Cześć moi kochani czytelnicy. Został nam ostatni rozdział Blackstar, a dokładniej epilog, dlatego piszę ten post organizacyjny. Jestem w trakcie tworzenia kolejnej historii z serii TFP + Blackstar :-) Jestem pewna, że nowy blog powstanie jeszcze w tym roku, może jeszcze w listopadzie. Rzucę trochę światła na kolejne opowiadanie.
ędzie ono rozgrywać się naprawdę wiele lat po wydarzeniach z Transformers Blackstar. Cybertron jest bezpieczny, a jego mieszkańcy żyją w spokoju. Stare pokolenie transformerów już prawie nie pamięta czasów wojny, a nowe się nimi nie przejmuje. Niestety ich planeta znów znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie i Cybertron będzie musiał stoczyć wojnę z zagrożeniem dawno zapomnianym, z jakim zmagali się również pierwsi Cybertroniańczycy. Młode transformery będą musiały zostawić zabawę i wolność za sobą, dorosnąć, stać się żołnierzami i uratować swój świat.
W epilogu, który pojawi się za tydzień poznacie dwie nowe postaci, które będą odgrywały kluczowe role w nowym opowiadaniu.
Transformers Dziedzictwo - Już wkrótce. Zapraszam :-)
***Niki***
sobota, 31 października 2015
Rozdział XXII - Nowy początek
Wczoraj jest
historią, jutro jest tajemnicą…
Możesz
stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie. Te słowa mojego mistrza właśnie do
mnie dotarły. Chodziło mu oto, że kiedy zawiodę się na najbliższych mi botach,
nie mogę zawieźć się na sobie. Muszę walczyć z całych sił, udowodnić im, że
możemy zrobić wszystko, jeśli tylko wierzymy. Niestety, ja w tym momencie nie
mogę się nawet ruszyć. Ultra Magnus przystawił mi blaster do głowy, a z mojej
klatki piersiowej wypływał energon. Powoli traciłam władzę w nogach. Ostatkami
sił, wytężyłam oczy i uszy, by wiedzieć co się dzieje.
-To wasza
ostatnia szansa – powiedział Magnus – Wydajcie zakażonego, a jej nic się nie
stanie.
-Nie
pójdziemy z tobą na żadne układy! – wrzasnął Grimlock, po czym zmienił się w
Tyranozaura. Reszta Dinobotów również zmieniła formę. Chcieli walczyć,
widziałam to w ich oczach. Jednak nie dla zabawy, a jedynie w obronie swoich
najbliższych. Tak właśnie, powinniśmy postępować.
-Moja oferta
nie jest wieczna. Decydujcie szybko, albo wasza przyjaciółka trafi na szrot.
-Tylko
spróbuj ją skrzywdzić – Bumblebee chciał przybiec do naszego lidera, ale
Wheiljack powstrzymał go w ostatniej chwili. Bee wyrywał się, ale Jackie
powiedział mu coś na ucho, co go uspokoiło. Magnus uśmiechnął się wrednie.
-Ostatnia
szansa – niebieski bot już miał wystrzelić, kiedy usłyszeliśmy głos
Smokescreen’a.
-Stój! – wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę.
Arcee i Slug pomagali mu iść. Jego iskra prawie zgasła, a Magnus chciał to
tylko przyśpieszyć – To mnie chcesz. Zostaw Balckstar w spokoju.
-Smoke…nie…
- powiedziałam ostatkami sił.
-To
konieczne. Twoje życie jest ważniejsze niż moje – mylił się. Każdy ma dokładnie
takie samo prawo by żyć. Tak przynajmniej mawiał Optimus – Uprzedzam cię
jednak, że jeśli sam chcesz mnie wykończyć, to musisz się pospieszyć. Moja
iskra i tak zaraz zgaśnie.
Magnus wstał
i wycelował blaster w Smokescreen’a. Uśmiechał się wrednie i już prawie
wystrzelił pocisk, kiedy sam oberwał blasterem. Upadł kilka metrów dalej.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę, z której nadleciał pocisk. Energon w moich
żyłach momentalnie popłynął szybciej. Usta uchyliły się lekko, a oczy
rozszerzyły. W powietrzu unosił się wielki i masywny, czerwono-niebieski bot.
Na plecach miał jetpack i znak Autobota na ramieniu. Zmienił się, od kąt
ostatni raz go widziałam. Wylądował tuż
przede mną. Nic nie mówił. Patrzył na mnie z miłością w oczach. Schylił się i
dotknął mojej rany, która w momencie się zagoiła, a następnie pomógł mi wstać.
Wszystkie boty, włącznie z Magnusem i całą Gwardią przyglądały się nam. Nadal
nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Bot uśmiechnął się do mnie, a je się nie
powstrzymałam. Rzuciłam się mu na szyję, a moich oczy zaczęły wypływać łzy.
-Tato –
powiedziałam, po czym ojciec przytulił mnie – Tak strasznie za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą
też Blackstar. Nawet nie wiesz jak bardzo – Optimus wypuścił mnie z uścisku i
oboje odwróciliśmy się do drużyny – Po raz kolejny udowodniliście, że
przyjaciele i rodzina, są dla was najważniejsi. To wspaniale, że Cybertron ma
właśnie takich bohaterów.
-Ale
Optimusie, jak ty… - Arcee chyba nie dowierzała w to, co widzi.
-Ja oraz
trzynastu Prime’ów zadecydowaliśmy, że Ultra Magnus nie powinien rządzić
Cybertronem.
-Wczas –
przerwał Optimusowi Wheiljack. Cee posłała mu wrogie spojrzenie.
-Dlatego też
postanowiliśmy, że ród Prime’ów nie może się skończyć. Blackstar, jako moja
córka tak naprawdę od samego początku miała pisane wielkie czyny. Jak ostatnio
się przekonała, - ojciec spojrzał na mnie - jest Prime’m – uśmiechnęłam się, a
Optimus przeniósł wzrok na Smokescreen’a – Nasz drugi wybraniec natomiast,
otrzyma ode mnie Matrycę Dowodzenia -
Prime podszedł bliżej Smoke’a – Nie jesteś chory, ani zarażony. Twoje objawy
świadczyły jedynie o zbliżającej się przemianie – położył rękę na ramieniu bota
– Raz odmówiłeś mówiąc, że nie jesteś jeszcze gotowy. Jaka teraz jest twoja
odpowiedź?
-Jeżeli taka
jest twoja decyzja, nie będę się z tobą spierał – Smoke uśmiechnął się, a
Optimus cofnął o kilka kroków. Jego klatka piersiowa otworzyła się i naszym
oczom ukazała się Matryca Dowodzenia. Klatka piersiowa Smokescreen’a także się
otworzyła i rozpoczęła się przemiana. Kiedy Smoke otrzymał matrycę, cały zaczął
świecić.
-Ja, Optimus
Prime, przekazuję ci Matrycę Dowodzenia i mianuję Prime’m. Będziesz wykonywał
swoje obowiązki i walczył o Cybertron, nawet za cenę swojego życia. Bronił
niewinnych istot, Cybertronian jak i innych ras. Otrzymując tytuł, otrzymujesz
również nowe imię – światło zaczęło powoli znikać – Rodimus Prime.
Smoke, a
raczej Rodimus, zmienił się. Był teraz wyższy, pawie wzrostu Optimusa, ale
tylko trochę masywniejszy. Jego lakier i kształt się nie zmieniły. Na jego
ustach pojawiła się osłonka.
-Wasza
dwójka będzie wspaniale rządzić
Cybertronem.
-A co z tobą
ojcze? Zostaniesz? – Optimus spuścił wzrok.
-Nie. Moja
wizyta wkrótce dobiegnie końca. Zostanę tu, dopóki nie ogłoszę mieszkańcom
Cybertronu jego nowych liderów.
-Nie widzę
powodu, by się z tym śpieszyć – uśmiechnęłam się do ojca, a on odwzajemnił
uśmiech. Nim zdążyłam się zorientować, Bee wziął mnie na ręce i złożył na
ustach namiętny pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję nie przerywając go.
-Napędziłaś
mi niezłego stracha – zaśmiałam się – A Magnus miał szczęście, że Optimus go
załatwił. Inaczej ja bym się do niego dobrał.
-Jestem tego
w pełni świadoma – tym razem to ja pocałowałam bota.
Kątem oka spojrzałam na ojca. Uśmiechał się szeroko. Pewnie cieszył się, z mojego szczęścia. Później zauważyłam, że Arcee i Wheiljack również się całują. Miłość na Cybertronie kiełkuje…
Kątem oka spojrzałam na ojca. Uśmiechał się szeroko. Pewnie cieszył się, z mojego szczęścia. Później zauważyłam, że Arcee i Wheiljack również się całują. Miłość na Cybertronie kiełkuje…
***
Razem z
ojcem weszłam do domu. Mama była w środku. Staraliśmy się wejść po cichu, ale
sufit był nieco za niski dla Optimusa, który już na wejściu walnął o niego
głową. Elita momentalnie pojawiła się w głównym pomieszczeniu. Kiedy zobaczyła
tatę, zaniemówiła. Nie widziała go, dłużej niż ja. Podeszła nieco bliżej i
położyła dłoń na jego policzku.
-Orion… -
szepnęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy – Tak za tobą… - nie zdążyła
dokończyć, bo Optimus pocałował ją. Tak dobrze było mi na nich patrzeć.
Szczęśliwych…
-Myślałem,
że straciłem cię na zawsze.
-Ja również,
ale los chciał, że nasze drogi ponownie się połączyły – rodzice przytulili się,
a mama ruchem dłoni zachęciła mnie, bym do nich dołączyła. Tak też zrobiłam.
Elita gładziła moją głowę, która z kolei znajdowała się na klatce piersiowej
Optimusa. Nasza rodzina znów była w komplecie.
***
Cała ludność
Iacon zebrała się na głównym dziedzińcu na oficjalne przekazanie władzy. Ja,
Optimus i staliśmy na przygotowanym
podeście, boty zamieszkujące miasto przyglądały się nam z zadowoleniem. Byli
szczęśliwi, że Optimus powrócił. Szkoda,
że będzie musiał nas tak szybko opuścić.
-Moi drodzy
– zaczął tata – Zebraliśmy się tu, ponieważ Cybertron potrzebuje nowych
liderów. Ja nie mogę z wami pozostać, dlatego wybrałem dwoje, wspaniałych
Cybertroniańczyków, którzy was poprowadzą. Pierwszą z nich, jest moja córka,
Blackstar – wskazał na mnie, a ja wystąpiłam – Nie znam kogoś, kto bardziej
przedkładałby dobro innych nad swoje. Blackstar jest odważna i zawsze będzie
stawać w obronie swojego narodu. Drugim, jest Rodimus. To bot sprawiedliwy i
waleczny, który nigdy nie opuści osoby w potrzebie. Ta dwójka będzie was
prowadzić przez następne lata. Wierzę, że oni zapewnią pokój i dobrobyt na
Cybertronie. Niech żyją Blackstar i Rodimus Prime!
-Niech żyją
Blackstar i Rodimus Prime! – powtórzyły boty, a ja nie mogłam powstrzymać
uśmiechu. Teraz ja i Rodimus będziemy rządzić, dbać o Cybertron. Nie wiem jak
nam się to uda, ale musimy się starać.
***
Staliśmy i
żegnaliśmy Optimusa. Ja, Bee, Rodimus, Arcee, Bulkhead, Wheiljack, Elita i
Dinoboty. Tata stał naprzeciw nas i z śmiechem mówił swoje ostatnie słowa.
-Wiem, że
nie spędziliśmy ze sobą zbyt wiele czasu, ale bywa, że te najkrótsze chwile są
najważniejsze. Wierzę w was i w to, kim możecie się stać. Nie wątpcie w swoje
siły i nigdy nie traćcie wiary. To, co najpiękniejsze, dopiero przed wami.
Pamiętajcie o tym – tata uśmiechnął się, a my odwzajemniliśmy uśmiech. W tym
samym momencie Optimus zaczął znikać. Ponownie połączył się ze Wszechiskrą. Bee
przytulił mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
-Teraz
wszystko się zmieni – powiedziałam – Prawda?
-Tak, z
pewnością. Ale musimy spełnić wolę Optimusa, nigdy nie tracić wiary i
zapamiętać najważniejsze chwile.
Tak. Są chwile, które nigdy nie wrócą, ale
w pamięci, będą trwać wiecznie…
sobota, 24 października 2015
Rozdział XXI - Konfrontacja
Wolność jest
prawem wszystkich żyjących istot.
Optimus
Prime
Staliśmy
naprzeciw siebie i nic nie mówiliśmy. Bałam się odezwać. Bee był chyba zbyt
zaskoczony by coś powiedzieć. Przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami i
lekko uchylonymi ustami.
-Powiedz coś
Bee…Proszę.
-Dlaczego
wcześniej mi nie powiedziałaś? – spuściłam wzrok.
-Bałam się.
Bałam się, że zaczniesz traktować mnie inaczej, albo że mnie odrzucisz,
przestaniemy się przyjaźnić.
-Blackstar –
bot złapał mnie za ręce – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy w życiu bym
cię nie opuścił i nic nigdy by nas nie poróżniło. Ale coś mi się wydaje, że to
nie jedyny powód – oczywiście, że nie. Bee, ty zawsze potrafiłeś mnie
przejrzeć.
-Nie.
Chciałam ci powiedzieć, ale ty tak strasznie chciałeś nowego przywódcy i
myślałam, że będziesz pragnął abym objęła władzę. A tego bałam się
najbardziej. Bałam się, że dam sobie
rady.
-Ale
Blackstar, ty jesteś wspaniałą liderką. Dinoboty tak uważają, ja tak uważam i
na pewno każdy kto cię pozna będzie tak uważał – udałam uśmiech – Ale nie będę
cię do niczego zmuszać. Sama musisz podjąć tą decyzję – kamień spadł mi z
iskry. Tak strasznie bałam się, że Bumblebee mnie odżuci, ale nie mogłam
bardziej się mylić. Przytuliłam bota z całej siły, a on pocałował mnie.
-Kocham cię
Bee.
-Ja ciebie
też gwiazdeczko.
***
Razem z
Bumblebee musiałam stawić się u Ultra Magnusa. Mieliśmy wyjaśnić co dokładnie
zaszło w muzeum. Siedziba była zrujnowana, więc spotkaliśmy się w laboratorium.
Staliśmy w odosobnionym pokoju jedynie z drzwiami. Zapewne miał służyć za
schron w razie ataku. Magnus, ku mojemu zaskoczeniu wyglądał normalnie. Pewnie
medycy zajęli się nim zaraz po ataku. Nie miał nawet zadrapania czy wgniecenia.
Czyżby bał się, że boty dowiedzą się o jego przegranej?
-Powiedzcie
mi, - zaczął – jak dokładnie pokonaliście Megatrona? – wymieniliśmy z Bee
porozumiewawcze spojrzenia.
-Blackstar
go zabiła – Magnus westchnął.
-A tak
dokładniej.
-Walczyliśmy
z Megatronem w muzeum – odpowiedziałam za Bumblebee – Udało mi się podnieść
Gwiezdne Ostrze, którym przebiłam iskrę lidera Decepticonów – Ultra Magnus
przglądał mi się podejrzliwie.
-Tak po
prostu? – kiwnęliśmy potwierdzająco głowami – Dobrze więc, chcę porozmawiać
jeszcze z Blackstar. Na osobności –Bumblebee wyszedł, a Magnus podszedł do mnie
– Zadam ci tylko jedno pytanie i od odpowiedzi na nie będzie zależało twoje
życie – powiedział nadzwyczaj poważnie – Czy jesteś córką Optimusa Prime’a? –
zamurowało mnie. Skąd Ultra Magnus mógłby o tym wiedzieć. Chyba, że…Megatron.
Powiedział mu – Zadałem ci pytanie!
-To dlatego
poszedłeś z nim na ugodę – powiedziałam z nienawiścią – Ponieważ tak bardzo
chciałeś poznać moje tajemnice.
-Nie
odpowiedziałaś na pytanie! – bot złapał mnie za szyje, poniósł i przygwoździł
do ściany – Czy jesteś córką Optimusa Prime’a?!
-Tak – ledwo
co udało mi się wydusić – Optimus był moim ojcem – Magnus puścił mnie, a ja
upadłam na kolana i złapałam oddech.
