sobota, 26 września 2015

Rozdział XVII - Wyznanie


Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu

Antoine de Saint-Exupéry

Siedziałam. Cóż mogłam zrobić? Siedziałam i przyglądałam się mu. Miał zamknięte oczy, nie wydawał żadnych dźwięków. Wydawał się martwy. Nie był, był żywy, wiem o tym. Nigdy jednak nie widziałam go w takim stanie. Ratchet mówi, że jest stabilny, ale tak nie wygląda. Starscream poważnie go zranił. Bardziej niż myśleliśmy na początku. Jego szpony przecięły drugą warstwę ochronną iskry, a to niedobrze. Kilka minicykli dłużej i byłoby po nim. Nie! Nie myśl o tym Blackstar! Skup się na przywróceniu go do zdrowia.

Wstałam z krzesła i podeszłam bliżej niego. Niepewnie złapałam jego dłoń. Nic. Nadal się nie ruszał. Chciało mi się płakać, ale powstrzymywałam się. Musiałam być twarda.

-Leżysz tu…nie ruszasz się. Kiedy się obudzisz, Bee? Potrzebujemy cię, ja cię potrzebuję! – głos zaczął mi drżeć. Przygryzłam wargę – Nie możesz mnie znowu zostawić… Nie pozwolę ci na to. Rozumiesz? Nie dam ci zginąć – zacisnęłam dłoń mocniej, jakby to miało mu pomóc – Śniłeś mi się wiele razy, wiesz? Myślałam, że to przez to, że nie wróciłam. Byłam pewna, że los chciał zganić mnie za to. Teraz znam prawdę. A prawda jest taka, że…cię…kocham…Bee – nie wytrzymałam. Nerwy mi puściły, a razem z nimi wypłynęły łzy. Nie puszczałam jego ręki. Drugą dłonią zaczęłam wycierać łzy, ale było ich zbyt wiele. W końcu wypuściłam jego rękę i nią także wycierałam łzy. Ostatecznie zasłoniłam twarz dłońmi, cofnęłam się o kilka kroków aż nie poczułam ściany i skuliłam się, czekając aż ból minie. Czekałam… Czekałam bardzo długo… Ale ból nie mijał…

***

Znów byłam na sali treningowej. Miko załatwiła mi wielki metalowy słup, w który mogłam uderzać. Wyładowywałam w ten sposób nerwy. Często spotykałam się tu z Arcee. Robiłyśmy sobie sparing, rozmawiałyśmy, szłyśmy do Bee. Ona odchodziła, ja zostawałam. I tak w kółko. Dowiedziałam się, że Starscream zabił drugiego jej partnera, Cliffjumpera. Dlatego też kolejka do zabicia Screem’a się przedłuża. Jestem skłonna dać Cee wyrwać mu iskrę, ale przed tym ja dam mu lekcję manier. Taką, na jaką zasługuje.

Walnęłam w słup po raz kolejny, aż ręce nie zaczęły mnie boleć. Zaczęłam je rozmasowywać, a w między czasie usiadłam na ziemi. Niespodziewanie na sali pojawił się Prowl. Bot szedł w moją stronę z uśmiechem.

-Scream nie chce gadać, więc pomyślałem, że ty mogłabyś go przesłuchać.

-W swoim czasie. Scream będzie bał się mówić. Nie wyda planów Drifta, póki tego dzieli od niego jedynie ściana.

-Możliwe, że masz rację. W takim razie przesłuchamy go na Cybertronie. Kiedy tam lecimy?

-Kiedy Bee się obudzi. Ratchet nie chce ryzykować, że jego stan się pogorszy – wstałam z ziemi i podeszłam do bota – Mam nadzieję, że się nie nudzisz?

-Nie, coś ty. Urywam sobie bardzo miłe pogawędki z naszymi więźniami – zaśmiałam się.

-Z pewnością – Prowl złapał mnie za rękę.

-Wiem, że ci teraz ciężko, ale pamiętaj, jestem z tobą.

-Prowl, byłeś ze mną w chwilach rozpaczy. Zawsze mogłam na ciebie liczyć – bot uśmiechnął się, a potem zbliżył do mnie.

Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie, a potem pocałował. Próbowałam się wyrwać, ale był bardzo silny. Tego jednak było za wiele. Przywaliłam botowi w twarz z pięści i wtedy mnie puścił. Cofnął się o kilka kroków i zaczął rozmasowywać policzek

–Nigdy więcej nie wasz się tego zrobić. Zrozumiano? – powiedziałam wrogim tonem, ale Prolw nie odpowiedział. Już miałam zacząć iść w stronę drzwi, ale bot się odezwał.

