Z racji tego, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się wiele komentarzy dziś wtawiam kolejnego posta, a kolejny pojawi się w niedzielę około południa. Bardzo się cieszę z każdego komentarza, oby tak dalej. Możecie mnie pytać o wyszystko. O fabułę, o bohaterów o kolejne rozdziały. Zawsze oopowiem. Teraz jeszcze sprawy organizacyjne. Rozdział do Transformers Prime Zagłada pojawi się w sobotę. Między 29.06 a 8.07 nie pojawi się żadny rozdział, gdyż wyjeżdżam do Włoch ma kolonie. Kiedy wróce na pewno dodam kolejne rozdziały. Miłej lektury ;-)
Niektóre
drogi trzeba pokonywać samotnie.
Suzanne Collins
Wybuch.
Jeden wielki wybuch wybudził mnie ze snu. W jednej chwili zerwałam się i
wybiegłam z pokoju. Korytarz stał w płomieniach, a wszędzie walały się gruzy.
Co się stało? Nie miałam bladego pojęcia. Zaczęłam biec w stronę głównej sali
treningowej. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam jedynie Drifta. Podeszłam do
niego, ale on cofnął się ode mnie o parę kroków.
-Drift, co
się stało? – nim bot zdążył się odezwać ktoś strzelił mu w plecy. Autobot
powoli upadł, a moim oczom ukazał się Prowl – Co ty wyprawiasz?!
-Ratuję ci
życie – bot podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę. Razem szliśmy korytarzem
w stronę wyjścia.
-Co się
dzieje?!
-Wszystko ci
wyjaśnię, ale musimy się stąd wydostać – szybkim ruchem Prowl wrzucił mnie do
jednej z kapsuł, które dawniej były używane do transportu energonu. Nasi
technicy je udoskonalili i teraz w mgnieniu oka można się w nim wydostać z
bazy.
-A co z
mistrzem?
-Kazał mi
cię uratować – bot usiadł obok mnie i zamknął okrągłą kapsułę.
Nim zdążyłam
się sprzeciwić odpalił ją i już po chwili zostaliśmy wystrzeleni. Ciśnienie
było zbyt wysokie i nie mogłam nawet się ruszyć. Po niedługiej chwili byliśmy
na powierzchni. Przelecieliśmy jeszcze kawałek drogi, aż kapsuła zatrzymała się
o jakiejś gruzowisko. Powolnie wyszłam z maszyny. Nie bardzo wiedziałam co się
dzieje, ponieważ strasznie kręciło mi się w głowie. Upadłam na kolana, by jakoś
to odreagować. W tym czasie Prowl wygramolił się z kapsuły i również upadł na
ziemię. Kiedy w końcu odzyskałam pełną świadomość, wstałam i pomogłam botowi
się podnieść.
-Co się tam
stało, Prowl?
-Zostaliśmy
zaatakowani przez Decepticony. Ich siły były zbyt wielkie.
-Ale jak to
możliwe? – chwyciłam się za głowę. Ktoś musiał ich do nas doprowadzić.
-Zostaliśmy
zdradzeni – Prowl spuścił głowę – Drift zdradził.
-Sukinbot!
Wiedziałam, że maczał w tym palce! Chciał się zemścić bo mistrz traktował mnie
inaczej!
-Tu nie
chodzi tylko o ciebie! – bot podniósł głos, a ja cofnęłam się o kilka kroków –
Drift chciał przejąć zakon, ale mistrz mu nie pozwolił. Shadow kazał mi cię
wytrenować, żebyś w przyszłości odzyskała nasze dziedzictwo. Ale to wszystko
stało się dlatego, że Shadow przyznał, że jestem lepszy od Drifta. Zdrajca się
zdenerwował i poszedł do Megatrona, a on dał mu armię zdolną rozgromić nasze
siły – nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak on mógł nas zdradzić? Mistrz mu
ufał, a on spiskował za jego plecami.
-A co z
mistrzem?
-Został w
bazie.
-Co?!
Zostawiłeś go tam?!
-Kazał mi
cię ratować! –posłałam Prowlowi groźne spojrzenie.
-Tu nie
chodzi tylko o mnie – bez słowa zaczęłam biec w kierunku bazy. Bot mnie wołał,
próbował zatrzymać, ale nie słuchałam go. Nie mogłam tak po prostu zapomnieć o
Shadow.