-Więc
jednak. Cybertron ma swojego Prime’a – mówił sam do siebie – Ale ona nie może rządzić!
Tylko ja się do tego nadaję – Ultra Magnus oszalał.
-Nie ciągnie
mnie do władzy, ale Cybertron zasługuje na lepszego przywódcę.
-Zamknij
się! – Magnus chciał mnie kopnąć, ale szybko odskoczyłam i stanęłam naprzeciw
niego.
-Jeśli
trzeba będzie, powiem wszystkim prawdę. Dowiedzą się też, co robiłeś po
zakończeniu wojny, jak znęcałeś się nad tymi Decepticonami!
-To byli
nasi wrogowie! Zasługiwali na śmierć!
-Ale nie w
męczarniach! – bot zacisnął pięści, ale odszedł ode mnie o kilka kroków.
-Chcesz mnie
pozbawić władzy, dobrze. Pierw jednak, musisz wiedzieć, że Cybertronowi
ponownie zagraża epidemia – uśmiechnął się wrednie.
-Co masz na
myśli?
-Smokescreen,
ma objawy typowe dla wirusa stworzonego przez Knock Out’a i Starscream’a. Nie
mamy niestety szczepionki.
-Znajdziemy
ją.
-Na to nie
ma czasu! Jako nowa liderka, zrozumiesz to. Musiałem wydać rozkaz eksterminacji
Smokescreena.
-Co?! Nie
możesz!k – podeszłam bliżej – Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego przyjaciela! –
walnęłam Magnusa w twarz, kopnęłam w brzuch i powaliłam na ziemię. Stracił
przytomność, a ja wybiegłam na zewnątrz. Bee nadal czekał tam na mnie.
-Coś czuję,
że rozmowa się nie udała? – zażartował, ale mi w cale nie było do śmiechu.
-To nie jest
zabawne Bee. Ultra Magnus twierdzi, ze Smoke został zarażony przez Airachnid.
Chce go zabić.
-Gdzie on
jest?
-Zakładam,
że nadal w skrzydle szpitalnym. Chodź!
Pośpiesznie
pobiegliśmy do szpitala, mijając przy tym kilku strażników. Na szczęście Ultra
Magnus nie zdążył ich zawiadomić, by nas zatrzymali. Po niecałych dwóch
minicyklach byliśmy na miejscu. Przy Smoke’u czuwał Knock Out.
-Doktorze,
musimy zabrać stąd pacjenta – powiedziałam.
-Coś się
stało? Chodzi o…
-Wszystko ci
wyjaśnię, ale później – Smokescreen był ledwie przytomny, ale udało się nam go
podnieść. Miałam wrażenie, że jego iskra ledwo świeci.
-Tylko nie
zawiadamiaj Ultra Magnusa – poprosił, a może raczej kazał Bee. Wyszliśmy ze
Smokescreen’em na zewnątrz, ale przywitał nas oddział Gwardii Elitarnej,
składający się z dwudziestu botów, na czele z Arcee – Cee, to nie jest tym, na
co wygląda.
-Dobrze
wiem, co robicie.
Fembotka
puściła mi oczko, a ja uśmiechnęłam się. Po chwili znokautowała dwóch
gwardzistów obok siebie. Bumblebee trzymał Smoke’a, a ja pomogłam Cee. Z
łatwością pokonałyśmy całą osiemnastkę i we troje wynieśliśmy bota na zewnątrz.
–Jaki mamy
plan? – zapytała.
-Na razie
zaniesiemy Smoke’a do Dinobotów. Później coś się wymyśli.
-Będą
wiedzieli, gdzie go szukać – dobrze spostrzegł Bee – Poza tym, dojście tam
zajmie nam wielki.
-Może nie –
Cee znów się uśmiechnęła – Mam asa w rękawie – w tym samym momencie nad nami
pojawił się biały statek z czerwonymi pasami. Nie był dość duży, ale z
łatwością pomieściłby dziesiątkę botów. Zatrzymał się przed nami, a ze środka
wyszedł Wheiljack.
-Dajcie go
tu! – wnieśliśmy Smokescreen’a na statek i położyliśmy. Bot był już całkiem
nieprzytomny. Pogładziłam ręką jego głowę. Boże, jest dla mnie jak brat. Nie
mogę go stracić.
Wyruszyliśmy,
ale nie lecieliśmy w ciszy. Każdy proponował, gdzie wywieźć Smoke’a. Dinoboty miały dobry system ochronny w naszej
bazie, ale to przewidywalne miejsce. Ziemia też odpada, bo Smoke może źle
zareagować na podróż mostem. W powietrzu też nie możemy zostać, bo w końcu nas
wykryją. W końcu zdecydowaliśmy się na bazę Dinobotów. To najlepszy pomysł.
Wylądowaliśmy,
a cała piątka mojej rodziny wyszła nam na powitanie.
-Grim, nigdy
nie chciałam prosić cię o pomoc w walce, ale teraz muszę. Smokescreen
potrzebuje pomocy, a Ultra Magnus nasłał na niego całą Gwardię. Pomóżcie nam go
obronić – Grimlock złapał mnie za dłonie.
-Oczywiście,
że wam pomożemy. Jesteśmy rodziną, a rodziny się nie zostawia – uśmiechnęłam
się. Wnieśliśmy Smoke’a do bazy. Arcee i Slug zostali z nim w środku, a ja, Bee
i reszta botów zostaliśmy czekając na wroga. Co jednak najdziwniejsze, on nie
nadciągał. Czyżbyśmy jednak przechytrzyli Magnusa?
Wróciłam na
chwilę do bazy. Smokescreen leżał na ziemi, ledwo oddychał. Było z nim naprawdę
źle.
-Jego iskra
powoli gaśnie – powiedziała zciszonym głosem Arcee – On zgaśnie, Blackstar.
-Nie! –
zaprzeczyłam – Smokescreen jest silny. Wierzę, że uda mu się przeżyć. Jestem
tego pewna – Cee spuściła wzrok. Nie wierzyłam w to tak do końca. Postanowiłam
pójść do mojego pokoju.
Usiadłam na
łóżku, a po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy. Nie mogę go
stracić. Straciłam już zbyt wiele. Optimus mówił, że dołączy do nas. Dlaczego
jeszcze go nie ma? Jeśli wkrótce się nie zjawi, to Smoke’a może już z nami nie
być.
Nie mogę
zapomnieć chwili, kiedy chwyciłam Gwiezdne Ostrze. Zrobiłam to z taką
łatwością… Ono zaczęło świecić, a ja poczułam jego moc. Nadal jednak, mam
wątpliwości. Czy nadaję się na Prime’a.
-Blackstar!
– moje przemyślenia przerwał głos Wheiljacka. Wybiegłam z pokoju i zobaczyłam
go w korytsarzu – Gwardia na horyzoncie.
-Już biegnę!
– oboje wybiegliśmy na zewnątrz, a przed nami pojawiła się armia licząca około
dwustu botów. Skąd Magnus ma tak duże wojska? Gdzie były, kiedy Megatron
zdradził? Na czele całej armii stał Ultra Magnus. Był najwyraźniej bardzo zadowolony
z obecnej ł sytuacji. W szeregach Gwardii nie widziałam nikogo z naszej
drużyny. Nie było w niej Bulkhead’a ani Prowla. Armia była coraz bliżej. Po
jakiś trzech minicyklach dzieliły nas jakieś trzy metry.
-Poddajcie
się, a darujemy wam życie! – zawołał Magnus.
-Czyżby? –
zapytałam ze złością – Ale Smokescreen już nie zasługuje na życie?!
-Dobrze
wiesz, jaka jest sytuacja. Musimy eliminować zagrożenie – zaśmiałam się.
-Tylko ty
uważasz go za zagrożenie. Prawda jest taka, że chcesz sprawić, bym czuła się
winna! Chcesz, żebym nie powiedziała nikomu prawdy! – bot spoważniał – Ale
wiesz co? Nie mam już zamiaru się ukrywać. Może prawda zdoła uratować
Smokescreen’a. Wszyscy dowiedzą się, że nie powinieneś zajmować obecnej pozycji
– odwróciłam się w stronę przyjaciół. Bee patrzył na mnie z uśmiechem – Prawda
jest taka, że… - nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam wielki ból w klatce
piersiowej. Nie miałam sił by cokolwiek zrobić. Jedyne co widziałam to dwa
metalowe pręty, które przebiły moją klatkę piersiową.