-Kochasz go, tak? Inaczej byś nie protestowała – nie odpowiedziałam i zaczęłam iść w stronę drzwi. Wtedy się zorientowałam, że całej sytuacji przygląda się Arcee. Minęłam ją bez słowa, a zanim wyszłam usłyszałam słowa fembotki do bota.

-Masz szczęście, że nie było tu Bumblebee. Wtedy dostałbyś podwójnie – uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam. Byłam wściekła na Prowla i chciałam się na nim wyżyć. To jednak jeden z nas i już dość mocno oberwał. Jest jednak ktoś, kto zasługuje na porządne lanie.

Szybkim tempem doszłam do więzienia. Minęłam celę Drifta i weszłam do Starscreem’a. Con stał pod ścianą. Oprócz starych blizn, miał też kilka nowych oraz wiele wgnieceń na całym ciele. W dodatku miał urwane lewe skrzydło.

-Jeżeli przyszłaś tu by mnie przesłuchać Blackstar, to od razu przekaże ci wiadomość, że będę milczał – spojrzałam na niego ze złością – Drift opowiadał mi o tobie historie, wiesz? Powiedział mi, jak cię torturował, a ty błagałaś o litość! Byłaś wtedy taka bezradna! – tego było za wiele. Złapałam cona za rękę i przerzuciłam go przez ramię. Upadł na ziemię, ale ja nie zatrzymywałam się. Zaczęłam okładać go pięściami po twarzy, a potem kopnęłam go w bok, aż uderzył o ścianę – Chcesz wiedzieć o bezradności? – wyciągnęłam katanę i pokazałam ją Screem’owi – Pozwól, że cię nauczę – Zaczęłam iść w stronę decepta. Podniosłam go i przystawiłam do ściany, a następnie przysunęłam mu katanę do gardła.

-Myślisz, że mnie tym nastraszysz? Przeżyłem już wszystko. Męczarnie Megatrona, nędzę bez frakcyjności, tortury Predaconów. Twój mały mieczyk nie robi na mnie wrażenia. Poza tym, oboje wiemy, że mnie nie zabijesz. Powiedz, jak tam nasz Bumblebee? Gdyby nie wasz kolega, wykończyłbym go jak Cliffjumpera – z nerwów uderzyłam go podniosłam w górę i przystawiłam katanę do iskry.

-Zamknij się! Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że wyrwę ci iskrę! Słyszysz mnie?! Wyrwę ci ją! – Scream zaśmiał się.

-Gdybym mógł cofnąć czas…zrobiłbym to ponownie – con uśmiechnął się, a ja nie wytrzymałam. Zrobiłam zamach kataną i już miałam zgasić jego iskrę, kiedy ktoś złapała mnie za rękę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Wheiljacka.

-Nie warto Blackstar. Jeśli go zabijesz, odpowiesz przed Magnusem, a on cię wygna. Zapytaj więc sama siebie, czy naprawdę tego chcesz? – odwróciłam wzrok, a po chwili opuściłam Starscream’a. Jackie wypuścił moją rękę i schowałam katanę.

-Wybacz Wheiljack. Poniosło mnie.

-Każdemu się zdarza – Jackie złapał mnie za rękę i pociągnął na zewnątrz. Zaczęliśmy iść w stronę głównego pomieszczenia.

-Powiedz, skąd wiedziałeś, że tu będę.

-Arcee mówiła, że wyszłaś z sali treningowej ostro wkurzona i pomyślałem, że będziesz chciała się wyżyć – zaśmiałam się.

-Spotkałam cię zaledwie kilka megacykli temu, a już nasz mnie lepiej niż wiele bliskich mi botów.

-Szybko poznaję inne boty. Mam do nich różne przeczucia, które czasem się sprawdzają – uśmiechnęliśmy się do siebie i resztę drogi przeszliśmy w ciszy.

***

Kolejnych pięć megacykli spędziliśmy w bazie. Stan Bumblebee się nie poprawiał i nie wiedzieliśmy, czy wracać na Cybertron czy wezwać więcej medyków. Ratchet twierdził, że przenosić Bee w takim stanie jest bardzo niebezpiecznie, więc na razie czekamy. Kontaktowaliśmy się też z Ultra Magnusem, który pozwolił nam zostać na Ziemi jeszcze trzy megacykle. Potem musimy wracać. Nie wiem skąd u niego ten pośpiech. Może woli mnie mieć na oku.

Kiedy mijam się z Prowlem bot nawet na mnie nie patrzy. Nadal ma mi za złe ten niespodziewany atak. Nie żałuję go jednak. Przesadził. Ostatnio wpadliśmy na siebie, dosłownie. Prowl przewrócił mnie i nawet nie pomógł mi wstać. Jest obrażony na całego.

