Zagłuszanie
bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
Joanne Kathleen Rowling
Droga nie
była bardzo daleka, aczkolwiek musieliśmy jechać po niezabudowanym terenie
Cybertronu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, ujrzeliśmy wielki cmentarz pełen
grobów. Ile zajęło jego stworzenie? Przecież on mógł liczyć setki tysięcy,
nawet miliony Autobotów. Cmentarz był zadbany, więc ktoś musi tu regularnie
zaglądać.
-Jak to
możliwe, że to przeoczyliśmy? – zapytała z niedowierzaniem Arcee.
-Nie mam
pojęcia – odpowiedział Bulk – Pewnie dlatego, że według map w tym miejscu
powinna być jedna wielka dziura.
-Możliwe, że
„Spektra” zmieniła dane w mapach specjalnie. Najwyraźniej nie chciała, by ktoś
odkrył to miejsce.
-Ale
dlaczego? – zdziwiła się Cee – Przecież tu mogą leżeć nasi bliscy!
-Nie wiem
Arcee. O to musielibyśmy się jej zapytać.
-Masz okazję
– ktoś odezwał się znienacka. Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać dookoła w
poszukiwaniu naszej zabójczyni – Dam wam ostatnią szansę – znów usłyszeliśmy
jej głos. Był nieco mroczny i ochrypły, pewnie specjalnie go zmieniła. Chyba,
że taki ma naprawdę – Odejdźcie, a daruję wam życie.
-Nie chcemy
z tobą walczyć – odezwałem się – Pragniemy pokoju!
-A ja,
pragnę samotności. Zostawcie nas w spokoju – w jednej chwili usłyszałem świst
pocisku. Obejrzałem się i ujrzałem energetyczną
strzałę, lecącą prosto na Arcee. W ostatnim momencie zdołałem ją
odepchnąć. Niestety nie mieliśmy ani chwili spokoju. Niespodziewanie, nie
wiadomo skąd przed nami pojawiły się Dinoboty. Bardzo przypominały ziemskie
dinozaury: Tyranozaur Rex, Triceratops, Pterozaur, Stegozaur i Apatozaur.
Musieliśmy stanąć do walki. Predaking zaczął walczyć z Tyranozaurem, Darksteel
z Pterozaurem, Skylnyx ze Stegozaurem, Arcee i Smoke z Apatozaurem a Bulkhead z
Triceratopsem. Ja nie zacząłem walczyć, bo wyraźnie zauważyłem „Spektrę”. Bez
zastanowienia ruszyłem na nią. Zacząłem wypuszczać ciosy, ale ona przed każdym
robiła idealny i bardzo gwałtowny unik. Najlepsze jest to, że robiła je z
zamkniętymi oczami. Była naprawdę świetnie wyszkolona. W końcu zacząłem się
męczyć. Odszedłem od niej o kilka kroków. Przez to „Spektra” dostała tylko
większe pole do popisu. Fembotka podskoczyła i już myślałem, że zamierza mnie
kopnąć, kiedy rozpłynęła się w powietrzu. Stałem w pozycji bojowej, ale nie
miałem pojęcia z której strony zaatakuje. W pewnym momencie poczułem ból w plecach.
Później walnęła mnie w twarz. Starałem się utrzymać równowagę, ale nie było to
łatwe. Jej ciosy rzeczywiście były bezwzględne. Niespodziewanie poczułam jak
jej katana przecina moją nogę. Po chwili zaczął z niej wypływać energon, a
„Spektra” mnie podcięła. Upadłem na ziemię, a ona znów się pojawiła. Fembotka
przycisnęła mnie do ziemi, zbliżyła się do mnie i otworzyła swoje wielkie,
niebieskie oczy. Oczy, które miałem wrażenie, że znam.
-Pamiętaj –
powiedziała normalnym głosem – to twoja ostatnia szansa. Jeżeli jeszcze kiedyś
się tu pojawisz, zabiję cię – w tym momencie poczułem ukłucie w brzuchu i
zorientowałem się, że z rany zadanej jakimś małym ostrzem wypływa energon –
Uważaj na siebie – przeszedł mnie dreszcz, a „Spektra” wstała i wezwała do
siebie Dinoboty, które bez słowa sprzeciwu ruszyły za nią i zniknęły tak
niespodziewanie jak się pojawiły. W tym samym momencie przybiegły do mnie boty
i powoli podniosły. Arcee poprosiła o most i już po chwili znaleźliśmy się w
jego środku.
Oczami
Blackstar
Siedziałam w
moim pokoju i rozmyślałam. Już tyle czasu ukrywamy się przed resztą botów, tyle
czasu żyjemy w cieniu, aż tu nagle zjawia się kilka Predaconów, a Dinoboty
dostają szału. Gdyby ci idioci nie wleźli na nasz teren, wszystko byłoby w
porządku. Ale kiedy zaczęli się przechadzać po cmentarzu, Grimlock i reszta
botów zwyczajnie nie wytrzymali. Gdybym ich nie zatrzymała, zabiliby ich.