-Blackstar!
– zawołał Bee, ale nie zdążył do mnie podbiec. Upadłam na ziemię, a nad sobą
zobaczyłam Ultra Magnusa. Uśmiechał się wrednie, a jego sztuczna ręka była
pokryta moim energonem.
sobota, 17 października 2015
Rozdział XX - Dzień Sądu
Wiele nocy
modliliśmy się…Z jakiegoś powodu nikt nas nie słyszał…
I nasze serca stały się pełną nadziei piosenką…Prawie nie zrozumieliśmy…Lecz teraz się nie boimy…Chociaż wiemy, że jest wiele do strachu…Przenosiliśmy góry…Długo przed tym, nim dowiedzieliśmy się, że mogliśmy…Mogą zdarzyć się cuda…Gdy wierzymy…Choć nadzieja jest krucha…Trudniej nas zabić…
I nasze serca stały się pełną nadziei piosenką…Prawie nie zrozumieliśmy…Lecz teraz się nie boimy…Chociaż wiemy, że jest wiele do strachu…Przenosiliśmy góry…Długo przed tym, nim dowiedzieliśmy się, że mogliśmy…Mogą zdarzyć się cuda…Gdy wierzymy…Choć nadzieja jest krucha…Trudniej nas zabić…
Po
kilkunastu minicyklach znalazłam dom Smokescreen’a. W sumie, to znalazłam go
dzięki Bulk’owi. Bot właśnie szedł go odwiedzić. Nie powiedziałam mu o wizji.
Smoke musi dowiedzieć się o niej pierwszy. Szybkim tempem dotarliśmy do jego
domu. Bez pukania, znowu, weszłam do środka i zaczęłam szukać przyjaciela.
Zobaczyłam go na podłodze, opartego o ścianę i nieprzytomnego. Szybko pobiegłam
do niego i sprawdziłam czy żyje. Na szczęście tak.
-Smokescreen!
– zaczęłam go budzić – Smoke! – wtem bot otworzył oczy.
-Optimusie!
– zwołał na cały głos, a potem spojrzał na mnie – Znów go widziałem Blackstar.
Powiedział, że muszę spełnić swoje przeznaczenie!
-Wiem Smoke.
Ja też go widziałam – Smokescreen oderwał na chwilę ode mnie wzrok i chyba
zaczął się nad czymś zastanawiać.
-Oboje…
-O czym
gadacie? – usłyszałam głos Bulka. Stał w drzwiach i bacznie nas obserwował.
Musiałam go stąd jakoś wygonić.
-Posłuchaj
Bulkhead. Wydaje nam się, że Cybertronowi zagraża wielkie niebezpieczeństwo.
Niech ktoś z Gwardii przesłucha więźniów i tym razem coś od nich wydobędzie. To
jest rozkaz – bot przyglądał mi się z uwagą i chyba nieco go zdziwiła moja
powaga, z jaką wypowiadałam słowa.
-Już lecę –
powiedział, kiedy się otrząsnął i pobiegł przed siebie. Pomogłam
Smokescreen’owi wstać i oboje usiedliśmy
na kanapie.
-Widziałaś
go? Naprawdę?
-Tak
przyśnił mi się. Było tak jak opowiadałeś. Wołał mnie, mówił o
niebezpieczeństwie i o tym, że oboje musimy spełnić nasze przeznaczenie. Potem
pokazał palcem na coś za mną, a kiedy się odwróciłam, nic tam nie było. Optimus
też zniknął.
-Blackstar!
Ja tym razem zobaczyłem to, na co pokazywał Optimus!
-Jak to? Co
zobaczyłeś?!
-Nie jestem
pewien. To był jakiś znak i dobrze wiem, że skądś go znam. Przypominał
odwróconą gwiazdę – odwróconą gwiazdę? I ja znam skądś ten znak. Chwila
moment…Megatron!
-Przecież
Megatron nosi taki symbol! Jak mogłam być taka głupia! On od początku
współpracował ze Starscream’em i Driftem!
-Ale wrócił
na planetę. Poddał się.
-A niedługo
potem Magnus dał mu stanowisko konsultanta! On to przewidział! – w jednej
chwili usłyszeliśmy wybuch. Bardzo silny. Wyszliśmy na zewnątrz o zobaczyliśmy,
że z siedziby Ultra
Magnusa wydobywa się dym.
Magnusa wydobywa się dym.
-Co się
stało? – zapytał Smoke, który ledwo do mnie doszedł.
-Nie jestem
pewna, ale obawiam się, że Megatron właśnie uwolnił swoich wspólników. Muszę
tam iść.
-Idę z tobą.
-Nie. Musisz
zostać. Ledwo chodzisz.
-Ale
Blackstar…
-Powiedziałam
nie! – bot cofnął się o kilka kroków – Kiedy wydobrzejesz, dołączysz. Na razie
musisz to zostać – szybko zmieniłam się w motocykl i pojechałam w stronę
siedziby. Po drodze spróbowałam skontaktować się z Magnusem. Nie odpowiadał.
Niech to złom! Zadzwoniłam jeszcze do Arcee.
-Blackstar!
Wiesz co się stało?! – odezwała się fembotka.
-Wydaje mi
się, że Megatron nas zdradził. Poszedł uwolnić Drifta i Screem’a. Musisz
włączyć alarm i zebrać Gwardię. Trzeba ich jak najszybciej zatrzymać. Ja pojadę
do Magnusa, sprawdzę czy jest cały.
-Dobrze.
Uważaj na siebie Blackstar – Cee rozłączyła się, a ja przygazowałam. Musiałam
jak najszybciej dostać się na miejsce. Część botów uciekała, reszta pewnie była
już w domach, a najmniejsza część szykowała się do walki.
Dojechałam
do siedziby Magnusa. Przy głównych drzwiach leżały jedynie dwa martwe boty.
Przebiegłam obok nich i pierw udałam się na podziemny poziom, gdzie znajdowały
się cele. Przyszykowałam broń i już miałam zaatakować, kiedy zorientowałam się,
że nikogo tam nie ma. Strażnicy byli zabici, a w więzieniu nie było żadnego
cona. Uwolnił ich. Za późno. Pośpiesznie wróciłam na górę i dostałam się do
Ultra Magnusa. Jego pokój stał w płomieniach. Megatron musiał go zaatakować.
Sam lider leżał na ziemi nieprzytomny. Z trudem go podniosłam i wyniosłam z
pomieszczenia. Wsadziłam go do windy i razem zjechaliśmy na dół. Wyciągnęłam go
z budynku, a on zaczął się budzić.
-Blackstar…
- powiedział bardzo cichym głosem.
-Nic nie
mów. Leż. Mocno oberwałeś.
-Nie,
posłuchaj – Magnus złapał mnie za rękę – On zdradził mi ich plan. Chcą użyć
mostu kosmicznego i ściągnąć tu armię Decepticonów.
-Gdzie jest
ten most?
-W muzeum.
Wstawiliśmy go tam, na wypadek ataku. Pośpiesz się, oni zaraz tam dotrą –
pokiwałam twierdząco głową i zaczęłam biec w stronę muzeum. Chwilę później
odezwał się mój komunikator.
-Blackstar,
tu Wheiljack.
-Słucham
cię.
-Obok
laboratorium natrafiliśmy na kilkanaście conów z więzienia, w tym Megatrona i
spółkę. Przydałaby nam się pomoc.
-Już jadę –
zmieniłam się w motocykl i ruszyłam do laboratorium.
Po jakimś
minicyklu byłam na miejscu. Arcee, Wheiljack, Bulkhead i Smokescreen oraz kilka
wojowników Gwardii walczyło przeciw conom. Co Smoke tu robi. Wyraźnie kazałam
mu zostać. Trudno, musi dać radę. Uruchomiłam swoje blastery i zaczęłam
strzelać w przeciwników.
-Gdzie
reszta Gwardii? – zapytałam strzelając przy tym w jakiegoś cona.
-Sporą część
załatwił Meagtron i jego sługusy – odpowiedział Bulkhead – Reszta jest w
drodze.
