Cześć
Zakończyliśmy to opowiadanie i mam nadzieję, że się wam podobało. Teraz proszę o udział w ankiecie dotyczącej nowego bloga o Transformersach. Wasze opinie będą bardzo pomocne.
http://www.interankiety.pl/interankieta/cf62b31922f8f4a6fd2b313a70173722
Pozdrawiam i Wesołych Świąt!
***Niki***
piątek, 19 grudnia 2014
Rozdział XXIII - Regeneracja
Nie płaczemy
dlatego, że jesteśmy słabi. Płaczemy bo byliśmy silni zbyt długo.
Razem z
Optimusem szliśmy do reszty botów. Gdy Decepticony, które po drodze mijaliśmy
zobaczyły fioletowy, mroczny energon Megatrona, zaczęły się wycofywać do
kapsuł. Statek Decepticonów był nasz. Reszta Autobotów sama do nas przybiegła.
Nic nie mówiliśmy. Tylko ja i Wheiljack przytuliliśmy się. Potem Ratchet
otworzył most i dołączył do nas. Opatrzył Optimusa na jednej z sali medycznych
na statku. Dotrzymywałam mu wtedy towarzystwa. Chciałam się przy tym pożegnać.
-Wiesz że
cię kocham Optimusie.
-Wiem, ja
ciebie też-podeszłam do niego i pocałowałam w policzek-żegnaj tato-wyszłam z
sali musiałam się pożegnać jeszcze z dwoma osobami-Fly-zawołałam dziewczynę
-Blackstar,
nie widziałam tego, ale słyszałam że nieźle załatwiłaś Megatrona. Opowiesz mi
jak to dokładnie zrobiłaś?
-Chcę ci
tylko powiedzieć że, byłaś moją najlepszą przyjaciółką-powiedziałam nie
zważając na pytanie-żegnaj-odeszłam, a dziewczyna zrobiła się smutniejsza.
Zostało tylko najgorsze.
-Blackstar-Wheiljack
podszedł do mnie-tak się cieszę że to już koniec.
-Ja też, ale
muszę ci jeszcze coś powiedzieć.
-Co? Coś się
stało?
-Kocham cię
Wheiljack. Chciałabym z tobą być ale nie mogę.
-Dlaczego
tak mówisz?
-Pamiętaj o
tym, co ci powiedziałam. Byleś najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała-zaczęłam
oddalać się w stronę kapsuł a kilka łez wypłynęło z mego oka.
-Czekaj co
robisz?
- Żegnaj
Wheiljack-wsiadłam do kapsuły i poleciałam. To pożegnanie, było najtrudniejszą
rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, ale nie chciałam już o tym myśleć. Teraz
najważniejsze było przylecieć na Cybertron. Parę łez poleciało jeszcze z moich
oczu. Nie mogłam się teraz jednak wycofać. Ustaliłam trasę w kapsule i usnęłam.
Zaczęłam się
budzić. Oznaczało to że dotarłam na miejsce. Otworzyłam kapsułę i poleciałam w
stronę rdzenia Cybertronu. Wleciałam do środka i wymówiłam słowa przepowiedni.
-Jeśli iskra
Cybertronu zgaśnie, jeśli świata już nie będzie,
Tylko córka
ostatniego, ponownie zaświecić ją móc będzie.
Będzie mogła
wtedy wszystko, schronić lud planety,
Lub ożywić
jeśli trzeba, najmłodsze nawet dzieci.
Lecz znać
musi to ryzyko, bo nie będzie już odwrotu,
Gdy iskra
Cybertronu znów zaświeci, ona zgaśnie bez powrotu!
Gdy
skończyłam, zaczęłam unosić się w powietrzu. Poczułam że za chwilę stanę się
nową iskrą Cybertronu. Pochyliłam głowę, rozłożyłam ręce i wleciałam do środka
rdzenia. Wtedy nadszedł czas na ożywienie Autobotów. Pomyślałam o tym, a zaraz
potem całe pomieszczenie wypełniło się światłem, które powędrowało w świat.
Cały Cybertron został ożywiony.
Nazywam się
Blackstar Prime. To była moja historia. Historia o poświęceniu, miłości i
wojnie o przyszłość Ziemi i Cybertronu. To już jest jej koniec. Planeta została
odbudowana. Mieszkańcy uratowani. Władzę sprawował Optimus, a mnie zapamiętano
jako wybawicielkę i klejnot Cybertronu. Jego gwiazdę. Czarną, gwiazdę…
Na tym kończymy to opowiadanie. Proszę napiszcie czy wam się podobało i czy chcecie bym zaczęła pisać nowego bloga.
Pozdrawiam i Wesołych Świąt!
***Niki***
piątek, 12 grudnia 2014
Rozdział XXII - Ostatni bój
Są w życiu
sytuacje, w których musisz sobie powiedzieć "dam radę" i iść dalej.
Razem z
resztą mojej drużyny biegliśmy szukać Megatrona. Po drodze zabijaliśmy cony,
które stawały nam na drodze. Wreszcie dotarliśmy na mostek. Nie było tam jednak
Megatrona, tylko Soundwave. Stał przy głównym komputerze conów razem z jakimiś
dwudziestoma deceptami. Ruszyliśmy na nich. Część załatwiłam blasterami, a
drugą część Gwiezdnym Ostrzem. Gdy już nie było żadnego, ruszyliśmy na
Soundwava. Było trzech na jednego, ale on jest nie przewidywalny. Soundwave
wypuścił swoich małych pomocników na Arcee i Bumblebee. Latający Laserbreak
ruszył na Arcee, a ta strzelała do niego z blasterów. Rumble skoczył za to na
Bumblebee i uderzał swoimi wielkimi dłońmi o nogi bee. Byli może i mali, ale
strasznie wkurzający. Miałam już walnąć Soundwava kiedy ten otworzył przede mną
most. Cofnęłam się, ale on niespodziewanie wyłączył go. Wtedy zobaczyłam za
sobą drugi most. Zadzwoniłam do Ratcheta.
-Jednak
zdecydowałeś się przyjść?
-Nie
ja-Nagle z mostu wyłoniła się Fly w tym jej stroju na Halloween. Zapomniałam że
już od tylu miesięcy ćwiczyła te moce. Najwyraźniej uznała że jest już gotowa,
a ja jej ufam. Fly podleciała do Soundwave.
-Teraz
uważaj, będzie mały pokaz. Windu-krzyknęła, a po chwili zebrał się wielki
wiatr. Soundwave wylądował na głównym komputerze, a Fly podleciała do
niego-mały może dużo-wtedy con uderzył Fly ręką, a ona odleciała na drugi koniec
pomieszczenia-tak pogrywasz? Nie wiesz jeszcze z kim zadzierasz-Fly
niespodziewanie zaczęła rosnąć. Po paru sekundach była już mojego wzrostu-i co
powiesz teraz? Schock-ponownie wykrzyknęła zaklęcie, a w Soundwava uderzyło tak
wiele piorunów że nie byłam w stanie naliczyć. W tym czasie Arcee i Bumblebee
rozprawili się z pomocnikami Soundwava. Po jakiejś minucie Soundwave padł.
-Ładnie
mała-zawołałam i podeszłam do Fly.
-Dzięki.
Trochę się uczyłam tych zaklęć.
-Ale ci
wyszły-dodała cee.
-Ruszajmy, musimy
znaleźć Megatrona.
-Nie wydaję
mi się-niespodziewanie, w pomieszczeniu pojawiła się Laserwave-nie wyjdziecie
stąd.
-Posłuchaj
mnie Laserwave, nie musimy tego robić-powiedziałam
-Ależ
musimy, to nieuniknione.
-Wiem że
chodzi ci tylko o mnie. Pozwól reszcie odejść.
-Zgoda,
możecie iść.
-Ale
Blackstar…
-Nic mi nie
będzie Fly-nastolatka kiwnęła porozumiewawczo głową i poszła dalej z resztą
botów. Wtedy ja stanęłam do walki z Laserwave. Zdrajczyni rzuciła się na mnie i
zaczęła uderzać pięściami. Robiłam szybkie uniki, a gdy wreszcie Laserwave
zmęczyła się uderzyłam ją z całej siły prosto w twarz. Laserwave odleciała na
koniec pomieszczenia, ale bardzo szybko się pozbierała. Uruchomiła swoje
laserowe ostrza i ruszyła na mnie. Ja wzięłam Gwiezdne ostrze i również
przystąpiłam do ataku. Nasze bronie były prawie równe potęgą. Laserwave miała
szanse. Wzięła zamach uderzyła jej ostrzem o moje. Zrobiła się wtedy taka
dziwna energetyczna aura. Nie zważałyśmy jednak na to, tylko dalej walczyłyśmy.
-Twojego
kuzyna zabił Megatron, jak możesz mu teraz służyć-zapytałam nadal atakując.
-Nigdy go
nie lubiłam. Nauczył mnie paru rzeczy, ale potem tylko sprawiał problemy.
-Jak możesz,
to twoja rodzina!
-Ja nie
potrzebuję rodziny, ale ty aż za bardzo-przez tą rozmowę nie byłam
skoncentrowana. Laserwave to zauważyła i uderzyła mnie w podbródek. Upadłam, a
ona miała mnie na celowniku-myślisz że jesteś taka idealna? Nie, nie
jesteś-Laserwave kopnęła mnie w brzuch i w twarz-zawsze dostawałaś wszystko!
Zawsze byłaś lepiej traktowana jako córka Prima, ale nie słusznie! Teraz za to
wszystko zapłacisz-nie miałam już sił by walczyć, ale co mogłam zrobić. Dam
radę, muszę dać sobie radę.
-Wiem, że
kiedyś byłam arogancka i dostawałam wszystko, choć na to nie zasłużyłam.
Przepraszam cię że cierpiałaś przeze mnie, ale wiedz że byłaś moją
przyjaciółką. Skoro teraz jesteś inna, to nie mam wyboru-uderzyłam łokciem w
kolano Laserwave, ona ugięła się, a ja szybko wstałam. Uderzyłam ją prosto w
twarz, potem kopnęłam w brzuch. Ponownie odleciała na koniec pokoju. Szybko
pobiegłam po Gwiezdne Ostrze, wzięłam je i skoczyłam na Laserwave. Miecz
przebił ją na wylot. Laserwave, została już tylko wspomnieniem.
-Blackstar-nagle
Arcee się odezwała.
-Co się
stało?
-Optimus
potrzebuje twojej pomocy. Walczy z Megatronem na dachu statku.
-Już
lecę-trzymaj się tato, zaraz będę. Zrobiłam mieczem dziurę w ścianie, zmieniłam
się w samolot i poleciałam na dach. Optimus rzeczywiście walczył z Megatronem,
ale przegrywał. Wylądowałam i zmieniłam się w robota-Zostaw go!
-Blackstar,
nareszcie. Czekałem na ciebie. Chciałem żebyś widziała jak zabijam twojego
ojca.
-To się nie
stanie.
-W takim
razie co, walka? Zgoda, ale bez Gwiezdnego Ostrza. To przecież było by nie
fair.
-Zgoda-odłożyłam
Gwiezdne ostrze i ruszyłam na Megatrona. Uruchomiłam swoje ostrza i zaczęłam
walkę. Megatron odpierał moje ataki, ale się nie poddawałam. Wykonywałam
szybkie i precyzyjne ruchy ale to i tak nic nie dawało bo on nadal je odpierał.
W pewnym momencie, gdy Megatron siłował się ze mną na miecze, moje ostrza pękły
pod naciskiem jego miecza. Megatron uderzył mnie z całej siły w brzuch, a ja z
bólu uklękłam. Poczułam zimne ostrze Megatrona na swoim ramieniu.
-Teraz
będziesz patrzeć Blackstar, jak twój ojciec ginie-Megatron zaczął się oddalać w
stronę Optimusa. Żeby go uratować. Naprawdę musiałam wziąć się w garść.
-Megatronie-zawołałam,
a lord Decepticonów odwrócił się w moją stronę-nazywam się, Blackstar Prime i
jestem wybrana - pokazałam Megatronowi dłoń z pierścieniem, a on zaniemówił.
Później z powrotem uruchomiłam ostrza, które po chwili zaczęły odrastać-ty nie
stanowisz dla mnie zagrożenia - skoczyłam jak najwyżej mogłam, wyciągnęłam ręce
do przodu i leciałam w stronę Megatrona. On ani drgnął. Gdy już byłam przy nim,
ostrza swe skierowałam w jego klatkę piersiową. Przebiły go, a iskra Megatrona
zaczęła powoli gasnąć-żegnaj Megatronie. To było za moją matkę, za Clifjumpera,
za Cybertron-potem podeszłam do Optimusa. Pomogłam mu wstać i oboje ruszyliśmy
do reszty botów.
piątek, 5 grudnia 2014
Ogłoszenie parafialne
Hej. Zostały tylko dwa ostatnie rozdziały. Coś szybko to poszło :-) Będę je wstawiała co tydzień w piątek. Jeżeli zaś chodzi o Powrót Galvatrona to na razie stoję w miejscu. W ogóle nie mam pomysłu na nowe rozdziały. Chcę też żebyście wiedzieli, że pracuję nad nowym opowiadaniem o Transformers. Proszę was o opinie czy mam już zacząć tworzyć nowego bloga czy powinnam się wstrzymać. Z nowego opowiadania mam 4 rozdziały + prolog. To od was zależy kiedy wstawię je na bloga. Do przeczytania za tydzień ;-)
Pozdrawiam
***Niki***
Pozdrawiam
***Niki***
Rozdział XXI - Przepowiednia
Odważny, to
nie ten, który się nie boi, ale ten, który mimo strachu podejmuje wyzwanie.
Minęło parę
dni od kąt jackie wrócił. W tym czasie jeszcze bardziej się do siebie
zbliżyliśmy. Rozmawialiśmy i słuchaliśmy piosenek, które przez tak długi czas
pomagały mi w trudnych chwilach. Wheiljack musiał odzyskać siły więc nigdzie
nie jeździliśmy. Nie powiedziałam też nikomu o przepowiedni. Najpierw musiałam
mieć pewność że jest prawdziwa. Musiałam porozmawiać z Fly, może ona zna się na
przepowiedniach? Postanowiłam złożyć jej wizytę. Zmieniłam się w motor i
pojechałam. Baza, tak jak poprzednia znajdowała się w podziemiu,
najprawdopodobniej niedaleko poprzedniej.
Po paru
minutach byłam na miejscu. Podjechałam pod okno pokoju dziewczynki i zmieniłam
się w robota. Nastolatka od razu mnie zauważyła. Podeszłą do oka i otworzyła
je.
-Blackstar,
co ty tu robisz?
-Muszę cię o
coś zapytać.
-Pytaj,
śmiało.
-Czy masz
może jakąś książkę z przepowiedniami-nastolatka przez chwilę zastanawiała się.
-Nie, ale
chyba mam coś takiego-dziewczyna podeszła do regału z książkami-ta jest o
kosmitach. Kupiłam ją w księgarni. Na początku nie byłam pewna czy jest
prawdziwa, ale potem znalazłam tam rozdział o
Cybertronie. Znalazłam tam też rozdział o kosmitach zwanych Mistiks. Żyją na planecie Mistik i mają, moje zdolności.
Cybertronie. Znalazłam tam też rozdział o kosmitach zwanych Mistiks. Żyją na planecie Mistik i mają, moje zdolności.
-To
niesamowite Fly! Wreszcie dowiedziałaś się kim jesteś i to bez mojej pomocy.
-Tak, piszą
też, że na tej planecie żyje tylko płeć żeńska. Dlatego Mistiksy wylatują w
poszukiwaniu partnera na inną planetę. Moja mama musiała był Mistiksą i ona
wybrała ziemię.
-To naprawdę
wiele wyjaśnia.
