piątek, 21 listopada 2014

Rozdział XIX - Nawet najtwardsi mają chwile kiedy potrzebuję klęknąć

Tęsknota, jest najgorszym bólem, ale bez niej, nie zrozumiemy miłości.
 
Nadal siedzę z Wheiljackiem na skraju Machu Picchu. Nadal czuję się tak magicznie. Nic nie może zepsuć mi tej chwili.

-Wheiljack, Blackstar-no nie! Tylko nie Ratchet!

-Tak doktorku-zgłosił się jackie.

-Musicie natychmiast wracać do bazy.

-Coś się stało-zapytałam.

-Wszystko wam wyjaśnię w bazie. Otwieram most-rzeczywiście, po chwili ujrzeliśmy most. Oboje ruszyliśmy w jego stronę. Gdy byliśmy już po drugiej stronie, zobaczyliśmy że wszystkie boty wpatrują się w coś na ekranie komputera. Podeszliśmy bliżej, a na ekranie głównego komputera ujrzeliśmy jak cony wykopują coś ze skał.

-Co one zbierają-zapytałam

-Nie wiemy. Są na terenie ludzkich terenów kampingowych, stąd mamy obraz z kamery tam umieszczonej.

-To co, czas iść na łowy-zaproponował jackie.

-Nie tym razem Wheiljack-powiedział Optimus-razem z resztą drużyny uzgodniliśmy że wyślemy jednego zwiadowcę, by odkrył co Decepticony wydobywają.

-Wybacz Optimusie, ale to głupi plan. To co wydobywają, to z pewnością energon.

-Nie mamy pewności wiemy że od tygodnia Decepticony kradną sprzęt z ludzkich laboratorium-powiedział Ratchet-ale nie wiemy po co. Do tego nadajnik na ich statku został wyłączony, więc nie znamy ich pozycji.

-Zadaniem zwiadowcy będzie odkryć co Decepticony zbierają, a także przyczepić im nadajnik-dodał Optimus.

-Ok, teraz to zaczyna przypominać plan. Kogo wyślecie-zapytałam.

-Wheljacka, jeśli nie ma nic przeciwko-zaproponował Optimus.

-No jasne że nie mam nic przeciwko-powiedział wesoło jackie - chętnie pójdę na tę misję-po tych słowach, Ratchet wręczył Wheiljackowi nadajnik i odpalił most. Ale ja musiałam jeszcze coś powiedzieć jackiemu.

-Wheiljack-zawołałam-muszę ci coś powiedzieć.

-Co takiego?

-Proszę, uważaj na siebie. Nie chce cię stracić.

-Nie stracisz, obiecuję-rzuciłam się Wheiljackowi na szyję i pocałowałam w policzek. On przytulił mnie jeszcze mocniej, a potem odszedł. Gdy zniknął, podeszłam szybko do komputera. Musiałam widzieć co się dzieje. Wpatrywałam się w ekran, a jednak nie zauważyłam Wheiljacka. Nagle, usłyszałam jego głos.

-Widzę co oni wykopują-powiedział.

-Energon? - zapytałam.

-Tak, ale czerwony.

-Niemożliwe-czerwony energon jest bardzo rzadko spotykany. Dzięki niemu, robot staje się szybszy.

-Muszą budować coś nap…-w jednej chwili, sygnał się urwał.

-Wheiljack? Jackie odezwij się-nie było ani chwili do stracenia-Ratchet, odpal most.

-Ale nie wiemy czy…

-Odpalaj, albo ja to zrobię! - ryknęłam, a Ratchet wykonał polecenie. Jeśli jackie ma kłopoty, a cony mają czerwony energon, to będę potrzebowała czegoś naprawdę silnego. Szybko pobiegłam w stronę Gwiezdnego Ostrza, które na razie stało obok głównego komputera. Podniosłam je z wielką łatwością, a ono zaczęło świecić. Gdy most się otworzył, ruszyłam jako pierwsza. Niestety gdy dotarłam na miejsce, Wheiljacka już nie było. Jedyne co zobaczyłam to oddalający się statek conów. Już chciałam do niego polecieć, ale Optimus mnie zatrzymał.

-Nie leć tam sama, proszę-kilka łez wypłynęło z mojego oka.

-Zgoda-ale i tak musiałam coś zrobić. Wzięłam wielki zamach i wypuściłam z ostrza energetyczną falę, która uderzyła w statek conów. To jednak nic nie dało. Po chwili, po statku nie było żadnego śladu. Padłam na kolana i zaczęłam płakać. Dopiero teraz zrozumiałam że Wheiljack był jedyną rzeczą jakiej brakowało mi do szczęścia. Był moją miłością.

 

Mija miesiąc od zniknięcia Wheiljacka. Próbujemy go namierzyć, ale na próżno. Decepticony też się nie pokazują. Nie mamy żadnego śladu.

-Blackstar-przyszła Fly. Tak dawno jej nie widziałam-dobrze się czujesz?

-Jest ok-jest jak najbardziej nie ok.

-Już wiem co się stało. Wybacz że tak długo mnie nie było.

-Masz swoje życie.

-Ale ty jesteś moją przyjaciółką. Powinnam cię wspierać w trudnych chwilach.

-Samo to że tu jesteś mi pomaga. Boty niby pocieszają, mówią że będzie dobrze, ale to tylko przypomina mi o bólu.

-Czasami, pomaga tylko płacz.

-Tobie pomaga?

-Tak. W końcu łzy to słowa, których serce nie potrafi powiedzieć-uśmiechnęłam się do Fly, a ta odwzajemniła uśmiech. Przez ten jeden moment znów czułam się szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz