Na zawsze
ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
Antoine de Saint-Exupéry
Siedziałam
obok Bumblebee w oddziale szpitalnym na Cybertronie. Zaraz gdy jego stan się
poprawił, Magnus nakazał nam wracać. Wydałam więźniów Gwardii i zdałam raport
liderowi, więc teraz mogę posiedzieć z Bee.
-Wheiljack
mówił, że Scream nieźle od ciebie oberwał – powiedział żółty bot zaraz po moim
wejściu. Poczucie humoru powoli mu wraca.
-Musiałam
się na nim wyżyć. Zalazł nam wszystkim za skórę.
-Na
szczęście nie będzie już cię niepokoić – uśmiechnęłam się, nachyliłam nad botem
i pocałowałam go. Po skończeniu pocałunku usiadłam obok niego, a Bee złapał
mnie za dłoń.
-Naprawdę
słyszałeś co mówiłam, czy Ratchet ci powiedział?
-Słyszałem
każde, nawet najcichsze słowo, Blackstar. Leżałem i tak strasznie żałowałem, że
nie mogę cię pocałować – przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać.
-Nieźle się
wygłupiłam.
-Wiesz, od
zawsze coś do ciebie czułem. I skrycie miałem nadzieję, że ty też to czujesz.
-Czułam Bee.
Od kąt cię poznałam byłeś dla mnie kimś więcej. Myślałam jednak, że ja dla
ciebie nie…
-O
gwiazdeczko… - Bumblebee przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach
namiętny pocałunek. Szybko go jednak skończył i pojrzał na mnie – Za krótko? –
kiwnęłam głową, a on wznowił pocałunek. Położyłam wolną rękę na jego policzek.
Niestety nasza słodka chwila nie mogła trwać wieczność.
-Cześć
gołąbeczki – odezwał się Knock Out stojący za naszymi plecami. Momentalnie zakończyliśmy
pocałunek i odsunęliśmy się od siebie – Nie musicie nic mówić. Chyba połowa
Cybertronu już wie o waszym romansie. Blackstar, nie zdziw się jak zacznie ci
mącić w głowie jakimiś romantycznymi tekstami z ziemskich telenowel. Jestem
pewny, że je oglądał – zaśmiałam się cicho, ale Bee miał jak najbardziej
poważny wyraz twarzy.
-Kiedy
przyjmiesz do wiadomości Knock Out, że nie każdy jest taki jak ty? – teraz już
całkiem nie mogłam powstrzymać śmiechu – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie
odwiedzałeś kina samochodowego?
-Zaledwie
kilka razy! Poza tym, tam częściej leciały horrory.
-Akurat –
doktor westchnął.
-Z drużyną
Prime’a zawsze były, są i będą kłopoty. Jesteś chyba gorszy niż Smokescreen.
Dobrze, że on już się zwalnia.
-Smoke
wyzdrowiał? – zapytałam kiedy już powstrzymałam śmiech.
-Tak, na
całe szczęście. Szału z nim można dostać. Właśnie szedł w kierunku wyjścia –
odwróciłam się w kierunku Bumblebee, a on kiwnął porozumiewawczo głową.
Puściłam mu buziaka i pobiegłam szukać Smokescreen’a. Na całe szczęście
znalazłam przyjaciela przy wyjściu z laboratorium.
-Smoke! –
zawołałam, a bot odwrócił się w moją stronę. Rzuciłam mu się na szyję, a on
mnie przytulił.
-Ja też się
cieszę, że cię widzę – zaśmiałam się i puściłam Smoke’a. Odsunęliśmy się od
siebie.
-Dobrze, że
jesteś już cały i zdrowy.
-Ja też się
cieszę. Jeszcze jeden dzień z Knock Outem i chyba bym oszalał! – ledwo
powstrzymywałam śmiech – Ej, słyszałem że byliście na Ziemi i złapaliście
Scream’a i jeszcze jakiegoś cona.
-Tak, dobrze
słyszałeś. Oboje są teraz w areszcie, przesłuchiwani przez gwardię.
-Szkoda, że
mnie tam nie było.
-Jestem
pewna, że nie raz polecimy na Ziemię. Teraz chodź, odprowadzę cię do domu –
oboje ruszyliśmy w stronę naszego małego „osiedla” – Jak w ogóle się czujesz?
-Dobrze,
nawet – puściłam mu pytające spojrzenie – Nie mogę spać, to tyle. Śnią mi się
dziwne sny.