-Cieszę się
teraz że kupiłam tę książkę. Mam nadzieję że pomoże i tobie-Fly wyciągnęła z
regału wielką, starą księgę. Miała brązową oprawę, a na okładce był płomyk w
odcieniu ciemnej czerwieni. Dziewczyna podała mi książkę i usiadła na krześle
obok biurka. Teraz mogłam dokładnie przyjrzeć się jej pokojowi. Był dość durzy.
Ściany i sufit były pomalowane na purpurowo. Było widać że są odnowione.
Podłoga była drewniana. Jasny odcień sosny pasował do ciemnych ścian. Do tego
na podłodze było wiele dywaników w różnych kolorach i wzorach. Był okrągły,
pomarańczowy dywanik z pieskiem, był kwadratowy, niebieski w czerwone kropki
oraz prostokątny, fioletowy dywan na środku pokoju z wielkim krukiem pośrodku.
Na suficie wisiały 4 lampy, a z każdej z nich zwisały jakieś płyty. Łóżko Fly
wyglądało bardzo nowocześnie. Długie, białe, z szafkami pod sobą. Wydłużony
koniec pozwalał na spanie z oby dwóch stron. Pościel była czarna, w fioletowe
romby i białe czaszki. Obok łóżka stały dwie drewniane etażerki, a na nich dwie
lampki nocne. Były w kształcie świec, ale miały normalne żarówki. Obok jednej z
nich, po prawej stronie stał elektryczny, szary budzik. Obok etażerki, z lewej
stał wielki regał z książkami, a z prawej sosnowe biurko. Na biurku leżały
książki do szkoły, piórniki oraz laptop. Na ścianie z prawej było wielkie
lustro, a obok niego radio i ciężarki. Przy lewej ścianie stały dwie czarne,
długie sofa. Jedna stała obok ściany, a druga za regałem. Przed drugą sofą
stała wielka plazma. Jednym słowem pokój Fly był niesamowity.
-Jeśli
pozwolisz, książkę oddam ci za parę dni-poprosiłam.
-Jasne.
-Dzięki-Zmieniłam
się w samolot i ruszyłam do bazy.
Chwilę
później byłam już w bazie. Zmieniłam się w robota i ruszyłam w stronę Sali
treningowej. Szłam korytarzem i zastanawiałam się przy tym czy w księdze znajdę
to, czego szukam. Gdy dotarłam na miejsce, usiadłam w kącie i delikatnie
otworzyłam książkę na pierwszej stronie. Pojawiło się na niej coś dziwnego.
Tylko dwa słowa- „Podaj rasę”. Nie wiedziałam o co chodzi, ale wykonałam
polecenie.
-Cybertroniańczyk-powiedziałam,
a po chwili z księgą zaczęło się dziać coś dziwnego . Zaczęła się świecić i
rosnąć. Po chwili nie przypominała już tamtej książki. Przypominała teraz
książkę z Cybertronu, również w środku. Była cała mechaniczna, a ziemskie
litery zastąpiły cybertroniańskie hieroglify-ale to magiczne - powiedziałam
sama do siebie. Sprawdziłam spis treści. Były tam pierwsze dzieje cybertronu,
pierwsi Primowie oraz przepowiednie cybertroniańskie. Otworzyłam ją na
rozdziale o przepowiedniach i zaczęłam szukać tej, która mnie interesuje. Było
tego sporo. Po jakiejś minucie znalazłam. Bałam się ją odczytać, ale musiałam.
Brzmiała dokładnie tak:
-Jeśli iskra
Cybertronu zgaśnie, jeśli świata już nie będzie,
Tylko córka
ostatniego, ponownie zaświecić ją móc będzie.
Będzie mogła
wtedy wszystko, schronić lud planety,
Lub ożywić
jeśli trzeba, najmłodsze nawet dzieci.
Lecz znać
musi to ryzyko, bo nie będzie już odwrotu,
Gdy iskra
Cybertronu znów zaświeci, ona zgaśnie bez powrotu
Gdy
skończyłam czytać przepowiednię, księga ponownie się zaświeciła. Cały pokój
wypełnił się światłem. Zamknęłam oczy, ale nawet wtedy światło je raziło. Kiedy
wreszcie zgasło otworzyłam oczy. To co zobaczyłam mnie zdziwiło. Zamiast
księgi, na podłodze leżał pierścień Solusy Prime, wynalazczyni wielkich maszyn.
Pierścień ten, dostała tak jakby od Pierwszych Primów. Legenda głosi, że tylko
na prawowitej do jego noszenia osobie, pierścień zaświeci. Pierwszy raz
zaświecił na palcu właśnie Solusy Prime. Delikatnie podniosłam go i obejrzałam.
Wyglądał normalnie. Był niebieski, w sam raz na każdy palec. Zrobiłam głęboki wdech
i włożyłam go na palec wskazujący u prawej ręki. Po chwili pierścień zaświecił.
-Jejku-wtedy
ktoś odezwał się w megafonie.
-Wszystkie
Autoboty do sali głównej - był to Optimus. Musiałam ściągnąć pierścień, inaczej
go zauważy. Ciągnęłam go jak najmocniej mogłam, ale i tak nie chciał zejść. No
nic, mam nadzieję że Optimus go nie zauważy. Szybko ruszyłam w stronę głównej
sali. Gdy dotarłam wszyscy już tam byli.
-Z tego co
mi powiedziałaś Blacklstar zrozumiałem że na statku Decepticonów nie ma ani Shockwava,
ani Greystar-upewnił się Optimus.
-Dokładnie
tak-odpowiedziałam.
-Myślę więc
że już czas na ostateczny atak-wszyscy spojrzeliśmy na Optimusa-jesteśmy silni,
zgrani, a Decepticony miały ostatnio braki energonu. To doskonały moment by
zaatakować. Jeśli ktoś sprzeciwia się, niech wystąpi-nikt się nie
sprzeciwiał-podczas naszego ostatniego pobytu na statku Decepticonów udało nam
się założyć nadajnik. Możemy się tam spokojnie dostać. Autoboty, przygotować
się.
-Będę
wszystko słuchać stąd-dodał Ratchet. Oczywiście doktorek musi zostać. Wszyscy
przygotowywali się do drogi. Podeszłam do Gwiezdnego Ostrza. Zastanawiałam się,
czy na pewno jestem go godna?
-Weź
je-usłyszałam kogoś za sobą. Był to Optimus-jest stworzone dla ciebie.
-Uważasz-Optimus
pokiwał głową, a ja uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam Gwiezdne Ostrze i
podeszłam do mostu, który przed chwilą otwarł nam Ratchet.
-Autoboty,
biegiem-zawołał, a my ruszyliśmy. Gdy przeszliśmy już na drugą stronę,
zauważyłam że jesteśmy w lochach. Było to najlepsze miejsce do otwarcia mostu.
Nie było tam żadnych conów-posłuchajcie mnie, naszym celem jest dotrzeć do
Megatrona. Jeśli on zginie Decepticony się wycofają. Musimy się rozdzielić.
Blackstar, Arcce i Bumblebee, wy pójdziecie w prawo. Ty i ja Wheiljack, w lewo.
Ruszamy.
-Zaczekaj
Wheiljack-zawołałam.
-Co się
stało?
-Jeśli nie
wyjdziemy z tego cali, to musisz coś wiedzieć. Wierzę, że,
byłeś najlepszą rzeczą, która kiedykolwiek mi się przydarzyła-po tych słowach, nachyliłam się na Wheiljackiem i pocałowałam go-żegnaj. Ruszamy-i razem z cee i bee ruszyliśmy na poszukiwanie Megatrona.
byłeś najlepszą rzeczą, która kiedykolwiek mi się przydarzyła-po tych słowach, nachyliłam się na Wheiljackiem i pocałowałam go-żegnaj. Ruszamy-i razem z cee i bee ruszyliśmy na poszukiwanie Megatrona.
niedziela, 30 listopada 2014
Rozdział XX - Na ratunek
Trzeba coś
stracić, by coś docenić. Żeby odzyskać, trzeba się zmienić.
Mija kolejny
miesiąc, a Wheiljacka nadal nie ma. Optimus nie pozwala mi go szukać, ale jeśli
będzie trzeba to zignoruję jego zakaz. Fly przychodzi coraz częściej. Ostatnio
trochę się zmieniła. Jej długie, czarne włosy stały się krótkie. Obcięła je tak
że długa grzywka zasłania połowę twarzy, a reszta włosów była tylko za uszy.
Zrobiła sobie również pasemka na grzywce w jej ulubionym kolorze - fioletowym.
Jej styl ubierania również się zmienił. Zwykle chodziła ubrana cała na czarno.
Teraz ubiera się na różne kolory. Wczoraj była ubrana w niebieski rurki z
dziurami, czarna bluzkę z napisem „Peace”, niebieską ramonezkę oraz czarne
glany. Stała się inna.
Dziś jest
dla nas wszystkich wielki dzień. Ojciec Fly, generał George załatwił nam
nietykalność wojska. Tylko jedna rzecz się nie układa.
-Blackstar!
-Co się
stało Fly?
-Myślę że
mogę znaleźć Wheiljacka!
-Naprawdę,
ale jak?!
-Jeśli masz
jakąś jego rzecz to mogę go namierzyć.
-To morze
jego bombę?
-Może być,
daj mi ją-pobiegłam szybko po bombę jackiego do schowka w głównej sali.
Wyciągnęłam ją i wróciłam do Fly-teraz muszę zostać sama-kiwnęłam
porozumiewawczo głową i poszłam do reszty botów.
Po jakiś
trzech minutach Fly przyszła do głównej sali, podeszłą do komputera i wpisała
współrzędne dla mostu. Po chwili most już był otwarty. Wszyscy (oprócz
Ratcheta) stanęli przed mostem i czekali na rozkaz. Wreszcie Optimus
powiedział:
-Transformacja
i jazda-a my zmieniliśmy się w pojazdy ruszyliśmy. Gdy znaleźliśmy się na
statku powitała nas gromadka conów. Szybko ich rozwaliliśmy i zaczęliśmy szukać
Wheiljacka. Pokazałam wszystkim gdzie jackie mógł by być.
-Może być na
sali tortur lub w celi.
-Podzielimy
się na dwa składy-zaproponował Optimus-Blackstar, pójdziesz z Bumblebeem na
sale tortur, a ty ze mną do celi Arcee-wszyscy ruszyli w swoją stronę. Po
drodze spotykaliśmy z bee małe przeszkody, ale one nie zatrzymywały nas na
długo. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Gdy weszliśmy na salę tortur,
zobaczyliśmy tam Wheiljacka i Shockwava. Jackie był ledwie żywy potrzebował
szybkiej pomocy medyka.
-Bee,
uwolnij jackiego - zawołałam - Shockwave jest mój-ruszyłam na Shockwava, a on
na mnie. Próbował uderzyć mnie pięścią, ale zrobiłam unik. Potem ja chciałam go
uderzyć, ale złapał mnie za rękę i przerzucił przez ramię. Wylądowałam na
ścianie i kątem oka zobaczyłam jak bee uwalnia Wheiljacka - zabierz go stąd
bee-powoli wstałam. Poczekałam aż bee i jackie wyjdą i dopiero gdy to się stało,
zaatakowałam. Najpierw uderzyłam wava w brzuch, potem w podbródek, a na koniec
podcięłam go.
-Myślisz że
możesz mnie pokonać-zapytał Shockwave.
-Nie jesteś
wyjątkowy wave.
-A jednak na
Cybertronie dałaś się złapać w moją pułapkę.
-Co?
-Stanęłaś
dokładnie tam gdzie chciałem, wpadłaś dokładnie tam gdzie chciałem, spałaś
dokładnie tyle ile chciałem.
-Megatron ci
kazał mnie uśpić?
-Nie,
Megatron chciał byś zginęła i był przekonany że tak było.
-Więc mnie
uratowałeś. Po co?
-Bo tylko ty
możesz uratować Cybertron.
-O czym ty
mówisz?
-Nie
słyszałaś o przepowiedni?
-Nie.
-Podobno
tylko córka ostatniego może uratować Cybertron. Przepowiednie tą znali już
pierwsi Primowie. Nie wiedzieli jednak o co w niej chodzi. Dopiero gdy wojna
się zaczęła i został tylko jeden Prime zrozumiałem ją.
-Chcesz
uratować planetę.
-Dokładnie.
-A Megatron
wie?
-Owszem.
-Dlaczego mu
powiedziałeś?!
-Bo inaczej
byś zginęła. Gdy mu powiedziałem, to kazał cię wypuścić, ale dopiero po kilku
dniach.
-Chyba
powinnam ci podziękować.
-Nie trzeba.
Próbowałem przeciągnąć Laserwave na stronę Autobotów, ale na próżno. Teraz ona
chce powiedzieć Megatronowi, że nie chcę już być Decepticonem.
-W takim
razie dołącz do nas.
-Żaden z
Autobotów nie będzie miał do mnie zaufania.
-Przekonam
ich.
-Ja tylko
chcę aby Cybertron był znowu żyw…-Nagle ktoś strzelił Schockwavowi prosto w
plecy. Gdy jego ciało upadło, jedyne co zobaczyłam to twarz Megatrona.
-Nie bierz
sobie tego do serca. On chciał by Cyberytron był żywy i jego marzenie się
spełni.
-Tak, ale ty
Cybertronu nie dostaniesz.
-Jeszcze
zobaczymy-nagle usłyszałam jak Optimus rozkazuje wszystkim iść w jego kierunku.
Musiałam jakoś się stąd wyrwać.
-Walczysz,
czy uciekasz?
-Ja nigdy
nie uciekam od walki-Megatron ruszył w moją stronę, a gdy był już zaraz przy
mnie kucnęłam i przeszłam pod nim. Zaczęłam biec w stronę Optimusa. Gdy biegłam
usłyszałam jeszcze słowa Megatrona:
-Cybertron
będzie mój!
-Tak,
zobaczymy-i biegłam dalej. Po dwóch minutach dobiegłam do reszty drużyny.
Ratchet otworzył nam most i wszyscy uciekliśmy do bazy.
Gdy byliśmy
już w bazie, Ratchet opatrzył rany Wheiljacka. I znowu wszystko było dobrze.
Wheiljack podszedł do mnie i powiedział.
-Tęskniłem
za tobą-podeszłam jeszcze bliżej i przytuliłam go.
-Nie rób mi
tego więcej.
-Obiecuję.
-Tylko tym
razem dotrzymaj tej obietnicy-i tuliliśmy się parę dobrych minut.
piątek, 21 listopada 2014
Rozdział XIX - Nawet najtwardsi mają chwile kiedy potrzebuję klęknąć
Tęsknota,
jest najgorszym bólem, ale bez niej, nie zrozumiemy miłości.
Nadal siedzę
z Wheiljackiem na skraju Machu Picchu. Nadal czuję się tak magicznie. Nic nie
może zepsuć mi tej chwili.
-Wheiljack,
Blackstar-no nie! Tylko nie Ratchet!
-Tak
doktorku-zgłosił się jackie.
-Musicie
natychmiast wracać do bazy.
-Coś się
stało-zapytałam.
-Wszystko
wam wyjaśnię w bazie. Otwieram most-rzeczywiście, po chwili ujrzeliśmy most.
Oboje ruszyliśmy w jego stronę. Gdy byliśmy już po drugiej stronie,
zobaczyliśmy że wszystkie boty wpatrują się w coś na ekranie komputera.
Podeszliśmy bliżej, a na ekranie głównego komputera ujrzeliśmy jak cony
wykopują coś ze skał.
-Co one
zbierają-zapytałam
-Nie wiemy.
Są na terenie ludzkich terenów kampingowych, stąd mamy obraz z kamery tam
umieszczonej.
-To co, czas
iść na łowy-zaproponował jackie.
-Nie tym
razem Wheiljack-powiedział Optimus-razem z resztą drużyny uzgodniliśmy że
wyślemy jednego zwiadowcę, by odkrył co Decepticony wydobywają.