Jasne, też ich trochę poharatałam, ale tylko dlatego, żeby odciągnąć Dinoboty.
Dałam im uciec. Ale to co się stało dzisiaj, było już niedopuszczalne.
Ostrzegałam ich, a jednak tu przyleźli. Muszę przyznać, że byłam gotowa ich
zabić. Ale kiedy go zobaczyłam, coś we mnie pękło. Starałam się na niego nie
patrzeć, nie myśleć o nim. Wszystko było na nic. Potem jeszcze ruszył do ataku.
Starałam się go nie ranić, ale przecież musiałam wypaść realnie. Dźgnęłam go
lekko, ale w odpowiednie miejsce. Spokojnie dotrze do lekarza, zanim się
wykrwawi. Jedyny plus naszego nieoczekiwanego spotkania jest taki, że mam
pewność, że nic mu nie jest. Aczkolwiek nie wiem co zrobię, jeśli on odkryje
prawdę.
Z przemyśleń
wyrwał mnie Grimlock, który wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie na łóżku i
spojrzał na mnie, choć ja sama odwróciłam wzrok.
-To był on,
prawda?
-Tak –
odparłam ze łzami w oczach. Grim był jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć.
On zawsze umiał dodać mi otuchy.
-Czemu, po
prostu nie powiesz mu prawdy?
-Pomyśl
Grim, jak on się poczuje, kiedy dowie się, że przez ten cały czas mieszkałam
sobie na Cybertronie?
-Myślę, że
jeśli naprawdę byliście przyjaciółmi, to on to zrozumie.
-A co jeśli
nie? – spojrzałam na Grimlocka, a z mojego oka wypłynęła łza – Nie chcę, żeby
przeze mnie cierpiał – mówiłam drżącym głosem.
-Widzę, że
się boisz. To zrozumiałe. Ale powinnaś o niego walczyć. Walczyć o was – nie
odzywałam się – Zrobisz, jak zechcesz, ale znasz moje zdanie – po tych słowach
Grimlock wyszedł ,a ja zostałam sama. Starałam się wymyśleć, jak odgonić inne
boty od nas, zwłaszcza Bee. Nie mogłam się z nim zobaczyć. Nie dlatego, że nie
chciałam, a dlatego, że nie chciałam by on cierpiał. Żył w przekonaniu, że mnie
już nie ma, a teraz? Nie! Nie mogę mu powiedzieć. Po prostu nie mogę.
Oczami
Bumblebee
Leżałem w
domu. Tylko dlatego, że Ultra Magnus kazał mi zrobić sobie przerwę. Na to
zgodziłem się tylko dlatego, że chciałem w spokoju pomyśleć o ostatnich
wydarzeniach. Wielki cmentarz, znajdujący się na terenie Dinobotów, czyli
pewnie zrobiony przez nich. Ale dlaczego? Same z siebie by na to nie wpadły. To
pewnie „Spektra” im kazała. Oni się jej słuchają. To dosyć dziwne, bo z tego co
wiem, Dinoboty słuchają jedynie swoich. Ale w niej jest coś niezwykłego. W
dodatku, kiedy spojrzałem jej w oczy, miałem wrażenie, że ją znam. Jej głos,
jej sylwetka i te jej oczy. Dobrze wiedziałem, że już je widziałem. Ona czuła
to samo. Inaczej bez wahania by mnie wykończyła. No właśnie. Nie zabiła mnie, a
przecież jest bezwzględną zabójczynią. Co ją do tego przekonało? Muszę się tego
dowiedzieć. Muszę tam wrócić.
***
Udało mi się
niezauważalnie wyjść z domu i pojechać na tajemniczy cmentarz. Na szczęście na
miejscu nie zastałem nikogo. Zacząłem się przechadzać pomiędzy grobami. Nadal
nie mogłam uwierzyć, że nikt go nie zauważył przez cały ten czas. Kiedy tak
oglądałem groby, zauważyłem, że przy większości z nich były imiona botów.
„Spektra” musiała mieć dostęp do spisu poległych. Pewnie zhakowała któryś z
komputerów głównych po opuszczeniu Cybertronu przez Autoboty. Tak udało jej się
zdobyć tożsamości umarłych.
Niespodziewanie
usłyszałem kroki. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się wielki szaro –
czerwono – złoty bot, najprawdopodobniej ten Tyranozaur.
-Daliśmy ci
ostatnie ostrzeżenie – odezwał się donośnym głosem – Teraz już nikt cię nie
uratuje. I choć zranię jej uczucia, to przynajmniej skończą się nasze kłopoty z
Autobotami! – nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, bot zmienił się w Tyranozaura
i ruszył prosto na mnie. Zrobiłem przed nim szybki unik i zacząłem strzelać w
niego z blasterów.
-Jeżeli
teraz popełnisz ten błąd, Autoboty was stąd wygnają. Będziecie dla nich
zagrożeniem. Proszę, pozwól mi pomówić ze „Spektrą”.
