sobota, 12 września 2015

Rozdział XV - Blizny wojenne


Wybaczyć jest łatwo. Zaufać? Trochę trudniej.

Wszędzie leżały połamane drzewa, rozkopana ziemia, a na niej ślady wielkich stóp Cybertronian. Czym dalej szliśmy, tym zniszczenia były większe. Musimy szybko znaleźć te boty, zanim doszczętnie zniszczą to miejsce.

-Powinniśmy się rozdzielić – zasugerowałam – Tak szybciej ich znajdziemy.

-Zgadzam się – powiedział Bee – Bulkhead, Wheiljack i Miko pójdą na północ, Arcee i Jack na wschód, a ja i Blackstar…

-Pójdę sama Bee. Tak będzie szybciej.

-Skoro tego chcesz. Pójdę z Arcee i Jackiem na wchód, a ty na zachód – kiwnęłam głową i pobiegłam w moją stronę. Nie chciałam na razie rozmawiać z Bee. On by mnie rozpraszał. Poza tym, wolę działaś sama.

***

Po kilkunastu minicyklach wędrówki przez zgliszcza, usłyszałam odgłosy walki. Szybko podbiegłam w ich stronę i ujrzałam dwa walczące boty, które niegdyś bardzo dobrze znałam. Prowl i Drift. Jak zawsze ze sobą rywalizują. Drift powalił Prowla na ziemię, więc musiałam zareagować. Włączyłam kamuflaż i po cichu podeszłam do bota. Zaszłam go od tyłu i kiedy miał przebić iskrę Prowla kataną, przyłożyłam mu shuriken do gardła, a następnie wyłączyłam kamuflaż.

-Zostaw go w spokoju Drift i poddaj się – bot wypuścił katanę z rąk i podniósł je w górę .

-Blackstar, no proszę. Dawno się nie widzieliśmy.

-Miałam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Zapłacisz mi za twoją zemstę.

-To się okaże – po tych słowach Drift kopnął mnie w kolano i zmusił do uwolnienia go. Potem zadał cios pięścią w mój brzuch, a dokładnie w starą ranę po torturach.  

Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś może się ona odezwać. Teraz znów czułam niesłychany ból, który zmusił mnie do uklęknięcia. Drift chciał mnie wykończyć, ale w chwili kiedy miał to zrobił zaatakował go Prowl. Nie mogłam się ruszyć, więc postanowiłam wezwać pomoc.

-Tu Blackstar. Znalazłam boty. Proszę o pomoc.

-Już lecimy – odezwał się Wheiljack – Nic ci nie jest?

-Jest dobrze. Tylko uważajcie, to wyszkoleni zabójcy z Ligii Cienia. Drift jest nieobliczalny.

-Zaraz będziemy Blackstar – usłyszałam głos Bumblebee – spróbuj ich jakoś zatrzymać.

-Postaram się.

Powoli się podniosłam i wyciągnęłam łuk. Uruchomiłam kołczan i wyciągnęłam z niego strzałę. Naciągnęłam cięciwę i posłałam ją Driftowi prosto w rękę, w której trzymał katanę. Strzała trafiła idealnie, a Decepticon upuścił ostrze. Wtedy Prowl uderzył go w twarz, a Dift upadł. Nie podniósł się, stracił przytomność. Następnie Prowl podszedł do mnie i pomógł usiąść na konarze drzewa.

-Jesteś cała?

-Tak, to tylko stara rana. Nic mi nie jest – złapałam się za ranę, która nadal strasznie mnie bolała. Starałam się jednak tego nie pokazywać. Wtedy z lasu nadbiegli Jackie, Bulk i Miko – Nie atakujcie. To jest Prowl, mój stary przyjaciel.

-A rozumiem, że nieprzytomny to Drift? – zapytała retorycznie Miko, a ja uśmiechnęłam się lekko.

Bulkhead podszedł do cona, by go skuć, kiedy niespodziewanie Dift ocknął się i uderzył go w twarz. Szybko poniósł się i przybrał pozycję do walki. Bulk już miał mu oddać, ale decept złapał jego rękę i przerzucił go przez ramię. Do akcji wkroczył Wheiljack, ale i jego znokautował. W końcu Prowl ruszył do ataku. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Miko. W końcu zauważyłam ją kryjącą się na drzewie. W rękach trzymała pistolet wycelowany w Drifta. Czekała tylko na odpowiedni moment. Ten nastał, kiedy con powalił Prowla. Dziewczyna wystrzeliła, a kula trafiła idealnie w klatkę piersiową, najprawdopodobniej przebijając iskrę. Drift zrobił głęboki wdech, po czym złapał się za ranę, a jego nogi ugięły się pod nim. Miko wystrzeliła kolejny pocisk, który tym razem trafił Decepticona w gardło. Dziewczyna zeskoczyła z drzewa i podeszła do cona.