-Wybacz
Optimusie, ale to głupi plan. To co wydobywają, to z pewnością energon.
-Nie mamy
pewności wiemy że od tygodnia Decepticony kradną sprzęt z ludzkich
laboratorium-powiedział Ratchet-ale nie wiemy po co. Do tego nadajnik na ich
statku został wyłączony, więc nie znamy ich pozycji.
-Zadaniem
zwiadowcy będzie odkryć co Decepticony zbierają, a także przyczepić im
nadajnik-dodał Optimus.
-Ok, teraz
to zaczyna przypominać plan. Kogo wyślecie-zapytałam.
-Wheljacka,
jeśli nie ma nic przeciwko-zaproponował Optimus.
-No jasne że
nie mam nic przeciwko-powiedział wesoło jackie - chętnie pójdę na tę misję-po
tych słowach, Ratchet wręczył Wheiljackowi nadajnik i odpalił most. Ale ja
musiałam jeszcze coś powiedzieć jackiemu.
-Wheiljack-zawołałam-muszę
ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
-Proszę,
uważaj na siebie. Nie chce cię stracić.
-Nie
stracisz, obiecuję-rzuciłam się Wheiljackowi na szyję i pocałowałam w policzek.
On przytulił mnie jeszcze mocniej, a potem odszedł. Gdy zniknął, podeszłam
szybko do komputera. Musiałam widzieć co się dzieje. Wpatrywałam się w ekran, a
jednak nie zauważyłam Wheiljacka. Nagle, usłyszałam jego głos.
-Widzę co
oni wykopują-powiedział.
-Energon? - zapytałam.
-Tak, ale
czerwony.
-Niemożliwe-czerwony
energon jest bardzo rzadko spotykany. Dzięki niemu, robot staje się szybszy.
-Muszą
budować coś nap…-w jednej chwili, sygnał się urwał.
-Wheiljack?
Jackie odezwij się-nie było ani chwili do stracenia-Ratchet, odpal most.
-Ale nie
wiemy czy…
-Odpalaj,
albo ja to zrobię! - ryknęłam, a Ratchet wykonał polecenie. Jeśli jackie ma
kłopoty, a cony mają czerwony energon, to będę potrzebowała czegoś naprawdę
silnego. Szybko pobiegłam w stronę Gwiezdnego Ostrza, które na razie stało obok
głównego komputera. Podniosłam je z wielką łatwością, a ono zaczęło świecić.
Gdy most się otworzył, ruszyłam jako pierwsza. Niestety gdy dotarłam na
miejsce, Wheiljacka już nie było. Jedyne co zobaczyłam to oddalający się statek
conów. Już chciałam do niego polecieć, ale Optimus mnie zatrzymał.
-Nie leć tam
sama, proszę-kilka łez wypłynęło z mojego oka.
-Zgoda-ale i
tak musiałam coś zrobić. Wzięłam wielki zamach i wypuściłam z ostrza
energetyczną falę, która uderzyła w statek conów. To jednak nic nie dało. Po
chwili, po statku nie było żadnego śladu. Padłam na kolana i zaczęłam płakać.
Dopiero teraz zrozumiałam że Wheiljack był jedyną rzeczą jakiej brakowało mi do
szczęścia. Był moją miłością.
Mija miesiąc
od zniknięcia Wheiljacka. Próbujemy go namierzyć, ale na próżno. Decepticony
też się nie pokazują. Nie mamy żadnego śladu.
-Blackstar-przyszła
Fly. Tak dawno jej nie widziałam-dobrze się czujesz?
-Jest
ok-jest jak najbardziej nie ok.
-Już wiem co
się stało. Wybacz że tak długo mnie nie było.
-Masz swoje
życie.
-Ale ty
jesteś moją przyjaciółką. Powinnam cię wspierać w trudnych chwilach.
-Samo to że
tu jesteś mi pomaga. Boty niby pocieszają, mówią że będzie dobrze, ale to tylko
przypomina mi o bólu.
-Czasami,
pomaga tylko płacz.
-Tobie
pomaga?
-Tak. W
końcu łzy to słowa, których serce nie potrafi powiedzieć-uśmiechnęłam się do
Fly, a ta odwzajemniła uśmiech. Przez ten jeden moment znów czułam się
szczęśliwa.
wtorek, 11 listopada 2014
Rozdział XVIII - Prawdziwy przyjaciel
Czasem warto
upaść, by zobaczyć kto cię złapie…
Postanowiłam
wyjść. Uznałam że Optimus jednak mówił prawdę. Widziałam to w jego oczach.
Wyszłam z celi i ruszyłam w kierunku głównego pomieszczenia bazy. Nie
spieszyłam się. Szłam powoli. W pewnym sensie tylko dlatego że przez brak
energonu zaczynałam tracić siły.
Doszłam do
końca korytarza. W głównym pomieszczeniu były wszystkie boty. Zaraz gdy weszłam
wszyscy skupili na mnie wzrok. Nic nie mówili. Patrzeli tylko tak, jakby
chcieli przeprosić. Chciałam zrobić jeszcze te kilka kroków i podejść do
Ratcheta by zażyć energon, ale nie starczyło mi już sił. Już po pierwszym kroku
potknęłam się i zaczęłam upadać. Na szczęście w jednej chwili podbiegł do mnie
Wheiljack i złapał.
-Mam
cię-powiedział z troską w głosie.
-Dzięki
jackie-Wheiljack zaprowadził mnie do Ratcheta, a ten od razu podał mi energon.
-To było
bardzo głupie z twojej strony-powiedział doktorek-wiesz że energon trzeba
zażywać najlepiej codziennie. Jeszcze trochę i nie skończyło by się tak dobrze.
-A tam,
marudzisz doktorku-odpowiedziałam, a Ratchet westchnął.
-Jak
poczujesz się lepiej, zabiorę cię gdzieś-zaproponował jackie.
-To bardzo
miłe Wheiljack. Z chęcią.
-Dopiero za
parę dni-wtrącił się Ratchet.
-Jak zwykle
psujesz zabawę-powiedział Wheiljack.
-To nic
jackie. Wyjdę kiedy będę chciała-Ratchet ponownie westchnął-a gdzie pojedziemy.
-To
niespodzianka-na tych słowach rozmowa się skończyła. Ratchet skończył podawać
mi energon, a ja od razu poczułam się lepiej. Nie czekałam ani chwili tylko
wzięłam Wheiljacka pod pachę i pociągnęłam za sobą.
-Ratchet
odpal mi most, tam gdzie cię prosiłem-wykrzyknął jackie, a Ratchet wykonał
polecenie. Po chwili zobaczyłam most. Jacke uśmiechnął się i pobiegł w jego
głąb. Moment potem zrobiłam to samo. To co zobaczyłam po drugiej stronie,
zaparło mi dech w chłodnicy. Piękne góry w oddali, przepaść pod nami. Wszystko
jak z bajki. Podeszłam do przepaści i spojrzałam, najpierw w dół, potem w górę.
Naprawdę, widok był olśniewający.
-Podoba się?
-Jeszcze się
pytasz? To najpiękniejsze miejsce jakie widziałam.
-Nazywa się
Machu Picchu.
-Przepiękne
to Picchu.
-Podobno to
najlepiej zachowane miasto Inków-popatrzałam na Wheiljacka ze zdziwieniem-tak
mówiła mi Fly-no jasne-to naprawdę fajna dziewczynka.
-Ja to od
początku wiedziałam.
-Powiedziała
mi też że tu, na ziemi, mówi się to tak-odwróciłam się do Wheiljacka - wszystkiego
najlepszego Blackstar-jackie naprawdę mnie zaskoczył. Całkiem zapomniałam że
mam dziś urodziny. Zrobił mi najlepszy prezent jakiego mogłam sobie życzyć-wiem
że nie wypada pytać o wiek ale…
-Mam liczyć
moją śpiączkę?
-Nie, w tym
czasie byłaś w stanie kryjostazy, nie starzałaś się.
-Brałeś
lekcje u Ratcheta czy co?
-Nie,
Optimus mi tak powiedział.