***

Minęły kolejne dwa megacykle. Został nam ostatni dzień pobytu na Ziemi, a Bee nadal nie wstawał. Boję się o niego, ale jestem dobrej myśli. Wiem, że w końcu się obudzi.   

Siedziałam razem z Arcee na sali treningowej. Właśnie skończyłyśmy sparing i odpoczywałyśmy.

-Powiedz szczerze, nie tęsknisz za Ligą?

-Szczerze? Nie. Tęsknię za moim mistrzem. Za Shadow. On był dla mnie jak ojciec, a ja dla niego jak córka.

-A co z twoim prawdziwym ojcem? – tego pytania obawiałam się najbardziej.

-Nie można o nim powiedzieć, że był tatą roku – zaśmiałam się – Rzadko kiedy bywał w domu, zwykle pracował. Jak byłam bardzo mała, nie było tak źle. Potem jednak, moja mama zniknęła bez śladu, a tata zamknął się w sobie. Nie rozmawialiśmy ze sobą, nawet razem nie przebywaliśmy. Byłam strasznie samotna, a potem…poznałam Bumblebee. On przewrócił moje życie do góry nogami. Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Byliśmy nierozłączni.

-Aż nie nadeszła wojna.

-I nie „zginęłam”.

-Intryguje mnie jedno. Kochałaś go i nie wróciłaś? – spuściłam wzrok.

-Skąd wiesz, że ja…

-To widać Blackstar. On nie jest dla ciebie tylko przyjacielem, a ty dla niego tylko przyjaciółką. To coś więcej – westchnęłam.

-Nie wróciłam, bo myślałam, że tak będzie lepiej. Poza tym, byłam pewna, że jestem dla niego jak siostra, nikt więcej – Cee złapała mnie za rękę.

-Popełniłaś błąd, ale teraz musisz go naprawić. Powiedz mu, co czujesz – pokiwałam twierdząco głową.

-Powiem.

-Arcee, Blackstar! – usłyszałyśmy głos Bulkhead’a. Już po chwili bot wyłonił się zza rogu – Musicie szybko iść do Bumblebee – nie czekając na Bulka pobiegłyśmy prosto do skrzydła szpitalnego.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce, czekała na nas miła niespodzianka. Bee się obudził. Ratchet właśnie go badał. Nie chciałam czekać. Weszłam do środka i choć medyk chciał mnie zatrzymać podeszłam do Bumblebee. Siedział z otwartymi i śmiejącymi się oczami. Skrycie miałam nadzieję, że to na mój widok. Nie mogłam się powstrzymać. Przytuliłam bota delikatnie, uważając na jego rany.

-Tak się bałam, że cię stracę.

-Ale nie straciłaś. Jestem tu, cały i zdrowy – wypuściłam Bee z objęć, ale on złapał mnie za rękę – Ostatnią osobą, o jakiej pomyślałem zanim straciłem przytomność, byłaś ty, Blackstar. Kiedy się obudziłem miałem nadzieję, że zobaczę cię nad sobą, a ty jak na zawołanie się pojawiłaś – Po tych słowach nie mogłam czekać.

-Bee. Uświadomiłam coś sobie. Potrzebuję cię, ufam ci, podziwiam cię, chcę cię. I możesz się mylić wiele razy i możemy walczyć i się wściekać na siebie, ale nic, nic na tym świecie nie zmieni faktu, że cię kocham - Bumblebee zamrugał kilka krotnie oczami. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Nic nie mówiliśmy. Przyglądaliśmy się sobie. Wtedy Bee pociągnął mnie do siebie, złapał za brodę i złożył na moich ustach pocałunek. Chwyciłam się za jego szyję i nie przerywając pocałunku wtulałam się w niego. Czułam się jak w niebie. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Miałam nadzieję, że Bumblebee czuł dokładnie to samo.

-Wiesz, – powiedział po skończeniu pocałunku – że kiedy byłem nieprzytomny, słyszałem każde słowo, które do mnie powiedziałaś – Bee uśmiechnął się, a ja zaczęłam się śmiać na cały głos. Wtedy bot uciszył mnie kolejnym pocałunkiem. Czekałam, aż ta chwila rozkoszy minie. Czekałam…czekałam. Ale ona nie mijała…

2 komentarze:

  1. O ja.. ROZDZIAŁ GENIALNY!
    Normalnie się popłakałam! Albo to przez tę hennę :P
    Piszesz świetnie.
    A scena na końcu - boska.
    Dla mnie to Blackstar mogła wbić Scream'owi tę katanę prosto w tyłek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce inbe opowiadania,o knockoucie

    OdpowiedzUsuń