Strzelaliśmy
dalej, ale na próżno. Megatron zdołał się nam wymknąć i teraz pewnie biegnie do
muzeum. Zauważyłam też, że Drift ucieka za nim. Przestałam strzelać i ruszyłam
na zdrajcę. Skoczyłam na niego i powaliłam na ziemię. Zaczęłam okładać go
pięściami, ale on nic sobie z tego nie robił. Kopnął mnie w brzuch i zmusił do
podniesienia się. Wtedy wstał i wyciągnął katanę. Ja postąpiłam tak samo.
-Jak za
starych, dobrych czasów – uśmiechnął się wrednie, ale ja nie traciłam powagi.
Rozpoczęliśmy pojedynek szermierski.
Drift był
dobry, ale mnie uczył sam mistrz. Znałam najstarsze techniki, o których con
nawet nie miał pojęcia. Udało mi się kopnąć w jego ostrze i wytrącić mu je z
ręki. On natomiast chwycił moją katanę, wyrwał mi ją o odrzucił. Nim zdążyłam
zareagować zbliżył się do mnie i uderzył w starą ranę, którą niegdyś sam zadał.
Na szczęście, już mnie nie bolała. Uśmiechnęłam się do niego wrednie.
-Tego się
nie spodziewałeś – uruchomiłam blaster i wystrzeliłam prosto w jgo iskrę,
robiąc w niej jedną wielką dziurę. Drift otworzył szerzej oczy, a później upadł
bezwładnie na ziemię. Chciałam choć przez chwilę cieszyć się smakiem
zwycięstwa, kiedy usłyszałam głos Starscream’a. Odwróciłam się i zobaczyłam, że
stoi niedaleko, celując we mnie rakietą.
-Jak już
mówiłem, trafisz na szrot! – decept zaczął się śmiać i już miał we mnie
strzelić, kiedy ktoś za nim dosłownie wyrwał mu iskrę. Pięść przebiła się przez
zbroję i wyrwała ją. Scream upadł, a moim oczom ukazał się Bumblebee trzymający
w ręce jego iskrę.
-Ładne
zagranie – uśmiechnęłam się do bota, a on odwzajemnił uśmiech. Podniosłam z
ziemi katanę i już miałam ruszyć w
pościg za Megatronem, kiedy usłyszałam głos Arcee.
-Smokescreen!
– odwróciłam się w jego kierunku i zobaczyłam, że Smoke leży nieprzytomny na
ziemi.
-Co się
stało? – zapytałam równocześnie podbiegając do niego.
-Nie wiem.
Chyba zasłabł.
-Niech
Bulkhead i Wheiljack zaniosą go do Knock Outa. Ty zajmij się resztą conów. Ja i
Bee załatwimy Megatrona – Cee pokiwała porozumiewawczo głową, a ja i Bumblebee
przybraliśmy formy pojazdów i pojechaliśmy do muzeum.
Droga trwała
jakieś trzy minicykle. W muzeum znajdował się most, ale i inne cenne
urządzenia, na przykład Jakońskie Relikty. Był tam Zmieniacz Fazy,
Immobilaizer, Ultra Zbroja i Gwiezdne Ostrze. Kiedy dotarliśmy do mostu,
Megatron wpisywał już współrzędne. Wystarczyło go tylko uruchomić.
-Stój
Megatronie!
-Nie
zatrzymasz mnie Blackstar. Przez ten most zaraz wejdzie armia licząca kilkuset
Decepticonów. Wystarczy by podbić Iacon. Później reszta moich szeregów dołączy
i razem odzyskamy Cybertron. Dzisiejszy dzień, będzie Dniem Sądu Autobotów!
Pierw jednak, rozprawię się z waszą dwójką.
Megatron
ruszył na nas, ale szybko odskoczyliśmy. Lord Decepticonów zaczął strzelać w
nas z blastera, ale robiliśmy szybkie uniki. Schowaliśmy się za panelem mostu i
również zaczęliśmy w niego strzelać. Megatron jednak bał się zniszczyć most,
więc uruchomił ostrze i zaczął biec w naszą stronę. Wyciągnęłam katanę z
pokrowca i rozpoczęłam pojedynek. Bee w tym czasie załatwiał sprawę z mostem.
Pewnie chce go przeciążyć i spowodować wybuch.
-Nie zdołasz
mnie pokonać Blackstar – powiedział Megatron i wykonał ruch ostrzem, który
oczywiście odbiłam – Jesteś tylko nędzną, nic nie znaczącą fembotką!
-I tutaj się
mylisz!
Podcięłam
Lorda Decepticonów i zaczęłam okładać go pięściami. Nie robiło to na nim zbyt
dużego wrażenia. Con chwycił mnie za szyję, wstał i podniósł. Potem rzucił mną
tak mocno, że przeleciałam przez ścianę. Wszystko strasznie mnie bolało, ale
nie mogłam się poddać. Powoli wstałam i zobaczyłam, że Bumblebee unika właśnie
ciosów Megatrona. Nie mogę pozwolić, by znów coś mu się stało. Chciałam do nich
pobiec, ale usłyszałam głos ojca. Te same słowa, które powiedział mi w wizji.
-Córko… Może
ty nigdy w to nie wierzyłaś, ale od momentu twoich narodzin były ci pisane
wielkie czyny.
Spojrzałam w
bok. W gablocie stało Gwiezdne Ostrze i było na wyciągnięcie ręki. To był ten
moment. Podeszłam do niego, rozbiłam szybę i chwyciłam za rękojeść. Uniosłam
miecz bez żadnego problemu. Wtedy ono, zaczęło świecić.
-Niemożliwe
– wyszeptałam sama do siebie – Gwiezdne Ostrze działa jedynie w rękach Prime’a
– otrząsnęłam się i pobiegłam do mostu. Megatron właśnie rzucił Bumblebbe o
ścianę. Podszedł do niego, a Bee nie wstawał.
-Tym razem
upewnię się, że już nigdy nie staniesz mi na drodze!
-Megatronie!
– Lider Decepticonów odwrócił się, a ja wbiłam Gwiezdne Ostrze prosto w jego
iskrę. Megatron otworzył szerzej oczy i spojrzał na trzymaną przeze mnie broń –
Nie jestem nic nie znaczącą fembotką. Jestem Blackstar Prime, fembotka, która
zgasiła iskrę Megatrona, Lorda Decepticonów – con zaczął powoli zamykać oczy.
Wyrwałam miecz z jego iskry, a Megatron upadł na ziemię. Oto koniec Lorda
Megatrona.
Spojrzałam
na Bumblebbe. Bot patrzał na mnie z niedowierzaniem. Upuściłam Gwiezdne Ostrze
i podeszłam do niego.
-Jak ty…
-Przepraszam
cię Bee. Powinnam powiedzieć ci to wcześniej, wiele wcześniej – spuściłam wzrok
– Moim ojcem, był Optimus Prime.
sobota, 10 października 2015
Rozdział XIX - Przeznaczenie
Los rzadko
wzywa nas w momencie, kiedy sami tego chcemy.
Optimus
Prime
Siedziałam w
mamą w domu i opowiadałam jej co się działo podczas wojny. Nadal jednak, nie
powiedziałam jej, że Optimus nie żyje. Ona nawet nie wie, że został Primem, jak
mam jej to powiedzieć? Muszę jej jeszcze wyznać, że należałam do Ligi Cieni, a
to może być dla niej szok.
-A te
Dinoboty? Jakie są – Zapytała Elita, kiedy skończyłam jej opowiadać jak
rozprawiłam się z Airachnid.
-Są jak
rodzina. W zasadzie, to są rodziną. Zawsze mogę na nich liczyć, a oni na mnie.
-To bardzo
szlachetne. Ale Blackstar, jak nie powiedziałaś mi gdzie nauczyłaś się tak
świetnie walczyć. Dobrze wiem, że w Gwardii Elitarnej nie uczą takich starych
sztuk walki.
-Bo widzisz
mamo…to jest…
-Blackstar?
– odwróciłam wzrok. Musiałam jakoś jej powiedzieć, że sporą część wojny
spędziłam z jej ojcem i z Ligą, od której sama niegdyś uciekła.