-To też
wiele wyjaśnia-zrobiłam krótką przerwę. Wzięłam oddech i odpowiedziałam-w takim razie właśnie kończę
24 lata. Gdybym nie usnęła, kończyła bym już 32 ludzkie lata.
-Nie
wiadomo-spojrzałam pytająco na Wheiljacka-w następnej bitwie w jakiej brałabyś
udział, zginęłabyś.
-Co?!
Dlaczego tak sądzisz?!
-Bo wszyscy
w niej zginęli-ponownie spojrzałam na jackiego pytająco-clif został z Bumblebee
i był przy jego operacji. W tym samym czasie reszta drużyny pojechała na
kolejną misję. Zginęli wszyscy.
-Nie.
-Tak. Przez
toksen.
-Toksen? - toksen
to taka substancja trująca, taki kamień. W dużych ilościach może zabić w parę
minut.
-Cony nawet
nie walczyły. Patrzały tylko jak Autoboty ginęły.
-Nie mogę w
to uwierzyć. Że nawet Decepticony posunęły się do czegoś takiego?
-Cony są
bezwzględne.
-Czekaj
chwilę. Do jednostki zawsze kogoś dołączano. Kto to był tym razem-jackie przez
moment nie odpowiadał-jackie?
-Część
Reckerów. W tym Bulkhead.
-O
nie-Bulkhead był partnerem Wheiljacka. Jackie musiał naprawdę ciężko znieść
jego stratę.
-Po stracie
bulka, odłączyłem się od botów. Wróciłem dopiero wtedy, gdy zabiłem wszystkich,
którzy przyczynili się do jego śmierci.
-Tradycyjna
zemsta, zawsze pomaga.
-Tak,
dokładnie-prze parę minut milczeliśmy-ale co, masz urodziny. Trzeba by się
jakoś zabawić. Wstawaj.
-Co chcesz
zrobić?
-Ja? Ja
skoczyć, ty złapać mnie-zaraz po tych słowach jackie skoczył w przepaść.
-Wheiljack-zawołałam-idiota-wybiłam
się i skoczyłam za nim. Szybko do niego doleciałam. Złapałam go i zmieniłam się
w samolot. Trochę dziwnie się czułam bo jackie siedział między moimi
skrzydłami. Była to dość krępująca pozycja-trzymaj się wariacie-ruszyłam do
góry. Nie powiem, Weiljack był dość dużym obciążeniem. Gdy byłam już na szycie,
zrzuciłam go z siebie, a idiota nadal się śmiał. Wylądowałam i zmieniłam się w
robota. Już chciałam powiedzieć mu co myślę o jego zachowaniu kiedy złapał mnie
za nogi i pociągnął do siebie. Potknęłam się i wylądowałam prosto na nim. Przez
długi czas wpatrywaliśmy się jeden, w drugiego. Nic nie mówiliśmy. Nic nie
robiliśmy, tylko wpatrywaliśmy się w siebie. Poczułam wtedy coś, ale nie wiem
co. Myślę jednak, że on też to poczuł. Po paru minutach zeszłam z niego. Oboje
usiedliśmy na skraju Machu Picchu i wpatrywaliśmy się w ten niesamowity widok.
-Boję
się-powiedziałam
-Czego?
-Że już
nigdy nie będę taka szczęśliwa jak teraz.
-Będziesz.
Obiecuję ci to-uśmiechnęłam się do niego, położyłam swoją głowę na jego
ramieniu, a rękę na jego ręce. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dobrze, jak
teraz.
czwartek, 2 października 2014
Rozdział XVII - Nurtujące pytania
Czasem
osoby, które uważamy za bliskie, sprawiają nam największą przykrość…
Siedziałam w
celi. Próbowałam znaleźć wyjście, ale na próżno. Nie było żadnych drzwi. Jedyną
możliwością ucieczki był most. Próbowałam się skontaktować z bazą, ale to też
nic mi nie dało. Zostało mi już tylko czekać.
Po paru
godzinach zobaczyłam przed sobą most. Wyszło z niego jakieś sześć conów. Nie
czekałam na zaproszenie tylko zaatakowałam. Strzelałam z moich blaserów do
przeciwników z wielką precyzją. To była moja jedyna szansa. Gdy droga do mostu
się opróżniła, wskoczyłam do niego. Wylądowałam na dachu statku. Na szczęście
nikogo tam nie było. Szybko zmieniłam się w samolot i poleciałam do bazy.
Po parunastu
minutach byłam już w bazie. Musiałam szybko powiedzieć Autobotom o tym co się
działo.
-Laserwave
jest zdrajczynią-zaczęłam
-Jak
to-zapytał jackie
-Oszukała
nas wszystkich. Tak naprawdę to zawsze była szpiegiem conów. Dostarczała im
informacji o atakach botów.
-Jak
mogliśmy się nie spostrzec-powiedziała Arcee
-Teraz mamy
większy problem-zauważył Optimus-Laserwave zna położenie naszej bazy. Obawiam
się, że musimy opuścić ją-wszyscy spuścili głowy. Ta baza przez parę dobrych
lat zastępowała im dom. Teraz mają ten dom opuścić.
-Nie mamy
gdzie się podziać-spostrzegłam.
-Mamy parę
zapasowych miejsc na bazy-powiedział Ratchet-przeniesiemy tam sprzęt mostem i
tyle.
-Nie mamy
więc czasu do stracenia-po słowach Optimusa wszyscy zaczęli zbierać sprzęt w
jednym miejscu i przenosić go mostem. Nie wiedzieliśmy ile czasu mamy.
Po paru
godzinach wszystko było gotowe. Teraz zostało nam tylko opuścić ten dom. Ale
musiałam coś jeszcze zrobić.
-Muszę wam
zadać pytanie-wszyscy spojrzeli się na mnie-Laserwave powiedziała że
powiedzieliście jej że tylko wam przeszkadzam, czy to prawda-wszyscy ponownie
spuścili głowy-a więc jednak. Ratchet, pójdę jako pierwsza. Chcę mieć to z
głowy-Ratchet otworzył most, a ja powoli przez niego przeszłam. Po drugiej
stronie zobaczyłam naszą nową bazę. Była bardzo podobna do tej poprzedniej.
Bardzo duża, gotowa na podłączenie sprzętu. Boty musiały już wcześniej, zaraz
po ich przybyciu ją urządzić. Pytanie tylko po co?
Nie czekałam
na resztę zespołu. Poszłam w głąb korytarza, takiego jak w poprzedniej bazie,
tylko krótszego. Na końcu znalazłam Salę treningową i celę. Tam przynajmniej
mogłam mieć spokój. Weszłam do niej i przymknęłam drzwi. Usiadłam na podłodze,
skuliłam się i zaczęłam płakać. Czy naprawdę mój ojciec twierdzi że przynoszę
mu wstyd?
Mija
tydzień, a ja nadal siedzę sama w tej celi. Nie rozmawiałam z nikim. Nie
zażywałam energonu. Zaczynam tracić siły, ale po co żyć? I tak wszyscy, na
których mi zależało nie chcą mnie tu. Woleli mnie martwą.
-Blackstar-Optimus,
co on tu robi-musisz zażyć energon.
-Po co? I
tak nie chcę żyć.
-Posłuchaj
mnie, wiem że jesteś smutna przez to co powiedzieliśmy o tobie ale…
-Optimusie,
to już nawet nie jest smutek. To jest pustka. Myślisz że jak się teraz czuję?
Mój ojciec mówi że przynoszę mu wstyd. To najgorsze, co mogło mnie spotkać.
-Przepraszam
że przysporzyliśmy ci tyle bólu, ale nie możesz przez to być codziennie smutna.
-Ale ja nie
jestem codziennie smutna. Ja po prostu jestem już zmęczona tą całą sytuacją.
-Możesz mi
nie uwierzyć, ale to co o tobie mówiliśmy, to było o tym jaka kiedyś byłaś. Nie
jaka jesteś teraz.
-Sama nie
wiem czy mam w to wierzyć.
-Spróbuj,
proszę.
