...życie
to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się
życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za
krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był
prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć.
Éric-Emmanuel Schmitt
Czułam się
już wiele lepiej. Rana goi się dobrze i mogę wrócić na pole walki, ale muszę na
siebie uważać. Dlatego też nadszedł czas by porozmawiać z resztą drużyny o
tajemniczym wspólniku Drifta.
-Drift nic
nie powiedział? – zaczęła Arcee, kiedy tylko się zebraliśmy.
-Nic, a nic
– odpowiedział Bee – Milczy jak grób.
-Mamy teraz
inny problem – szybko przeszłam do sedna – Prowl mówi, że Drift miał się z kimś
spotkać na Ziemi, z jakimś ważnym botem.
-Podobno
mają jakiś wielki plan – dodał Prowl.
-Więc teraz
trzeba znaleźć tego nieznanego wspólnika – zakończył Bulk.
-Może ja tym
razem przesłucham więźnia? – zaproponowałam – Znam go, wiem jakie ma słabe
punkty.
-Dobrze
Blackstar – zgodził się Bumblebee – Ale uważaj na siebie.
-Jak zawsze.
Zaczęłam iść
w stronę celi, gdzie został przeniesiony Drift. Długi korytarz prowadził do
najlepiej strzeżonego miejsca w bazie, więzienia. Ludzie trzymają tam cony,
które przylatują na Ziemię, a później wysyłają je nam. Nie zdarza się to
często, ale zdarza. Drift został umieszczony w pierwszej celi. Nie był skuty,
ale pozbawiony możliwości użycia broni. Weszłam do środka i stanęłam mu naprzeciw.
-Widzę, że
już ci lepiej Blackstar – odezwał się zdrajca – Niech zgadnę, przyszłaś tu
dowiedzieć się, kim jest mój wspólnik?
-Zgadza się
– con zaśmiał się.
-Tak też
sądziłem. Wiem, że i tak w końcu byś się tego dowiedziała, więc nie będę się z tobą
bawić w podchody. To Starscream. Znajdziesz go w Hong Kongu. Czeka tam na mnie.
-Takiej
odpowiedzi oczekiwałam – wyszłam z celi – Za niedługo będziesz miał sąsiada –
uśmiechnęłam się wrednie i wróciłam do reszty drużyny.
Powiedziałam
im wszystko co wiem i niedługo potem zaczęliśmy się zbierać. Staliśmy już przed
mostem kosmicznym kiedy Bee wziął mnie na słówko.
-Co jest
Bee?
-Nie
pozwalam ci jechać.
-Co?
Dlaczego? Ratchet przecież…
-Wiem, ale
dla twojego bezpieczeństwa musisz pozostać w bazie. Prowl zadeklarował się
wyruszyć z nami. Ty zostań i odpocznij jeszcze – nie chciałam kłócić się z Bee,
więc ostatecznie zgodziłam się.
-Niech ci
będzie. Ale Bee, uważaj na siebie.
-Jak zawsze
– po tych słowach bot dołączył do drużyny i wszyscy wjechali do mostu. Po chwil
zniknęli w głębi portalu.
Oczami
Bumblebee
Znaleźliśmy
się w Hong Kongu. Musieliśmy zachować formę pojazdów, by nie wzbudzać
podejrzeń. Prowl przybrał formę Mustanga 2015. Zaraz po przyjeździe wykryliśmy
sygnaturę Decepticona i wyruszyliśmy w jego kierunku. Mieliśmy szczęście, bo
ulice w Hong Kongu były pełne ludzi, a sygnał dochodził z opuszczonej fabryki.
Miko i Jack zajęli pozycje snajperskie, wspinając się na dach budynku. My
transformowaliśmy się i po cichu weszliśmy do środka. Fabryka była wielka i
miała wysokie ściany, więc spokojnie się w niej mieściliśmy. W środku były
jedynie jakieś skrzynie, a w jej centrum stał skrzydlaty, szaro – czerwony con
z wieloma bliznami. Starscream.
-Wiedziałem,
że Drift zwykle się spóźnia, ale to już przesada! Durny Decepticon! Pewnie nie
wie jak się tu dostać! Gdybym był Megaronem, od razu bym go zabił. - mieliśmy
element zaskoczenia, mogliśmy go zdjąć, ale miałem pewien pomysł.