***
Po niecałym
cyklu byłam na miejscu. Wylądowaliśmy dalej niż podejrzewałam. Baza była jednym
wielkim złomowiskiem. Wszystko było zniszczone. Korytarze zasypane gruzem i
ledwo możliwe do przejścia. Wszędzie leżeli martwi przyjaciele…
Kiedy
doszłam do sali treningowej, nie zastałam nic więcej niż zniszczenia. Sufit był
zawalony, ściany przedziurawione. Powoli przeszukiwałam gruzy w poszukiwaniu
jakiś ocalałych. Nic. Żadnej żywej duszy.
-Blackstar –
niespodziewanie usłyszałam jak ktoś szepce moje imię.
Odwróciłam
się w kierunku głosu i ujrzałam przysypanego kawałkami sufitu Shadow. Podbiegłam
do niego i zaczęłam ściągać gruz z jego ciała. Niektóre kawałki były naprawdę
ciężkie. Dziwię się, że mistrz przeżył. Kiedy w końcu udało mi się zdjąć z
niego gruz, zobaczyłam, że mistrz jest ranny. W jego brzuchu była rana,
najprawdopodobniej zadana kataną. Przeszyła Shadow na wylot. Zacisnęłam ranę
ręką, ale energon nadal z niej wypływał.
- Wyjdziesz
z tego mistrzu, obiecuję.
-Nie – ledwo
co powiedział Shadow – Nie ma już dla mnie ratunku. Musisz…musisz mnie
zostawić.
-Nie ma
mowy! Nie opuszczę cię.
-Wiesz, że
mi nie pomożesz. Musisz nauczyć się dawać innym odejść – z moich oczu zaczęły
wypływać olejne łzy. Nie mogłam stracić kolejnej ukochanej osoby – Musisz żyć.
Musisz uratować Cybertron – Shadow złapał mnie za rękę i podał mi małe
pudełeczko.
-Co to jest?
-Przyszłość.
Zawartość tego pudełeczka, zapewni ci trening, uzbrojenie, kryjówkę i przede
wszystkim cele – mistrz spojrzał mi prosto w oczy – Nie poddawaj się Blackstar.
Pamiętaj, że możesz stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie – po tych słowach
Shadow zaczął powoli zamykać oczy. Złapałam go za rękę i trzymałam jak
najmocniej mogłam. Łzy spływały po moich policzkach, a ja miałam taka ochotę
krzyczeć. Już po chwili, Shadow połączył się z Primusem…
***
Szłam
ulicami zniszczonego Cybertronu i oglądałam pudełeczko od Shadow. Nie
wiedziałam jak mam je otworzyć. Z każdej strony było identyczne. Do tego mistrz
niejasno wyjaśnił mi, co jest w środku. I jeszcze te słowa… Możesz stracić
wiarę w nas, ale nigdy w siebie. Co miał na myśli? Nie mam pojęcia, czy
kiedykolwiek się tego dowiem.
Zatrzymałam
się przed jednym ze zniszczonych domów. Weszłam do środka i trochę odreagowałam
sytuację. Dalej starałam się otworzyć pudełeczko, ale żaden sposób nie
przychodził mi do głowy. Nagle mnie olśniło. Kiedy przyjrzałam się bliżej
pudełku zobaczyłam, że na jednej ze stron ma wygrawerowane jakieś znaki.
Przejechałam po nich palcem, a pudełko zaczęło świecić. Po chwili urządzenie
zmieniło się w dość dużą księgę. Powoli otworzyłam ją i zobaczyłam spis treści.
Techniki walki, bronie ninja, kamuflaż. Wszystko czego potrzebuję na
przyszłość. Była tam też lista kryjówek, które miały być użyte w razie
ewentualnej ewakuacji. Niestety, nie zdążyliśmy ich użyć. Jedna z kryjówek była
blisko. Jedynie cykl drogi. Warto ją sprawdzić. Wyszłam z domu i zaczęłam iść w
stronę kryjówki.
***
Po niecałym
cyklu byłam na miejscu. Podziemna baza stała przede mną otworem. Powolnie
wsunęłam pudełko w wyznaczone miejsce, a po chwili metalowe drzwi się
otworzyły. Przede mną długa droga w dół. Zabrałam z powrotem pudełko i zaczęłam
schodzić. Po kilku minicyklach moim oczom ukazała się wielka sala treningowa,
bardzo podobna do tej z poprzedniej bazy. Wszędzie stały manekiny do ćwiczeń, a
na ścianach wisiała broń. Z sali rozchodziły się kolejne korytarze,
najprawdopodobniej prowadzące do zbrojowni, sypialni i innych sal treningowych.
Poszłam jednym z nich i dotarłam do sypialni. Wybrałam sobie pokój miejscem na
katanę. Tylko tym różnił się od innych. Byłam trochę zmęczona, więc położyłam
się na łóżku i zasnęłam.
***
Następnego
dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Chciałam jak najszybciej zabrać się za
trening. Zrobiłam sobie porządną rozgrzewkę i zaczęłam uczyć się ciosów z
książki od Shadow. Były w niej najróżniejsze techniki, od prostych ciosów „ulicznych”
po zaawansowane techniki starożytnych sztuk walki. Było w czym wybierać, ale ja
nie lubię chodzić na łatwiznę. Od razu przeszłam do najtrudniejszych ciosów.
***
Kiedy
nadeszła noc. Postanowiłam zająć się którymś z moich celów. Lista była długa,
ale w końcu wybrałam Firebreakera, płatnego zabójcę conów. W ledwo działającym
komputerze bazy znalazłam jego obecne położenie. Kaon – stolica Decepticonów.
Ciężko będzie się tam dostać, ale dam radę. Zabrałam swoją broń i ruszyłam do
Kaon.
Droga była
długa, bo na miejsce dotarłam dopiero po kilkunastu cyklach. Wszędzie roiło się
od deceptów, więc korzystałam z kamuflażu. Niestety, działał jedynie
kilkanaście sekund. Muszę go kiedyś udoskonalić. Czasami zabijałam jakiegoś
cona, co nie sprawiało mi trudności. W końcu udało mi się dojść do kryjówki
Firebreakera. Był nią mały statek kosmiczny. Po cichu weszłam przez drzwi, a
moim oczom ukazał się śpiący bot, o fioletowo - zielonej zbroi. Powolnie
podeszłam do niego i wyciągnęłam katanę. W tym samym momencie con obudził się i
uniknął ostrza w ostatnim momencie. Przeciwnik szybko uruchomił blastery i
zaczął we mnie strzelać. Robiłam dokładne uniki, a kiedy w końcu nadarzyła się
okazja, włączyłam kamuflaż. Con wyłączył broń i zaczął mnie wypatrywać. Nim
zdołam mnie usłyszeć, przebiłam jego iskrę kataną. Firebreaker powoli upadł na
ziemię, a energon zaczął z niego wypływać. Patrzyłam na niego z wyższością, bo
wiedziałam, że pokonałam go z większą łatwością niż kogokolwiek innego. Nauki
Shadow nie poszły na marne.
Schowałam
katanę i wyrzuciłam ciało cona na zewnątrz statku. Postanowiłam, że zatrzymam
sobie maszynę. Usunęłam urządzenie namierzające i wystartowałam. Ustawiłam kurs
i od razu zajęłam się nauką nowych ciosów. W końcu mam jeszcze dużo imion z
listy do skreślenia.
Rozdział jak zwykle cudowny *.* dziewczyno uwielbiam cię!
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ♥
Uwaga pytanie: Kiedy pojawi się Arcee i reszta?
Jeśli chodzi o tę postać to mam tak zwany "Syndrom przesadnego uwielbienia" i nie mogę się doczekać (*^▽^*)
Pozdrawiam 😘 :*
Oh, pochlebiasz mi :D Arcee, Bee i reszta pojawią się za kiedy wrócę z kolonii, czyli ósmego albo dziewiątego, zależy od godziny powrotu ;-)
UsuńPozdrawiam i miłej nocy :-)
***Niki***
Jej! Kolejny rozdział! Co tu dużo mówić? Wspaniały rozdział i oby tak dalej! (Miłego wyjazdu!). ^^ ~ Ave Cezar
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńPozdrawiam
***Niki***
Napisz coś o ironhide
OdpowiedzUsuńIronchide raczej nie pojawi się w tym opowiadaniu, ale w Transformers Prime Zagłada jest o nim dużo ;-) Zapraszam :-)
Usuńhttp://transformersprimez.blogspot.com/
Pozdrawiam i miłego wieczoru ;-)
***Niki***
ps. Może coś wykombinuję ;-)