-Muszę się
nad tym wszystkim zastanowić. Proszę, zostaw mnie-po tych słowach Optimus
odszedł. Naprawdę musiałam się nad tym porządnie zastanowić. Sama już nie wiem
co mam robić. Wybaczyć-to nie takie trudne, ale mówią że sztuką jest wybaczać,
a sztuką jest ponownie zaufać.
sobota, 20 września 2014
Rozdział XVI - Zdrada
Fałszywy
przyjaciel może zranić bardziej niż największy wróg.
Zaczęłam
otwierać oczy. Wszystko było zamazane. Spróbowałam wstać ale nie mogłam.
Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Było to
laboratorium, w którym zobaczyłam Shockwava. Spróbowałam ponownie wstać, na
próżno. Wtedy zdałam sobie sprawę że leżę na stole do tortur, że jestem do
niego przypięta i że nie mam jak uciec. Nagle usłyszałam czyiś śmiech.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Laserwave. Śmiała się szyderczo i patrzała na
mnie wrogim spojrzeniem.
-Proszę,
proszę, wielka córka prima schwytana przez zwykłego decepticońskiego
szpiega-Laserwave ponownie się zaśmiała. Zacisnęłam pięści ze złości.
-Jak
mogłaś?! Ufałam ci! Wszyscy ufali!
-Zaufanie,
przereklamowane uczucie.
-Od
kiedy-zapytałam po krótkiej chwili.
-Od zawsze.
Tak naprawdę od początku wojny dostarczałam Decepticonom cennych danych od
Autobotów. Przekazywałam je kuzynowi, a on Megatronowi.
-Ty śmieciu.
Dla mnie już nie istniejesz!
-Ty dla mnie
nie istniejesz od początku naszej znajomości.
-Dlaczego
tak mnie nienawidzisz?
-Jeszcze się
pytasz?! Zawsze byłaś ode mnie lepsza. W walce, we wszystkim. Zawsze żyłam w
twoim cieniu. Dlatego, bardzo ucieszyłam się gdy Decepticony kazały dostać się
do waszej bazy i przyciągnąć cię tu.
-Czyli to
wszystko, ta cała szopka, udawana walka, to wszystko było na pokaz?
-Arcee miała
rację, jesteś bardzo domyślna. Wszyscy mieli o tobie rację. Każdy mi coś o
tobie powiedział. Mówili że się rządzisz, że jesteś głupia i naiwna, że mają
ciebie dość. Nawet twój ojciec twierdzi że przynosisz mu wstyd.
-Zamilcz!
Nie wierzę ci!
-Lepiej
uwierz, bo taka jest rzeczywistość-Laserwave na pewno nie mówiła prawdy.
Chciałam jej powiedzieć coś wrednego ale w tym momencie do pomieszczenia wszedł
Shockwave i Megatron.
-Wyjdź
Laserwave, chcę porozmawiać z twoją przyjaciółką-zdrajczyni wyszła a Megatron
podszedł do mnie-Znowu się spotykamy Blackstar.
-Niestety.
-Nie jesteś
tu z mojej prośby, ale skoro tu jesteś to przydasz się na coś. Shockwave-Megatron
zawołał Shockwava, a ten przyniósł ze sobą jakiś kabel.
-Czy wiesz
co to jest-zapytał Shockwave
-Nie wiem,
może lokówka?
-To łącze
psycho kampowe. Pozwoli nam zajrzeć do twojego umysłu i dowiedzieć się paru
potrzebnych informacji.
-Nie piszę
się na to! Zabieraj ten kabel!
-Nie sądzę
abyś miała jakiś wybór-to mówiąc Shockwave wpiął kabel do tyłu mojej głowy. W
jednej chwili świat zawirował. Nie minęło pół minuty a straciłam przytomność.
Zaczęłam się
budzić. Odczuwałam niewyobrażalny ból głowy. To się raczej rzadko zdarza
robotowi. Nadal byłam zdezorientowana, ale usłyszałam rozmowę Shockwava z
Megatronem.
-Mamy
potrzebne informację-powiedział Shockwave.
-Doskonale.
Za niedługo Autoboty będą już tylko wspomnieniem, a Cybertron będzie nasz. Bo
jesteś pewien, że to zadziała?
-Całkowicie
mój panie.
-W takim
razie Greystar może zacząć walkę.
-Czy jesteś
pewien że Autobot wygra?
-Oczywiście Shockwave.
Greystar nie ma z nią żadnych szans-Megatron wyszedł, a do pomieszczenia weszły
dwa cony. Uwolniły mnie, a potem zabrały ze sobą. Szliśmy dość długo. Po mniej
więcej sześciu minutach cony wrzuciły mnie do jakiegoś pokoju. Wstałam z
podłogi i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Byłam tam tylko ja i
Greystar. Byłam pewna że chce walczyć. Na szczęście siły mi już wróciły.
-Teraz czeka
cię śmierć Blackstar.
-Jakoś nie
mam ochoty ginąć-Greystar zaatakowała. Zrobiłam unik. Ręka mojej przeciwniczki
wbiła się w ścianę. Pośpiesznie wyciągnęła ją i atakowała dalej. Robiłam
szybkie uniki, a gdy nadarzyła się okazja atakowałam. Wiedziałam, że osoba,
która kieruje się zemstom jest nieskoncentrowana. Znałam skądś to. Greystar
powoli traciła siły. Teraz muszę zaatakować. Uderzyłam ją prosto w twarz, a tak
odbiła się od ściany. Później uderzyłam w podbródek. Kopnęłam w brzuch i
podcięłam. Zdenerwowana Greystar uruchomiła swoje blastery i zaczęła do mnie
strzelać. Jedynym wyjściem była ucieczka. Zaczęłam biegać unikając przy tym
strzałów, ale w końcu musiałam zadać ostateczny cios. Uruchomiłam swe ostrze,
zrobiłam wyskok do tyłu i odcięłam Greystar głowę. Głowa odleciała od tułowia,
które zaraz potem upadło. Walka była skończona. Teraz musiałam tylko się stąd
wydostać. Gdy do pomieszczenia weszły cony by mnie zabrać szybko zastrzeliłam
je moimi blasterami i zaczęłam biec w stronę wyjścia. Cony po drodze próbowały
mnie zatrzymać, ale nawet nie zdążyły strzelić bo już były martwe. Już byłam
tak blisko wyjścia gdy przede mną otworzył się most. Nie zdążyłam wyhamować i
wpadłam do niego. Wylądowałam w celi na statku conów. W celi, bez wyjścia.
sobota, 13 września 2014
Rozdział XV - Misja zwiadowcza
A
najbardziej boli wtedy gdy przyjaciel staje się wrogiem.
Mija tydzień
od kąt Laserwave przybyła na ziemię. W tym czasie w bazie, bardzo zmieniła się
atmosfera. Bumblebee bardzo spodobała się Laserwave i teraz ciągle z nią
„rozmawia” i podrywa. Ostatnio, nawet wręczył jej drzewo. Wave jest bardzo
sympatyczna i szybko zaprzyjaźniła się ze wszystkimi botami, ale najbardziej z
bee. Ale cóż, trudno go nie lubić. Zmieniły się też stosunki między
Wheiljackiem a Arcee. Na początku cee uważała że jackie jest porywczy i
nieodpowiedzialny (w sumie to ma rację) oraz że będzie tylko sprawiał kłopoty.
Jednak teraz bardzo się z nim zaprzyjaźniła. Często razem trenują i wybierają
się na przejażdżki. Stali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Laserwave
przybrała formę motoru Yamaha R1. Do bazy sprowadziliśmy jej statek, dzięki
któremu zyskaliśmy parę przydatnych narzędzi oraz energon. Wszystko zaczęło się
dobrze układać. Ojciec Fly często do nas wpadał. Tak szczerze to mu się nie
dziwię. Jego córka spędza całe dnie z wielkimi robotami z kosmosu. Chyba każdy
by się przejął. Do tego dowiedział się że jego córka ma nadprzyrodzone
zdolności. Całe jego życie stanęło na głowie. Są też naprawdę wielkie plusy
jego przybycia. Gdy upewni się że nie stanowimy zagrożenia dla ludzkości, to
może nawet załatwi nam nietykalność wojska, a to by nam bardzo pomogło. Czasem
energon jest w miejscach dostępnych dla ludzi. Nie możemy go wtedy wydobyć.