-To nie jest
jej imię! – nagle Dinobot uderzył mnie swoim ogonem i upadłem kilkanaście
metrów dalej. Zacząłem wstawać, ale zanim się podniosłem bot złapał mnie
paszczą za rękę i zaczął miotać o ziemię. Nie byłem w pełni sił, a Dinobot miał
niesłychaną siłę. Kiedy w końcu udało mi się uwolnić z uścisku, lider znów
zmienił się w bota, wyciągnął swój miecz i przystawił mi go do gardła – Pozdrów
moich braci w Krainie Wiecznej Wszechiskry – Dinobot już miał zadać ostateczny
cios, kiedy znów ją usłyszałem.
-Stop! –
zawołała w ostatnim momencie, a bot momentalnie się zatrzymał i odsunął ostrze
od mojej szyi – Odejdź Grimlock – niezadowolony Dinobot schował miecz i odszedł
w nieznanym kierunku. W między czasie „Spektra” zaczęła iść w moją stronę.
Nadal miała na ustach osłonkę. Po chwili, była już przy mnie.
-Masz
szczęście, że zdążyłam go powstrzymać. Marny byłby twój los.
-Pewnie tak,
ale dlaczego właściwie mnie uratowałaś? – fembotka odwróciła wzrok – „Spektra”?
-Więc tak
mnie nazywają? „Spektra”? – pokiwałem twierdząco głową – Ładne, ale oczywiste
imię.
-Posłuchaj,
strasznie mnie intrygujesz. Najpierw groziłaś mi śmiercią, potem mnie zraniłaś,
a teraz uratowałaś. Dlaczego? – „Spektra” westchnęła.
-To…skomplikowane.
-Postaram
się zrozumieć. Już wiele razy spotykałem się z dość skomplikowanymi sprawami –
fembotka zaśmiała się, a ja znów miałem wrażenie, że ją znam.
-Zapewne.
Wojna potrafiła nas zadziwić.
-Walczyłaś w
armii czy tylko dla zakonu?
-Zakon,
kiedyś był tajemnicą. I tak, walczyłam w armii na początku wojny. Byłam wtedy
niedoświadczona i głupia. Porywałam się na niebezpieczeństwa i to mnie zgubiło.
-Znam to
skądś – „Spektra” spojrzała na mnie. Wydawała się taka znajoma. Wiedziałem, że
skądś znam te jej oczy – To…byłaś ranna na wojnie?
-Owszem. Dla
większości, byłam martwa. Ale Zakon Cieni przywrócił mnie do życia. Tak zaczęła
się moja przygoda, moje nowe życie – nie mogłem się powstrzymać. Zbliżyłem się
do niej i złapałem za rękę. Co najdziwniejsze, ona jej nie wyrwała, a jedynie
mocniej ścisnęła. Spojrzałem na nią. Miała spuszczoną głowę i wpatrywała się w
ziemię – Kaon to nie przelewki – szepnęła, a ja otworzyłem szerzej oczy.
Złapałem ją za brodę i zmusiłem do spojrzenia na mnie. Miałem wrażenie, że
jeszcze chwila i fembotka się rozpłacze. Jeszcze chwila i przysięgam, że mi
także puszczą nerwy. Po chwili osłonka na usta „Spectry” zniknęła, a ja
zamarłem. Cofnąłem się o kilka kroków i wpatrywałem w fembotkę.
-Blackstar?
Oczami
Blackstar
-Blackstar?
– zapytał z niedowierzaniem.
-Bee –
szepnęłam.
-Ale…jak to
możliwe?
-To długa
historia i już nie ważna – spuściłam wzrok, ale on podszedł do mnie i złapał
mnie za ramiona. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy – Jesteś w stanie mi
wybaczyć?
-Żartujesz
sobie – Bumblebee przytulił mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu – Tak
strasznie się cieszę, że tu jesteś. Myślałem, że cię straciłem.
-Wiem i
przepraszam, ale nie mogłam wrócić. Takie były zasady zakonu.
-To już nie
ważne. Ważne jest tylko to, że żyjesz – po moim policzku spłynęła łza. Tak
strasznie się bałam, że jeśli Bee się dowie, nie będzie chciał mnie znać. A
jednak, jest prawdziwym przyjacielem. Znów oparłam głowę na jego ramieniu, a on
mocniej mnie przytulił – Już nigdy więcej cię nie opuszczę – „Ja też”
powiedziałam w myślach i wtuliłam się w Bumblebee, by już nigdy go nie
puszczać.
To chyba była wyczekiwana chwila, nie? Piszcie, co sądzicie o rozdziale. Od razu powiem, że tutaj wpisy będą pojawiać się co sobota z wyjątkiem jutra (wyprawa nad rzekę). Do tego opowiadania mam już napisane siedem rozdziałów, więc nie powinno być żadnych problemów. Do Zagłady nie został żaden, ale mam wiele czasu, więc raczej powinnam coś napisać do przyszłego piątku/soboty.
Pozdrawiam i miłej nocy ;-)
***Niki***
Tak! Najbardziej wyczekiwany moment! :) Ciekawa jestem co będzie dalej, rozdział wspaniały. ^^
OdpowiedzUsuń~ Ave Cezar