-Wstąpiłam
do Ligi Cieni. Poznałam dziadka – Elita otworzyła szerzej oczy – Uratowali
mnie, dali dom. Potem nauczyli walczyć, używać broni ninja, być jak widmo.
-Pewnie
wiesz, dlaczego odeszłam? – pokiwałam twierdząco głową – Życie w Lidze nie było
łatwe, ale i mnie wiele nauczyli. Jeśli choć przez chwilę byłaś z nimi
szczęśliwa, nie żałuj tego – uśmiechnęłam się do fembotki – No, to powiedz co u
taty? Gdzie on jest? – tego pytania obawiałam się najbardziej. Mama zasługuje
jednak, by znać prawdę.
-Mamo –
złapałam Elitę za ręce – Wojnę jak już wiesz rozpoczął Megatron, ale jeszcze
nie wiesz dlaczego.
-Chciał
zawładnąć planetą, rządzić nią.
-Nie tylko –
westchnęłam – Niedługo przed rozpoczęciem wojny, Megatron i tata poszli do
Primów. Megatron chciał zostać jednym z nich, ale odmówili. Los chciał, że
Op…Orion musiał się odezwać. Primowie tak zachwycili się jego słowami, ich
czystością, że zaproponowali mu by został jednym z nich – mama słuchała z lekko
uchylonymi ustami – Dobrze jednak wiemy, że Primem nie da się zostać od tak.
Kiedy więc Meagtron poczuł się zdradzony i rozpoczął wojnę, Orion musiał
dotrzeć do jądra Cybertronu, zniszczonego przez wojnę. Żeby je uratować,
otrzymał matrycę przywództwa i tytuł Optimusa Prime’a.
-Orion
został Primem?
-Owszem.
Wracając. Wojna trwała wiele terracykli. Później z tego co wiem część
Autobotów, pod dowodzenie Optimusa zamieszkała na Ziemi. Tam rozgrywały się
kolejne bitwy między Decepticonami i Autobotami. Ostatecznie udało nam się
wygrać i ożywić Cyberton. Niestety, żeby mogło na nim funkcjonować rzycie,
Wszechiskra, którą wtedy miał w sobie Optimus, musiała połączyć się z Primusem
– Elita otworzyła szerzej czy. Dobrze zrozumiała, co właśnie powiedziałam. Ręce
zaczęły jej drżeć, a z oczu wpłynęły łzy. Przytuliłam się do matki, a słysząc
jej płacz i ja uroniłam kilka łez – Bardzo mi przykro mamo – fembotka uwolniła
się z uścisku i otarła łzy.
-Orion
zawsze chciał zostać bohaterem – zaśmiałyśmy się – Spełnił swoje marzenie –
pokiwałam twierdząco głową – Każdy z nas w końcu połączy się z Wszechiskrą.
Powiedz mi, jak poradziłaś sobie po moim odejściu?
-Na początku
nie było łatwo. Nie dogadywałam się z tatą, on więcej pracował, nie miał dla
mnie czasu. Potem jednak poznałam pewnego bota… Miał na imię Bumblebee.
Zaprzyjaźniliśmy się, nawet bardzo. Byliśmy nierozłączni. Razem wstąpiliśmy do
Gwardii Elitarnej, a później razem walczyliśmy. Niestety podczas wojny
rozdzieliliśmy się na bardzo wiele terracykli.
Ale teraz się odnaleźliśmy i… jesteśmy razem.
-Kochasz go.
-Tak.
-To dobrze,
że znalazłaś dla siebie dobrego bota. Chętnie go poznam.
-Możemy iść
do niego nawet teraz. Jest w oddziale szpitalnym po małej misji na Ziemi. Poza
tym, muszę wyjaśnić Ultra Magnusowi, naszemu liderowi, co się stało.
-Więc
chodźmy – wstałyśmy z mamą i podeszłyśmy do drzwi. Zatrzymałam ją jednak na
chwilę.
-Tylko mamo,
nie mów nikomu, że byłaś z Optimusem. Nikt nie wie, że był moim ojcem.
-Dobrze –
odpowiedziała Elita z powagą i razem poszłyśmy do Ultra Magnusa.
***
Magnus na
szczęście nie zrobił wielkiej afery z zamieszania z mamą. Chciał z nią później
tylko porozmawiać. To dziwne. Najpierw był gotów wygnać mnie stąd, a teraz
powierza mi najważniejsze misje. On coś knuje, ale jeszcze nie wiem co. Dobrze
pamiętam, co robił na wojnie.
***
Chodziłam po
ruinach budynków Cybertronu i szukałam ciał zmarłych botów. Nagle usłyszałam
krzyk. Szybko pobiegłam w jego stronę. Zobaczyłam wielkiego, niebieskiego bota
oraz szarego, wiele mniejszego decepta. Con leżał na ziemi, nie miał prawej
nogi a z boku wypływał mu energon.
-Zostaw
mnie! – krzyczał Decepticon – Błagam!
-Moi bracia
i siostry też błagali – rozpoznałam ten głos. Głos Ultra Magnusa – Zlitowałeś
się nad nimi?! – bot oderwał deceptowi kolejną nogę. On zawył i znów zaczął
błagać.
-Nic ci nie
zrobiłem! Przestań!
-Zamknij
się. Ciesz się, że nie robię z tobą tego, co z twoimi przyjaciółmi.
-Błagam!
-Mam dość
twoich modlitw – Ultra Magnus uruchomił swój blaster i przystawił go conowi do
głowy.
-Czekaj,
nie! – blaster wystrzelił, a głowa rozpadła się na kawałki. Po całym zajściu
Magnus wstał i po prostu odszedł. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Ja
zabijałam cony, owszem. Robiłam to jednak szybko, nie znęcałam się nad nimi.
Magnus robił to dla zabawy. Chciał, by oni cierpieli. To chore.
Wtem
zauważyłam, że Autobot wraca ciągnąc za sobą kolejnego Decepticona. Rzucił nim
o ziemię, a potem zaczął okładać pięściami. Znałam już zakończenie, więc nie
czekałam. Odwróciłam się i poszłam w drugą stronę. Z daleka mogłam jeszcze
usłyszeć krzyki cona, nękanego przez Ultra Magnusa.
***
Na samo
wspomnienie tych wydarzeń robi mi się niedobrze. Na szczęście teraz wszystkie
moje smutni pójdą w bok, bo zaraz spotkam się z Bumblebee.
Razem z mamą
weszłyśmy do jego sali. Leżał jak zwykle z uśmiechem na twarzy. Był już prawie
zdrowy. Usiadłam obok niego i pocałowałam na przywitanie.
-Cześć
gwiazdeczko. Długo cię nie było.
-Wybacz Bee.
Musiałam wyjaśnić kilka spraw – spojrzałam na stojącą obok nas Elitę. Wstałam i
stanęłam obok niej – Bumblebee, to moja mama, Elita One.
-Miło mi cię
poznać Bumblebee. Blackstar wiele mi o tobie mówiła – bot patrzał na nas z
niedowierzaniem
-Mi
ciebie…znaczy panią też.
-Proszę cię,
mów mi po prostu Elita.
-Dobrze –
zaśmiałam się cicho, a Bee puścił mi postrzegawcze spojrzenie.
-Zostań ze
swoim przyjacielem Blackstar. Ja pójdę do Ultra Magnusa. Nie każmy mu czekać –
kiwnęłam twierdząco głową, a mama wyszła. Znów usiadłam obok Bumblebee, a on od
razu zaczął rozmowę.
-Byłem
pewien, że twoja mama nie żyje.
-Ja też.
Okazało się jednak, że przeżyła. Ktoś wsadził ją do komory hibernacyjnej.
-Kto?
-Tego
jeszcze nie wiem. Ale na pewno się dowiem.
-Znając
ciebie, na pewno – puściłam mu wredne spojrzenie, a Bee tylko szerzej się
uśmiechnął.
-Kiedy cię
wypiszą?
-Knock Out
mówi, że szybko dochodzę do siebie, więc niedługo. Pewnie za jakieś dwa, może
trzy megacykle.
-To
świetnie. Moglibyśmy odwiedzić Dinoboty.
Dawno u nich nie byłam, a Grim pewnie się za nami stęsknił.
-Z pewnością
– przytuliłam bota i pocałowałam go w policzek –Powiedz, przesłuchiwałaś
Starscream’a?