-Masz najwyżej dziesięć minut, zanim twoja iskra zgaśnie. Już zaczął wypływać z niej energon, więc krwotok wewnętrzny masz gwarantowany. Do tego za trzy minuty stracisz przytomność, a za pięć przestaniesz samodzielnie oddychać. Bez pomocy medyka nie przeżyjesz, dlatego radzę ci, poddaj się – Drift już całkiem położył się na ziemi i starał oddychać. Chwilę później dotarli do nas Bumblebee, Arcee i Jack. Widok leżącego na ziemi cona nieco ich zdziwił – Bee, czy byłbyś tak dobry i skuł Drifta? Jeżeli ma przeżyć, potrzebuje natychmiastowej pomocy Ratcheta.

-Nie ma sprawy – Bumblebee podszedł do decepta, który ani myślał sprzeciwiać się przy zakładaniu kajdan.

Nim most kosmiczny został otwarty, Wheiljack, Bulkhead i Prowl zdążyli się wybudzić. Wszyscy z niedowierzaniem przyglądali się Miko, która była z siebie bardzo zadowolona.

-Jak ty go pokonałaś Miko? – zapytał Bulk.

-Po odpowiednim treningu i kilku lekcjach anatomii z Ratchetem to pryszcz. Wystarczy trafić dokładnie w pierwszą osłonkę iskry, żeby zaczął z niej wypływać energon. Już po chwili ofiara zaczyna mieć problemy z funkcjonowaniem.

-Jednym słowem to była popisówka Miko – skrócił wyjaśnienia dziewczyny Jack.

Kiedy już Bee i Bulk wnieśli Drifta do bazy przyszła pora na nas. Szłam bardzo powoli, uważając na ranę, która nadal bolała. Po przybyciu na miejsce Ratchet zajął się pacjentem, a ja usiadłam, żeby odpocząć. Niestety nie miałam długiej chwili wytchnienia bo już po chwili dosiadł się do mnie Prowl. Z jednej strony cieszyłam się, że go widzę, ale z drugiej nadal miałam mu za złe jego opuszczenie mistrza. Uciecha jednak wzięła górę i gdy bot tylko się przysiadł, przytuliłam się do niego.

-Kopę lat co? – zapytał zadowolony z obecnej pozycji.

 -Oj tak. Tyle terracykli minęło od naszego rozstania. Od rozbicia Ligii… Jak tak właściwie dorwałeś Drifta? – jak zawsze musiałam przejść do sedna.

-Goniłem go po całej galaktyce. Chciałem zemścić się za zdradę. W końcu dorwałem go niedaleko Ziemskiego księżyca. Udało mi się nawet podsłuchać jego rozmowę. Mówił coś o jakimś spotkaniu z kimś ważnym i o jakimś wielkim planie. Możemy się temu później przyjrzeć.

-Tak, powinnam powiedzieć to reszcie drużyny i… - Prowl posmutniał – Ty miałeś na myśli naszą dwójkę? – bot kiwnął głową – Prowl, jeśli ty nadal myślisz o tamtym pocałunku sprzed naszego rozstania, to nic nie znaczyło, naprawdę.

-Mówisz serio, bo ja pamiętam, że byłaś bardzo zadowolona – przewróciłam oczami – Mi się tam podobało i chętnie bym to powtórzył – bot położył rękę na mojej ranie, a ja jęknęłam z bólu – Blackstar, może powinnaś powiedzieć o ranie temu waszemu medykowi?

-Na razie jest zajęty. Powiem mu, ale później.

-Zgoda. Na razie cię zostawię, bo muszę się jeszcze wytłumaczyć temu żółtemu botowi.

-Bumblebee – poprawiłam go – Nazywa się Bumblebee.

-Więc muszę się wytłumaczyć Bumblebee – mówiąc to Prowl wstał i podszedł do Bee i Arcee. Ja wykorzystałam chwilę spokoju i ucięłam sobie krótką drzemkę.

***

Nie wiem ile spałam, ale obudziłam się ze stojącym nade mną Ratchetem. W dodatku nie leżałam na podłodze, a na stole operacyjnym.

-Dobrze, że się obudziłaś. Musisz mi powiedzieć skąd masz te ranę na brzuchu i kiedy została zadana.
-Ratchet, to stara rana, nie musisz się mną zajmować.

-Prowl mówił, że cię boli. To jednak znaczy, że muszę – westchnęłam – Więc?

-To rana od wbicia gorącego pręta. Została zadana na początku wojny, nie pamiętam kiedy dokładnie – Ratchet wyglądał na zaskoczonego i chyba niedowierzał w moje słowa. Po chwili jednak otrząsnął się i zaczął badać ranę – Drift żyje? – zapytałam, żeby zabić czas.

-Tak, udało mi się go uratować. Strzał Miko był idealny.

-Jest utalentowana, nie sądzisz?

