zdziwił, ale potem tylko przewrócił oczami. Zaśmiałam się cicho – Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy.

-Nie wątpię – w tym momencie Bee pociągnął mnie za rękę i bez słowa opuściliśmy laboratorium – Czy on tak zawsze?

-Nie. Pierwszy raz się tak zachowywał – bot miał nadzwyczajnie poważny ton głosu – Pewnie chciał zrobić na tobie dobre wrażenie, żebyś pokazała mu kamuflaż – teraz to ja przewróciłam oczami.

-Czyżbyś był zazdrosny?

-Ja? Skąd że – znów zaśmiałam się, ale na szczęście Bee tego nie słyszał. Resztę drogi szliśmy po chichu.

***

Po kilkunastu minicyklach uświadomiłam sobie gdzie jestem. Jednopiętrowe domki rozpoczęły cykl kilkudziesięciu takich samych. Droga prowadząca do nich była nieskazitelnie czysta. Co chwila mijaliśmy jakiegoś bota.

-Z tego co pamiętam – zaczął Bee – to właśnie w tej okolicy mieszkałaś, gdy byłaś mała.

-Tak. Masz rację – mówiłam szeptem, by przypadkiem się nie rozpłakać. Wspomnienia związane z ojcem i dzieciństwem zaczęły do mnie wracać w prędkości światła. Znów miałam ochotę rozpłakać się, ale kiedy on był obok nie miałam odwagi. Przy nim zawsze starałam się wyglądać na silną, choć w rzeczywistości byłam roztrzęsiona.

-Może dasz radę znaleźć swój dom? Nie zmienialiśmy ich położenia – bez słowa zaczęłam iść przed siebie. Mijałam kolejne domy, aż w końcu dotarłam. Nie różnił się od całej reszty, ale dobrze wiedziałam, że to on. Niepewnie otworzyłam drzwi. Jasne ściany i podłogi sprawiały, że dom wydawał się jeszcze większy. W głównym pomieszczeniu znajdowały się jedynie stół i krzesła, metalowa kanapa i holograficzny telewizor. Z pokoju można się było jeszcze dostać do trzech pomieszczeń – kuchnia, łazienka i sypialnia. Na razie darowałam sobie zwiedzanie i zostałam w głównym pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że znów tu jestem. Przejechałam palcami po ścianie. Tu po raz pierwszy uruchomiłam swój balster. Nie umiałam celować, więc pocisk zrobił dziurę w ścianie. Tata był wściekły…

Otworzyłam drzwi prowadzące do sypialni. Kolejne jasne pomieszczenie, jedynie z kapsułą sypialną. Ręce zaczęły mi się trząść. W pomieszczeniu przelałam więcej łez niż na wojnie. Niestety najgorsze z nich, pamiętam najlepiej.

***

Leżałam w kapsule. Zasypiałam, ale martwiłam się o mamę, która zniknęła bez śladu. Tata poszedł jej szukać, a ja zostałam z wujkiem. Kiedy już prawie usnęłam, usłyszałam jego głos. Krzyczał coś, ale nie mogłam go zrozumieć. Pobiegłam więc do pokoju, a moim oczom ukazały się dwa boty. Wujek miał szarą zbroję, z fioletowym znakiem Autobota. Nieznajomy natomiast był od niego o głowę niższy, miał ciemnoczerwoną zbroję i biały znak.

-Zawiodłeś mnie! – ryknął wuj.

-Nie panie! Przysięgam! Wykonałem zadanie! Ona nie żyje!

-Dobrze wiem, że kłamiesz! To, że spadła w przepaść nie znaczy, że zginęła!

-Ale panie…- bot nie zdążył dokończył, bo ostrze wuja przebiło jego iskrę. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam. Patrzałam na całą sytuację z szeroko otwartymi oczami i ustami. Energon wypływał z piersi bota, a on powoli tracił przytomność. Po chwili jego martwe ciało opadło na ziemię. Nadal się nie odzywałam, a jednak wuj usłyszał mnie i odwrócił się. W jego oczach dało się dostrzec jedynie złość.

Ze strachem i łzami w oczach zamknęłam się w pokoju i schowałam pod łóżko. Łzy leciały siurkiem, a ja nie mogłam się uspokoić. Do tej pory, nikomu nie powiedziałam o tym zdarzeniu…

***

Wspomnienia znów sprawiły, że zaczęłam się trząść. Osunęłam się po ścianie na podłogę, a z mojego oka wypłynęła pojedyncza, olejna łza…

1 komentarz: