Nadal siedzę
z Wheiljackiem na skraju Machu Picchu. Nadal czuję się tak magicznie. Nic nie
może zepsuć mi tej chwili.
-Wheiljack,
Blackstar-no nie! Tylko nie Ratchet!
-Tak
doktorku-zgłosił się jackie.
-Musicie
natychmiast wracać do bazy.
-Coś się
stało-zapytałam.
-Wszystko
wam wyjaśnię w bazie. Otwieram most-rzeczywiście, po chwili ujrzeliśmy most.
Oboje ruszyliśmy w jego stronę. Gdy byliśmy już po drugiej stronie,
zobaczyliśmy że wszystkie boty wpatrują się w coś na ekranie komputera.
Podeszliśmy bliżej, a na ekranie głównego komputera ujrzeliśmy jak cony
wykopują coś ze skał.
-Co one
zbierają-zapytałam
-Nie wiemy.
Są na terenie ludzkich terenów kampingowych, stąd mamy obraz z kamery tam
umieszczonej.
-To co, czas
iść na łowy-zaproponował jackie.
-Nie tym
razem Wheiljack-powiedział Optimus-razem z resztą drużyny uzgodniliśmy że
wyślemy jednego zwiadowcę, by odkrył co Decepticony wydobywają.
-Wybacz
Optimusie, ale to głupi plan. To co wydobywają, to z pewnością energon.
-Nie mamy
pewności wiemy że od tygodnia Decepticony kradną sprzęt z ludzkich
laboratorium-powiedział Ratchet-ale nie wiemy po co. Do tego nadajnik na ich
statku został wyłączony, więc nie znamy ich pozycji.
-Zadaniem
zwiadowcy będzie odkryć co Decepticony zbierają, a także przyczepić im
nadajnik-dodał Optimus.
-Ok, teraz
to zaczyna przypominać plan. Kogo wyślecie-zapytałam.
-Wheljacka,
jeśli nie ma nic przeciwko-zaproponował Optimus.
-No jasne że
nie mam nic przeciwko-powiedział wesoło jackie - chętnie pójdę na tę misję-po
tych słowach, Ratchet wręczył Wheiljackowi nadajnik i odpalił most. Ale ja
musiałam jeszcze coś powiedzieć jackiemu.
-Wheiljack-zawołałam-muszę
ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
-Proszę,
uważaj na siebie. Nie chce cię stracić.
-Nie
stracisz, obiecuję-rzuciłam się Wheiljackowi na szyję i pocałowałam w policzek.
On przytulił mnie jeszcze mocniej, a potem odszedł. Gdy zniknął, podeszłam
szybko do komputera. Musiałam widzieć co się dzieje. Wpatrywałam się w ekran, a
jednak nie zauważyłam Wheiljacka. Nagle, usłyszałam jego głos.
-Widzę co
oni wykopują-powiedział.
-Energon? - zapytałam.
-Tak, ale
czerwony.
-Niemożliwe-czerwony
energon jest bardzo rzadko spotykany. Dzięki niemu, robot staje się szybszy.
-Muszą
budować coś nap…-w jednej chwili, sygnał się urwał.
-Wheiljack?
Jackie odezwij się-nie było ani chwili do stracenia-Ratchet, odpal most.
-Ale nie
wiemy czy…
-Odpalaj,
albo ja to zrobię! - ryknęłam, a Ratchet wykonał polecenie. Jeśli jackie ma
kłopoty, a cony mają czerwony energon, to będę potrzebowała czegoś naprawdę
silnego. Szybko pobiegłam w stronę Gwiezdnego Ostrza, które na razie stało obok
głównego komputera. Podniosłam je z wielką łatwością, a ono zaczęło świecić.
Gdy most się otworzył, ruszyłam jako pierwsza. Niestety gdy dotarłam na
miejsce, Wheiljacka już nie było. Jedyne co zobaczyłam to oddalający się statek
conów. Już chciałam do niego polecieć, ale Optimus mnie zatrzymał.
-Nie leć tam
sama, proszę-kilka łez wypłynęło z mojego oka.
-Zgoda-ale i
tak musiałam coś zrobić. Wzięłam wielki zamach i wypuściłam z ostrza
energetyczną falę, która uderzyła w statek conów. To jednak nic nie dało. Po
chwili, po statku nie było żadnego śladu. Padłam na kolana i zaczęłam płakać.
Dopiero teraz zrozumiałam że Wheiljack był jedyną rzeczą jakiej brakowało mi do
szczęścia. Był moją miłością.
Mija miesiąc
od zniknięcia Wheiljacka. Próbujemy go namierzyć, ale na próżno. Decepticony
też się nie pokazują. Nie mamy żadnego śladu.
-Blackstar-przyszła
Fly. Tak dawno jej nie widziałam-dobrze się czujesz?
-Jest
ok-jest jak najbardziej nie ok.
-Już wiem co
się stało. Wybacz że tak długo mnie nie było.
-Masz swoje
życie.
-Ale ty
jesteś moją przyjaciółką. Powinnam cię wspierać w trudnych chwilach.
-Samo to że
tu jesteś mi pomaga. Boty niby pocieszają, mówią że będzie dobrze, ale to tylko
przypomina mi o bólu.
-Czasami,
pomaga tylko płacz.
-Tobie
pomaga?
-Tak. W
końcu łzy to słowa, których serce nie potrafi powiedzieć-uśmiechnęłam się do
Fly, a ta odwzajemniła uśmiech. Przez ten jeden moment znów czułam się
szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz