Wybaczyć
jest łatwo. Zaufać? Trochę trudniej.
Wszędzie
leżały połamane drzewa, rozkopana ziemia, a na niej ślady wielkich stóp
Cybertronian. Czym dalej szliśmy, tym zniszczenia były większe. Musimy szybko
znaleźć te boty, zanim doszczętnie zniszczą to miejsce.
-Powinniśmy
się rozdzielić – zasugerowałam – Tak szybciej ich znajdziemy.
-Zgadzam się
– powiedział Bee – Bulkhead, Wheiljack i Miko pójdą na północ, Arcee i Jack na
wschód, a ja i Blackstar…
-Pójdę sama
Bee. Tak będzie szybciej.
-Skoro tego
chcesz. Pójdę z Arcee i Jackiem na wchód, a ty na zachód – kiwnęłam głową i
pobiegłam w moją stronę. Nie chciałam na razie rozmawiać z Bee. On by mnie
rozpraszał. Poza tym, wolę działaś sama.
***
Po
kilkunastu minicyklach wędrówki przez zgliszcza, usłyszałam odgłosy walki.
Szybko podbiegłam w ich stronę i ujrzałam dwa walczące boty, które niegdyś
bardzo dobrze znałam. Prowl i Drift. Jak zawsze ze sobą rywalizują. Drift
powalił Prowla na ziemię, więc musiałam zareagować. Włączyłam kamuflaż i po
cichu podeszłam do bota. Zaszłam go od tyłu i kiedy miał przebić iskrę Prowla
kataną, przyłożyłam mu shuriken do gardła, a następnie wyłączyłam kamuflaż.
-Zostaw go w
spokoju Drift i poddaj się – bot wypuścił katanę z rąk i podniósł je w górę .
-Blackstar,
no proszę. Dawno się nie widzieliśmy.
-Miałam
nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Zapłacisz mi za twoją zemstę.
-To się
okaże – po tych słowach Drift kopnął mnie w kolano i zmusił do uwolnienia go.
Potem zadał cios pięścią w mój brzuch, a dokładnie w starą ranę po torturach.
Nie
sądziłam, że jeszcze kiedyś może się ona odezwać. Teraz znów czułam niesłychany
ból, który zmusił mnie do uklęknięcia. Drift chciał mnie wykończyć, ale w
chwili kiedy miał to zrobił zaatakował go Prowl. Nie mogłam się ruszyć, więc
postanowiłam wezwać pomoc.
-Tu
Blackstar. Znalazłam boty. Proszę o pomoc.
-Już lecimy
– odezwał się Wheiljack – Nic ci nie jest?
-Jest
dobrze. Tylko uważajcie, to wyszkoleni zabójcy z Ligii Cienia. Drift jest
nieobliczalny.
-Zaraz
będziemy Blackstar – usłyszałam głos Bumblebee – spróbuj ich jakoś zatrzymać.
-Postaram
się.
Powoli się
podniosłam i wyciągnęłam łuk. Uruchomiłam kołczan i wyciągnęłam z niego
strzałę. Naciągnęłam cięciwę i posłałam ją Driftowi prosto w rękę, w której
trzymał katanę. Strzała trafiła idealnie, a Decepticon upuścił ostrze. Wtedy
Prowl uderzył go w twarz, a Dift upadł. Nie podniósł się, stracił przytomność. Następnie
Prowl podszedł do mnie i pomógł usiąść na konarze drzewa.
-Jesteś
cała?
-Tak, to
tylko stara rana. Nic mi nie jest – złapałam się za ranę, która nadal strasznie
mnie bolała. Starałam się jednak tego nie pokazywać. Wtedy z lasu nadbiegli
Jackie, Bulk i Miko – Nie atakujcie. To jest Prowl, mój stary przyjaciel.
-A rozumiem,
że nieprzytomny to Drift? – zapytała retorycznie Miko, a ja uśmiechnęłam się
lekko.
Bulkhead
podszedł do cona, by go skuć, kiedy niespodziewanie Dift ocknął się i uderzył
go w twarz. Szybko poniósł się i przybrał pozycję do walki. Bulk już miał mu
oddać, ale decept złapał jego rękę i przerzucił go przez ramię. Do akcji
wkroczył Wheiljack, ale i jego znokautował. W końcu Prowl ruszył do ataku.
Wtedy zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Miko. W końcu zauważyłam ją kryjącą
się na drzewie. W rękach trzymała pistolet wycelowany w Drifta. Czekała tylko
na odpowiedni moment. Ten nastał, kiedy con powalił Prowla. Dziewczyna
wystrzeliła, a kula trafiła idealnie w klatkę piersiową, najprawdopodobniej przebijając
iskrę. Drift zrobił głęboki wdech, po czym złapał się za ranę, a jego nogi
ugięły się pod nim. Miko wystrzeliła kolejny pocisk, który tym razem trafił
Decepticona w gardło. Dziewczyna zeskoczyła z drzewa i podeszła do cona.