-Nie.
Jeszcze nie. Może dzisiaj to zrobię.
-Jak tak, to
zrób coś dla mnie. Przywal mu.
-Oczywiście.
Po
kilkunastu minutach rozmowy pożegnałam się z botem i wyszłam. Postanowiłam
jednak odwiedzić więźnia. Przeszłam do podziemnych poziomów siedziby Magnusa i
weszłam do celi Starscream’a. Może uda mi się od niego wydobyć jakieś
informacje, o tym wielkim planie. Con był przykuty do sufitu energetycznymi
kajdanami. Podeszłam do niego bardzo blisko, a on nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Jeśli
chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć powierzchnię Cybertronu, lepiej zacznij gadać.
Drift nas nie usłyszy.
-Jeśli
sądzisz, że cokolwiek ci powiem, jesteś głupia. Nie zdołacie przewidzieć
naszego planu. Kiedy zorientujecie się, co zrobiliśmy, będzie już stanowczo za
późno – Scream był nieuległy. Postanowiłam jednak użyć innej metody niż
ostatnio.
-Posłuchaj
Starscream. Mogę ci załatwić skrócenie wyroku. Będziesz mógł normalnie
funkcjonować na Cybertronie! Powiedz mi, co planujecie – con zaczął się śmiać.
-Osobiście
dopilnuję, byś trafiła na szrot! – zacisnęłam pięść i przywaliłam deceptowi
prosto w twarz.
-Mały
prezent od Bumblebee. I tak przy okazji, on czuje się świetnie – opuściłam celę
i zaczęłam iść w stronę domu.
Nie wiem jak
przekonać Starscream’a do gadania. Kiedyś, z tego co wiem, łatwiej było go
złamać. Aż tak się zmienił? A musimy dowiedzieć się, co planują. Już na
pierwszy rzut oka widać, że to coś poważnego. Może Arcee zdoła coś od niego
wydobyć. Ona jest dobra w te klocki.
Dochodziłam
do domu, ale byłam strasznie senna. Od razu przeszłam do sypialni i położyłam
się w komorze. Nie minął nawet minicykl, a usnęłam.
-Blackstar!
– usłyszałam głos ojca. Wołał mnie. Zaczęłam rozglądać się w około, szukać go.
Widziałam jednak jedynie ciemność.
-Optimusie!
– niespodziewanie Prime pojawił się tuż przede mną – Ojcze…
-Musisz
obronić Cybertron, Blackstar. Grozi mu wielkie niebezpieczeństwo.
-Ale jakie?
Optimusie? – ojciec położył rękę na moim ramieniu.
-Jesteś
bardzo silna i mądra. Musisz spełnić swoje przeznaczenie. Uratujesz nasz dom, a
następnie zajmiesz należne ci miejsce, jako liderka Autobotów.
-Optimusie
ja…nie jestem Primem – spuściłam wzrok.
-Córko… Może
ty nigdy w to nie wierzyłaś, ale od momentu twoich narodzin były ci pisane
wielkie czyny. Teraz oboje musicie spełnić przeznaczenie.
-Oboje? –
znów spojrzałam na Optimusa.
-Wkrótce do
was dołączę. Na razie jednak musicie radzić sobie sami – Prime pokazał palcem
na coś za mną. Odwróciłam się, ale nic tam nie było. Znów spojrzałam przed
siebie, ale i Optimus zniknął.
-Ojcze!
Ojcze, gdzie jesteś?! – szukałam go, ale nigdzie go nie było – Ojcze!
W tym
momencie się obudziłam. Oddech mi przyśpieszył. Powoli wstałam z łóżka i
złapałam się za głowę. Niebezpieczeństwo…przeznaczenie…oboje? Czy Optimus miał
na myśli mnie i Smokescreen’a. W końcu i jemu śniły się te sny. Szybko
wybiegłam z domu, zmieniłam w motocykl i pojechałam w poszukiwanie domu
Smoke’a.
sobota, 3 października 2015
Rozdział XVIII - Nieznajoma
Z góry bardzo przepraszam za tak późny post, ale laptop mi się zepsuł. Całe szczęście przed tym zgrałam wszystkie rozdziały na dysk zewnętrzny :-) Jest mi niezmiernie miło ogłosić, że Blackstar przekroczyła 5000 wyświetleń!!! Bardzo wam za nie dziękuję :D Miłego czytania ;-)
Na zawsze
ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
Antoine de Saint-Exupéry
Siedziałam
obok Bumblebee w oddziale szpitalnym na Cybertronie. Zaraz gdy jego stan się
poprawił, Magnus nakazał nam wracać. Wydałam więźniów Gwardii i zdałam raport
liderowi, więc teraz mogę posiedzieć z Bee.
-Wheiljack
mówił, że Scream nieźle od ciebie oberwał – powiedział żółty bot zaraz po moim
wejściu. Poczucie humoru powoli mu wraca.
-Musiałam
się na nim wyżyć. Zalazł nam wszystkim za skórę.
-Na
szczęście nie będzie już cię niepokoić – uśmiechnęłam się, nachyliłam nad botem
i pocałowałam go. Po skończeniu pocałunku usiadłam obok niego, a Bee złapał
mnie za dłoń.
-Naprawdę
słyszałeś co mówiłam, czy Ratchet ci powiedział?
-Słyszałem
każde, nawet najcichsze słowo, Blackstar. Leżałem i tak strasznie żałowałem, że
nie mogę cię pocałować – przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać.
-Nieźle się
wygłupiłam.
-Wiesz, od
zawsze coś do ciebie czułem. I skrycie miałem nadzieję, że ty też to czujesz.
-Czułam Bee.
Od kąt cię poznałam byłeś dla mnie kimś więcej. Myślałam jednak, że ja dla
ciebie nie…
-O
gwiazdeczko… - Bumblebee przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach
namiętny pocałunek. Szybko go jednak skończył i pojrzał na mnie – Za krótko? –
kiwnęłam głową, a on wznowił pocałunek. Położyłam wolną rękę na jego policzek.
Niestety nasza słodka chwila nie mogła trwać wieczność.
-Cześć
gołąbeczki – odezwał się Knock Out stojący za naszymi plecami. Momentalnie zakończyliśmy
pocałunek i odsunęliśmy się od siebie – Nie musicie nic mówić. Chyba połowa
Cybertronu już wie o waszym romansie. Blackstar, nie zdziw się jak zacznie ci
mącić w głowie jakimiś romantycznymi tekstami z ziemskich telenowel. Jestem
pewny, że je oglądał – zaśmiałam się cicho, ale Bee miał jak najbardziej
poważny wyraz twarzy.
-Kiedy
przyjmiesz do wiadomości Knock Out, że nie każdy jest taki jak ty? – teraz już
całkiem nie mogłam powstrzymać śmiechu – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie
odwiedzałeś kina samochodowego?
-Zaledwie
kilka razy! Poza tym, tam częściej leciały horrory.
-Akurat –
doktor westchnął.
-Z drużyną
Prime’a zawsze były, są i będą kłopoty. Jesteś chyba gorszy niż Smokescreen.
Dobrze, że on już się zwalnia.
-Smoke
wyzdrowiał? – zapytałam kiedy już powstrzymałam śmiech.
-Tak, na
całe szczęście. Szału z nim można dostać. Właśnie szedł w kierunku wyjścia –
odwróciłam się w kierunku Bumblebee, a on kiwnął porozumiewawczo głową.
Puściłam mu buziaka i pobiegłam szukać Smokescreen’a. Na całe szczęście
znalazłam przyjaciela przy wyjściu z laboratorium.
-Smoke! –
zawołałam, a bot odwrócił się w moją stronę. Rzuciłam mu się na szyję, a on
mnie przytulił.
-Ja też się
cieszę, że cię widzę – zaśmiałam się i puściłam Smoke’a. Odsunęliśmy się od
siebie.
-Dobrze, że
jesteś już cały i zdrowy.
-Ja też się
cieszę. Jeszcze jeden dzień z Knock Outem i chyba bym oszalał! – ledwo
powstrzymywałam śmiech – Ej, słyszałem że byliście na Ziemi i złapaliście
Scream’a i jeszcze jakiegoś cona.
-Tak, dobrze
słyszałeś. Oboje są teraz w areszcie, przesłuchiwani przez gwardię.
-Szkoda, że
mnie tam nie było.
-Jestem
pewna, że nie raz polecimy na Ziemię. Teraz chodź, odprowadzę cię do domu –
oboje ruszyliśmy w stronę naszego małego „osiedla” – Jak w ogóle się czujesz?
-Dobrze,
nawet – puściłam mu pytające spojrzenie – Nie mogę spać, to tyle. Śnią mi się
dziwne sny.
-Jakie sny?
-Pewnie
uznasz mnie za szaleńca, ale śni mi się Optimus Prime. Próbuje mi coś
przekazać. Mówi o wielkim niebezpieczeństwie, jakie nadchodzi na Cybertron, ale
nie precyzuje jakie dokładnie. Potem pokazuje palcem na coś za mną, a kiedy się
odwracam widzę tylko ciemność. Później on znika, a ja się budzę. Szalone, nie?
-Smoke,
jeżeli w swoich snach widzisz Prime’a, to musi coś oznaczać. Zważywszy, że
Optimus chciał byś został kolejnym Prime’m.
-Skąd ty o
tym wiesz?! Przecież…
-Domyśliłam
się – Smokescreen odwrócił wzrok – Dlaczego się nie zgodziłeś? – bot westchnął.
-To nie było
tak, żebym został kolejnym Primem, a jedynie go zastąpił. Był wtedy umierający
po ataku Decepticonów na naszą bazę. Nie chciałem, żeby umarł, więc ukradłem
conom Kuźnię Solusy Prime i dałem mu ją do ręki, a ona go uzdrowiła.
-Uratowałeś
mu życie. To bardzo szlachetne.
-Tak, ale
później i tak zginął. Dobrowolnie, ale jednak zginął – tym razem to ja
odwróciłam wzrok.
Smokescreen
wydawał się osobą, która mogłaby zrozumieć moją sytuację z Optimusem. Córka, o
której nikt nie wiedział… Pewnie o tym, że miał zostać Prime’m też wie niewiele
osób. Postanowiłam. Powiem mu. Niestety nim zdążyłam otworzyć usta,
usłyszeliśmy krzyk jakiejś fembotki. Szybko pobiegliśmy w stronę usłyszanego
krzyku. Dobiegał on z sąsiadującego z moim domem budynku. Weszliśmy do środka i
znaleźliśmy przerażoną, siedzącą w kącie salonu fembotkę. Miała pomarańczową
zbroję i znak Autobota na ramieniu. Podeszłam do niej i schyliłam się.
-Co się
stało? – powiedziałam łagodnym głosem, by jej nie wystraszyć.
-To…to się
stało tak szybko. Ona…ona chciała mnie zabić!
-Kto chciał
cię zabić?
-Fembotka.
Nosiła na piersi znak Autobota, a jednak celowała we mnie blasterem.
-Potrafisz
mi ją opisać?
-Nie… To się
działo za szybko – biedna fembotka schowała twarz w rękach.
Wezwałam
pomoc oraz Gwardię, a następnie wyszłam na zewnątrz by poszukać jakiś śladów. Z
tyłu domu było wybite okno, więc tak dostała się, lub wydostała z domu. Smoke
doszedł do mnie i poinformował, że pomoc zaraz się zjawi.
-Napastniczka
nie mogła daleko uciec. Musi być gdzieś w pobliżu.
-Chcesz
przeszukiwać wszystkie domy?
-Nie, to
byłoby idiotyczne. Każdy bot o zdrowych zmysłach nie powtórzyłby tego samego
błędu dwa razy – spojrzałam w stronę budynku Magnusa – To nie była zabójczyni.
Inaczej ta fembotka już by nie żyła. Złodziejką raczej też nie była.
-Więc po co
się włamała? – znów odwróciłam się do Smoke’a.
-Może to był
kiedyś jej dom? Może jej statek lądował awaryjnie, nikt o nim nie wiedział, a
teraz ona chciała wrócić do domu.
-Ale to
niemożliwe, żebyśmy nie wiedzieli o jakimś statku, który tu wylądował.
-O cmentarzu
też nie wiedzieliście – Smokescreen posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, ale nie
przejęłam się tym – Idź do domu, Smoke. Ja ją znajdę.
-Nie ma
mowy. Zbyt długo leżałem. Nie wymigasz się ode mnie tak łatwo – przewróciłam
oczami, a chwilę później odezwał się mój komunikator.
-Tak?
-Jesteś
potrzebna Blackstar – odezwał się Bulkhead – Na głównym dziedzińcu szaleje
jakaś fembotka. Nie możemy jej zatrzymać.
-Już jadę –
rozłączyłam się – Znalazła się nasza zguba.
-To jedźmy –
przybraliśmy formy pojazdów i ruszyliśmy na główny dziedziniec.
Już po
czterech minicyklach byliśmy na miejscu. Plac był pełen gwardzistów. Co drugi z
nich był już ranny. Naprawdę dostają nieźle w kość. W dali dostrzegłam Bulk’a.
Podeszłam do niego i zorientowałam się w sytuacji.
-Napastniczka
jest bardzo duża i silna. Zna starodawne sztuki walki, tak myślę. Chłopaki
nieźle obrywają.
-To widzę.
Nie rozpoznaliście jej?
-Nie. Nie
mamy pojęcia kim jest, ale nosi znak Autobota.
-Dobrze.
Zajmę się nią. Wycofaj żołnierzy.
Bulkhead
wycofał gwardię i tylko nasza trójka została. Podeszliśmy do nieznajomej.
Rzeczywiście była duża, większa ode mnie o dwie głowy. Jak na fembotkę to
bardzo dużo. Można by ją porównać wielkością do Optimusa. Stała do nas tyłem.
Miała różowy lakier, a z pleców wystawały jej drzwi i koła od drugiej formy.
-Nie chcemy
z tobą walczyć – odezwałam się – Poddaj się, a nie otworzymy ognia. Powoli się
odwróć z podniesionymi rękami – Fembotka posłuchała mnie, podniosła ręce i
powoli zaczęła odwracać się w naszą stronę. Z każdym mikrocyklem coraz bardziej
wydawało mi się, że znam ją. Wiedziałam, że ją znam. Kiedy zobaczyłam fembotkę
z przodu myślałam, że zemdleję, bo właśnie zobaczyłam ducha. Cofnęłam się o
kilka kroków nadal nie spuszczając z niej wzroku – To…to niemożliwe. To nie może
być prawda.
-Blackstar,
co się stało? Znasz ją? – zapytał zaniepokojony Smoke.
-Tak, ale
byłam pewna, że nie żyje – fembotka również przyglądała mi się z szeroko
otwartymi oczami i uchylonymi ustami. Obie wiedziałyśmy, kim jesteśmy.
-Blackstar?
–zapytała łagodnym głosem, a kolana się pode mną ugięły. Byłam pewna, że zaraz
się rozpłaczę.
-Mamo? –
Elita uśmiechnęła się roniąc przy tym kilka łez. I ja się rozpłakał. Podbiegłam
do matki i przytuliłam ją z całej siły. Fembotka zaczęła gładzić mnie po głowie,
a łzy spływały – Byłam pewna, że nie żyjesz. Jak to w ogóle możliwe –
wypuściłam Elitę z objęć, ale nie spuszczałam z niej wzroku.
-To dość
długa historia, ale postaram się ją skrócić. Zostałam zaatakowana przez pewnego
bota. Spadłam w przepaść. Byłam pewna, że zginęłam. Okazało się jednak, że ktoś
przetransportował mnie do kapsuły hibernacyjnej. Uleczyła mnie, ale i
pozostawiła uśpioną na wiele terracykli. Obudziłam się dopiero dwa megacykle
temu.
-Więc
przespałaś całą wojnę…
-Wojnę?
-Wszystko ci
wytłumaczę, ale w domu. Będzie tego, bardzo, ale to bardzo dużo. Smokescreen –
zwróciłam się do bota – Powiesz Ultra Magnusowi, że sytuacja jest pod kontrolą.
-Ma się
rozumieć – oba boty odjechały. Złapałam mamę za rękę i razem zaczęłyśmy iść w
stronę domu. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Nie wierzyłam, że
właśnie odzyskałam matkę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)