-Jakie sny?
-Pewnie
uznasz mnie za szaleńca, ale śni mi się Optimus Prime. Próbuje mi coś
przekazać. Mówi o wielkim niebezpieczeństwie, jakie nadchodzi na Cybertron, ale
nie precyzuje jakie dokładnie. Potem pokazuje palcem na coś za mną, a kiedy się
odwracam widzę tylko ciemność. Później on znika, a ja się budzę. Szalone, nie?
-Smoke,
jeżeli w swoich snach widzisz Prime’a, to musi coś oznaczać. Zważywszy, że
Optimus chciał byś został kolejnym Prime’m.
-Skąd ty o
tym wiesz?! Przecież…
-Domyśliłam
się – Smokescreen odwrócił wzrok – Dlaczego się nie zgodziłeś? – bot westchnął.
-To nie było
tak, żebym został kolejnym Primem, a jedynie go zastąpił. Był wtedy umierający
po ataku Decepticonów na naszą bazę. Nie chciałem, żeby umarł, więc ukradłem
conom Kuźnię Solusy Prime i dałem mu ją do ręki, a ona go uzdrowiła.
-Uratowałeś
mu życie. To bardzo szlachetne.
-Tak, ale
później i tak zginął. Dobrowolnie, ale jednak zginął – tym razem to ja
odwróciłam wzrok.
Smokescreen
wydawał się osobą, która mogłaby zrozumieć moją sytuację z Optimusem. Córka, o
której nikt nie wiedział… Pewnie o tym, że miał zostać Prime’m też wie niewiele
osób. Postanowiłam. Powiem mu. Niestety nim zdążyłam otworzyć usta,
usłyszeliśmy krzyk jakiejś fembotki. Szybko pobiegliśmy w stronę usłyszanego
krzyku. Dobiegał on z sąsiadującego z moim domem budynku. Weszliśmy do środka i
znaleźliśmy przerażoną, siedzącą w kącie salonu fembotkę. Miała pomarańczową
zbroję i znak Autobota na ramieniu. Podeszłam do niej i schyliłam się.
-Co się
stało? – powiedziałam łagodnym głosem, by jej nie wystraszyć.
-To…to się
stało tak szybko. Ona…ona chciała mnie zabić!
-Kto chciał
cię zabić?
-Fembotka.
Nosiła na piersi znak Autobota, a jednak celowała we mnie blasterem.
-Potrafisz
mi ją opisać?
-Nie… To się
działo za szybko – biedna fembotka schowała twarz w rękach.
Wezwałam
pomoc oraz Gwardię, a następnie wyszłam na zewnątrz by poszukać jakiś śladów. Z
tyłu domu było wybite okno, więc tak dostała się, lub wydostała z domu. Smoke
doszedł do mnie i poinformował, że pomoc zaraz się zjawi.
-Napastniczka
nie mogła daleko uciec. Musi być gdzieś w pobliżu.
-Chcesz
przeszukiwać wszystkie domy?
-Nie, to
byłoby idiotyczne. Każdy bot o zdrowych zmysłach nie powtórzyłby tego samego
błędu dwa razy – spojrzałam w stronę budynku Magnusa – To nie była zabójczyni.
Inaczej ta fembotka już by nie żyła. Złodziejką raczej też nie była.
-Więc po co
się włamała? – znów odwróciłam się do Smoke’a.
-Może to był
kiedyś jej dom? Może jej statek lądował awaryjnie, nikt o nim nie wiedział, a
teraz ona chciała wrócić do domu.
-Ale to
niemożliwe, żebyśmy nie wiedzieli o jakimś statku, który tu wylądował.
-O cmentarzu
też nie wiedzieliście – Smokescreen posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, ale nie
przejęłam się tym – Idź do domu, Smoke. Ja ją znajdę.
-Nie ma
mowy. Zbyt długo leżałem. Nie wymigasz się ode mnie tak łatwo – przewróciłam
oczami, a chwilę później odezwał się mój komunikator.
-Tak?
-Jesteś
potrzebna Blackstar – odezwał się Bulkhead – Na głównym dziedzińcu szaleje
jakaś fembotka. Nie możemy jej zatrzymać.
-Już jadę –
rozłączyłam się – Znalazła się nasza zguba.
-To jedźmy –
przybraliśmy formy pojazdów i ruszyliśmy na główny dziedziniec.