-Masz
najwyżej dziesięć minut, zanim twoja iskra zgaśnie. Już zaczął wypływać z niej
energon, więc krwotok wewnętrzny masz gwarantowany. Do tego za trzy minuty
stracisz przytomność, a za pięć przestaniesz samodzielnie oddychać. Bez pomocy
medyka nie przeżyjesz, dlatego radzę ci, poddaj się – Drift już całkiem położył
się na ziemi i starał oddychać. Chwilę później dotarli do nas Bumblebee, Arcee
i Jack. Widok leżącego na ziemi cona nieco ich zdziwił – Bee, czy byłbyś tak
dobry i skuł Drifta? Jeżeli ma przeżyć, potrzebuje natychmiastowej pomocy
Ratcheta.
-Nie ma
sprawy – Bumblebee podszedł do decepta, który ani myślał sprzeciwiać się przy
zakładaniu kajdan.
Nim most
kosmiczny został otwarty, Wheiljack, Bulkhead i Prowl zdążyli się wybudzić.
Wszyscy z niedowierzaniem przyglądali się Miko, która była z siebie bardzo
zadowolona.
-Jak ty go
pokonałaś Miko? – zapytał Bulk.
-Po odpowiednim
treningu i kilku lekcjach anatomii z Ratchetem to pryszcz. Wystarczy trafić
dokładnie w pierwszą osłonkę iskry, żeby zaczął z niej wypływać energon. Już po
chwili ofiara zaczyna mieć problemy z funkcjonowaniem.
-Jednym
słowem to była popisówka Miko – skrócił wyjaśnienia dziewczyny Jack.
Kiedy już
Bee i Bulk wnieśli Drifta do bazy przyszła pora na nas. Szłam bardzo powoli,
uważając na ranę, która nadal bolała. Po przybyciu na miejsce Ratchet zajął się
pacjentem, a ja usiadłam, żeby odpocząć. Niestety nie miałam długiej chwili
wytchnienia bo już po chwili dosiadł się do mnie Prowl. Z jednej strony
cieszyłam się, że go widzę, ale z drugiej nadal miałam mu za złe jego
opuszczenie mistrza. Uciecha jednak wzięła górę i gdy bot tylko się przysiadł,
przytuliłam się do niego.
-Kopę lat
co? – zapytał zadowolony z obecnej pozycji.
-Oj tak. Tyle terracykli minęło od naszego
rozstania. Od rozbicia Ligii… Jak tak właściwie dorwałeś Drifta? – jak zawsze
musiałam przejść do sedna.
-Goniłem go
po całej galaktyce. Chciałem zemścić się za zdradę. W końcu dorwałem go
niedaleko Ziemskiego księżyca. Udało mi się nawet podsłuchać jego rozmowę.
Mówił coś o jakimś spotkaniu z kimś ważnym i o jakimś wielkim planie. Możemy
się temu później przyjrzeć.
-Tak,
powinnam powiedzieć to reszcie drużyny i… - Prowl posmutniał – Ty miałeś na
myśli naszą dwójkę? – bot kiwnął głową – Prowl, jeśli ty nadal myślisz o tamtym
pocałunku sprzed naszego rozstania, to nic nie znaczyło, naprawdę.
-Mówisz
serio, bo ja pamiętam, że byłaś bardzo zadowolona – przewróciłam oczami – Mi
się tam podobało i chętnie bym to powtórzył – bot położył rękę na mojej ranie,
a ja jęknęłam z bólu – Blackstar, może powinnaś powiedzieć o ranie temu waszemu
medykowi?
-Na razie
jest zajęty. Powiem mu, ale później.
-Zgoda. Na
razie cię zostawię, bo muszę się jeszcze wytłumaczyć temu żółtemu botowi.
-Bumblebee –
poprawiłam go – Nazywa się Bumblebee.
-Więc muszę
się wytłumaczyć Bumblebee – mówiąc to Prowl wstał i podszedł do Bee i Arcee. Ja
wykorzystałam chwilę spokoju i ucięłam sobie krótką drzemkę.
***
Nie wiem ile
spałam, ale obudziłam się ze stojącym nade mną Ratchetem. W dodatku nie leżałam
na podłodze, a na stole operacyjnym.
-Dobrze, że
się obudziłaś. Musisz mi powiedzieć skąd masz te ranę na brzuchu i kiedy
została zadana.
-Ratchet, to stara rana, nie musisz się mną zajmować.
-Ratchet, to stara rana, nie musisz się mną zajmować.
-Prowl
mówił, że cię boli. To jednak znaczy, że muszę – westchnęłam – Więc?
-To rana od
wbicia gorącego pręta. Została zadana na początku wojny, nie pamiętam kiedy
dokładnie – Ratchet wyglądał na zaskoczonego i chyba niedowierzał w moje słowa.
Po chwili jednak otrząsnął się i zaczął badać ranę – Drift żyje? – zapytałam,
żeby zabić czas.
-Tak, udało
mi się go uratować. Strzał Miko był idealny.
-Jest
utalentowana, nie sądzisz?
-I to
bardzo. Rana źle się zagoiła, dlatego teraz odczułaś ból. Jedynym sposobem na
dobre zagojenie jest ponowne wbicie pręta, ale to nie wchodzi w grę. Spróbuję złagodzić ból, ale przez jakiś czas
musisz sobie odpuścić walkę.
-Ratchet,
zróbmy to – powiedziałam do medyka, ale on tylko pokręcił głową.
-Już raz
przeżyłaś ten niewyobrażalny ból. Nie pozwolę żeby ktoś ci to zrobił po raz
drugi.
-Ja zrobię
to sama.
-Blackstar…
-Dam radę.
Wiesz o tym – Ratchet westchnął.
-Leż. Zaraz
przyniosę ci narzędzie – doktor wyszedł, a ja zostałam sama. Powoli podniosłam
się i przeszłam do pozycji siedzącej. Niedługo potem Ratchet wrócił, trzymając
w ręku gorący pręt. Podał mi go ostrożnie – Jesteś pewna?
-Tak. Już
raz dałam radę.
Złapałam
pręt dwoma rękami, wzięłam głęboki wdech i wbiłam go w starą ranę. Ból był
chyba jeszcze większy niż za pierwszym razem. Starałam się nie krzyczeć, ale
nie było to łatwe. Cicho zawyłam, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
Wciągnęłam metal i rzuciłam go na ziemię. Złapałam się za ranę, ale Ratchet
zabrał moje ręce i kazał się położyć. Wykonałam zadanie, a doktor zaczął robić
coś z moją raną. Byłam zmęczona, więc postanowiłam się jeszcze trochę przespać.
Odwróciłam głowę na bok i ostatnim co zobaczyłam był stojący naprzeciw mnie
Bumblebee.
Oczami
Bumblebee
Stałem i
patrzyłem jak to sobie robiła. Płakała, musiała odczuwać straszliwy ból. Była
taka silna, że sama to sobie zrobiła. Ratchet mówił, że to jedyny sposób, by
rana poprawnie się zagoiła. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
Zasnęła.
Musiała być zmęczona. Zmęczona bólem. Podszedłem bliżej i złapałem ją za rękę,
uważając by jej nie zbudzić. Mógłbym tam stać bez końca. Wiedziałem jednak, że
już czas przesłuchać więźnia.
Przeszedłem
do drugiej sali medycznej gdzie leżał Drift. Był skuty, choć nie sądziłem, żeby
był w stanie uciekać. Dwa idealne strzały Miko wystarczyły, na załatwienie go.
Drift był
przytomny, to dobrze. Podszedłem bliżej i zacząłem mu się uważnie przyglądać.
Był wysoki i masywny. Miał pokrytą bliznami zbroję i znak Decepticona na
ramieniu.
-Byłeś
wojownikiem Ligii Cieni? – zacząłem przesłuchanie.
-Najlepszym.
Miałem zostać jej kolejnym mistrzem, dopóki nie zjawiła się ona.
-Masz na
myśli Blackstar?
-A kogo
innego. Mistrz traktował ją inaczej, lepiej. Była dla niego jak dawno stracona
córka. Całe szczęście i ona popełniła jedną pomyłkę – con zaśmiał się.
-Jaką?
-Zawahała
się, przed zabiciem zdrajcy - Blackstar
mówiła mi o tym – Mistrz nie był zadowolony, ale sam nie potrafił jej ukarać.
Dlatego to ja to zrobiłem. Pierw ją wychłostałem, aż z jej pleców nie wypływał
energon. A potem wbiłem gorący pręt prosto w jej brzuch, aż nie zaczęła błagać
mnie o litość!- tego było za wiele! Uruchomiłem blaster i przyłożyłem go
Driftowi do głowy. Decept śmiał się, a mnie coraz bardziej kusiło, żeby zgasić
jego iskrę.
-Powinienem
cię zabić, ale nie był bym wtedy dużo lepszy od ciebie. Ale zapamiętaj jedno.
Jeżeli ją skrzywdzisz, wyrwę ci i skrę gołymi rękami.
-No proszę.
Nie sądziłem, że byłbyś do tego zdolny. Kiedy wołała cię przez sen, wydawałeś
się bezbronny. Teraz widzę, że w twoich żyłach płynie krew Decepticona, która
tylko czekała by się ujawnić.
-Zamknij
się.
-Możesz
oszukiwać innych, ale nie siebie. W głębi iskry wiesz, że mam rację –
odwróciłem się od Drfita i wyszedłem z pokoju. Miałem już dość jego gadaniny. Z
nerwów uderzyłem pięścią w ścianę, a potem upadłem na ziemię. Niestety Drift
miał rację w jednej sprawie. W głębi iskry wiem, że miał rację.
O matulu! Jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga :) Opowiadania - genialne.
OdpowiedzUsuńI jest Bee *.* :D
Nie mogę się doczekać nexta. Jej!
Dziękuję bardzo :D <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
***Niki***