-Miko, Jack
– odezwałem się przez komunikator do dzieciaków – Spróbuję się dowiedzieć
czegoś od Starscream’a. Bądźcie gotowi go powalić.
-Jasne –
odezwała się dziewczyna, a ja wyszedłem na wprost cona.
-Cześć
Scream, kopę lat.
-Bumblebee!
– powiedział ze zdenerwowaniem.
-Dziwię się,
że jeszcze żyjesz. Słyszałem, że Predacony nieźle cię załatwiły.
-Te
bezmózgie bestie nie zdołały mnie zabić. Przetrwałem ich tortury, a potem
uciekłem i dostałem się na Ziemię.
-I z tego co
słyszałem teraz czekasz na Drifta? - Starscream puścił mi wrogie spojrzenie –
Co wy planujecie Scream?
-Nie pójdzie
ci tak łatwo zwiadowco. Wiedz tylko, że kiedy osiągniemy nasz cel, wszyscy twoi
bracia i siostry zginą, a ja osobiście wyrwę ci iskrę!
-To się
okaże. Miko, Jack, teraz! – obok mnie, po obu stronach przeleciały pociski,
które trafiły cona w skrzydła dziurawiąc je – Nie uciekniesz stąd Starscream.
-Jeszcze
zobaczymy – nim zdążyłem się zorientować co się stało, dwadzieścia
Decepticońskich trooperów wleciało przez dach. Wszyscy zebrali się do walki, a
ja ruszyłem na Scream’a. Decept jak zwykle wypuścił rakietę, ale z łatwością
nad nią przeskoczyłem i walnąłem go pięścią w twarz.
-To za
Cliffjumpera! – kopnąłem go w podbródek, później złapałem za skrzydła i
rzuciłem nim o ścianę. Odbił się od niej i upadł na ziemię. Zanim zdążył się
pozbierać kopnąłem go w brzuch, a następnie podniosłem i przyłożyłem mu blaster
do iskry – Mówiłeś coś o wyrywaniu iskry? – Starscream patrzył się na mnie z
przerażeniem, a ja nie spuszczałem wzroku z jego oczu. Niespodziewanie poczułem
okropne ukłucie w piersi. Nie mogłem złapać oddechu, a nawet ustać na nogach.
Scream uśmiechnął się wrednie. Spojrzałem w dół i ujrzałem, że w klatce
piersiowej mam dziury po szponach Starscream’a. Wypływał z nich energon,
najprawdopodobniej z iskry.
-Mówiłem, że
wyrwę ci iskrę i nie kłamałem – cofnąłem się o kilka kroków próbując złapać
równowagę. Wtedy Scream wbił swoje szpony w mój brzuch. Upadłem. Przypomniał mi
się widok Arcee, która była gotowa go zabić, po tym jak dowiedziała się, że to
on zabił Cliffjumpera. Była ranna, ale dała sobie z nim radę. Ja nie – To za
Megatrona! – decept już miał zadać ostateczny cios, kiedy ktoś trafił go prosto
w plecy. Starscream upadł, a moim oczom ukazał się Prowl. Szybko skuł Scream’a,
potem podbiegł do mnie i próbowałam zatamować wyciek.
-Musisz z
tego wyjść Bumblebee. Musisz. Arcee! Potrzebny nam most! – po chwili moim oczom
ukazał się portal. Prowl i Bulkhead podnieśli mnie, a Wheiljack ciągnął za sobą
więźnia. Następnie wszyscy weszliśmy do mostu.
Oczami
Blackstar
Kiedy most
się zamknął i zostałam sama,
postanowiłam porozmawiać jeszcze z Driftem. Poszłam do jego celi i zaczęłam
rozmowę jakby nigdy nic.
-To jak ci
było w szeregach Decepticonów? Lepiej niż
Lidze?
-Owszem. Byłem
jednym z najlepszych wojowników Megatrona, jego najlepszym zabójcom. Traktował
mnie jak syna – zaśmiałam się.
-Pewnie inne
cony to wnerwiało. W końcu tobie nie podobał się fakt, że Shadow traktował mnie
inaczej.