Już po
czterech minicyklach byliśmy na miejscu. Plac był pełen gwardzistów. Co drugi z
nich był już ranny. Naprawdę dostają nieźle w kość. W dali dostrzegłam Bulk’a.
Podeszłam do niego i zorientowałam się w sytuacji.
-Napastniczka
jest bardzo duża i silna. Zna starodawne sztuki walki, tak myślę. Chłopaki
nieźle obrywają.
-To widzę.
Nie rozpoznaliście jej?
-Nie. Nie
mamy pojęcia kim jest, ale nosi znak Autobota.
-Dobrze.
Zajmę się nią. Wycofaj żołnierzy.
Bulkhead
wycofał gwardię i tylko nasza trójka została. Podeszliśmy do nieznajomej.
Rzeczywiście była duża, większa ode mnie o dwie głowy. Jak na fembotkę to
bardzo dużo. Można by ją porównać wielkością do Optimusa. Stała do nas tyłem.
Miała różowy lakier, a z pleców wystawały jej drzwi i koła od drugiej formy.
-Nie chcemy
z tobą walczyć – odezwałam się – Poddaj się, a nie otworzymy ognia. Powoli się
odwróć z podniesionymi rękami – Fembotka posłuchała mnie, podniosła ręce i
powoli zaczęła odwracać się w naszą stronę. Z każdym mikrocyklem coraz bardziej
wydawało mi się, że znam ją. Wiedziałam, że ją znam. Kiedy zobaczyłam fembotkę
z przodu myślałam, że zemdleję, bo właśnie zobaczyłam ducha. Cofnęłam się o
kilka kroków nadal nie spuszczając z niej wzroku – To…to niemożliwe. To nie może
być prawda.
-Blackstar,
co się stało? Znasz ją? – zapytał zaniepokojony Smoke.
-Tak, ale
byłam pewna, że nie żyje – fembotka również przyglądała mi się z szeroko
otwartymi oczami i uchylonymi ustami. Obie wiedziałyśmy, kim jesteśmy.
-Blackstar?
–zapytała łagodnym głosem, a kolana się pode mną ugięły. Byłam pewna, że zaraz
się rozpłaczę.
-Mamo? –
Elita uśmiechnęła się roniąc przy tym kilka łez. I ja się rozpłakał. Podbiegłam
do matki i przytuliłam ją z całej siły. Fembotka zaczęła gładzić mnie po głowie,
a łzy spływały – Byłam pewna, że nie żyjesz. Jak to w ogóle możliwe –
wypuściłam Elitę z objęć, ale nie spuszczałam z niej wzroku.
-To dość
długa historia, ale postaram się ją skrócić. Zostałam zaatakowana przez pewnego
bota. Spadłam w przepaść. Byłam pewna, że zginęłam. Okazało się jednak, że ktoś
przetransportował mnie do kapsuły hibernacyjnej. Uleczyła mnie, ale i
pozostawiła uśpioną na wiele terracykli. Obudziłam się dopiero dwa megacykle
temu.
-Więc
przespałaś całą wojnę…
-Wojnę?
-Wszystko ci
wytłumaczę, ale w domu. Będzie tego, bardzo, ale to bardzo dużo. Smokescreen –
zwróciłam się do bota – Powiesz Ultra Magnusowi, że sytuacja jest pod kontrolą.
-Ma się
rozumieć – oba boty odjechały. Złapałam mamę za rękę i razem zaczęłyśmy iść w
stronę domu. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Nie wierzyłam, że
właśnie odzyskałam matkę.
Nie ma to jak spotkanie po latach z bliską Ci osobą :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadane z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawsze, to dobrze.
Czekam na nexta.
Pozdrawiam i pa :D
Hej Nikola ;)
OdpowiedzUsuńTwojego bloga poleciła mi Zuza i szczerzę mówiąc bardzo mi się podoba *.*
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, jaki i na inne twoje blogi :D
Życzę Ci wielkiego napływu weny i powodzenia z dalszym rozwojem akcji :***
Gorące pozdrowienia
Uchiha Noriko ♥
Noriko ty jesteś już wszędzie 😂😂 xD
UsuńMówiłam, że ci się spodoba ❤
:D :D :D Bardzo się cieszę, że ci się podoba :D :D :D
UsuńPozdrawiam ;-)
***Niki***
Powróciłam, oczywiście z nowym rozdziałem XD
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity *.* nie spodziewałam się takiej sytuacji (*^_^*)
Co tam, czekam na nexta ♡
Pozdrawiam **Sisi**