Znajomość z ludźmi umożliwiła by nam to, bardzo pomogła. Zwłaszcza że teraz
coraz trudniej o enrergon.
-Blackstar-zawołała
mnie Laserwave-słyszałam że ostatnio ładnie załatwiłaś Megatrona. Podobno już się
nie podniósł.
-Nie sądzę.
Wychodził cało z dużo gorszych sytuacji.
-A może,
byśmy to sprawdziły?
-Co-zapytałam
z niedowierzaniem. Czy ona chce się wpakować do decetów? Wiem że ja sama już to
kiedyś zrobiłam ale miałam plan. Nie sądzę aby Laserwave miała jakikolwiek
plan.
-Podobno
podstawiłaś conom nadajnik? Skoro znamy ich pozycję to możemy sprawdzić czy
Megatron żyje.
-Co nam to
da?
-Jeśli
Megatron naprawdę nie żyje, to możemy zaatakować cony. Bez przywódcy są słabe.
-Ale co
jeśli Megatron żyje.
-Wtedy go
dobijemy-w sumie plan Laserwave był przekonujący. Tylko reszta botów nie mogła
się o tym dowiedzieć. To będzie krótka misja zwiadowcza.
-Zgadzam
się.
-W takim
razie w drogę.
-Czekaj,
musimy jakoś odwrócić uwagę botów.
-Pojechały po
energon, a doktorek poszedł poćwiczyć. Mamy wolną drogę.
-Chyba od
początku wiedziałaś że się zgodzę na tę misję-zapytałam retorycznie, a
Laserwave przytaknęła.
Po chwili
ruszyłyśmy w stronę mostu. Odnalazłam współrzędne statku conów i odpaliłam
most. Razem z Laserwave wbiegłyśmy do mostu i znalazłyśmy się na statku Decepticonów.
Miałyśmy szczęście bo w pobliżu akurat nie było żadnego decepta. Mogłyśmy
działać. Przeszłyśmy do bloku medycznego i sprawdzałyśmy czy Megatron tam jest.
Niestety tylko czasami trafiałyśmy jedynie na jakiegoś cona.
-Może
sprawdzimy laboratoria-zasugerowałam Laserwave.
-Czemu nie,
może nawet po drodze spotkamy Megatrona-Laserwave uśmiechnęła się, a potem
ruszyłyśmy w stronę laboratorium. Nie zajęło nam to dużo czasu. Już po około
dwóch minutach dotarłyśmy na miejsce. Zdziwiło mnie jedynie to, że po drodze
nie spotkałyśmy żadnego cona. Wiem że zawsze pełno ich na korytarzach. Teraz,
nie było żadnego.
-Chyba kogoś
słyszę-wyszeptała Laserwave i wskazała na drzwi naprzeciwko niej. Podeszłam do
nich, uruchomiłam blaster i otworzyłam je. Po drugiej stronie stał nie kto
inny, tylko Shockwave. Wielki i masywny con stał przy komputerze i obliczał
coś. Najpierw lekko obrócił jego czarno-fioletową głowę w naszą stronę, potem jego
czerwone oko spotkało się z moimi. Poczułam dreszcz. Już miałam strzelić do
robota, kiedy poczułam strzał w plecy. Był silny i bolesny. Upadłam na ziemię.
Nie miałam sił by wstać. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
wtorek, 2 września 2014
Rozdział XIV - Więzy rodzinne
Nie sztuką
jest przejść przez życie, gdy wszystko sprzyja, sztuką jest iść przed siebie i
nie ugiąć się nawet jeśli ciągle jest pod wiatr…
Ludzie
zaczęli zbliżać się do naszego położenia. Nie chcieliśmy wykonywać żadnych
gwałtownych ruchów by ich nie przestraszyć. Teraz staliśmy nieruchomo i
czekaliśmy, aż któryś z ludzi przemówi. Nie stało się to jednak. Wszyscy ludzie
obecni na miejscu także stali nieruchomo i bali się nas. Wszyscy posiadali
jakąś broń. Po chwili nadjechały jakieś wielkie maszyny z długimi działami, a z
jednego z nich wyszedł pewien znany mi człowiek.
-Jestem
Generał George Rodgers-to ojciec Fly! Nie mówiła mi że jej ojciec jest
generałem-poddajcie się a darujemy wam życie.
-Nie chcemy
z wami walczyć-zaczął rozmowę Optimus-tylko wam pomóc.
-Ach tak?
To po co zniszczyliście ten budynek i całą tę okolicę?!
-Ale to nie
my-spróbowałam nas usprawiedliwić-tylko nasi wrogowie.
-Więc
sprowadziliście tu waszych wrogów-zapytał ze złością generał.
-To nie
nasza wina, przysięgam-postanowiłam podejść do generała i powiedzieć mu że jego
córka może mu wszystko wyjaśnić, ale nie zrobiłam nawet pełnego kroku, gdy
jedna z maszyn wystrzeliła w moją stronę. Oberwałam w ramię. Myślałam że nie
zrani mnie zbytnio, a jednak ręka została naderwana. Ból był nie wyobrażalny.
-Nie
kazałem strzelać-wykrzyknął generał do żołnierzy. Optimus spróbował do mnie
podejść i mi pomóc, ale kolejna z maszyn wystrzeliła. Optimus się zasłonił, ale
nie potrzebnie. Nad nami pojawiła się wielka, energetyczna tarcza.
-Oni nie są
naszymi wrogami-była to Fly. Wyszła zza rogu i dołączyła do nas-oni są moimi
przyjaciółmi.
-Fly, odsuń
się od nich-powiedział ojciec dziewczyny i zbliżył się do niej.
-Oni nic mi
nie zrobią tato, tobie też nie. Oni mi pomogli. Choć ze mną, a ci pokarzę-Fly
podała rękę swojemu ojcu, a ten niepewnie ją złapał-Daj nam odejść.
-Odwrót-rozkazał
generał żołnierzom, a my weszliśmy do mostu, który otworzył nam Ratchet.
Gdy
znaleźliśmy się w naszej bazie, Fly wszystko wytłumaczyła swojemu ojcu, a Ratchet
zaczął naprawiać moją rękę.
-Ładna
baza-zaczęła Laserwave-bardzo przytulna.
-Może i
przytulna, ale pełno tu braku sprzętu-zażartowałam a Laserwave się zaśmiała.
-Widzę że
powrót z martwych dobrze ci służy.
-Miałam małą
przerwę w walce więc musiałam trochę poćwiczyć. Ale ty jak widzę jesteś w
formie.
-Jak zawsze.
-Powiedz,
jak tu trafiłaś?
-Dzięki
wiadomości Prima. Przez jakieś dwa lata byłam w martwej strefie. Dopiero
tydzień temu dostałam tę wiadomość. Postanowiłam więc od razu tu przylecieć. Po
drodze spotkałam niestety bardzo wkurzonego cona, który opóźnił moje przybycie.
Walczyłyśmy, ale gdy Greystar poczuła że jej brat nie żyje, odleciała. Ponownie
spotkałyśmy się dopiero przy atmosferze ziemskiej. Resztę już znacie.
-To miałaś
ciekawą podróż.
-Bardzo-wtedy
Ratchet skończył pracę nad moją ręką.
-To może
teraz Laserwave znajdzie sobie drugą formę-zapytał Ratchet.
-Świetny
pomysł-przyznałam mu rację-zaraz pokaże ci jak.
-Nie musisz.
Świetnie wiem jak to zrobić. Zapomniałaś kim jestem-no tak. Jeszcze przed wojną
Laserwave była asystentką Schocwava. Musiała więc dobrze wiedzieć o naszych
transformacjach. Jeszcze jedno, Laserwave była nie tylko asystentką Shockwava,
ale i jego kuzynką.
Subskrybuj:
Posty (Atom)