-Owszem,
byli zazdrośni. Najbardziej Starscream. On był komandorem, ale Meagtron zawsze
uważał go za idiotę. Po prostu był bezwzględny i potrafił udawać, to cenił
sobie Lord.
-Dziwię się,
że właśnie z nim współpracujesz. Scream jest bardzo denerwujący – Drift
westchnął.
-Masz rację,
ale jak już mówiłem, on jest bezwzględny, a takiego kompana potrzebowałem.
-Do czego? –
spróbowałam coś od niego wyciągnąć.
-Nie jestem
idiotom Blackstar. Nic więcej ci nie powiem. Mogę ci jednak zdradzić pewną,
możliwie istotną dla ciebie informację o Starscream’ie.
-Słucham.
-Kiedy z nim
rozmawiałem, ciągle wspominał o zemście na zabójcy Magatrona. Ciągle mówił o
zemście na Bumblebee – nie ciągnęłam już tej rozmowy. Szybko wybiegłam z celi i
wróciłam do głównego pomieszczenia. W tym samym momencie otworzył się most, a
do środka weszli Bulkhead i Prowl, trzymając przy tym rannego Bumblebee.
-Zanieście
go na salę operacyjną! – krzyknął Ratchet, a ja chciałam krzyczeć, przeklinać
sama siebie, że nie poszłam razem z nim. Znów spojrzałam na most. Wheiljack
ciągnął za sobą Starscream’a, a Arcee, Miko i Jack szli za nimi. Jackie zaniósł
cona do celi, a my poszliśmy w stronę sali operacyjnej, gdzie leżał Bee.
Bulkhead i
Prowl czekali na zewnątrz, a Ratchet już operował.
-Co mu się
stało?! – zapytałam drżącym głosem.
-Starscrem –
odpowiedział Prowl – ranił go w klatkę piersiową, a potem w brzuch – zacisnęłam
pięść, a do nas dołączył Jackie.
Podeszłam
bliżej szyby oddzielającej nas od siebie i położyłam na niej ręce, mając
nadzieję, że zdołam go dotknąć. Nie wytrzymałam i po policzkach zaczęły mi
spływać łzy. Upadłam na kolana. Prowl kucnął obok mnie i przytulił.
-Będzie
dobrze, obiecuję.
-Nie możesz
tego wiedzieć.
-Blackstar –
usłyszałam głos Arcce. Odwróciłam głowę w jej stronę. Ona również była bliska
płaczu. Podeszła do mnie i pomogła mi się podnieść – On też jest mi bliski,
jest jak rodzina. Starscream zapłaci za to co zrobił. Za wszystkie boty, które
zranił – słowa Cee bardzo mi pomogły. Poczułam, że mam przyjaciółkę.
Przytuliłam fembotkę, a ona co najdziwniejsze mnie nie odtrąciła – Przepraszam
cię. Uważałam cię za bez sercową zabójczynię, a nie zobaczyłam tego, co kryje
się w środku.
-Ja też cię
przepraszam. Miałaś rację, powinnam ci powiedzieć o powrocie Airachnid. Gdybym
to zrobiła, Smoke pewnie nie leżał by w szpitalu.
-Nie,
postąpiłaś dobrze. Wykonałaś rozkaz. Poza tym, pewnie puściłyby mi nerwy –
Arcee zaśmiała się, a ja udałam uśmiech – Kiedy Scream się ocknie, będzie
żałował, że nie zginął z rąk Predaconów. Teraz chodź, odpocznijmy.
Niechętnie
zostawiałam Bee, ale musiałam jakoś odreagować. Obie weszłyśmy do sali
treningowej, gdzie zrobiłyśmy sobie mały sparing. W ten sposób rozładowałyśmy
emocję. Przysięgam jednak, że kiedy życie Starscream’a będzie w moich rękach,
nie oszczędzę go.
Ups...Starscream ma oficjalnie przesrane XD Czekam na next'a! <3
OdpowiedzUsuńJEJ! Będzie zemsta! To mnie kręci *mina sadysty*
OdpowiedzUsuńStarscream to jedna, wielka świnia.. I za to go lubię :P.