-I to bardzo. Rana źle się zagoiła, dlatego teraz odczułaś ból. Jedynym sposobem na dobre zagojenie jest ponowne wbicie pręta, ale to nie wchodzi w grę.  Spróbuję złagodzić ból, ale przez jakiś czas musisz sobie odpuścić walkę.

-Ratchet, zróbmy to – powiedziałam do medyka, ale on tylko pokręcił głową.

-Już raz przeżyłaś ten niewyobrażalny ból. Nie pozwolę żeby ktoś ci to zrobił po raz drugi.

-Ja zrobię to sama.

-Blackstar…

-Dam radę. Wiesz o tym – Ratchet westchnął.

-Leż. Zaraz przyniosę ci narzędzie – doktor wyszedł, a ja zostałam sama. Powoli podniosłam się i przeszłam do pozycji siedzącej. Niedługo potem Ratchet wrócił, trzymając w ręku gorący pręt. Podał mi go ostrożnie – Jesteś pewna?

-Tak. Już raz dałam radę.

Złapałam pręt dwoma rękami, wzięłam głęboki wdech i wbiłam go w starą ranę. Ból był chyba jeszcze większy niż za pierwszym razem. Starałam się nie krzyczeć, ale nie było to łatwe. Cicho zawyłam, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Wciągnęłam metal i rzuciłam go na ziemię. Złapałam się za ranę, ale Ratchet zabrał moje ręce i kazał się położyć. Wykonałam zadanie, a doktor zaczął robić coś z moją raną. Byłam zmęczona, więc postanowiłam się jeszcze trochę przespać. Odwróciłam głowę na bok i ostatnim co zobaczyłam był stojący naprzeciw mnie Bumblebee.

 

Oczami Bumblebee

Stałem i patrzyłem jak to sobie robiła. Płakała, musiała odczuwać straszliwy ból. Była taka silna, że sama to sobie zrobiła. Ratchet mówił, że to jedyny sposób, by rana poprawnie się zagoiła. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.

Zasnęła. Musiała być zmęczona. Zmęczona bólem. Podszedłem bliżej i złapałem ją za rękę, uważając by jej nie zbudzić. Mógłbym tam stać bez końca. Wiedziałem jednak, że już czas przesłuchać więźnia.

Przeszedłem do drugiej sali medycznej gdzie leżał Drift. Był skuty, choć nie sądziłem, żeby był w stanie uciekać. Dwa idealne strzały Miko wystarczyły, na załatwienie go.

Drift był przytomny, to dobrze. Podszedłem bliżej i zacząłem mu się uważnie przyglądać. Był wysoki i masywny. Miał pokrytą bliznami zbroję i znak Decepticona na ramieniu.

-Byłeś wojownikiem Ligii Cieni? – zacząłem przesłuchanie.

-Najlepszym. Miałem zostać jej kolejnym mistrzem, dopóki nie zjawiła się ona. 

-Masz na myśli Blackstar?

-A kogo innego. Mistrz traktował ją inaczej, lepiej. Była dla niego jak dawno stracona córka. Całe szczęście i ona popełniła jedną pomyłkę – con zaśmiał się.

-Jaką?

-Zawahała się, przed zabiciem zdrajcy -  Blackstar mówiła mi o tym – Mistrz nie był zadowolony, ale sam nie potrafił jej ukarać. Dlatego to ja to zrobiłem. Pierw ją wychłostałem, aż z jej pleców nie wypływał energon. A potem wbiłem gorący pręt prosto w jej brzuch, aż nie zaczęła błagać mnie o litość!- tego było za wiele! Uruchomiłem blaster i przyłożyłem go Driftowi do głowy. Decept śmiał się, a mnie coraz bardziej kusiło, żeby zgasić jego iskrę.

-Powinienem cię zabić, ale nie był bym wtedy dużo lepszy od ciebie. Ale zapamiętaj jedno. Jeżeli ją skrzywdzisz, wyrwę ci i skrę gołymi rękami.

-No proszę. Nie sądziłem, że byłbyś do tego zdolny. Kiedy wołała cię przez sen, wydawałeś się bezbronny. Teraz widzę, że w twoich żyłach płynie krew Decepticona, która tylko czekała by się ujawnić.

-Zamknij się.

-Możesz oszukiwać innych, ale nie siebie. W głębi iskry wiesz, że mam rację – odwróciłem się od Drfita i wyszedłem z pokoju. Miałem już dość jego gadaniny. Z nerwów uderzyłem pięścią w ścianę, a potem upadłem na ziemię. Niestety Drift miał rację w jednej sprawie. W głębi iskry wiem, że miał rację. 

2 komentarze:

  1. O matulu! Jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga :) Opowiadania - genialne.
    I jest Bee *.* :D
    Nie mogę się doczekać nexta. Jej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo :D <3
    Pozdrawiam ;-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń